@Agnicha - tylko byłoby dobrze, żeby ktoś kumaty taką terapię jednak nadzorował. Jakieś rozsądne badania kontrolne zlecał i umiał ocenić ich wynik. Oczywiście, rozumiem, że w akcie desperacji ludzie decydują się na działanie bez fachowego nadzoru.
Nie widzę sensu biegania wśród jeżdżących samochodów. Tak jak nie widzę zdrowia w jeżdżeniu rowerem w centrum np. Warszawy. Zdrowie z powodu ruchu - tak, ale spaliny wdychane dla zdrowia?
@Agnicha - nie unoś się. Wiem, co napisałaś, bo umiem czytać. @Pola podała namiar na pogotowie pielęgniarskie. Nie mam cienia wątpliwości, ze pielęgniarka poradzi sobie wyśmienicie z podłączeniem kroplówki, czy z oceną, czy ta kroplówka prawidłowo się wchłania. Moja wątpliwość dotyczy nadzoru nad procesem leczenia wlewami z wit. C. Nie wiem, czy pogotowie pielęgniarskie zatrudnia też lekarzy, którzy chcieliby prowadzić terapię nowotworów wit. C - z informacji zawartych na stronie nic takiego nie wynika. Więcej, z faktu, że podają, że wit. C nie jest lekiem na raka wnioskuję, że nie prowadzą takiej terapii, a jedynie oferują wykonanie wlewów w ramach prywatnej usługi.
Babcia i matka w podobnym wieku zachorowaly na nowotwor( 71 lat). Matka poddala sie leczeniu , chemii oprocz tego dietowala. Przezyla dwa lata. Babka odmowila leczenia pila ziolka i palila jak smok a przezyla osiem lat. Wiem to za malo na proby statystyczne tym bardziej ze od wykrycia choroby rokowania byly powazne.
@Katarzyna - napisałaś "Więcej, z faktu, że podają, że wit. C nie jest lekiem na raka " a oni (to pogotowie pielęgniarskie) piszą, że:
Badania laboratoryjne przeprowadzone na liniach komórkowych i zwierzętach wykazały, że wysokie stężenie witaminy C może hamować rozwój różnych rodzajów raka..
Ja to podałam jako przykład, że ktoś się tym zajmuje, natomiast nie mogę znaleźć tego miejsca w Gdyni, gdzie kiedyś o tym czytałam, że wykonują wlewy z wit c
Nasza Forumka, Żona śp Józka - pisała, że kiedy sama szukała takiej terapii dla niego trudno było znaleźć w Polsce lekarza, który podjąłby się tego. Może coś się zmieniło. Może Pana Jarzego Zięba trzeba zapytać Jest moim znajomym na FB zapytam go
@AleksandraB moja mama jest gospodynią pełną gębą. 30ha -ona,ojciec i casami brat(ale ma niesprawny kręgosłup). Praca od rana do wieczora,a okrągrąglutka jak pączuś jako panienka-tyczka. Taczyc chora. Nie obja się słodyczami bo i nie ma za co kupić często chleba. Chyba reguł nie ma. A jak człek młody to metabolizm lepszy.
@Pola - na zalinkowanej przez Ciebie stronie, stoi: Ile trzeba mieć kroplówek żeby wyleczyć raka? Witamina C nie jest lekiem na raka.
Dla mnie, to brzmi, jak zabezpieczenie się przed ewentualnymi zarzutami ze strony osób, które chciałby się czepiać, że ktoś tu oferuje leczenie raka witaminą C. Trochę się nie dziwię takiemu postawieniu sprawy, bo rozumiem, że nikt się nie ma ochoty handryczyć z sądami. Doceniam, że te pielęgniarki chcą wykonywać takie zabiegi i oferują ludziom robienie tego w sposób profesjonalny. Żałuję, że nie ma możliwości prowadzenia w Polsce takiej terapii, nawet na koszt prywatny, pod nadzorem lekarskim.
Cóż, wiadomo, że uprawianie sportu nie jest zdrowe ani bezpieczne (wyjątki: szachy, brydż). Natomiast, nie rozumiem stawiania sprawy: albo sport, albo obrastanie tłuszczem.
Nawet mi się nie chce udzielać w tym wątku. Kardiolodzy zalecają bieganie. Zalecane jest we wszystkich publikacjach internistycznych. Zróbmy se wątek oburzonka, że jedna pani drugiej pani. A ktoś kiedyś powiedział, że wszyscy księża gwałcą dzieci.
@Wiol Też mam niedoczynność a bezruch i nadmierny apetyt to dodatkowe problemy. Obserwuję też ostatnio dużego rolnika. Głównie siedzi i wytrząsa się w traktorze. I jest okrąglutki.
Zgadzam się z @Ulga. Dlatego jako osoba nie lubiąca sportu wypowiem się na nie
Z tym umiarem to często właśnie jest problem. Obserwuję u znajomych, że mało kto potrafi go zachować. Ci, co chodzą na siłownię, od pewnego momentu nie wyobrażają sobie dnia bez siłki, wkręcają się w różne diety, suplementy itp. Biegaczom nie wystarczają już maratony, muszą być ultramaratony. Trafiłam ostatnio na bloga biegaczki, której ciąża uniemożliwiła przebiegnięcie ultramaratonu, ale i tak postanowiła wystartować, kończąc bieg po 46 km. No i OK, gdyby nie to, że wydaje się tym wynikiem bardzo rozczarowana.
Lubię wysiłek fizyczny w takim normalnym, naturalnym wydaniu - rower, spacer, gry zespołowe, pływanie w naturalnych zbiornikach. Adekwatnie do pory roku, korzystając z tego, co nam oferuje przyroda. Dzieci biegają, wspinają się, grają w piłkę, bo daje im to radość, i to jest super. Sport traktowany bardzo serio jakoś mnie zniechęca.
Na wsi podejście do aktywności fizycznej się zmienia, powoli, ale jednak. Jakieś 7 czy 8 lat temu jak mąż jeździł do pracy rowerem to było gadanie czy aby ma na bilet i jaka to bida, że on na tym rowerze musi pomykać :bz
Ale ogródki przydomowe na których można sobie wyhodować ekologiczne warzywa, prawie za darmo) poznikały. Nie rozumiem też, że ludzie mając kawałek ziemi, ogromne dobro, nie chcą skorzystać z jej potencjału. Kilka lat temu kupowaliśmy działkę (na której nie możemy się wybudować z braku kasy) i oprócz lokalizacji najważniejszym argumentem była jakość gleby i odpowiednia wielkość. Ubolewam, że nic nie możemy tam uprawiać bo ukradną nam.
@Elunia Niektórzy pochodzący ze wsi wpadli w głupi zachwyt nad kupnym jedzeniem i nie mogą z niego wyjść do dziś. Też miałam ten etap w okresie nastoletnim jak zbrzydło mi kozie mleko, domowe kiełbasy ze świniobicia, krzywe marchewki, małe robaczywe owoce. Na szczęście w porę mi przeszło.
Moja Teściowa jest z miasta, zawsze miała róże, piękne piwonie, hortensje w ogrodzie, natomiast w wazonach w domu zawsze były i są świeże kwiaty. Nie z ogrodu, tylko z kwiaciarni.
Takie mamy czasy, że wszystko się rozczłonkowuje. Medycyna jest tu świetnym przykładem - od każdego organu inny lekarz. Ale to samo można odnieść do codziennego życia. Kiedyś życie człowieka było systemem, w którym wszystko się uzupełniało - praca zapewniała ruch i świeże powietrze, w jej wyniku człowiek pozyskiwał zdrowe pożywienie, które równocześnie było i lekarstwem. Dziś wszystko mamy osobno: praca jest niezdrowa i przynosi jedynie pieniądze, naturalną konsekwencją jest potrzeba wymiany tych pieniędzy na inne dobra, w tym żywność, której nie pozyskuje się pracą. Praca nie zapewnia ruchu, więc trzeba go szukać gdzieś indziej. Praca izoluje od rodziny, więc trzeba specjalnie organizować czas z rodziną i rodzinne wspólne rozrywki, by rodzina się integrowała. Dzieci i rodzice spędzają całe dnie rozdzieleni przez co niewiele wiedzą o sobie na wzajem i się nie rozumieją, stąd sztab specjalistów, wspomagających rodziców w wychowywaniu ich dzieci i terapeutyzujących dzieci skrzywdzone przez rodziców. Prowadzimy niezdrowy tryb życia, więc cierpimy na choroby cywilizacyjne, które usiłujemy leczyć środkami wywołującymi kolejne choroby. Kobiety trują się hormonalną antykoncepcją by nie mieć dzieci w czasie, gdy są do tego w najlepszym wieku i kondycji, a potem rujnują swoje zdrowie usiłując zajść w ciążę, gdy ich ciało nie jest już młode, a dodatkowo nadwyrężone przyjmowanymi hormonami. Wszystko sobie komplikujemy, a potem szukamy metod, by zaradzić komplikacjom... Wiem, że nie ma powrotu do jaskiń ;-) Nie mam złudzeń. Ale kierunek, w którym zmierza ten świat, wcale mi się nie podoba. To pisałam ja, co właśnie wróciłam z ogrodu, gdzie w ramach codziennej porcji aktywności fizycznej pieliłam, wycinałam, paliłam, gracowałam i porządkowałam, co trzeba :-)
@TecumSech - a sprawdzałeś, czy mają wielkie serca, czy małe? Pewnie małe i stąd tacy wredni ;-) Inna rzecz, w zalinkowanym przez JiB artykule stoi, że bieganie zmniejsza serce, a Maćka znajoma kardiolog twierdzi, że powiększa. No, mogliby się zdecydować, bo to ciężko jedno z drugim pogodzić.
Nikt przecież tego nie zabrania, nawet w państwie totalitarnym. Można: - wypowiedzieć umowę z zakładem energetycznym, - wypowiedzieć umowę z dostawcą gazu, jeśli się go używa, - pewne problemy mogą być z bieżącą wodą i kanalizacją, ale można płacić za utrzymanie przyłącza, natomiast używać wygódki koło domu i wodę nosić ze studni, - wypowiedzieć umowę o miejskie CO, jeżeli się go używa, - zlikwidować połączenie telefoniczne, - wybudować dom, najlepiej z kamienia lub cegły, nie korzystając ze styropianiu, tworzyw sztucznych, samemu wyrabiać ręcznie zaprawę, - używać wyłącznie gwoździ wyrabianych przez kowala lub wyrabiać je samemu (z tego, co mi wiadomo, takie gwoździe będą miały kwadratowe łby), - nie używać papy, - używać wyłącznie materiałów przygotowanych przez samego siebie lub takich, które wytwarza się metodami rzemieślniczymi. Chyba nie da się zatem wylewać żelbetowych stropów, można zastosować np. stropy drewniane, Oczywiście trzeba być świadomym, że brak elektryczności oznacza konieczność ręcznego wykonywania wielu prac jak pranie, mycie naczyń, wszelkie prace rolnicze etc., etc. oraz konieczność oświetlania domu świecami, kagankami, pochodniami - nie używać pojazdów mechanicznych, to znaczy, przemieszczać się piechotą lub przy pomocy zwierząt pociągowych - rower i pociąg zabronione, bo to produkty fabryczne, chyba że kowal zrobi rower, z przodu można przymocować świeczkę w osłonie.
Można. Piszę to zupełnie poważnie. Jeżeli ktoś naprawdę chce. A zatem jeżeli ktoś pisze, że chciałby, ale tego nie robi, to bardzo trudno traktować go poważnie, bo gdyby tak żył, to m.in. nie mógłby pisać na forum, bo internetu też nie ma. Ale przecież internet nie jest obowiązkowy.
OK, teoretycznie, powrót do jaskiń jest. W praktyce - nie ma, bo wygoda stosowania nowoczesnych rozwiązań jest za bardzo kusząca. (Dodatkowo, obawiam się, że gdybym zechciała zamieszkać z moją rodziną w wykonanym tradycyjnymi metodami domu bez żadnych nowoczesnych wygód, to zaraz zainteresuje się mną opieka społeczna i ktoś uzna, że moim dzieciom dzieje się krzywda i trzeba je ratować.) Pozostaje tylko problem, do którego momentu jest z tych rozwiązań więcej pożytku (np. bardziej higieniczne warunki życia, łatwiejszy dostęp do specjalistycznej pomocy np. w sytuacji poważnego urazu), a od którego momentu więcej szkody (np. obrastanie tłuszczem i rozwój chorób cywilizacyjnych wskutek złego żywienia, braku ruchu i przebywania na świeżym powietrzu)
Komentarz
a oni (to pogotowie pielęgniarskie) piszą, że:
Badania laboratoryjne przeprowadzone na liniach komórkowych i zwierzętach wykazały, że wysokie stężenie witaminy C może hamować rozwój różnych rodzajów raka..
Ja to podałam jako przykład, że ktoś się tym zajmuje, natomiast nie mogę znaleźć tego miejsca w Gdyni, gdzie kiedyś o tym czytałam, że wykonują wlewy z wit c
Nasza Forumka, Żona śp Józka - pisała, że kiedy sama szukała takiej terapii dla niego trudno było znaleźć w Polsce lekarza, który podjąłby się tego.
Może coś się zmieniło.
Może Pana Jarzego Zięba trzeba zapytać
Jest moim znajomym na FB
zapytam go
Taczyc chora.
Nie obja się słodyczami bo i nie ma za co kupić często chleba.
Chyba reguł nie ma.
A jak człek młody to metabolizm lepszy.
Ile trzeba mieć kroplówek żeby wyleczyć raka?
Witamina C nie jest lekiem na raka.
Dla mnie, to brzmi, jak zabezpieczenie się przed ewentualnymi zarzutami ze strony osób, które chciałby się czepiać, że ktoś tu oferuje leczenie raka witaminą C. Trochę się nie dziwię takiemu postawieniu sprawy, bo rozumiem, że nikt się nie ma ochoty handryczyć z sądami. Doceniam, że te pielęgniarki chcą wykonywać takie zabiegi i oferują ludziom robienie tego w sposób profesjonalny. Żałuję, że nie ma możliwości prowadzenia w Polsce takiej terapii, nawet na koszt prywatny, pod nadzorem lekarskim.
Daj Boże aby udało się tym wszystkim potrzebującym skorzystać.
http://natemat.pl/79581,sport-nie-zawsze-zdrowy-dla-serca
Też mam niedoczynność a bezruch i nadmierny apetyt to dodatkowe problemy. Obserwuję też ostatnio dużego rolnika. Głównie siedzi i wytrząsa się w traktorze. I jest okrąglutki.
wszystko byle z umiarem jest ok
Patrzę na mojego męża maratończyka i jego zdrowie ma się naprawdę ok
Z tym umiarem to często właśnie jest problem. Obserwuję u znajomych, że mało kto potrafi go zachować. Ci, co chodzą na siłownię, od pewnego momentu nie wyobrażają sobie dnia bez siłki, wkręcają się w różne diety, suplementy itp. Biegaczom nie wystarczają już maratony, muszą być ultramaratony. Trafiłam ostatnio na bloga biegaczki, której ciąża uniemożliwiła przebiegnięcie ultramaratonu, ale i tak postanowiła wystartować, kończąc bieg po 46 km. No i OK, gdyby nie to, że wydaje się tym wynikiem bardzo rozczarowana.
Jakieś 7 czy 8 lat temu jak mąż jeździł do pracy rowerem to było gadanie czy aby ma na bilet i jaka to bida, że on na tym rowerze musi pomykać :bz
Za to teraz to podziw jak on dba o zdrowie
Nie rozumiem też, że ludzie mając kawałek ziemi, ogromne dobro, nie chcą skorzystać z jej potencjału. Kilka lat temu kupowaliśmy działkę (na której nie możemy się wybudować z braku kasy) i oprócz lokalizacji najważniejszym argumentem była jakość gleby i odpowiednia wielkość. Ubolewam, że nic nie możemy tam uprawiać bo ukradną nam.
Niektórzy pochodzący ze wsi wpadli w głupi zachwyt nad kupnym jedzeniem i nie mogą z niego wyjść do dziś.
Też miałam ten etap w okresie nastoletnim jak zbrzydło mi kozie mleko, domowe kiełbasy ze świniobicia, krzywe marchewki, małe robaczywe owoce.
Na szczęście w porę mi przeszło.
Wiem, że nie ma powrotu do jaskiń ;-) Nie mam złudzeń. Ale kierunek, w którym zmierza ten świat, wcale mi się nie podoba.
To pisałam ja, co właśnie wróciłam z ogrodu, gdzie w ramach codziennej porcji aktywności fizycznej pieliłam, wycinałam, paliłam, gracowałam i porządkowałam, co trzeba :-)
Nikt przecież tego nie zabrania, nawet w państwie totalitarnym.
Można:
- wypowiedzieć umowę z zakładem energetycznym,
- wypowiedzieć umowę z dostawcą gazu, jeśli się go używa,
- pewne problemy mogą być z bieżącą wodą i kanalizacją, ale można płacić za utrzymanie przyłącza, natomiast używać wygódki koło domu i wodę nosić ze studni,
- wypowiedzieć umowę o miejskie CO, jeżeli się go używa,
- zlikwidować połączenie telefoniczne,
- wybudować dom, najlepiej z kamienia lub cegły, nie korzystając ze styropianiu, tworzyw sztucznych, samemu wyrabiać ręcznie zaprawę,
- używać wyłącznie gwoździ wyrabianych przez kowala lub wyrabiać je samemu (z tego, co mi wiadomo, takie gwoździe będą miały kwadratowe łby),
- nie używać papy,
- używać wyłącznie materiałów przygotowanych przez samego siebie lub takich, które wytwarza się metodami rzemieślniczymi. Chyba nie da się zatem wylewać żelbetowych stropów, można zastosować np. stropy drewniane,
Oczywiście trzeba być świadomym, że brak elektryczności oznacza konieczność ręcznego wykonywania wielu prac jak pranie, mycie naczyń, wszelkie prace rolnicze etc., etc. oraz konieczność oświetlania domu świecami, kagankami, pochodniami
- nie używać pojazdów mechanicznych, to znaczy, przemieszczać się piechotą lub przy pomocy zwierząt pociągowych - rower i pociąg zabronione, bo to produkty fabryczne, chyba że kowal zrobi rower, z przodu można przymocować świeczkę w osłonie.
Można. Piszę to zupełnie poważnie. Jeżeli ktoś naprawdę chce. A zatem jeżeli ktoś pisze, że chciałby, ale tego nie robi, to bardzo trudno traktować go poważnie, bo gdyby tak żył, to m.in. nie mógłby pisać na forum, bo internetu też nie ma. Ale przecież internet nie jest obowiązkowy.