Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

A Wy, jak postrzegacie nowe przepisy o żywności w szkole?

edytowano wrzesień 2015 w Ogólna
Osobliwy artykuł przeczytałam. Nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Może dlatego, że sama nie mam dzieci w placówkach, więc problem jest mi obcy.
A jak jest w Waszych szkołach i przedszkolach? Płaczcie nad brakiem makaronu ze śmietaną i z cukrem w jadłospisie?
«13456

Komentarz

  • Jedyne co się zmieniło w jadłospisie naszego przedszkola to brak słodzonych napoi "owocowych";)

    a na obiad nadal są knedle ze śliwkami posypane cukrem ;) a na podwieczorek kasza jaglana z musem malinowym i bitą śmietaną ;)
  • Z obiadów nie korzystamy, za to w szkole stoją automaty z batonami myśli, mieszankami bakalii, sokami owocowymi i woda. Jak dla mnie ok.
  • U mojego syna w szkole zdecydowanie by się przydały takie automaty z batonami myśli....bo u niektórych myśli brak lub nie za dużo ;)
  • :D

    Kocham telefony. :-)

    MUSLI he, he.
  • edytowano wrzesień 2015
    moje dzieci od września narzekają na jedzenie bez smaku. Polowa dzieci stołujących sie w szkole nie dojada posiłków bo są po prostu niesmaczne.
    Wczoraj na zebraniu okazało się ze przecież można przynosić z domu własną sól, żałuje ze na to nie wpadłam wcześniej - ale chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego co dzieci musza znosić poki nie zapomnialam posolić ziemniaków ostatnio;)

    U przedszkolaka wzrosła składka żywieniowa o 1,5 zl na dzień, bo zamiast cukru -- cukier trzcinowy, zamiast panierki - sezam

    osobiście mi sie nie podobają te pomysły (jak większość narzuconych)
    powinni lepiej likwidować one automaty z batonami


  • Nie wiedziałam że te nowe przepisy dotyczą też stołówek.
    Już widze gromady dzieci nauczonych zdrowego żywienia dzięki bezsmakowemu jedzeniu w szkole.
    Co do sklepików... Większość z nich upadnie. Rozumiem zakazać chipsów, żelek i coli bo to świństwo ale żeby dziecko nie mogło drożdżówki kupić? Nie widze też nic złego w sezamkach, rogalikach z dżemem a nawet, o zgrozo, pączkach. Jeśli dziecko zdrowo żywi się w domu to nawet codziennie zjadany pączek nic nie zaszkodzi. Za to w odwrotnej sytuacji: gdy dziecko w domu ma stały dostęp do cukierków i chipsów to zjedzenie suszonego banana na przerwie nic mu nie pomoże.
    Bez sensu cała akcja.
  • Mam podgląd na zjawisko od drugiej strony.
    Niestety, "kolejny krok w bok"
    Rodzice płacą za zdrowe jedzenie, którego dzieci nie chcą jeść, oddajemy mnóstwo niezjedzonych posiłków. A po wyjściu z przedszkola dzieciak dostaje paczkę chipsów :/
    Gdzie w tym sens?
  • Ja tam sie cieszę, ze nie ma drożdżowek i paczkow. Ja na takowych, jadanych kilka razy w tygodniu, mocno przytylam jako malolata. :-?
    Nasi nie jedli, bo do szkoły zawsze brali kanapki, ale jednak gro dzieci jest otylych, albo przynajmniej z nadwaga.
    Jak z obiadami u nas - nie wiem. Mamy catering.
  • Gdzieś wyczytałam, ze po tych zmianach sporo jedzenia sie poprostu wyrzuca. Dzieciom nie smakuje, nie zjadają :(
    Całe te nowe przepisy to nic innego jak "absurd goni absurd"
    W szkole Młodego (zespół szkół- gimnazjum, LO, liceum plastyczne i wieczorowa [dorosli tez sie doksztalcaja] ) nie ma już sklepiku, nie ma automatów- nawet wody nie mozna kupić!
    Były automaty z herbata, kawa, cappuccino etc, teraz nie ma i tego
    Ale..... widać całe rzesze młodzieży z kubkami i torbami z Maca, pobliski minimarket Dino oblegany, podobnie jak pobliskie żabki (ponoć zamawiają więcej "pizzerinek", wszelkich bułek, drożdżówek etc)
    Wyjsć ze szkoły na przerwie to nie problem
    Zjeść mozna po drodze do szkoły (czy z rana czy w drodze powrotnej ze sklepu).
    Najśmieszniejsze jest to, ze widać (mało ) osoby palące przed szkoła (na całym terenie zakaz) ale bułki nie kupią w szkole :)
    Lekcje są do ok 16 (najdłużej) w liceum, sporo osób dojeżdża.
  • cieszę się, że przestali dawać w przedszkolu słodkie płatki czekoladowe itp, nie ma megasłodkich lubisiów, ale...

    przestali słodzić nie tylko kompot, herbatę, kakao - ale również budyń i kisiel

    w szkolnej stołówce jest jeszcze gorzej - gotują ziemniaki czy kalafiora w wodzie bez soli - i dzieciaki nie chcą jeść (czemu się nie dziwię)

    myślą, że jak sypną bez sensu garść przypraw, to "to coś" da się zjeść - z drugiej strony


    ale oczywiście dla "gotowców" przemycono furteczkę - na 100g/100ml gotowych wyrobów może być użyte 10g cukru - czyli wszystkie słodkie mleka wpychane w szkołach ramach akcji "szklanka mleka" można jeś "bo zdrowe"

    dodatkowo wszystko nadzorują miejscowe sanepidy - i co sanepid, to inne wytyczne - w ramach tych samych przepisów

    (np. nasz sanepid stwierdził, że dosładzać dzieciom można wyłącznie miodem - ale intendenci stwierdzili, że za drogo - i dosładzania nie będzie)


    reasumując - kolejny gniot w wykonaniu rządu platformersów - wprowadzony w ostatniej chwili (rozporządzenie wydano bodaj 1 września)
  • Ja to widzę tak, że panie w niektórych kuchniach złe, że zamiany idą i trochę na złość gotują całkiem niesmacznie, na zasadzie, chcieliście bez soli to macie... U nas w przedszkolu dalej smacznie gotują, ale czy się całkiem stosują do przepisów to nie wiem.
  • Nie jest tak zle. Conajmniej raz na tydzień ktoś ma urodziny wiec przynosi cukierki- zarówno w przedszkolu jak i w szkole. ;)

    A na poważnie- na onecie ostatnio czytałam artykuł o tym jedzeniu przedszkolnym- jak to dzieci stały się nieszczęśliwe a rodzice jeszcze bardziej, bo wolà żeby dziecko zjadło chociażby przesłodzone i przesolone-ale zjadło. :/
    Cieżko mi to pojąć. Jak można rozpaczać nad cukrem. Choć gdy takie nawyki żywieniowe są w większości polskich domów to jestem w stanie wyobrazic sobie niezadowolenie rodziców ze dziecko nie je w pkolu.
    Wystarczyło mi pójść na zebranie do tegoż i usłyszeć od pani z grupy która z dużym sarkazmem poinformowała " zapewne słyszeli państwo o nowej modzie- mniej cukru mniej soli - tu spojrzenie z uśmieszkiem, niektórzy uważają ze to bardzo szkodzi, ale opinie są rożne.. "

    Ręce opadły mi.
  • Trzeba taką panią poprosić o jakieś źródła naukowe wskazujące na to, że dużo cukru na coś jest zdrowe. Jak znajdzie, to ja jej serdecznie pogratuluję.
    Względem soli - mogłabym dyskutować. Oczywiście, jeśli to będzie sól nieprzetworzona - np. kamienna zmielona, niewarzona.
  • Generalnie te nowe przepisy to porażka, jak dla mnie. W praktyce. Młodzież sobie kupi co chce kupić w innym miejscu.
  • @annabe

    Mnie z kolei ciężko pojąć, że rząd zamierza decydować o tym, co mają jeść moje dzieci.
  • na razie, czego mają nie jeść
  • Berenika, patrząc na to, co dzieci kupowały w sklepikach szkolnych, to jednak jest dobry krok w stronę tego, by to nie było dostępne. W mojej dawnej szkole w sklepiku kupowało się np. kanapki, w pudełeczkach było np. surówki, ryba po grecku etc. To jednak coś innego niż jedzenie przez dzieci batonika na przerwie. Oczywiście i tak decydują rodzice, bo wiele dzieci przynosi słodycze z domu z dostaje pieniądze na cokolwiek do kupienia. U syna w szkole są dzieci, które nigdy nie mają kanapek, zawsze rogaliki, słodycze. Na tyle godzin nauki! Dla mnie to dobry krok w stronę tego, by zacząć uświadamiać rodziców, że to nie jest dobra droga, by dziecko pół dnia spędzało na cukrze. Wielu rodziców nie ma pojęcia o tym, zupełnie. Inna sprawa to niesmaczne gotowanie. Nie wiem dlaczego zdrowiej ma znaczyć niesmacznie - znów kłania się zupełny brak wiedzy o gotowaniu i poznaniu w miarę zdrowych produktów.
  • Ja uważam że przepisy są zbyt rygorystyczne. Powinno się wywalić najgorsze produkty typu sprite, colcacola, żelki, landrynki.
    Teraz dziecko nie może kupić sobie drożdżówki bo to zuo.
  • @Silesia - a co dobrego jest w drożdżówce? Nie piszę o domowym cieście, które mama upiecze na niedzielę, tylko o takiej przemysłowej bule, lepiącej się od lukru, którą można kupić w sklepie.
  • "Mnie z kolei ciężko pojąć, że rząd zamierza decydować o tym, co mają jeść moje dzieci."

    To przecież normalne, że właściciel decyduje.
  • Ja mam w prawdzie dzieco przedszkolne ale uwazam ze reforma jest fajna. Bo jak mloda pojdzie do szkoly to przynajmniej przez 3 pierwsze lata nie bedzie miala okazji kupowac syfow. A po takim czasie jest szansa ze jakies tam nawyki jej zostana.
  • edytowano wrzesień 2015
    Rząd chciał się popisać i ..przedobrzył. Aczkolwiek mi ( może mniej niż moim dzieciom hehe) nie doskwiera brak chipsów i batonów, mirindy czy coli że już nie wspomnę o jakichś chińskich lizakach bez atestu, to jednak zakaz białego pieczywa, drożdżowego, mięsa soli, pieprzu itd wydaje się idiotyczny. Bułki jakieś ,,razowe zdrowe" są ponoć za 5 zł aż ! Fafle ryżowe z błonnikiem zamiast śniadania może dobre są dla puszystych nauczycielek co już nie rosną na wysokość ale z dzieci zrobią anorektyczki.
    Efekt jest taki, że robią zrzutę i ktoś idzie do marketu po batony, bo dzieciom w głowach się kręci zwłaszcza po w-f.
  • Dla kogoś kto nie umie gotować, to nie ma znaczenia czy kompot niesłodki czy zupa niesłona.
    Co za manipulacja w pierwszym poście...
    Podobna jak insynuacja w moim pierwszym zdaniu:)
    Ciekawe, że niektórym nie przeszkadza, że władza narzuca co mają jeść nasze dzieci. A właściwie cudze dzieci...
    Gdyby w przedszkolu mojego syna kucharki wpadły na pomyśl podawania niedosolonych potraw i niesłodzonych kompotów to już by była z tego afera.
  • Moja ciocia pracuje w kuchni w przedszkolu.
    Z tego co mówiła,to to są jasne wytyczne,że np. smażone może być tylko 2 razy w tygodniu,slodzić miodem zamiast cukrem.I tak się zastanawiam, na ile faktyczne przepisy są faktycznie kretyńskie i drastyczne, a na ile pewne panie kucharki się sfochały,że muszą coś zmieniać i te niesłone i inne potrawy to taki ich strajk....w stylu ja się dostosowyać nie będę..
  • edytowano wrzesień 2015
    No właśnie ja nie rozumiem tych interwencji rządu. Tym bardziej, że bulwersują się pomysłem dawania rodzicom po 500 zł na dziecko ( to jedna ósma tego co dostaje sierociniec) a decydują co nasze dzieci będą jeść ? Dzieci nie jedzą prawie nic, te młodsze bo starsze idą do Biedronki po chipsy. Po za tym z jednej strony taka gimbaza dzięki pani premier ma prawo kupić bez zgody wiedzy rodzica i lekarza, tabletki na poronienie ! a nie może kupić Grześka. Nie twierdzę, że słodycze są zdrowe, sama byłam za tym aby część asortymentu szkoła wycofała ze sklepików ale bez takich...
  • Albo nadgorliwość i zboczenie na punkcie "zdrowego odżywiania"
  • może, może, a co mu zrobią?;) policja kanapkowa działa?
  • @AB to sluszne co piszesz przy zalozeniu ze kazdy rodzic troszczy sie tak jak ty o swoje dzieci. Niestety wielu nie wykazuje takiej troski i zamiast przygotowac cos na sniadanie kupuja sobie swiety spokuj pakujac maluchowi 10 zl. A dziecko maja wybor czesto kupije 2 marsy, paczke chrupek i cole.
    Bez cukru nikt nie umarl a jak swiadomie sie decydujesz ze dziexko moze jesc batona to wystarczy mu je zakupic i zapakowac. Tylko nabto trzeba poswiecic czas i o tym pomyslec ps. Moja corka je slodycze ale w kontrolowanej ilosci
  • edytowano wrzesień 2015
    @prowincjuszka - a kto broni rodzicom zapakować dziecku na 2 śniadanie tego co zechcą, co dzieci lubią i zjedzą??? od kiedy to szkoła=sklep i trzeba tam cokolwiek kupować???

    Tak, oczywiście czepiam się cudownego rządu i supermądrej pani Kopacz...
  • edytowano wrzesień 2015
    Nie wyobrażam sobie kazać dzieciom jeść jarzyny gotowane bez soli. Na stołówce przedszkolnej. Jak nie pasuje sól warzona i kamienna to mogli zastąpić ją morską...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.