Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mamy niepracujące kilka lat - a powrót do pracy

1234579

Komentarz

  • Zajmowanie sie dziecmi - tak, ale na zasadzie pomocy, a nie ciaglego wyreczania rodzicow. To rodzice sa odpowiedzialni za dzieci i to oni decyduja sie na kolejne, nie rodzenstwo

    hehe :D A jak rodzeństwo mówi rodzicom: "A kiedy będziemy mieli znowu małego dzidziusia" :D

    ;)

  • Maura 16:17
    Kowalka, nie podam nicka, bo te osoby nie pisza na tym forum.

    To po co piszesz o wyręczaniu rodziców, skoro nie o tym na tym forum mowa?
  • Mam wrażanie @Maura że ty lubisz uderzać w stół na tym forum...
  • może się @Malgorzata wypowie, czy wyręcza we wszystkim dzieci ;-)
  • @Maura To po co piszesz o wykorzystywaniu? O wykorzystywaniu pisała jedynie @beatak i to wykorzystywaniu je mamy przez rodziców, ale z tego co pisze to tam problemem był właśnie alkohol a nie duża rodzina. I to był powód wykorzystywania.
    Masz jakieś konkretne przykłady tego wykorzystywania w rodzinach wielodzietnych czy tylko tak wodę lejesz?
  • Zastanawia mnie do jakiego momentu uważasz pomoc dzieci w domu za pomoc a od kiedy to wykorzystywanie. Akurat ja dość mało wykorzystuję. Zamierzam więcej bo dziewczyny muszą sie uczyć prac domowych.
  • Słuchałam ostatnio Gajdów i tam było coś o tym, że starsze rodzeństwo nie powinno mieć za obowiązku opieki nad młodszym, bo to rodzicie się na dzieci zdecydowali, a nie ich rodzeństwo (nie jestem w stanie sprawdzić dokładnie bo nie mam wersji papierowej). Wydaje mi się, że Ci ludzie dobrze mówią, ale o tym sama nie wiedziałam co myśleć (zaskoczyło mnie to bo ja inaczej patrzałam na sprawę). Może @Maura o to Ci chodziło?

    No i też mi się wydaje realne, że mamie którejś przedmówczyń mogła przeszkadzać ta konieczność opieki nad młodszym rodzeństwem właśnie. Moje starsze siostry to mi nigdy nie ćwierkały, że były zachwycone, że muszą się mną opiekować, raczej miałam wrażenie, że miały o to do mnie żal, ale niech się @palusia wypowie co czuła :D
  • Przypominam uprzejmie, że to wątek o wracaniu do pracy... ;))
  • @Hope uważam że to nierealne nie pomagać przy mlodszym rodzenstwie. Poza tym co to znaczy opiekować się mlodszymi siostrami i braćmi? Mlodsi też są uczeni samodzielności. Moich dzieci nikt nie odprowadza do szkoły bo idą same: siedmiolatka z sześciolatką. Nikt im pod nas nie podkłada jedzenia a jeśli to same dbają o to żeby dostał każdy. W zasadzie to ja tylko chleb kroję a resztę robią same. Na plac zabaw chodzą same. Jedynie do Kingi potrzebuję żeby z nią ktoś wyszedł na plac zabaw. Bo do ogródka chodzi sama. Że statsza od czasu do czasu zostanie z nimi sama nie uważam za wykorzystywanie. Bo nie siedzi codziennie ani cały dzień. A godzina czy dwie czy nawet trzy to nawet tego nie poczuje. Moimi dziećmi nie trzeba się zajmować. Same się zajmują sobą.
  • Odrobinka, dodaj tylko, że rzecz się dzieje w kraju, gdzie wszystkie dzieci chodzą same do szkoły.
    W PL taki duecik 6+7 mógłby już budzić podejrzenia.
  • No niby tak @Marcelina choć w sumie też wsystko zależy od wielkości miasta i odległości do szkoły. Moja najstarsza też chodziła sama od pierwszej klasy w Polsce. A jak miała 9 lat to sama jeździła autobusem na drugi koniec Krakowa do szkoły muzycznej. Jakoś nie wzbudzała podejrzeń ale może czasy się zmieniły odkąd wyjechaliśmy... A może po prostu trafiłam na normalnych ludzi. Tu też potrafią się czepiać rozmaitych rzeczy, a najbardziej się czepia patologia co na socjalu siedzi.
  • A poza tym i tak odprowadzają te dzieci do szkoły. W sumie z takich maluchów to niewiele samych przychodziło. Moje mają ok.10 minut nawet mniej. Głupio mi byłoby przed sobą samą odprowadzać je na taką odległość o w dodatku z całą resztą towarzystwa...
  • Coście tak wsiadły na Maurę.
    Ja też znam przypadki wykorzystywania dzieci przez rodziców. Ze szkodą dla nich. Np mama nie puszcza starszego dziecka do szkoły, żeby posiedziało z młodszymi, albo zaopiekowało się nocą, bo mama do pracy. Na 12 godzin. Oki, matka musi pracować, ale jednak to mimo wszystko zbyt duża odpowiedzialnosć. Starsze 12 lat, młodsze 2
    I wcale nie chodzi o żadne patologie czy pijaństwo
  • @kociara ale nas nie trzeba uświadamiać że są takie rodziny które wykorzystują dzieci do prac rozmaitych. Są. Nie neguje tu chyba tego nikt. Nie rozumiem tylko wyciągania kwestii wykorzystywania dzieci w temacie watka i piszących tutaj o pracy dzieci w domu. No chyba żeby właśnie uderzyć w ten przysłowiowy stół.
  • Oesu, jak zawsze. Ktoś coś napisał, ale inny ktoś widzi coś, co nie zostało napisane. I hulaj fantazjo.
    A jakoś tak meandrowanie innych wątków nie przeszkadza. Znaczy-po raz kolejny: nieważne co, nieważne gdzie, ważne kto pisze
  • @Bea wierzę, że syn tak z własnych chęci pomaga :)
    Tekst o opresyjnym wychowaniu był zgryźliwym żartem - poczekalnia na mnie źle działa ;)
  • edytowano wrzesień 2015
    @Hope
    Ja się na przykład z nimi zgadzam. Nie można wymagać od starszego rodzeństwa żeby zajmowało sie młodszymi. Rodzice chcą dzieci to rodzice pilnują.
    I nie mam tu na myśli sytuacji np matka wychodzi na 10 minut do banku albo jak człowiek wziąć prysznic. Bo to żadna łaska zerknąć co młodsze robią przez ten czas.
    Mam na myśli jak rodzic uważa że pilnowanie młodszych to psi obowiązek jak rodzic chce wyjść z domu sam.
  • Ja tego nie oceniam, ja wskazuję, ze pomimo musu odpowiedzialność tego dziecka jest bardzo duża. Za duża. Nie mam pomysłu ani rozwiązania tej sytuacji. Mama pracuje na noce, bo zarabia więcej.Mogła być na dziennej. Takiego dokonała wyboru.

    Czy matka wielodzietna nigdy nie usłyszała wywrzeszczane: narodziłaś sobie, to sama se pilnuj/zajmuj?
  • edytowano wrzesień 2015
    :)
  • Nianię, sąsiadkę, ciocię, znajomą, w każdym razie osobę dorosłą?

    Znam ten ból, też nie mogę brać wolnego, kiedy mi się zachce. Udało mi się zaprzyjaźnić z kobietą z osiedla i czasem w sytuacjach kryzysowych zostaje mi z dziećmi za drobną opłatą (kiedy w grę wchodzi cały dzień). Kiedy to raczej kwestia 2-3 godzin zostawiam dzieci same.
  • Ja i siostra zajmowałyśmy się młodszym bratem, rodzice pracowali. Nie uważałam wtedy i teraz też nie uważam tego za złe. Dzięki wszystkim pracom jakie robiłam w domu weszłam w życie przygotowana do wszystkiego. Nie musiałam się uczyć jako dorosła osoba jak przygotować w pół godziny pełen obiad dla większej rodziny tylko z tych kilku składników, jakie mam. Było dla mnie naturalne, że jednocześnie potrafię robić wiele rzeczy na raz - a nie każdą osobno. Wiedziałam, że zawsze dam sobie radę i żadna praca mnie nie przerażała. Miałam sporą możliwość obserwacji dzieci, które nie pracowały nigdy w domu. I zawsze nie było to obiecujące na przyszłość. Dzieci, które nie potrafiły zrobić nic.
    Do tego miałam tak wiele czasu wolnego, że przeczytałam tony książek, pamiętam godziny przegadane z koleżankami. Ale to był wspaniały czas - bez komputera, tv (nie było tam prawie nic do oglądania, no, może w święta). Miałam czas na wszystko, na wspaniałe, pełne życie. I marzę, by moje dzieci choć w części mogły zaznać właśnie czegoś takiego - bo nie ma nic lepszego, nić praca od małego. Praca, która kształtuje charakter i pozwala spojrzeć na siebie i innych inaczej, w zdrowy sposób.
  • W takich sytuacjach, jak piszesz Elunia ,dzieci maja prawo czuc sie przeciazone. Rozumiem, ze jest taka koniecznosc, ale to nie zmienia odczuc dzieci. Moja tesciowa na przyklad, wlasnie tak opisywala swoje dziecinstwo- mnostwo obowiazkow, opieka nad mlodszym rodzenstwem, brak czasu na nauke, kolegow. Nie ma zalu do swojej mamy, mowi,ze byla wspaniala kobieta, ale to byly naprawde bardzo biedne i ciezkie czasy. Sama z kolei od swoich dzieci w domu nie wymagala nic, co tez nie jest dobre
  • No moja najstarsza się wykorzystywana nie czuje. Sama chce mieć dzieci. Nigdy mi nie wykrzyczala podobnych słów. Zostaje z nimi w domu jak chcemy wyjść sami z mężem. Co prawda rzadko wychodzimy sami ale przynajmniej raz w miesiącu się zdarza. Nie licząc zakupów. Co prawda moja K nie ma w tym czasie innych planów lub zajęć. Jeśli ma to rezygnujemy z wyjścia. Poza tym opłaca jej się taka pomoc. Choćby dlatego że ma dużo swobody i pozwalamy jej na samodzielność w wielu rzeczach.
  • Swoją drogą model angażowania dzieci od najmłodszych lat w obowiązki domowe, opiekę i pomoc przy rodzeństwie itp jest mi bardzo bliski i wg mnie bardzo pożądany. Bardzo.
    Jaka to normalna normalność w zderzeniu z rozpieszczonymi dziećmi, na które wszyscy chuchają i dmuchają. I produkują kaleki życiowe i frustratów, którzy w zderzeniu z kolejnymi zastępami tak samo rozpieszczonych jak i one nie ogarniają, że oto świat nagle przestał klęczeć u ich stóp
  • Zgadzam się w całej rozciągłości, widzę taką młodzież u siebie w pracy.
  • Jest spora odległość między chuchaniem i dmuchaniem na dziecko a zwykłym, ludzkim wyczuciem, kiedy kolejne zostawienie mu młodszego rodzeństwa pod opieke jest robieniem z dziecka trzeciego rodzica. I w rodzinach wielodzietnych jest raczej tak, że nie zostaje "tylko z bratem na dwie godzinki" ale z całą gromadką.
  • mamoo, a ty wiesz, że jak poprosisz Zosię, by nas pilnowała, to cały czas w internecie siedzi?
    no wiem, i siedzi i pilnuje, jak coś, to przecież jestem, tylko ciut dalej, przeciez nie poszłam na plażę, tylko akurat taką pracę wykonuję, że z Jajem na karku byłaby niemożliwa albo trwała 100X dłużej...
  • W wyniku doświadczeń zawodowych, a więc pracy z młodymi ludźmi, stwierdzam autorytatywnie, że wolę "przegiąć" w stronę "moje dziecko ma za dużo obowiązków" niż w odwrotną. Bo, niestety, na własne oczy widzę wynik wychowania "byś się, dziecko, nie przemęczył".
  • Odpowiedzialność za wszystkie dzieci stoi po stronie rodziców.
    Nigdy nie traktowałam wychodzenia na spacer z młodszym rodzeństwem, zmieniania pieluch, bawienia się z nim jako obowiązek. Raczej przyjemność. Przywilej. A to czyniło mnie coraz bardziej odpowiedzialną, to był pozytywny skutek uboczny :)

    Czy matka wielodzietna nigdy nie usłyszała wywrzeszczane: narodziłaś sobie, to sama se pilnuj/zajmuj?
    Nigdy, nigdy! Nigdy tak mamie nie powiedziałam i nigdy bym tak mamie nie powiedziała!

    To, że mama się spodziewała kolejnych dzieci było jakby normą, szczęściem.
  • Palusia, nie każdy jest taki jak Ty.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.