Wczoraj podczas rozmowy ze znajomą - o chorobach, a jakże - nagle wpadła mi do głowy myśl, że tak bardzo skupiamy się na zdrowiu, że nikt nie wychowuje nas do chorowania.
Wiem, może to się wydawać głupie. Ba, może nawet takie jest.
jednak: życzymy zdrowia, uważamy, że zdrowie jest najważniejsze, itp.
Kiedy jednak ktoś zachoruje, następuje bunt, rozczarowanie, czasem nawet odejście od Boga.
Przecież Pan Bóg ze wszystkiego potrafi i wyprowadza dobro. Choroba jest krzyżem, który powinno się przyjąć. Nie, nie mówię: nie lecz się. Wręcz przeciwnie. Zgodnie z przykazaniem, leczyć się trzeba. Tylko trzeba też umieć przyjąć chorobę, zaakceptować i jakoś ją przeżyć. Nawet, jeśli umrzemy. Przyjąć wolę Bożą.
A to proste nie jest.