Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1356738

Komentarz

  • kowalka powiedział(a):
    Poczytałam więcej artykułów p. Natalii, i pooglądałam ich razem na youtube - bardzo mi się podobają. 5 lat po ślubie, dwójka dzieci na ziemi, jedno bliżej Pana Boga (http://pl.aleteia.org/2017/04/10/macierzynstwo-za-mgla-kiedy-masz-ochote-uciec/). Weseli, uśmiechnięci, z poczuciem humoru i dystansem do siebie nawzajem.

    Nie jestem ich targetem, bo wiek i takie inne, ale do innych młodych mogą docierać - dlatego właśnie warto im zwrócić uwagę (tekst), żeby ta spójność była jak największa.

    k.




    O to miałam na myśli tylko dużo gorzej to ujęłam :) 
    Podziękowali 1jan_u
  • Ja się chyba muszę poczuwać za target, bo jakoś chyba wiem, co w tym akapicie "autor miał na myśli" ;) jakoś mnie nie razi. Ale też przyznaję że czytałam z doskoku.
    Podziękowali 1Joannna
  • Ktoś może ma do nich email? Bo ten ze strony "odbija" (czesc@odzawsze.pl)
    Będę wdzięczna!
    k.
  • można do nich na fb napisac

    Podziękowali 1chabrowa
  • tymka powiedział(a):
    Ja się chyba muszę poczuwać za target, bo jakoś chyba wiem, co w tym akapicie "autor miał na myśli" ;) jakoś mnie nie razi. Ale też przyznaję że czytałam z doskoku.
    Ja czytałam już nawet 3 razy i mnie nie razi...

    Podziękowali 1tymka
  • Pamietam watek gdzie byla krytyka pod adresem malzenstwa z krotkim stazem propagujacego npr. Teraz ktos pisze o otwartosci na zycie i tez zle B)
  • No własnie @Paprotka!
    Tu niektorym nie dogodzisz 
    ;)
  • Większość się tu przyczepiła do jednego sformułowania a nie do całości.
  • Otwartość na życie w małżeństwie katolickim może być Drogą Krzyżową, może być najtrudniejszym doświadczeniem i sprawdzianem wiary, takie jest moje zdanie. Nie jest łatwo mówić Jezu ufam Tobie. Chyba już łatwiej mówić Jezu ufamy Tobie, ale i tak śpimy osobno. Niestety. To są bardzo ciężkie tematy, a ten artykuł opisuje je właśnie zbyt chilloutowo. Jakoś nie czuję tego podejścia, może to z powodu ciężkich doświadczeń ciążowo-porodowych.
    Podziękowali 3Rejczel asiao Kalinosia
  • @Knedelka, tak troche podobnie mysle, ze nie jest trudno ufac, jesli ciaze zawsze sa ok, dzieci zrowe sie rodza, bo wtedy tak naprawde za duzo ufac nie trzeba. W przeciwnym wypadku, jakis przeszkod znowu, takie radosne zaufanie tez do mnie nie przemawia, bo moze byc zwykla glupota. 
  • edytowano maj 2017
    Od wczoraj czytałam dużo razy i myślałam nad tekstem przy skrobaniu marchewki, dlaczego mnie ten fragment razi. Jak i te króliki.
    Uwaga - poniższe wnioski są moje, i nie wysnuwam ich z tekstu, ale z życia!
    Autorka nie ma takich intencji nawet za pół grosza, bo nie doświadczyła jeszcze tego (i oby nie doświadczyła nigdy).

    Do 3 dziecka ogólnie jest zachwyt i "super rodzina". 
    Czwarte pewien folklor, ale jak was stać, to ekstra.

    Potem już zaczynają się komentarze - liczenie 500+, liczenie dzieci i oglądanie się na ulicy (dzieci wszystko widzą), teksty o niewyżyciu mężów i takie przyjemności. 
    I takie przełożenie (bardzo prostackie, ale cóż zrobić) - Dużo dzieci = "dziki seks" (bez rozumu).

    Tak, to są wredne stereotypy. Ale się trzymają bardzo mocno. 

    Dlatego, jeśli można, zachęcam do precyzji wypowiedzi. 

    Nie wiem, czy jasno napisałam. 






  • A cha, już wiem, ja po prostu żyję w innym świecie.
    W świecie, w którym jak masz dwoje dzieci, to się co chwilę ktoś pyta, czy się leczysz, czy ci polecić lekarza, czy badałaś tarczycę itp. itd.
    Podziękowali 3Natalia Polina tymka
  • kowalka powiedział(a):

    Potem już zaczynają się komentarze - liczenie 500+, liczenie dzieci i oglądanie się na ulicy (dzieci wszystko widzą), teksty o niewyżyciu mężów i takie przyjemności. 
    I takie przełożenie (bardzo prostackie, ale cóż zrobić) - Dużo dzieci = "dziki seks" (bez rozumu).

    Tak, to są wredne stereotypy. Ale się trzymają bardzo mocno. 







    A najmocniej boli, gdy człowiek słyszy takie komentarze nie na ulicy, ale w domu od swoich własnych bliższych i dalszych krewnych. Obcy ludzie to obcy ludzie, niech sobie mówią, co chcą. Ale brakuje takiej akceptacji w rodzinach. Ze strony babć, ciotek, sióstr, kuzynek... 
  • edytowano maj 2017
    @Joannna ;

    Biedaczysko...

     :)


     
  • @Kowalka masz rację, tak niestety jest (mam znajomą rodzinę z 8 dzieci). Ja bym mimo to bardzo chciała być takim "obiektem drwin" bo dla mnie taka rodzina to niedościgniony ideał (poniekąd byłam takim obiektem, gdy 5 miesięcy po cc ratującej życie zaszłam w kolejną ciążę, ale Bóg zamknął usta co poniektórym, którzy skazywali mnie i dziecko na rychłą śmierć ;) - bo ciąża przebiegła idealnie).

    Według mnie każde małżeństwo ma swoją drogę, jedni są powołani do rodzenia dzieci rok po roku i chwała im za to, jeśli tak odczytali wolę Boga i ją realizują, bo to olbrzymi trud nie ukrywajmy, ale są małżeństwa, gdzie poczęcie kolejnego dziecka naprawdę trzeba odłożyć - a dla nich to też może być trudne, bo nie tak planowali.

    Jednak nie oszukujmy się, ile jest współcześnie takich małżeństw otwartych na życie? Na naukach przedmałżeńskich ten temat jest spłycany, podejście księży coraz bardziej liberalne - przykład: masz dwoje dzieci? To super, spełniłeś już swój obowiązek, nie zachodź w głowę (z doświadczenia...)
    Podziękowali 1sylwia1974
  • A jeszcze innym problemem jest trudnosc opowiedzenia o sensie wielodzietnosci. To jest cos doswiadczanego, ale prawie niemozliwego do wytlumaczenia. 
  • edytowano maj 2017
    @Joanna, ja mieszkam w Białymstoku. Jak zaszłam w trzecią ciążę, to po pytaniu, która to ciąża ginekolog zapytała mnie dosłownie: "Pani tak chciała, czy się przeliczyła?" (!). A jak pochwaliłam się jednej z koleżanek, to pytała czy planowane... Mówiłam, że tak - planowałam dzieci, kiedy wychodziłam za mąż. Wtedy doprecyzowała, że planowane, "to takie, o które się staraliście" ;) Moja własna mama (bardzo wierząca osoba) z impetem ucięła rozmowę wchodząc mi w słowo, kiedy powiedziałam, że może jeszcze czwarte, mówiąc, że po co więcej, trójka w zupełności wystarczy. Czuję się osamotniona.

    Ja też raz się oglądałam na ulicy, bo widziałam matkę z pięciorgiem synów. Przez umysł przebiegły mi na raz tysiące szalonych myśli - może to półkolonie, wyjazd szkolny itp. ;) Ale chłopcy byli w różnym wieku, tak jak rodzeństwo.

    Mogę wiedzieć w jakim regionie mieszkasz? Tak ogólnie. Bardzo mnie to ciekawi, bo kiedyś jedna z forumek pisała o miejscu, gdzie kilkoro-kilkanaścioro dzieci w rodzinie to niemal standard. Gdzie jest to mityczne miejsce?

    Edit: błąd
  • Mnie sie większość tłumaczy dlaczego ma tylko 1,2. :) ostatnio niechcący dowaliłam komuś mowiac że dla mnie dwójka to najgorsza opcja. 
    Podziękowali 1ewaklara
  • Zresztą takie zwracanie uwagi na wszystko to typowo polskie podwórko. Tu nikt się tym nie podnieca. Mam ostatnio z Jozkiem przerobione bo bez butów jeździ w wózku. Wszystkie babcie na zawał niemal zeszły.
  • a wiesz @Dorotak że oni zawsze kojrzyli mi się z Wami? śledzę ich na fb od samego początku i często N pisze że mąż kocha ja taką potarganą, zmęczoną bez makijażu :) wypisz wymaluj Twój P kiedy odwiedził Cię w szpitalu :)
  • edytowano maj 2017
    @Marcelina, tak, to mi przyszlo jeszcze później do glowy. I, jak wiele razy bylo na forum podnoszone- te, ktore maja więcej dzieci, wiedzą, jak to jest z jednym, drugim czy trzecim malym dzieckiem. Nie muszą sobie wyobrazac. 
    W drugą strone to nie działa, trzeba w tym żyć.
    (Edit: to notatki na marginesie, nie komentarz do art. Może czas na nowy watek)
    Podziękowali 2mysikrolica Agnieszka82
  • Mnie też przeraża ta nietaktowność. No ginekolog?! ;) Ale co ja się dziwię, jak jedna z moich znajomych była u ginekologa po tabletki anty po drugim porodzie i kiedy lekarz zapytał, czy może teraz jednak będzie trzecie, to odpowiedziała, że "trzecie to zostawiają z mężem na wpadkę."

    Na razie mamy dwóch synów i to wszystkim zamyka usta, bo dodają: "Aha, czyli teraz staracie się ;) o córkę." Aż się boję, co będzie jak to usprawiedliwienie społeczne zniknie.
  • @Jadwiga, ale zaczynają się oglądać lub liczyć pokazując po kolei dzieci palcami ;)
    Podziękowali 1E.milia
  • edytowano maj 2017
    I jeszcze, tym razem do artykulu - 
    ponieważ tzw.świat i tak chetnie kopie w kostkę, albo i co innego, tych z ponadprzeciętną liczba dzieci, to jest wielkie pragnienie, zeby 'swoi' nie kopali,nawet przypadkiem. 

    Przypomnial mi sie też jeden z listów Zelii Martin - pisala chyba do bratowej, miala wtedy kilkoro dzieci - zastanawiala sie,ile jeszcze dzieci urodzi sie w jej rodzinie, patrzac na to, ze do tej pory pojawialy sie regularnie co x lat. I spokojnie pisze, ze pewnie jeszcze czworo, jak Bog da. 

    To jest pisane z tak ogromna naturalnoscia, ze wbija w ziemię!

    I co sie podzialo od tamtych, przeciez nie tak bardzo odleglych czasów, ze sie zastanawiamy i kombinujemy jak kon pod gore z tymi dziecmi w malzenstwie?

    Jak ktos jeszcze nie czytal- bardzo polecam- Korespondecja rodzinna, pp. Martin

    (Edit: o kombinowaniu pisze w kontekscie zdrowych małżeństw bez znaczacych problemow, zeby nie bylo!)
  • @kowalka ;

    Dzieci przestały być traktowane jako wartość sama w sobie. Są obciążeniem, ot co.

    A druga rzecz, państwo Martin to jednak nie wszyscy. W owych czasach prawdopodobnie też byli tacy, którzy kolejne dziecko traktowali jak dopust Boży.
  • PaniWiosna powiedział(a):
    500+ to motyw w rozmowie o kolejnym dziecku murowany.
    Jak się dobrze zastanowić, nie jest to motyw zły. Każdy zarabia, czyż nie? ;)
  • Mnie też to zadziwia. Czemu tak sobie komplikować życie małżeńskie i rodzinne skoro nie ma żadnych przeszkód? Dzieci zdrowe, mądre, finansowo da się wytrzymać, porody nie traumatyczne, zdrowie dopisuje ojcu i matce... Konfliktów większych brak. Rozumiem jeśli ktoś ma powody. Zresztą nigdy nie pytam znajomych czemu mają tylko jedno/dwoje dzieci. To jakby ich sprawa. Natomiast na odwrót ludzie nie mają za grosz taktu. 
  • Tak. I pogardliwy uśmieszek w rozmowie o kolejnym dziecku, którego poczęcie jest przez znajomych i nieznajomych "żartobliwie" motywowane 500+. Brr...
  • @Berenika, masz rację. Obciazenie, albo wisienka na torcie życiowych planow.
    Na szczescie nie u wszystkich tak jest - dlatego warto wzmacniac mlodych, by jednak ad astra,mimo tych 'asperow' przeroznych.

    Jasne, ze pp. Martin to nie wszyscy, ale lepiej ciągnac w gore, niż równać w dół :)

    Druga ważna dla mnie lektura dot.wielodzietnosci, to ksiazka o p. Mariannie Popieluszko. Jak zdarza mi sie narzekac, to sobie ja przypominam i twarde warunki, w jakich żyli. 
    I ze na pewno mam lepiej, wiec tym bardziej dam rade.

    Podziękowali 1Małgorzata32
  • Dla mnie to najlepszą rękojmią tego że sobie poradzę jest moja prababcia. Mama dwanasciorga dzieci. Była z pewnością uboga (to międzywojenne czasy).
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.