Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Dzień, w którym mój syn ze mnie zrezygnował

http://www.blogojciec.pl/dzieci/dzien-w-ktorym-moj-syn-ze-mnie-zrezygnowal/

Aby docenić dramatyzm sytuacji, warto przeczytać całość. W skrócie:

Autorka co wieczór kąpała swojego kilkuletniego synka, kładła go do łóżka, czytała bajkę, przytulała i wychodziła, a on prosił, żeby przyniosła mu wodę i raz jeszcze przytuliła. Matka w natłoku wieczornych obowiązków, mimo nawoływań syna (!), przynosiła mu rzeczoną wodę z opóźnieniem (!) a przytulenie było krótkie i zdawkowe (!). Po dwóch latach (!) syn przestał o to prosić a przerażona matka doszła do następujących wniosków:

"Mój syn ze mnie zrezygnował, jednak uświadomiłam sobie to dość wcześnie, aby udało mi się to naprawić. Przechodzi mnie dreszcz na myśl, jak nasze życie mogłoby się potoczyć, gdybym zrozumiała to zbyt późno.”

Uszczypnijcie mnie! Chyba jednak @Aniela miała trochę racji...


Podziękowali 2Hope Aniela
«134

Komentarz

  • edytowano luty 2017
    Zauważ, że takich ludzi nie przeraża fakt, że na całe dnie oddają dziecko pod opiekę obcych ludzi. Za to mają wyrzuty sumienia, że jak już mały człowiek jest przez tę chwilę pod ich opieką, to nie pozwalają mu się tyranizować. :/
    Podziękowali 3Pietruszka Cart Pioszo54
  • @Malgorzata ; - mnie też by przerażała perspektywa pozostawania w domu z tyranem młodocianym. A co dopiero ze stadkiem takich tyranów...
    Podziękowali 1E.milia
  • O to to, @Katarzyna, "tyranizować" to właściwe słowo! Mam wrażenie, że większość znanych mi młodych rodziców właśnie pozwala się dzieciom tyranizować. Jedni robią to z przekonaniem i zadowoleniem, karmiąc się takimi tekstami jak powyższy (efekty anty-wychowawcze są spektakularne), inni są tym ewidentnie sfrustrowani ale bezsilni. To jest jakieś globalne zjawisko, całkowity zanik poczucia władzy rodzicielskiej i umiejętności korzystania z niej. Żeby nie było, mnie też to dotyczy! 
    Podziękowali 1asiao
  • Ja się uśmiałam. Straszny dramatyzm. A jak matka ma więcej dzieci to jeździ od pokoju do pokoju z dystrybutorem i wszystkim daje pić? 
    :D
    Podziękowali 3asiao Cart Predikata
  • @Bagata - nie ma wzorców. Za to są antywzorce. I lansowanie dziecka na najważniejszą osobę w rodzinie. Na skutki nie trzeba długo czekać...
    Podziękowali 1Bagata
  • Takie to w stylu właśnie "blogojciec"
    Podziękowali 1Polina
  • edytowano luty 2017
    Ja jednak mam małe dzieci i w tym tkwię, bo po tytule myślałam, że chodzi o to, że się od piersi odstawił.
    Opis brzmi egzaltowanie i histerycznie.
    Podziękowali 1Ula
  • edytowano luty 2017
    Ojejuju powiedział(a):
    Też myślałam, że 10-miesięczniak zrezygnował ze ssania piersi... A to kilkulatek nabrał odrobiny samodzielności. Mama się przeraziła, że przejdzíe przez życíe nie potrzebując jej... Więc się postarała o regres u synka. Podejrzewam że nie pozwoli mu dorosnąć.

    Eee... Samodzielność to rezygnacja z proszenia mamy (nawet o rzeczy, które można zapewnić sobie samemu), bo ta nie dotrzymuje danego słowa?

    e: Z tytułu tez wnisokowalam, ze chodzi o karmienie :)

  • @malagala, Ty tak serio?
    Tak właśnie, samodzielność to rezygnacja z proszenia mamy o rzeczy, które można zapewnić sobie samemu. 
    Naprawdę uważasz, że dziecko zostało skrzywdzone, bo matka mu dała buziaka trochę później niż oczekiwało?

  • Bagata powiedział(a):
    @malagala, Ty tak serio?
    Tak właśnie, samodzielność to rezygnacja z proszenia mamy o rzeczy, które można zapewnić sobie samemu. 
    Naprawdę uważasz, że dziecko zostało skrzywdzone, bo matka mu dała buziaka trochę później niż oczekiwało?

    Dla mnie w artykule akcent położony jest na to, ze mówiła "za minutę", a nie przychodziła przez kwadrans, wiec nie chodzi o to, ze buziak byl pozniej, niż dziecko chciało, ale ze byl później, niż dziecku go obiecano. Zgadzam sie z tym co napisalas o samodzielnosci. Ale jak dla mnie samodzielność na zasadzie, ze mama pokazała mi, ze mam nóżki i moge sama sobie wziac wody, kiedy ona sprząta albo odpoczywa, a "samodzielność" z artykułu: mama cos obiecuje, jednak nie dotrzymuje słowa i muszę sobie sama poradzić, to są inne rzeczy. Tę drugą sytuację nazwałabym raczej opuszczeniem. Ale piszę o tym raczej z perspektywy dziecka, nie mamy, bo ja mam maleńkie dzieci.

    Podziękowali 1Nika76
  • Matko!
    Nie czytaam artykulu. Ale po tytule miaam zupenie inne mysli niz wiekszosc z Was
     Pierwsza mysl, ze pisze matka w rozpaczy po stracie dziecka "Moj syn ze mnie zrezygnowal", odszed... I od razu poczuam bol tej kobiety...
    Podziękowali 1Joanna36
  • Ojejuju powiedział(a):
    Jakiego danego słowa ? Synek dostawał porcję przytulasów i bajkę i buziaka. Chciał jednak więcej -jeszcze buzi i jeszcze wody. i pewmie potem jeszcze síku, po to aby opóźnić pójście spać. Jak rozumiem, matka zwlekała z wypełnianiem dodatkowych, ponadprogramowych zachcianek.
    Chodzi mi o komunikację. Slowo rodzica, ze przyjdzie za minutę, to ta obietnica. Autorka pisze, ze nie zamierzala jej spełnić. Ja bym powiedziała, ze jak chce się przytulic, niech zejdzie na dol, jak chce pić, niech zejdzie na dol, a nie mówila, ze spelnie zachcianki za minutkę, bo to nieuczciwe. Inna sprawa, że autorka takiej wersji komunikatów (zachęcających do samodzielności) w ogóle nie bierze pod uwagę.
    Podziękowali 4Felicyta Kasik beatak Gosia5
  • @Ojejuju, @malagala - pozwolę sobie się wtrącić, bo ciekawy wątek Wam tu wyszedł, a moim zdaniem on zupełnie nie odbiega od kwestii rodzicielskiej stanowczości. Otóż, gdyby ta matka była nauczona, że po wieczornych "rytuałach usypiających" mówi się dziecku uczciwie: "A teraz ja się muszę zająć innymi sprawami, a dla ciebie już pora spać!", to nie byłoby problemu ze zwodzeniem i mówieniem, że: "za minutkę" i potem z wyrzutami sumienia, że się dziecko okłamuje mówiąc mu, że się przyjdzie, gdy nie ma się takiego zamiaru. Rodzic, który ma wpojone, że zachcianki dziecka należy spełniać bez szemrania, albo wchodzi w ten kierat i spełnia wolę małego tyrana na każdym kroku, albo naciąga, składa obietnice bez pokrycia, oszukuje, a potem czuje się winny. Przyjęcie, że to rodzic jest w tej relacji stroną dyktującą warunki i że ma do tego pełne prawo, zupełnie zmienia optykę.
    I nie, nie jestem za zimnym wychowem, za odmawianiem przytulania, czy podania w nocy kubka wody spragnionemu dziecku. Jestem za jasnym stawianiem granic i właściwym ujęciem ról rodzica i dziecka.
  • Moje dzieci tez chca wody ale to dosc szybko zorganizowalam, ze maja wode obok lozka.
    Jak maja potrzebe cos wuecej powiedziec mi przed snem to przychodza i mowia.


    Te artykuly to chyba sa pisane na zlecenie bo nie wierze, ze mozna tak mocno dac sie zapedzic w poczucie winy.
    Rozumiem mechanizm zaspokojenia potrzeb dziecka ale z czasem naturalnie potrafi sie weryfikowac co jest realna potrzeba a co zachcianka i marudzeniem.To znaczy dla mnie to oczywiste ze rozpoznaje bo jednak duzo czasu spedzam w towarzystwie moich malych dzieci.


    Podziękowali 2Aga85 wiesia
  • Czytałam kiedyś ten artykuł ale nie rozpoznałam tytułu i poczułam takie ukłucie jak Małgorzata32, pomyślałam że dziecko umarło jakieś. Teoretycznie ładny artykuł ale w praktyce przytulam od rana do wieczora a wieczorem zaganiam do łóżek jak owce bo by chodzili do północy.  Co do podawania napojów to chłopcy mają nogi i ręce od dawna, a Weronika ma chłopców, zresztą jak sobie stołek podsunie to sama naleje z kranu, nasza kranówa się nadaje do picia. Wczoraj kilka razy się upewniała czy może  mleko wypić czy do kawy mi nie potrzebne, a ma 3 lata więc widocznie ma  już traumę. Myślę , że nie mam tej wrażliwości co pani z artykułu. 
    Podziękowali 3asiao E.milia Aga85
  • No, jezeli pani "swoim czasem"nazywa sprzatanie zagubionych w salonie zabawek, to nie mam pytan. W tekscie jest mowa o przedszkolakach, zakladam ze wiek 3+. Ja bardzo przepraszam, ale takie dziecko samo sprzatnie zabawki. Jak rowniez jest w stanie pomoc.w ogarnianiu kuchni (zmiecenie kupki smieci, nakrycie do stolu lub sprzatniecie z niego talerzy i sztuccow, rozladowanie dolnej czesci zmywarki, wytarcie stolu - to sa obowiazki mojej 3latki). 
    Podziękowali 4Rosea Pioszo54 Ida Rogalikowa
  • U nas jest zakaz noszenia na góre jedzenia i picia (nastolatkowie maja co prawda wode w butelkach, ale wszelkie kubeczki np. z mlekiem cczy sokiem sa zabronione,) wiec spragniony niestety musi sie udac do kuchni po picie ;)
    Dzieki temu ilośc obgryzionych bułek dobrze wysuszonych leżacych na pólkach za zabawkami radykalnie sie zmniejszyła ;)
  • Ojejuju powiedział(a):
    W punkt, Katarzyna.

    Sorry, ze przez cytat, ale inaczej nie moge pisac z telefonu

    mi chodzi o to, ze te wyrzuty sumienia sa słuszne, bo jej zachowanie jest oszukiwaniem dziecka, zawodzeniem go. I ona nie widzi tej drogi, o której @Katarzyna tak fajnie napisała (w sumie fajnie ujela to, o co mi chodzilo).

    no nie uważam, ze przeciąganie "za minutkę" jest wychowaniem do samodzielności

  • @malagala - trudno Ci nie przyznać racji. Takie zachowanie nie jest uczciwe i faktycznie powoduje, że dziecko nabiera przekonania, że na rodzica nie może liczyć - matka obiecuje, a potem nie dotrzymuje słowa. Tyle, że autorka tego artykułu, jak i gość z blogojciec, tudzież komentujące tam osoby, całkiem nieprawidłowo identyfikują rozwiązanie tego problemu. Współczesnym rodzicom wkłada się do głowy, że albo spełniają natychmiast zachcianki dziecka, albo są złymi rodzicami. Jak się trwa w tym przekonaniu, to człowiek nie daje sobie prawa do wyznaczania dziecku granic, do powiedzenia: "Poczytaliśmy, poprzytulaliśmy się, a teraz pora spać." albo (w nawiązaniu do tego, co napisała powyżej @Elunia na przykładzie sytuacji z placu zabaw): "Poczekaj, proszę, bo teraz jestem zajęta czymś innym." Dlatego te biedne matki albo zwodzą swoje dzieci ("Za minutkę!"), albo udają, że ich nie dostrzegają (jak w sytuacji z placu zabaw opisanej przez @Elunia), a potem mają wyrzuty sumienia.
    Kiedyś na AMR była taka jedna prelegentka - pani z pokolenia starszego niż ja - i też mówiła o tym, że jak dziecko od niej czegoś chciało np. na placu zabaw, to ona natychmiast rzucała wszystko inne i koncentrowała się na dziecku, bo to ono jest najważniejsze, a wszystko inne może poczekać. No, słabo widzę przyszłe funkcjonowanie takiego człowieka, co wyrósł w przekonaniu, że on i jego potrzeby są zawsze najważniejsze, a wszystko inne może poczekać. Dzieci głupie nie są i potrafią przyjąć racjonalne argumenty, tylko trzeba z nimi uczciwie rozmawiać. No, i trzeba mieć niezachwianą pewność, że w relacji rodzic-dziecko, to ten pierwszy wyznacza granice.
  • O tak, jest foch z przytupem, foch z fukaniem, foch z wywracaniem oczami, foch z zacieta plyta "ja chce to i tamto". Kurwicy mozna dostac. U nas dziala ignor, a na starsze egzemplarze powtarzanie zachowania. Tup za tup i jek za jek. Ale to wtedy, kiedy normalne tlumaczenienie nie dziala.
  • edytowano luty 2017
    Tola powiedział(a):
    Tylko co kiedy stawiam granicę, nie ulegam zachciankom, obietnic dotrzymuję, a jak któraś córka chce teraz, to teraz i mimo że ja nie ulegam, odstawia megafocha. Fochy i wydawane przy nich dźwięki doprowadzają mnie do szału :)
    To zakomunikować dziecku, że to zachowanie doprowadza Cię do szału, ale nie wpłynie na Twoją decyzję w danej sprawie. Jeśli uważasz to za zasadne w danym momencie, możesz przedstawić argumenty za Twoją decyzją. Choć nie musisz, wbrew temu, co piszą współcześni "specjaliści od wychowania".
    Podziękowali 2MartaB Hope
  • Ja swoim wciaz powtarzam, ze matka tez człowiek. I tez ma swoje potrzeby.
  • @mamlu, w blogach i zdjeciach duzo latwiej miec idealnie, niz jako-tako zawsze. kto umieszcza na blogu zdjecie zasyfionej kuchni? a czasem sie zasyfi, a ty nie mozesz natychmiast sprzatnac, bo akurat ktos skoczyl z szafki i rozkrwwil brode. ale jak juz zatamujesz krwawieie, wypierzesz brzydkie plamy i wyszorujesz kuchenke i zlew, to mozeszzdjecie pyknac wzorowemu porzadkowi a awet czasem da sie zrobic zdjecie kajtkowi na ktorym wyglada schludnie i grzecznie. 
  • Elunia powiedział(a):
    Jak zawsze złoty środek jest najlepszy. 
    Środek pomiędzy: ustępować dziecku we wszystkim i być na każde skinienie, a ignorować potrzeby dziecka nie jest wcale najlepszy. A wielu rodziców dzisiejszych nie zdaje sobie sprawy z tego, że można w relacji z dzieckiem funkcjonować całkiem obok tego kontinuum.                      
  • Elunia, dosrywki o ponadprzeciętnych dzieciach mocno zalosne. Mam przecietne dzieci, od ktorych egzekwuje przecietne obowiazki. Uznalabym S za ponadprzecietna, gdyby sama z wlasnej woli obrala ziemniaki do obiadu, niestety... :/  nic z tego. 
  • @Katarzyna no to się zgadzamy. I zgadzam sie widac z Ojejuju. Moim zdaniem refleksja autorki ma jakąś wartość, chociaż nie prowadzi jej jeszcze do konstruktywnego rozwiązania tych napięć:) inna sprawa, ze zastanawia mnie, co piszesz o stawianiu granic, ze to należy do rodzica. Ja mam malutkie dzieci, ale jak na moje, to elementem wychowania jest nauczenie dziecka stawiania granic, do czego relacja rodzic-dziecko jest świetnym poligonem. Chyba ze masz na myśli GRANICE określone przez rodzica, w których dziecko moze te swoje malutkie granice postawić. A moze masz co innego na myśli? Ciekawe jest dla mnie, co napisalas.
    ja nie znam tego bloga, nie czytam w ogóle blogów o wychowaniu, podczytywanie dyskusji na forum jest juz dla mnie dość inspirujące;) 
  • oj tam, wielodzietni, sa grupa ponad przecietna, tak po prostu jest.


  • Elunia, ale akurat z tą zmywarką, to raczej właśnie potrzeba ponadprzeciętnej matki, która by się nie bała o talerze i płytki i egzekwowała. Ja tam wole rozpakowywać zmywarkę Wojtkiem albo Maćkiem niż Mikołajem czy Kajtkiem, choć i Kajtek potrafi.
  • @malagala - pisząc "stawianie granic" mam na myśli ustalanie szeroko pojętych zasad funkcjonowania. Jest to rolą rodzica. Mówiąc potocznie, to rodzic ma rządzić. Dziecko nie ma do tego kompetencji. Oczywiście, należy brać pod uwagę to, co dziecko ma do powiedzenia, ale stroną decyzyjną ma być rodzic. Pajdokracji mówię kategoryczne NIE!
    Dziecko uczy się stawiać granice internalizując te wprowadzone przez otoczenie.
  • Akurat rozładowanie zmywarki to praca dla moich dzieci, i często robi to 4-latka z 6-latką. 
    Fakt, nie mam płytek. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.