Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przyszła Czerwonozłota toteż czas na poezję

może Herbert na początek

On

Komu ja gram? Zamkniętym oknom
klamkom błyszczącym arogancko
fagotom deszczu - smutnym rynnom
szczurom co pośród śmieci tańczą

Ostatni werbel biły bomby
był prosty pogrzeb na podwórzu
dwie deski w krzyż i hełm dziurawy
w niebie pożarów wielka róża

Chór

Na rożnie się obraca cielę.
W piecu dojrzewa chleb brunatny.
Pożary gasną. Tylko ogień ułaskawiony wiecznie trwa.

On

I zgrzebny napis na tych deskach
imiona krótkie niby salwa
"Gryf" "Wilk" i "Pocisk" kto pamięta
spłowiała w deszczu ruda barwa

Praliśmy potem długie lata
bandaże. Teraz nikt nie płacze
chrzęszczą w pudełku po zapałkach
guziki z żołnierskiego płaszcza

Chór

Wyrzuć pamiątki. Spal wspomnienia i w nowy życia
strumień wstąp.
Jest tylko ziemia. Jedna ziemia i pory roku nad nią są.
Wojny owadów - wojny ludzi i krótka śmierć nad miodu
kwiatem.
Dojrzewa zboże. Kwitną dęby. W ocean schodzą rzeki z gór.

On

Płynę pod prąd a oni ze mną
nieubłaganie patrzą w oczy
uparcie szepczą słowa stare
jemy nasz gorzki chleb rozpaczy

Muszę ich zawieźć w suche miejsce
i kopczyk z piasku zrobić duży
zanim im wiosna sypnie kwiaty
i mocny zielny sen odurzy

To miasto -

Chór

Nie ma tego miasta
Zaszło pod ziemię

On

świeci jeszcze

Chór

Jak próchno w lesie

On

Puste miejsce
lecz wciąż ponad nim drży powietrze
po tamtych głosach

*

Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną

Komentarz

  • Epikryza

    Monika Kunstman

    Kiedyś miałam nadzieję
    Miała smak miętowy
    Zapach ogórków po burzy
    Kuchni z cynamonem
    I w dotyku jak krople rosy ręką w mokrej trawie
    Albo jak czysta chłodna pościel zanim przyszedł sen

    Nie wiem jakie na ciebie czekają kuchnie i zapachy
    Jakie chmury w dzień letni biedronki w ogrodzie
    Piórka w trawie jakich patyków i sznurków
    Pełne kieszenie jakie potwory w ciemnych kątach nocą

    Synku

    Wkładam cię do koszyka na wodę przyszłości
    Płynie ku brzegom nieznanym
    Tak tu cicho noc szpital lampki aparatów
    Cicho stąpa personel i unosi brwi
    Dyskretny uśmiechnięty profesjonalnie ślepy głuchy
    I niemy tylko szepty tam gdzie trzeba krzyczeć

    Sekundy tną jak nóż do rozcinania papieru
    Kartka po kartce twoja strona niezapisana
    Na mojej
    Czarne bazgroły i nie ma już miejsca
    Na czyste wyraźne linie stół komin i dom
    I słoneczko

    Maleńki

    Masz jak twój ojciec oczy w kształcie migdałów
    Ciemne brwi mojej matki
    Ale pozostają ci jeszcze inne krzywizny odcienie
    Akcenty barwa głosu gesty i uśmiechy

    Te już będą zwierciadłem całkiem innych światów

    Mój palec zaciśnięty w twojej piąstce synku
    To tylko odruch atawizm bez cienia świadomości
    I może bez znaczenia - ale także
    To twardy fakt: trzymasz mnie za rękę
    Mój palec twoja mała dłoń jeszcze chwilę sekundę

    Może pani wróci do siebie tu będzie wizyta

    Już ranek

    "Matka wypisana z oddziału na własne żądanie przed
    ukończeniem drugiej doby po porodzie siłami natury.
    Pozostawia w szpitalu dziecko własne, urodzone dnia...
    Stan zdrowia dziecka dobry.
    Poinformowana o przysługujących jej prawach i postępowaniu.
    Dane osobowe oraz oświadczenie w załączeniu."

    W załączeniu
    Pustka
  • dawaj swoje... :D
  • przyszła czerwonozłota
    i wpadła do błota :)
  • edytowano październik 2015
    dobre.

    pełno błota dookoła

    ten drugi wiersz napisała pani neonatolog ze szpitala w Krakowie
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.