Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

13468938

Komentarz

  • Ton nie mial być zaczepny, ale jest dla mnie szokujące, ze kobiecie w przemocowym związku poleca się antykoncepcję hormonalna! Równie dobrze można do kompletu polecić dobrze kryjący puder na siniaki - i już, skoro problemu nie widać, to go nie ma, prawda? Spowiednik był prawdopodobnie jedyna osoba, której ona opowiedziała o tym, co się dzieje w domu, i co od niego dostała? Kamień na szyję. 
  • Naprawde Cie to szokuje @leyla?
  • Naprawdę. Tak zwyczajnie po ludzku. Nie pomogłabys osobie, która zwierzylaby Ci się z bycia ofiara przemocy w małżeństwie?
  • leyla powiedział(a):
    Ton nie mial być zaczepny, ale jest dla mnie szokujące, ze kobiecie w przemocowym związku poleca się antykoncepcję hormonalna! Równie dobrze można do kompletu polecić dobrze kryjący puder na siniaki - i już, skoro problemu nie widać, to go nie ma, prawda? Spowiednik był prawdopodobnie jedyna osoba, której ona opowiedziała o tym, co się dzieje w domu, i co od niego dostała? Kamień na szyję. 
    Spowiednik nie był jedyną osobą bo przecież czytamy o tym teraz na forum - to tak tylko gwoli ścisłości
  • Tak naprawde nie wiemy, co ten ksiadz powiedzial, nawet bronic sie nie moze, bo wiaze go tajemnica spowiedzi. Wedlug nauczania Kosciola ofiara przemocy ma prawo uciekac od sprawcy. Wobec dzieci to nawet obowiazek. Dlatego, Leyla, slusznie sie dziwisz i oburzasz. To nie jest ani po ludzku, ani po "koscielnemu" sluszne - o ile to prawda.
  • monia3 powiedział(a):
    leyla powiedział(a):
    Ton nie mial być zaczepny, ale jest dla mnie szokujące, ze kobiecie w przemocowym związku poleca się antykoncepcję hormonalna! Równie dobrze można do kompletu polecić dobrze kryjący puder na siniaki - i już, skoro problemu nie widać, to go nie ma, prawda? Spowiednik był prawdopodobnie jedyna osoba, której ona opowiedziała o tym, co się dzieje w domu, i co od niego dostała? Kamień na szyję. 
    Spowiednik nie był jedyną osobą bo przecież czytamy o tym teraz na forum - to tak tylko gwoli ścisłości
    Fakt, @J2017 tez wiedziała. 
  • Podejrzewam, że jeszcze niektórzy inni członkowie rodziny...
  • Czytam Was...i ile jest osób, tyle samo doświadczenia.
    Naprawdę śledząc nie myślę, czy to fakty czy kolejne wymysły dla picu.

    Fakt jest taki, czy nam się to podoba czy nie, czy widzimy to czy żyjemy w zaślepieniu -dzieci są darem!!!

    I ten dar nie wyklucza: trudu poczęcia, urodzenia, a nade wszystko wychowania i prowadzenia do Nieba tej duszy

    A nade wszystko- myślę, że w tej kwestii zgodzimy się wszyscy-nie jest zależny od nas samych! Niestety:)



  • Zmienia się też w drugą stronę. Kiedy wchodziłam w związek byłam raczej zwolenniczką antykoncepcji i uważałam że Kościół niepotrzebnie sie w to wtrąca. A teraz mam sześcioro dzieci. I jedno + mi niczego w życiu nie pozmienia.
    Podziękowali 2antonina ewaklara
  • Nie wiadomo co dokladnie powiedziala ta Pani spowiednikowi i co on dokladnie poradził - nie wiadomo czy Pani korzysta z jakiś pomocy dla ofiar przemocy i czy coś o tym mowila spowiednikowi nie wiadomo czy ma gdzie się udać gdyby się wyprowadziła, w jakim stanie emocjonalnym była gdy się spowiadala - za dużo niewiadomych proponuje wrócić do poprzedniego tematu
  • edytowano maj 2017
    Nie wyobrażam sobie tego żeby mnie mój mąż chciał gwałcić. To jest do terapii. Mądry spowiednik chyba w tę stronę powinien pokierować kobietę. Sam gwałt jest traumą, niezaleznie od antykoncepcji. Rozumiem że różne są przypadki ludzkie, ale brak ciąży nie eliminuje gwałtu. I jeszcze odpowiadać innym takie rzeczy. Ekshibicjonizm jest chyba strasznie na topie. I jeszcze twierdzić że taki wyrozumiały spowiednik. Rozwiązał kobiecie problem...

  • J2017 powiedział(a):
    Marcelina powiedział(a):
    Historia nie historia. Jestem pewna, ze dla sakramentalnego malzenstwa zwlaszcza, kazde dziecko jest darem i cudem i blogoslawienstwem, widzialnym znakiem niewidzialnej laski.Jest nowym poczatkiem i nowa nadzieja. Pewnie, ze mozna to zmarnowac, i pewnie, ze nie polega to wszystko na usuwaniu pylkow spod naszych nog. Ale dobro, ktore z dziecmi przychodzi, jest bezdyskusyjne. Tylko trudne do opowiedzenia.
    @Marcelina ;, to jest oprócz wiary kwestia psychiki w jaką wyposażył nas Bóg. To nie jest tylko kwestia wiary. Ja się cieszę, że Ty tak to odbierasz w swoim życiu. Ale nie każdy tak ma. Ludzie są naprawdę bardzo różni. Ja rozumiem, że niektórzy  ludzie chcą mieć dużo dzieci ale też rozumiem ludzi, którzy chcą mieć jedno dziecko oraz ludzi którzy wcale nie chcą mieć dzieci. Nie dziwi mnie żadna postawa.

    Marcelina powiedział(a):
    Sranie w banie, pardon. Mnie tez nic nie dziwi, ale to nie znaczy, ze wszystko jest dobre. A Pan Bog mnie wyposazyl w psychike spiocha, lenia i balaganiarza, zebym miala sie czego zapierac i nad czym pracowac. Gdybym nie miala dzieci, byloby mi trudniej. 


    No tak @Marcelina, tylko, że Ty masz dobrego męża właśnie...
    Wtedy - nie gniewaj się - ale praca nad sobą to jakby łatwizna, bo masz wsparcie psychiczne i miłość na wyciągnięcie ręki.

    Jak któraś żona ma słabszą psychikę i obojętnego, albo nawet dokuczającego męża, to nie udźwignie ani pracy nad sobą, ani tym bardziej wielodzietności.
    Nawet najwspanialsza i pełna zapału kobieta zgaśnie, jak trafi na kiepskiego męża. Niestety, tak jest prawda.

    Dr Półtawska mawia, że "los kobiety zależy od tego, w czyje ona ręce pójdzie".
    Wydaje mi się to głęboko prawdziwe. Powiem więcej - los nie tylko kobiety, ale i jej dzieci i wnuków zależy od tego, w czyje ona ręce pójdzie. Bo rany i problemy rodzinne rozciągają się niestety na pokolenia.

  • Praca nad sobą nigdy nie jest łatwizną na wyciągnięcie ręki. Ja nie rozumiem ludzi którzy chcą mieć tylko jedno albo max dwoje dzieci. To nie jest kwestia chęci. Rozumiem obiektywne albo subiektuwne problemy i przełożenie na to że mają max dwójkę dzieci. Dzieci sie przyjmuje jako dar albo się odmawia przyjecia daru. Traktuje sie ten dar jako utrudnienie. Mnie jakoś pogoń za komfortem i wygodą z wychuchaną dwójką nie pociąga wcale i nie wydaje mi się to normalne. Oczywiście jestem w stanie rozumieć trudności innych ludzi. Np. niezgodę w małżeństwie albo słabe zdrowie fizyczne czy psychiczne, albo choroby dzieci. Ale jak ktoś mi mówi że zaplanował dwoje i wiecej nie zamierza mieć dzieci bo już swoje zrobił to nie jestem w stanie tego słuchać.
  • A ja się martwię swoją bratową. Ma 23 lata i jedno dziecko przedślubne. Zarzeka się, że więcej mieć nie będzie, to nie jej świat i załamałaby ją druga ciąża. Więc domyślam się, że będzie korzystać z antykoncepcji. Ale do tej pory bardzo uwierało ją, że np na chrzcie córki nie mogła iść do komunii. Zastanawiam się co będzie później? Komunie świętokradcze? I co z przysięgą małżeńską, którą niedługo mają składać, skoro ona twardo upiera się, że nie chce mieć dzieci? :/
  • Modlitwą i postem, modlitwą i postem, modlitwą i postem...
  • I skoro to bratowa, to jest i brat. On chyba też ma jakieś zdanie w tej kwestii.
    Podziękowali 3E.milia Wela Arletta
  • edytowano maj 2017

    mamaw powiedział(a):
    Marcelina powiedział(a):
    Gdybysmy sie nie rozmnozyli, jak to ujmujesz, to bysmy nie mieli tego, co mamy. Jestem pewna. Materialnie i niematerialnie. 
    Potwierdzam, jak to mówią każde dziecko rodzi się z bochenkiem pod pachą.
    Nam przy piątce udało się zamienić mieszkanie, co wcześniej z różnych względów było niewykonalne.
      To cudownie jest jeśli ktoś ma sytuację taką ,że mu kolejne dziecko przynosi przysłowiowy bochenek chleba.
    Że w kwestiach finansowych/lokalowych można liczyć na siebie,ewentualnie bliską rodzinę.Że nie trzeba żebrać pomocy od państwa i znosić komentarzy i pogardliwych spojrzeń urzędników.
    Ja niestety znam bardzo wiele rodzin i bardzo wielu ludzi z rodzin wielodzietnych,gdzie wielodzietność była ogromnym ciężarem dla wszystkich.Do tego stopnia nawet,że starsze dzieci oddawano do domu dziecka lub rozsyłano po rodzinie (ciotki,babcie).Bo w domu rodzinnym nie było dla nich miejsca.
    Już nawet nie wspominam o kobietach oddających dzieci do adopcji tuż po urodzeniu-bo też nie maja warunków lokalowo-finansowych (500+ funkcjonuje od niedawna).
    Fajnie jest patrzeć na świat tylko z jaśniejszego punktu widzenia.I bardzo się cieszę że Wam się tak układa.Ale życie jest właśnie biało-czarne.

    A jeśli chodzi o spowiednika to jego wyborem było to,że wziął grzech tej kobiety na siebie.
    Bo też nie wiecie co ona mu powiedziała.Może że nie zniesie psychicznie  już kolejnej ciąży i ją usunie ,albo że przy kolejnej ciąży umrze?
    A mąż może i pije,może i domaga się spełniania obowiązku małżeńskiego nader często,ale ona go kocha i w tym akurat nic złego nie widzi.
    Za to z kolejną ciążą nie jest się w stanie zmierzyć,bo dla niej ciąża to męka i udręka a nie żaden stan błogosławiony.Swoje już odcierpiała i nie ma już siły przechodzić przez to kolejny raz, a jeszcze  pozostałymi dziećmi się musi zajmować.
    I tyle.Mogło tak być?Mogło.
  • Ja mam w bliskiej rodzinie przyklad, ze para razem do kosciolka chodziła przed slubem, po slubie takze, dziecko sie pojawilo i tak tatusia zmęczylo, ze wyprowadzil zonę z sypialni. Malzenstwo na papierze, ona - wrak czlowieka. I naprawdę nie jest to przypadek odosobniony!

    Wierzę, ze tu, na forum wielodzietni, jak sama nazwa wskazuje, są ludzie, ktorzy takich problemow nie mają, ale jednak z kim nie porozmawiam na zywo, to zaraz się okazuje ze w malzenstwie jeden chce dzieci, drugi nie chce, ludzie raczej seksu nie uprawiają, niz uprawiają. Antyki zlo, na dodatek powodują rozterki i rozlam miedzy malzonkami, npr bez sensu, bo temp mierzysz codziennie, a seks raz na miesiąc, jak się uda i ten seks dzieli ludzi strasznie, zamiast laczyć.
    Warunkow zdrowotnych tez nie przewidzisz. Finansowych czasem takze, chyba ze ktos nie ma oporow przed korzystaniem z mopsu, to wszystko mu jedno. Naprawde nie wszystko da się ustalic przed slubem.
    Co byscie zrobily gdyby maz powiedzial w tej chwili 'nie' na dzieci i na wspolzycie? I byl w tym konsekwentny latami? On juz osiagnal swoj 'kres' i więcej nie chce i miec nie bedzie. Ma do tego prawo czy nie?
    Ja wiem ze w idealnym swiecie jest inaczej, ale w tym prawdziwym - jest jak jest. 

    Nie chcę tu rozpetac jakiejś dyskusji, bo wiem, ze ci, ktorym się układa, będą przedstawiać swoją drogę jako idealną i jedynie słuszną (nie przeczę, ze tak jest!), ale obok nich jest caaaała masa ludzi, którym się nie układa, ktorzy pewnych rzeczy nie przeskoczą itd. Jak to kiedys Haku powiedziala, wybierając sobie partnera zyciowego ma się czasem tylko nadzieję. I mozna byc otwartym na zycie, mozna chciec, mozna marzyc o idealnej rodzinie i.... tyle. 
    A ze dzieci są niezaprzeczalnym dobrem - to jasne. Fajnie, jak ktoś to widzi, dopoki jeszcze moze dzieci miec. 
    Sorry ze tak sie rozpisalam nieświatecznie. 
  • Ludzie, ale dlaczego stale skrecamy w jakies skrajne przypadki i margines?

    Jak sa skrajne przypadki, to trzeba stosować odpowiednie środki - separacje, angażowanie wlasciwych służb itd.

    Plus nasza pomoc- nie koniecznie materialna, widzialna- bo czasami jestesmy daleko.
    Modlitwa, post. Dzialanie daleko potem. 
     Modlic sie i umartwiac moze kazdy, zawsze.
    Tym ruszymy wszystko!
    Fakt, cierpliwym trzeba byc, bo mozemy owoco nie zobaczyc na wlasne oczy, co nie znaczy, ze ich nie ma.

    Mozemy tez bardziej dbac o wlasne malzenstwo- ponieważ Kościół jest jeden, naszym postępowaniem dzwigamy wszystkich w gore. Tak samo jak grzechem sciagamy Go w dol.

    I mamy zawsze byc tym, ktory prowadzi do sadzawki. 
    Czy jestesmy na to zawsze,w kazdej chwili gotowi? 



  • No i to stałe: ja, ja,ja. Mnie, mnie, mnie! 

    Problemem jest zawsze brak świętych.
    Każdy z nas ma dążyć do świętości, tam, gdzie został postawiony.

    Czy mam szczere przekonanie, ze mam byc świętą, bo tego chce dla mnie Bog?

  • Berenika powiedział(a):
    I skoro to bratowa, to jest i brat. On chyba też ma jakieś zdanie w tej kwestii.
    Brat raczej by się cieszył z kolejnego dziecka. Ciągle jej mówi, że chłopczyk do pary by się przydał. Ale ona stanowcza, jak powiedziała- może psa kupić zamiast dziecko rodzić. 
    Liczę że z czasem zmienią jej się poglądy...
  • Posiadam trójkę dzieci, nie myślę o  4, 5 czy 6 dziecku. Po prostu więcej nie jestem w stanie utrzymać, wychować, wykarmić.
    Kiedyś chciałam tylko jedno, czasem żałuje że jest ich aż tróje.
    W moim otoczeniu większość ma jedno dziecko, maks 2. I jakoś nie zauważyłam żeby te pary były jakoś pokrzywdzony, czy chciały więcej dzieci. Nie każdy jest w stanie wychowywać więcej dzieci niż 3+.
    Tak stosuje antykoncepcję bo myśl o kolejnej ciąży to mi się słabo robi. Po prostu nie chce nic mnie nie przekona do metody luzu. 
    Podziękowali 2kasha apolonia
  • Gabrela,modlic sie i umartwiac w intencji bratowej. To kruszy każdy mur.
    Podziękowali 2Małgorzata32 gabriela
  • gabriela powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    I skoro to bratowa, to jest i brat. On chyba też ma jakieś zdanie w tej kwestii.
    Brat raczej by się cieszył z kolejnego dziecka. Ciągle jej mówi, że chłopczyk do pary by się przydał. Ale ona stanowcza, jak powiedziała- może psa kupić zamiast dziecko rodzić. 
    Liczę że z czasem zmienią jej się poglądy...

    Ale w ogóle małżeństwo będzie nieważne, i tyle.
    Przysięga jest taka, że przyjmiemy dzieci, itd.
    To co ona chce? Na ślubie krzywoprzysięstwo odstawiać?

    Podziękowali 2Berenika Katia
  • Nie byłabym taka pewna, że to co @kluska opisała to taki margines. Z tego co widzę naokoło i to wśród osób wierzących, to margines cieniutki jest tych otwartych na dzieci. Może z perspektywy różnych wspólnot wygląda to inaczej, ale przeciętny katolik ...
  • Ja mam znowu troche skrzywione spojrzenie, ale znam mase ludzi z chorymi dziecmi, tez takimi chorobami, ktorych nie widac na pierwszy rzut oka. Wystarczy zrobic test i zapisac dziecko do jakiegos specjalisty, kiedys dostalam odpowiedz “prosze co pol roku zadzwonic z pytaniem, czy jakies miejsce sie zwolnilo“ (!!!), a zyje w malym miasteczku, specjalista tez nie jeden byl. Chyba logiczne, ze rodzice najpierw zajmuja sie rozwojem dzieci ktore juz sa, pozniej moga pomyslec o nastepnym. O trudnosciach coraz wiekszej liczby kobiet w zajsciu w ciaze juz nie wspomne. 
    Tak wiec perspektywe mam na dzisiaj taka, ze jednak te wyjatki nie sa juztakimi wyjatkami. No i tez trzeba uwazac (tu bijesie po piersi), zeby nie wpasc w myslenie “jesli ja moge, przyszlo mi bez trudu, to kazdy moze“, bo nie, nie kazdy moze.
    Podziękowali 3Aga85 Coralgol beatak
  • edytowano maj 2017
    kowalka powiedział(a):
    Ludzie, ale dlaczego stale skrecamy w jakies skrajne przypadki i margines?

    Jak sa skrajne przypadki, to trzeba stosować odpowiednie środki - separacje, angażowanie wlasciwych służb itd.

    Plus nasza pomoc- nie koniecznie materialna, widzialna- bo czasami jestesmy daleko.
    Modlitwa, post. Dzialanie daleko potem. 
     Modlic sie i umartwiac moze kazdy, zawsze.
    Tym ruszymy wszystko!
    Fakt, cierpliwym trzeba byc, bo mozemy owoco nie zobaczyc na wlasne oczy, co nie znaczy, ze ich nie ma.

    Mozemy tez bardziej dbac o wlasne malzenstwo- ponieważ Kościół jest jeden, naszym postępowaniem dzwigamy wszystkich w gore. Tak samo jak grzechem sciagamy Go w dol.

    I mamy zawsze byc tym, ktory prowadzi do sadzawki. 
    Czy jestesmy na to zawsze,w kazdej chwili gotowi?






    Ale to nie są przypadki marginalne!
    A jeśli tak na to patrzeć,to są one tak samo marginalne jak wielodzietność sama w sobie.
    I jasne że trzeba im pomagać na różne sposoby jak kto może ale też nie można udawać, że ten problem nie istnieje,tylko dlatego że mi się w podobnej sytuacji życie układa pięknie.
    Albo inaczej:uważam że otwartość na życie ma bardzo dużo wspólnego z tym,jak się komu życie układa.
    I nie mamy prawa osadzać, że ci to są wygodniccy ,bo maja tylko dwoje, a ci to są wspaniali bo maja jedenaścioro.
    Bo być może i jedni i drudzy kompensują sobie w ten sposób przejścia w życiu rodzinnym czy inne traumy.
    Bo dla Was wielodzietność jest otwarciem na Boga, a tak naprawdę motywacji do wielodzietności jest naprawdę wiele.

    Podziękowali 2kluska Coralgol
  • O, to mnie zaciekawilas. Jakie sa te "inne" motywacje do wielodzietnosci, @kasha?
    Podziękowali 1Milamama
  • gabriela powiedział(a):
    A ja się martwię swoją bratową. Ma 23 lata i jedno dziecko przedślubne. Zarzeka się, że więcej mieć nie będzie, to nie jej świat i załamałaby ją druga ciąża. Więc domyślam się, że będzie korzystać z antykoncepcji. Ale do tej pory bardzo uwierało ją, że np na chrzcie córki nie mogła iść do komunii. Zastanawiam się co będzie później? Komunie świętokradcze? I co z przysięgą małżeńską, którą niedługo mają składać, skoro ona twardo upiera się, że nie chce mieć dzieci? :/
    Jeśłi wyklucza posiadanie dzieci to sakarement nie bezie ważny, co więcej jeśłi szczerze powie to na protokole to w ogóle nie powinni ich do niego dopuścić
  • edytowano maj 2017
    Ludzie są różni, dla jednych nienormalne jest posiadanie jednego czy dwójki dzieci, dla innych  wielodzietność. Czasem wielodzietnośc to też tylko "ja chcę" mieć dużą rodzinę, moje marzenie, mój  sposób na życie. Słowa nikogo do niczego nie przekonają, co innego przykład. I zawsze mnie zdumiewa jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak trudno zrozumieć innym, że czasem np.  kwestia małego mieszkania, w którym się jest  uwięzionym np. z powodu kredyty denominowanego jest nie do przeskoczenia, zwłaszcza jak się jest posiadaczem dużego domu czy mieszkania, nierzadko odziedziczonego czy zdobytego niewielkim wysiłkiem w wyniku szczęsliwych okoliczności życiowych, talentów. Czy ogólnie podejscie do wielodzietnosci przy małżonku, który jest wspierający i zarabia  20 tyś miesiecznie netto może być zupełnie inne od tego,  gdzie mąż  nie angażuje się w opiekę nad dziecmi i zarabia 2,5 tyś zł...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.