Oj Brawario Ty chyba musisz byc bardzo sfrustrowany poniewaz nie zgadza się z Toba pewnie 99,99% obywateli. Zdrada małżeńska choć czyn niemoralny nie powinien byc karany w ogóle i na szczęście żadna partia polityczna w Polsce nawet nie rozważa jakiejkolwiek kary za taki czyn. Karą już jest rozwód, ból i oczywiście grzech. jesli zaczniesz karać to ucierpią też ludzie niewinni. Poza tym naruszasz ludzką wolność za bardzo.
Oj Brawario Ty chyba musisz byc bardzo sfrustrowany poniewaz nie zgadza się z Toba pewnie 99,99% obywateli. Zdrada małżeńska choć czyn niemoralny nie powinien byc karany w ogóle i na szczęście żadna partia polityczna w Polsce nawet nie rozważa jakiejkolwiek kary za taki czyn. Karą już jest rozwód, ból i oczywiście grzech. jesli zaczniesz karać to ucierpią też ludzie niewinni. Poza tym naruszasz ludzką wolność za bardzo.
Rozwody też powinny być zakazane, więc akurat ta forma karania cudzołóstwa by odpadała. Co do argumenty "z wolności" to ów został przeze mnie omówiony w punkcie 2 linkowanego wyżej tekstu.
Nota bene, w internetowej sondzie "Faktu" aż 13 procent głosujących poparło postulat prawnej karalnosci cudzołóstwa, więc nie wiem czy zgadza sie ze mną w tej sprawie tylko 0, 001 procent obywateli. Ale nawet, gdyby tak było, to nie ma to większego znaczenia dla oceny słuszności tej idei.
Może i 13% obywateli popiera karanie zdrady, ale to nie znaczy, ze popiera karanie za seks przedmałżeński lub pozamałżeński po rozstaniu lub rozwodzie. Myślę ze większość z tych 13% to osoby które są też za karaniem zdrady aktualnej partnerki z byłą żoną (po rozwodzie cywilnym oczywiście). Nie sądzę żeby nie uznawały rozwodów.
Bóg dał człowiekowi wolność i wolną wolę. Dał też 10 przykazań, ale nagroda/kara nie jest na ziemi.
Nie widzę powodów dla których tak intymny grzech mógłby być stopniowany na karane na ziemi i nie. Chcesz karać z cuzołóstwo? A co z tym co napisałem w pierwszym punkcie? Znałem małżeństwo, gdzie facetowi przeszła ochota na żonę, przez 5 lat się do niej nie zbliżył, nawet nie przytulił, nie był zainteresowany żadną formą terapii, a kobieta popadła w depresję z samotności i zaliczyła próbę samobójczą. Na całe szczęście obudziła się, rozwiodła i poznała kogoś z kim jest szczęśliwa.
Powiem wprost, dla mnie próbujesz za bardzo wpierd*ać się w życie innych i mówić im jak mają żyć. Na szczęście taka postawa to margines.
Głupie te pomysły Brawario, jak to czytam myślę, to się zastanawiam, czy to nie jakieś pomysły tzw "lewaków", chcących sprowokować... Bo jak to jest na serio, to ręce opadają.
No ale jak? Krzywoprzysiestwo jest karalne w Polsce? Czy ktoś na spotkaniu z kolegami chwali się ze skłamał zeznając przed sądem? Ale jak stwierdzi że złamał przysięgę małżeńską to już ok -taka "mniej ważna" przysięga... Nie wiem czy karanie, ale piętnowanie i wskazywanie większe, że to zło, by na pewno nie zaszkodziło
Czemu chcesz karać/pietnować tylko za 1 element przysięgi? A brak miłości? Też z 2 lata. A uczciwość? Żona obgaduje męża do teściowej za plecami - fru wyroczek.
Ja tam piętnuję obgadywanie mężów za plecami chociaż jak teraz o tym myślę, to w sumie dla jednego bedzie to obgadywanie, dla innego zwierzenia czy wolanie o pomoc. A tak poważnie, to ciekawy temat, które czyny niemoralne powinny byc prawnie zakazane.
Przy obecnym porządku (legalne rozwody, legalny seks przedmałżeński - i to dozwolony wczesniej niż samo małżeństwo) ten pomysł jest chyba nie do obronienia. udowodniona zdrada jest "karana" przy rozwodzie - orzeczeniem o winie. A póki ludzie sie nie rozwodzą /nie separują - czy małżeństwo powinno załatwiać swoje problemy w sądzie?
Oczywiście, że cudzołóstwo powinno być karane. Jest to złamanie publicznie złożonej przysięgi małżeńskiej, o potencjalnych bardzo groźnych skutkach dla społeczeństwa.
Szczęście człowiek może osiągnąć tylko, zbliżając się jak najbardziej do Boga po to, aby po śmierci móc się z Nim zjednoczyć w szczęściu wiecznym. To zaś może się stać tylko przez spełnianie przykazań Bożych. Nie można być szczęśliwym, rozwodząc się i zawierając nowy związek, bo to oddala od Boga.
najpierw Jest Powiedziane: "Idźcie i rozmnażajcie się, czyńcie ziemię sobie poddaną" a dopiero potem podane są warunki.
Ponieważ jesteśmy racjonalni (staramy się być) oraz "na obraz i podobieństwo", ja, na swój użytek, odczytuję to tak: nasz pobyt na ziemi jest zadaniem, wyartykułowanym powyżej, i zaprzeczenie jego pierwszej części prawie zawsze niweczy całość.
najpierw Jest Powiedziane: "Idźcie i rozmnażajcie się, czyńcie ziemię sobie poddaną" a dopiero potem podane są warunki.
Ponieważ jesteśmy racjonalni (staramy się być) oraz "na obraz i podobieństwo", ja, na swój użytek, odczytuję to tak: nasz pobyt na ziemi jest zadaniem, wyartykułowanym powyżej, i zaprzeczenie jego pierwszej części prawie zawsze niweczy całość.
(tzn. , jak każda zasada, i ta dopuszcza wyjątki)
Nie wiem, co to ma wspólnego, ale autentycznym interpretatorem Bożego Objawienia jest Kościół. Nie ryzykuję tutaj eksperymentów i nie próbuję własnych interpretacji.
na Sądzie to będzie wystarczający argument ? czy nie obserwujemy (ziemskich) prób zmian Nauczania (były chyba zawsze)?
(tzn., dla jasności, nie występuję przeciw Kościołowi, a tylko apeluje o zachowanie roztropności, zdrowego rozsądku)
Oczywiście, roztropność przede wszystkim. Ta zaś nakazuje poddanie się autorytetowi Kościoła. Próby zmian były, ale one mogą prowadzić jedynie na manowce.
Szczęście człowiek może osiągnąć tylko, zbliżając się jak najbardziej do Boga po to, aby po śmierci móc się z Nim zjednoczyć w szczęściu wiecznym. To zaś może się stać tylko przez spełnianie przykazań Bożych. Nie można być szczęśliwym, rozwodząc się i zawierając nowy związek, bo to oddala od Boga. --- W tym znaczeniu szczęśliwości nikt na ziemi nie może być szczęśliwy. Natomiast w potocznym rozumieniu szczęśliwości, ludzie niewierzący lub żyjący niemoralnie mogą być szczęśliwi ("za życia już odebrali swoją nagrodę"), bywają nawet bardziej predysponowani do szczęścia tu i teraz niż ci spośród wierzących, którzy jarzma Chrystusowego nie odbierają jako słodkiego i lekkiego, tylko jako ciężkie ograniczenia, za które można się ewentualnie spodziewać nagrody w niebie.
Jeszcze co do rozwodu, jako rzekomej karze za niewierność małżeńską, to:
Po pierwsze: wedle nauczania katolickiego państwo nie powinno zezwalać na rozwody, więc nawet, gdyby takowe traktować jako karę za cudzołóstwo to akurat ta sankcja karna by odpadała.
Po drugiej: rozwód można uznać co najwyżej za symboliczną quasi-karę w przypadku cudzołóstwa, gdyż jedynym negatywnym jego skutkiem na płaszczyźnie prawnej dla niewiernego małżonka może być obarczenie go obowiązkiem świadczeń alimentacyjnych na rzecz byłego małżonka i to tylko wówczas, gdy ten znajdzie się w krytycznej sytuacji finansowej oraz, gdy rozwód zostanie orzeczony z winy cudzołożnego małżonka.
Brawario my nie żyjemy w państwie religijnym! zyjemy w państwie świeckim wokol nas żyją ludzi innych wyznań, ludzie niewierzacy wiec Twoje "wedle nauczania katolickiego państwo nie powinno zezwalać na rozwody" mozesz sobie wsadzić w d...usze jak widać Kosciol tez potrafi "stwierdzić nieważność" sakramentu , co jest praktycznie tym samym co rozwód "świecki" ba, ja osobiście uwazam owe stwierdzenie za przejaw hipokryzji, w świeckim rozwodzie nikt nie udaje ze związku wcześniej nie było, wiec choc tyle uczciwosci, natomiast "kościelny rozwód" to takie rozdwojenie - niby było cos, ale raz dwa, rozwiążemy i jakby sie nic wcześniej nie wydarzyło zyj po swojemu i daj dychać innym po swojemu
Brawario my nie żyjemy w państwie religijnym! zyjemy w państwie świeckim wokol nas żyją ludzi innych wyznań, ludzie niewierzacy wiec Twoje "wedle nauczania katolickiego państwo nie powinno zezwalać na rozwody" mozesz sobie wsadzić w d...usze jak widać Kosciol tez potrafi "stwierdzić nieważność" sakramentu , co jest praktycznie tym samym co rozwód "świecki" ba, ja osobiście uwazam owe stwierdzenie za przejaw hipokryzji, w świeckim rozwodzie nikt nie udaje ze związku wcześniej nie było, wiec choc tyle uczciwosci, natomiast "kościelny rozwód" to takie rozdwojenie - niby było cos, ale raz dwa, rozwiążemy i jakby sie nic wcześniej nie wydarzyło zyj po swojemu i daj dychać innym po swojemu
Odpowiedź na to zastrzeżenie znajduje się punkcie numer 5 linkowanego przeze mnie artykułu.
Państwo, ustanawiając prawa, musi opowiedzieć się za jakąś moralnością. Wiele praw nie może być neutralnych moralnie. Chwilowo nasze państwo opowiada się za moralnością nierządniczą, pozwalając na rozwód i cudzołóstwo, a nawet wspierając nierząd - pozwalanie na współżycie płciowe w wieku wcześniejszym niż na zawarcie małżeństwa. Część akatolików bardzo cieszy wybranie przez państwo moralności nierządniczej, natomiast sama myśl o możliwości wyboru przez państwo moralności katolickiej i o karze za cudzołóstwo i rozwód (który sam w sobie jest grzechem, więc trudno traktować go jako karę) z jakichś tajemniczych powodów niezwykle ich irytuje. Katolik jednak powinien raczej cieszyć się z fundowania prawa na podstawie moralności katolickiej, która nierządu nie pochwala.
Komentarz
Zdrada małżeńska choć czyn niemoralny nie powinien byc karany w ogóle i na szczęście żadna partia polityczna w Polsce nawet nie rozważa jakiejkolwiek kary za taki czyn. Karą już jest rozwód, ból i oczywiście grzech. jesli zaczniesz karać to ucierpią też ludzie niewinni. Poza tym naruszasz ludzką wolność za bardzo.
Co do argumenty "z wolności" to ów został przeze mnie omówiony w punkcie 2 linkowanego wyżej tekstu.
Nota bene, w internetowej sondzie "Faktu" aż 13 procent głosujących poparło postulat prawnej karalnosci cudzołóstwa, więc nie wiem czy zgadza sie ze mną w tej sprawie tylko 0, 001 procent obywateli. Ale nawet, gdyby tak było, to nie ma to większego znaczenia dla oceny słuszności tej idei.
Nie widzę powodów dla których tak intymny grzech mógłby być stopniowany na karane na ziemi i nie. Chcesz karać z cuzołóstwo? A co z tym co napisałem w pierwszym punkcie? Znałem małżeństwo, gdzie facetowi przeszła ochota na żonę, przez 5 lat się do niej nie zbliżył, nawet nie przytulił, nie był zainteresowany żadną formą terapii, a kobieta popadła w depresję z samotności i zaliczyła próbę samobójczą. Na całe szczęście obudziła się, rozwiodła i poznała kogoś z kim jest szczęśliwa.
Powiem wprost, dla mnie próbujesz za bardzo wpierd*ać się w życie innych i mówić im jak mają żyć. Na szczęście taka postawa to margines.
Nie jest szczęśliwa.
?
"Idźcie i rozmnażajcie się, czyńcie ziemię sobie poddaną"
a dopiero potem podane są warunki.
Ponieważ jesteśmy racjonalni (staramy się być)
oraz "na obraz i podobieństwo",
ja, na swój użytek, odczytuję to tak:
nasz pobyt na ziemi jest zadaniem, wyartykułowanym powyżej,
i zaprzeczenie jego pierwszej części prawie zawsze niweczy całość.
(tzn. , jak każda zasada, i ta dopuszcza wyjątki)
Nie wiem, co to ma wspólnego, ale autentycznym interpretatorem Bożego Objawienia jest Kościół. Nie ryzykuję tutaj eksperymentów i nie próbuję własnych interpretacji.
czy nie obserwujemy (ziemskich) prób zmian Nauczania (były chyba zawsze)?
(tzn., dla jasności, nie występuję przeciw Kościołowi, a tylko apeluje o zachowanie roztropności, zdrowego rozsądku)
kto nam powie, że to manowce ?
---
W tym znaczeniu szczęśliwości nikt na ziemi nie może być szczęśliwy.
Natomiast w potocznym rozumieniu szczęśliwości, ludzie niewierzący lub żyjący niemoralnie mogą być szczęśliwi ("za życia już odebrali swoją nagrodę"), bywają nawet bardziej predysponowani do szczęścia tu i teraz niż ci spośród wierzących, którzy jarzma Chrystusowego nie odbierają jako słodkiego i lekkiego, tylko jako ciężkie ograniczenia, za które można się ewentualnie spodziewać nagrody w niebie.
Po pierwsze: wedle nauczania katolickiego państwo nie powinno zezwalać na rozwody, więc nawet, gdyby takowe traktować jako karę za cudzołóstwo to akurat ta sankcja karna by odpadała.
Po drugiej: rozwód można uznać co najwyżej za symboliczną quasi-karę w przypadku cudzołóstwa, gdyż jedynym negatywnym jego skutkiem na płaszczyźnie prawnej dla niewiernego małżonka może być obarczenie go obowiązkiem świadczeń alimentacyjnych na rzecz byłego małżonka i to tylko wówczas, gdy ten znajdzie się w krytycznej sytuacji finansowej oraz, gdy rozwód zostanie orzeczony z winy cudzołożnego małżonka.
my nie żyjemy w państwie religijnym!
zyjemy w państwie świeckim
wokol nas żyją ludzi innych wyznań, ludzie niewierzacy
wiec Twoje "wedle nauczania katolickiego państwo nie powinno zezwalać na rozwody" mozesz sobie wsadzić w d...usze
jak widać Kosciol tez potrafi "stwierdzić nieważność" sakramentu , co jest praktycznie tym samym co rozwód "świecki"
ba, ja osobiście uwazam owe stwierdzenie za przejaw hipokryzji, w świeckim rozwodzie nikt nie udaje ze związku wcześniej nie było, wiec choc tyle uczciwosci,
natomiast "kościelny rozwód" to takie rozdwojenie - niby było cos, ale raz dwa, rozwiążemy i jakby sie nic wcześniej nie wydarzyło
zyj po swojemu i daj dychać innym po swojemu