Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Religia własnego 'ja'

13»

Komentarz

  • edytowano luty 2017
    Ja się z tym zgadzam i nie neguję terapii jako takiej. Spotkałam się jednak z tym że każdy powinien terapię przejść. Albo widzę że niektórzy nie są w stanie żyć bez terapii mimo że wcale nie skutkuje albo ciągnie ją i ciągnie i odkrywa non stop jakieś nowe przyczyny swoich zachowań. Ja chodziłam do niby dobrej terapeutki i stwierdziłam że po prostu nie potrzebuję oczywistości. Ani grzebania w życiorysie. Rozumiem że niektórzy muszą sobie cele życiowe poustawiać zeby się z motyką na słońce nie porywać. Albo żeby swoje możliwości właściwie ocenić. 
    W sumie na terapii alkoholowej zwalcza się chore poczucie winy u alkoholika, które go pcha do picia a u żony alkoholika mówi się o winie jej męża, czy to się nie wyklucza?

  • Nie piszę, Nika o wpływie na innych tylko na swoje zachowania. Na swoje zachowania mam wpływ  sama. One skądś tam wynikają ale to ja sobą kieruję, nie urazy z dzieciństwa. Moim zdaniem terapia to korekcja zachowań tylko nie wiem czy zawsze we właściwym kierunku.
  • czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci 

  • Odrobinka powiedział(a):

    W sumie na terapii alkoholowej zwalcza się chore poczucie winy u alkoholika, które go pcha do picia a u żony alkoholika mówi się o winie jej męża, czy to się nie wyklucza?

    nie wiem jak wygląda terapia alkoholika ale na ulotach które czasem czytam w poczekalni poradni pisza raczej o przyznawaniu się do swoich własnych decyzji (o piciu) i brania za nie odpowiedzialności bez zrzucania winy na innych. 
    Podziękowali 1antonina
  • Czyli picie u alkoholika to jego wybór który podjął z pełną świadomością, bez względu na wpływ swoich przeżyć z dzieciństwa itp a już żona alkoholika nie ponosi winy za tkwienie we współuzależnieniu? To trochę niesprawiedliwe podejście. Nikt chyba nie chce zostać alkoholikiem kiedy zaczyna pić. I raczej zwykle w alkohol ucieka się przed poczuciem winy albo przed nieradzeniem sobie z emocjami.
  • @Odrobinka nie wiem, akurat tego problemu nigdy nie miałam i moja "wiedza" jest raczej niewielka i raczej tylko "ulotkowa". 

  • Zresztą nie chcę dyskutować o terapii alkoholowej i w ogóle zwiazanej z uzależnieniem bo to akurat jest potrzebna terapia. Bardziej mnie denerwuje czy zaskakuje fakt że ktoś się uzależnia od terapii i nie potrafi bez niej podjąć normalnych decyzji życiowych. I uważa że to w porządku. Albo że kwestionuje całe swoje dotychczasowe życie jako niepełnowartościowe bo nie uświadamiał sobie pewnych mechanizmów kierujących jego decyzjami, wyborami itp. Nie rozumiem tego przepraszania że miało się taki a nie inny pogląd na wychowanie dzieci i się je tak a nie inaczej wychowywało. 
  • @Odrobinka ale Ty o tym uzaleznieniu od terapii pijesz do mnie?
  • Nie. Nie znam Cię i w ogóle nie mam Ciebie na myśli.
  • Znam taki przypadek, ze bliska osoba alkoholika poszla na terapie dla wspoluzaleznionych
    Po dwoch spotkaniach zrezygnowała bo stwierdzila, ze oni ucza zyc z osoba uzalezniona a ona pierdzieli umiejetnosc zycia z taka osoba tylko chce zeby ta chora osoba przestala pic.
    Inna rzecz, ze nadal nic nie wymyslila jak to zrobic 
  • Bo to osoba która pije musi przestać pić. I to musi być jej decyzja a nie osoby współuzależnionej. To jest: nie mamy wpływu na inne osoby tylko na siebie.
  • Z drugiej strony czy istnieje terapia uzależnień od terapii ;) ?
    Podziękowali 1Bridget
  • Potrzebne jest grzebanie w przeszłości na terapii.
    Terapia to powinien być proces dochodzenia do prawdy o sobie,swojej przeszłości i wzięcia odpowiedzialności za swoje obecne życie.Powinna prowadzić do umiejętności dokonywania świadomych wyborow i odpowiedzialności za nie.
    Grzebanie w przyszłości ma sens,ponieważ tej przeszlosci mamy obraz wtłoczony nam przez tych,ktorzy nas wychowywali.
    "Prawda was wyzwoli". 
    W rodzinach dysfunkcyjnych nie wolno dziecku widzieć prawdy,mówić prawdy.
    Nabywa całą sieć mechanizmow obronnych,ktore chronia go przed konfrontacją z prawdą i trudnymi emocjami zwiazanymi z rzeczywistością w ktorej żyje.
    Potem z tym balastem idzie w dorosłe życie.
    To jest jak zbroja,która krępuje ruchy,utrudnia życie a wręcz dla ludzi z zewnatrz jest dziwna,zachowania nieadekwatne,niezrozumiałe,śmieszne.
    Dobra terapia pomaga to wszystko zobaczyć jakie było,jakie jest na prawdę,pomaga wyzywać się reagowania "po dziecinnemu" tymi wlasnie mechanizmami obronnymi a ćwiczyć nowe reakcje,normalne -dojrzalsze,bardziej odpowiednie dla obecnej sytuacji.
    Stanięcie w prawdzie o swojej historii powinno wyzwolić,uwolnić,przynieść ulgę,z czasem pozwolić tej historii odejść w przeszłość.
    To tak jak wyjęcie drzazgi.
    A jeśli ktoś siedzi,grzebie,rozpamiętuje,obwinia jest etapem terapii,ktory przeminie,albo terapią niedokończoną i przerwaną,albo źle prowadzoną jesli to trwa latami.
    Normalne,że po otwarciu ran różne emocje się pojawią,jak ropa,ktora musi wyplynąć,ale to tylko etap w zdrowieniu.
    Jest czas żali i czas uwalnuania się od nich,przebaczania.Żadnego etapu się przeskoczyć nie da chyba że przez jakieś cudowne uzdrowienie,uwolnienie ;)
  • Nie lepiej wziac jakis naukowy podrecznik  o psychologii ? 

  • "Mąż mówi do żony: „Nie rozwijam się w tym związku”. I po kilkunastu latach małżeństwa zostawia żonę z dwojgiem dzieci, aby rozwinąć pełnię „tłamszonego” dotąd „ja”. Doszedł do tych wniosków po psychoterapii. Jego terapeuta pobłogosławił „odważną” decyzję. Ktokolwiek zdaje sobie sprawę z dominującego nurtu współczesnej psychologii, ten nie będzie się dziwił takiej scenie."
    Dobra terapia powinna pomóc w wzięciu odpowiedzialności za swoje także w przeszlosci podjęte zobowiazania.
    Fakt,że ktos odkrył swoje prawdziwe emocje dotyczące zwiazku nie musi równać sie z automatycznym zerwaniem go.
    To właśnie jest niedojrzałe.W trakcie terapii nie podejmuje się żadnych takich drastycznych decyzji.Chyba ze ktos siedzi w jakimś skrajnie patologicznym uzależnieniu od innej osoby,gdzie jest przemoc,krzywda.
    Moze po prostu obok fajnych emocji,korzysci odkrył,ze czasem nie jest fajnie,ze czuje rowniez zle,a cale zycie te negatywne tlumil.Nikt go nie nauczyl,ze normalne czasem miec dosc drugiej osoby nawet jesli sie ja kocha.To jakby normalny proces w terapii.
    Problem jesli na takim etapie ten proces sie zakonczy.Wtedy mozna psioczyć na terapię ale czy wina leku,że nie działa jeśli albo pacjent go nie przyjmuje,albo lekarz w ogole nie przepisał?
  • olgal powiedział(a):

    "Mąż mówi do żony: „Nie rozwijam się w tym związku”. I po kilkunastu latach małżeństwa zostawia żonę z dwojgiem dzieci, aby rozwinąć pełnię „tłamszonego” dotąd „ja”. Doszedł do tych wniosków po psychoterapii. Jego terapeuta pobłogosławił „odważną” decyzję. Ktokolwiek zdaje sobie sprawę z dominującego nurtu współczesnej psychologii, ten nie będzie się dziwił takiej scenie."

    To właśnie jest niedojrzałe.W trakcie terapii nie podejmuje się żadnych takich drastycznych decyzji.
    ja mam poczucie ze ten obrazek został wymyślony na potrzeby artykułu. Na terapii zawsze podkreślano żeby nie podejmować wielkich decyzji na gorąco pod wpływem sesji. I skąd autor artykułu wie ze terapeuta poparł decyzję? od pacjenta, który chciałby w to wierzyć?
    Podziękowali 1Nika76
  • Można przez to pomyśleć że jesteś cyniczny
  • Odrobinka powiedział(a):
    Ja się z tym zgadzam i nie neguję terapii jako takiej. Spotkałam się jednak z tym że każdy powinien terapię przejść. Albo widzę że niektórzy nie są w stanie żyć bez terapii mimo że wcale nie skutkuje albo ciągnie ją i ciągnie i odkrywa non stop jakieś nowe przyczyny swoich zachowań. Ja chodziłam do niby dobrej terapeutki i stwierdziłam że po prostu nie potrzebuję oczywistości. Ani grzebania w życiorysie. Rozumiem że niektórzy muszą sobie cele życiowe poustawiać zeby się z motyką na słońce nie porywać. Albo żeby swoje możliwości właściwie ocenić. 
    W sumie na terapii alkoholowej zwalcza się chore poczucie winy u alkoholika, które go pcha do picia a u żony alkoholika mówi się o winie jej męża, czy to się nie wyklucza?

    Nie wiem nad czym pracują alkoholicy na terapii. Nad chorym poczuciem winy na pewno ale nie wyłącznie. ..
    Żonie alkoholika na terapii przede wszystkim się "ściąga nadodpowiedzialność" za męża... uczy stawiać granice i zajmować się sobą i dziećmi. .. mówi się jej ze alkoholizm to choroba. Nie może być winy w chorobie.
    Wina może być jedynie w tym, że on się nie leczy... ale to też element choroby - mechanizm wyparcia.
    Terapia tez uczy jak postępować żeby on odkrył swoją chorobę i chciał się leczyc
  • Odrobinka powiedział(a):
    Czyli picie u alkoholika to jego wybór który podjął z pełną świadomością, bez względu na wpływ swoich przeżyć z dzieciństwa itp a już żona alkoholika nie ponosi winy za tkwienie we współuzależnieniu? To trochę niesprawiedliwe podejście. Nikt chyba nie chce zostać alkoholikiem kiedy zaczyna pić. I raczej zwykle w alkohol ucieka się przed poczuciem winy albo przed nieradzeniem sobie z emocjami.
    Jak najbardziej to drugie podejście jest wlasciwe
  • TecumSeh powiedział(a):
    Można dużo rzeczy, dobrze jednak uparcie nie przypisywać komuś złych intencji, a już zwłaszcza po sprostowaniu ;-)
    Jeśli chodzi o mnie to ja tylko pytałam.  Mam nadzieję że zauważyłeś? 
  • Tak sobie przejrzałam wąteczek, poczytajcie co to znaczy "suchy" alkoholik. Bo niepijący nałogowiec to nie jest to samo co osoba po udanej terapii. 
  • http://gosc.pl/doc/3691239.Religia-wlasnego-ja

    Już pod tym linkiem jest cały artykuł jeśli ktoś chciałby doczytać. 
  • Anna Wasiukiewicz: Niebezpieczna psychologia. Próba zastąpienia religii?



    Polecam słuchać na prędkości 1.25, lepiej się słucha;)


    http://www.pch24.pl/psychologia--czyli-wywazanie-otwartych-drzwi,36371,i.html - artykuł Bogny Białeckiej
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.