Temat rzeka. I cokolwiek by się nie przeczytało, zawsze będzie jakieś ale. Podstawowy problem to taki, jak nauczyć dziecko przestrzeni sacrum nie chodząc do kościoła? No bo przecież jak pójdę z takim dokazującym roczniakiem czy dwulatkiem, to nie uniknę biegania i okrzyków. Z teatrem można czekać aż się dziecko ustatkuje. A z liturgią? I nie, nie pozwalam dzieciom na wszystko. Nawet teraz, jak były mrozy, nie brałam najmłodszego, ale trzeba trochę więcej starań rodziców i jednak tolerancji współuczestników i kapłana.
częściej obserwuję w kościele dzieci, którym wszystko wolno, i gdzie nie ma tej ingerencji rodzica ( gadulstwo 8-10 latków, roznoszenie elementów szopki przez dwulatki) niż spotykam się z prośbą kapłana, by uspokoić czy zabrać dziecko
O tak, @sylwia1974 , z tą szopką to zawsze szopki są. I moje dzieci pytają, a dlaczego to dziecko wchodzi do szopki i dotyka figur, skoro nie wolno... Ja piszę o normalności i o takiej marzę. Dorośli się starają, określają granice, a ksiądz przymyka oko, jeśli granice nie są przekroczone (np dziecko nie włazi na ołtarz). Problem polega na tym, że w dyskusji opinie się często polaryzują, a nie o to przecież chodzi. Chodzi o kulturę, ale niestety każdy ma o niej inne pojęcie, a przeważa mentalność Kalego. Będę jednak konsekwentna i porównanie do teatru i muzeum uważam za słabe, bo tam nie trzeba z dzieckiem chodzić. A do kościoła to raczej powinno się. edit: dodam jeszcze, że z tytułu wątku spodziewałam się kolejnej krytyki jakiegoś zachodniego NOMu
Gdyby się dało, chodziłabym osobno - i wymienialibyśmy się dziećmi (młodszymi). Niestety, nie da się i trzeba jakoś te dzieci uspokajać. Chociaż ja mam problem tak od 1-2 lat, bo wcześniej to spi przy piersi, a później to rozumie w miarę i wysiedzi tę godzinę.
Ale odkąd chodzimy na Msze po staremu, to i dzieci lepsze, a i księża chyba bardziej liberalni w tej kwestii. Raz się ewakuowałam do tyłu, a po Mszy ksiądz mi powiedział, żeby nie wychodzić (fakt, nie wrzeszczał, ale marudził), bo dzieci są potrzebne. I tak samo, mam karmić normalnie, bo matka karmiąca z powodu karmienia nie jest zwolniona ze Mszy św.
Komentarz
ja też od małego wprowadzałam dzieci do kościoła
określałam granice
ale czasem musiałam wyjść z kościoła lub interweniować w inny sposób
Ja piszę o normalności i o takiej marzę. Dorośli się starają, określają granice, a ksiądz przymyka oko, jeśli granice nie są przekroczone (np dziecko nie włazi na ołtarz). Problem polega na tym, że w dyskusji opinie się często polaryzują, a nie o to przecież chodzi. Chodzi o kulturę, ale niestety każdy ma o niej inne pojęcie, a przeważa mentalność Kalego.
Będę jednak konsekwentna i porównanie do teatru i muzeum uważam za słabe, bo tam nie trzeba z dzieckiem chodzić. A do kościoła to raczej powinno się.
edit: dodam jeszcze, że z tytułu wątku spodziewałam się kolejnej krytyki jakiegoś zachodniego NOMu