Jak chcecie czuć się lepsze od kobiet które z różnych powodow sprawiają że w przedszkolach i szkołach są chore dzieci to się czujcie.
Tez bym chciała żeby w przedszkolach i szkolach, sklepach itp... były tylko zdrowi ludzie ale to jest niemożliwe. To, że mnie dziś ukamienujecie tego nie zmieni
Pracujesz bo musisz zapewne. Tak jak wszyscy inni pracujący ludzie... No serio, nie znam nikogo, kto pracuje choć nie musi... Znam takich, którzy rezygnują z pracy, żeby być z dziećmi w domu i ponoszą tego koszty- nie tylko ekonomiczne. Znam takich, którzy posyłają do żłobka półroczne dzieci, chociaż może mogliby później - i też ponoszą koszty tej decyzji. Nie rozumiem co to ma wspólnego z tematem- chorych i zgromadzeń publicznych. Chory powinien zostać w domu. Chore dziecko nie powinno być w placówce- nie ważne, żłobku, przedszkolu czy szkole. Rodzic powinien zapewnić dziecku warunki do zdrowienia i nie narażać innych. Nie posyłać do przedszkola, szkoły, świetlicy, na zajęcia dodatkowe i na koncert...
A najlepiej żeby wszyscy byli piękni,młodzi,bogaci i zdrowi. A życie niestety nie chce być idealne.
Pracujesz bo musisz zapewne. Tak jak wszyscy inni pracujący ludzie... No serio, nie znam nikogo, kto pracuje choć nie musi... Znam takich, którzy rezygnują z pracy, żeby być z dziećmi w domu i ponoszą tego koszty- nie tylko ekonomiczne. Znam takich, którzy posyłają do żłobka półroczne dzieci, chociaż może mogliby później - i też ponoszą koszty tej decyzji. Nie rozumiem co to ma wspólnego z tematem- chorych i zgromadzeń publicznych. Chory powinien zostać w domu. Chore dziecko nie powinno być w placówce- nie ważne, żłobku, przedszkolu czy szkole. Rodzic powinien zapewnić dziecku warunki do zdrowienia i nie narażać innych. Nie posyłać do przedszkola, szkoły, świetlicy, na zajęcia dodatkowe i na koncert...
Jakie to proste kiedy się ma sporą pensję za pracę w domu. Prawda?
Pracujesz bo musisz zapewne. Tak jak wszyscy inni pracujący ludzie... No serio, nie znam nikogo, kto pracuje choć nie musi... Znam takich, którzy rezygnują z pracy, żeby być z dziećmi w domu i ponoszą tego koszty- nie tylko ekonomiczne. Znam takich, którzy posyłają do żłobka półroczne dzieci, chociaż może mogliby później - i też ponoszą koszty tej decyzji. Nie rozumiem co to ma wspólnego z tematem- chorych i zgromadzeń publicznych. Chory powinien zostać w domu. Chore dziecko nie powinno być w placówce- nie ważne, żłobku, przedszkolu czy szkole. Rodzic powinien zapewnić dziecku warunki do zdrowienia i nie narażać innych. Nie posyłać do przedszkola, szkoły, świetlicy, na zajęcia dodatkowe i na koncert...
Jakie to proste kiedy się ma sporą pensję za pracę w domu. Prawda?
A najlepiej żeby wszyscy byli piękni,młodzi,bogaci i zdrowi. A życie niestety nie chce być idealne.
Co nie znaczy, że mamy je wzajemnie dodatkowo utrudniać.
A czy Nika pisze,że robiła tak pomimo że MIAŁA WYBÓR? Czy że może tego wyboru nie miała? Są w życiu sytuacje ekstremalne i o takiej pisała Nika. Nie o takiej,że musiała kończyć projekt,czy że awans by jej przed nosem śmignął, ale o takiej, że ryzykowała utratę pracy.
Ja np.codziennie jadę do roboty zatłoczonym autobusem z chorymi dorosłymi (słychać) i dziećmi jadącymi do szkół/przedszkoli.Maluchy jadą tym autobusem zwykle ok 25-30 minut. Czy rodzice powinni dzieciaki wozić do placówek w takich warunkach,czy raczej zażądać żeby komunikacja jeździli tylko zdrowi pasażerowie?
@beatak - w opinii Niki, pewnie ja;) No ale, ja już się przyzwyczaiłam, że "biednemu zawsze wiatr w oczy" a ja mam tak super w życiu, że nic nie rozumiem
Tak. Do Ciebie Swoją sytuację trudną rozumiesz a mojej to już nie.
Może dlatego że masz stałe dochody? Nie wiem... zgaduję. Tez inaczej kiedyś patrzyłam na świat jak miałam konto pełne kasy
W tym wątku pewnie w ogóle nie chodzi o chore dzieci, ale i tak się wypowiem
Dla mnie kluczowym kryterium jest temperatura i samopoczucie dziecka. Jak jest gorączka i/lub dziecko nieswoje, to oczywiście bezwzględnie powinno zostać w domu. Ale jak sam katar czy niegroźny kaszel to jak dla mnie nie ma co przesadzać. Czasem takie gluty rzeczywiście ciągną się miesiącami.
Moje dzieci chorują niewiele, zwykle intensywnie i bardzo szybko. Nie widzę potrzeby organizowania im długiej poinfekcyjnej kwarantanny, jak widzę, że choroba minęła i energia je roznosi. Zresztą nasz lekarz podziela ten punkt widzenia.
Odczucia społeczne na temat tego, co jest chorobą a co tylko lekką niedyspozycją, są względne. Rzeczywiście, tak jak ktoś tu wspomniał, w Holandii temperatura do 38.5 w zasadzie nie kwalifikuje się jako gorączka, w razie czego zawsze można wziąć paracetamol . Nawet z ospą tam radzą posyłać dzieci do szkoły, chyba że mocno gorączkują
@kasha, to nie pierwsza dyskusja z udziałem Niki, która ku mojemu zdumieniu przybiera taki obrót. Wydaje mi się, że ani Ty ani ja nie znamy kontekstu.
@Bagata może masz rację,może nie znam kontekstu. Ale przykro patrzeć jak Nika próbuje coś wytłumaczyć a inni podchodzą z zerowym zrozumieniem. Nawet jeśli dla Niki miałaby to być próba przekonania samej siebie,że nie jest się najgorszą matką świata. No kurcze,no są w życiu takie sytuacje,że musisz zrobić coś wbrew sobie.Jeśli ktoś tego nie doświadczył ten nie zrozumie.Ja rozumiem. A Nika -w mojej ocenie- jest mamą,która nie narażałaby dziecka na powikłania,gdyby nie miała noża na gardle.
Ostatnio miałam tak, że dzieci wymiotowaly w poniedziałek.we wtorek siedzialy w domu i nie wymiotowaly.zatem w środę poszły do szkoły i jedno się znów zwymiotowalo a reszta już nie. Nie przewidzisz Pani co się zdarzyć może..
@chabrowa Byłaś kiedyś w takiej sytuacji że po opłaceniu rachunków nie zostawało Ci nic na dojazdy i jedzenie? Ale to tylko dlatego ze posylalas chore dzieci do szkoły bo gdyby nie to to byś nie miała nawet na rachunki.
Ja tak miałam ponad rok
Nika mnie mama wychowywała sama, a byłam bardzo chorowitym dzieckiem. Jak nie mogła brać zwolnień to płaciła starszej sąsiadce,a potem kupowała ćwiartkę masła i ćwiartkę chleba. Serio pamiętam te"zakupy" ćwiartka chleba w torebce i dżem z piwnicy. Jak choroba była długa to zawoziła mnie do babci na wieś. Jeździłam też do sanatorium na 2-3 miesiące to i sie podkurowałam i mama mogła pracować.
Serio to co robisz to nie jest bohaterstwo tylko skrajna głupota i egoizm. Zawsze jest jakieś wyjście i mówię to z doświadczenia.
Ostatnio miałam tak, że dzieci wymiotowaly w poniedziałek.we wtorek siedzialy w domu i nie wymiotowaly.zatem w środę poszły do szkoły i jedno się znów zwymiotowalo a reszta już nie. Nie przewidzisz Pani co się zdarzyć może..
Ale jednak na ten wtorek zostały w domu i wynikało, że są zdrowe. Też miałam takie sytuacje i wiem, że się zdarza, bo nigdy nie przewidzisz
Nika mnie mama wychowywała sama, a byłam bardzo chorowitym dzieckiem. Jak nie mogła brać zwolnień to płaciła starszej sąsiadce,a potem kupowała ćwiartkę masła i ćwiartkę chleba. Serio pamiętam te"zakupy" ćwiartka chleba w torebce i dżem z piwnicy. Jak choroba była długa to zawoziła mnie do babci na wieś. Jeździłam też do sanatorium na 2-3 miesiące to i sie podkurowałam i mama mogła pracować.
Serio to co robisz to nie jest bohaterstwo tylko skrajna głupota i egoizm. Zawsze jest jakieś wyjście i mówię to z doświadczenia.
@Elunia może o to? Fajnie by było gdyby ktoś tak ocenił to co robiła twoja mama?
@Nika76 cała dyskusja miała jednak inny początek - stwierdziłaś ze chore dzieci nie są powodem dla którego mama musi się kisić w domu. Mowa była o sytuacji w której nie było noża na gardle, groźby utraty pracy itd, choć psychicznie pewnie bardzo ciężko. I kiedy dostałaś odpowiedzi niezgodne z twoim zdaniem to sprowadziłaś dyskusję na całkowicie inne tory próbując nam pokazać jak to my życia nie znamy i nie rozumiemy trudnych sytuacji życiowych. Mam wrażenie że puszczasz swoje dzieci chore do szkoły bo taką podjęłaś decyzję i robiłabyś to nawet wtedy gdybyś miała inne wyjście (tak wynika z sąsiedniego wątka) ale próbujesz udowodnić ze ta decyzja została wymuszona twoją sytuacją bez wyjścia.
@Elunia Napisałaś ze jest zawsze jakieś wyjście. Ja nie miałam innego
Ale dlaczego w twojej cenie moja mama była głupia, o to sie pytam.
Tak twierdzę, że zawsze jest jakieś wyjście.
Np. dlatego że gorzej się obie odżywiałyście,przez co mama narażała siebie również na chorobę,a ciebie na trwanie w chorobie (dodatkowo osłabiony organizm mógłby nie zwalczyć choroby).
Ja tam bym się wogole wymiksowala z obowiązkowych konwinencji czy czegoś tam. Nikt mi nie będzie narzucał kiedy mam gdzieś wyjechać z rodziną a jak jest gromadka małych dzieci to już wogole by mi się nie chcialo. Większe ubogacenie duchowe miałabym w możliwości wyspania się
Zresztą kto chce zrozumieć to zrozumie a kto chce udowodnić to i tak udowodni. Mi szkoda juz czasu na "kopanie się z koniem"... Jak juz @kitek nie zrozumiała to mnie ręce opadają...
hmmmm, właśnie ostatnio sobie myślałam o takich sytuacjach. Noe będę oceniać tych skrajnych ale opisze wam mogawke z przed tygodnia. Ludzi dobrze znam wiec nie ma tam ukrytych kontekstow. Spotkałam moich znajmych jak we dwoje odprowadzali córkę do przedszkola. Towarzyszył im 2 letni syn. Na dworze zimno i pada. Młody wszedł z nimi do przedszkola bo odprowadzał siostrę. Pocałował ja i polowe grupy w tym moja córkę bo sie wszyscy znają. Wychodzimy i okazuje sie ze młody ma zapalenie krtani i wieczorem dostał pierwsza dawkę antybiotyku. Czemu z nim wyszli? No bo chciał siostrę do przedszkola odprowadzić, no i po chleb chcieli sie przejść. Dodam ze matka na l4, ojciec szedł do pracy i piekarnie maja pod domem woec nawet jak im chleba brakło to ojciec w 2 minuty z bulkami z piekarni by obrócił. No i 4 dni później młody ma zapalenie pluc. Brawo oni! A no i jak tylko skończy antybola (2 z kolei bo na pierwszym to zapalenie pluc złapał) to pójdzie od razu do zloba bo oni nie mogą mieć l4 bo im zdolność kredytowa spadnie a musza juz teraz kupić dom z gruba kasę. Wiec ze tak powiem, noc mnie juz nie zdziwi.
Komentarz
Jak chcecie czuć się lepsze od kobiet które z różnych powodow sprawiają że w przedszkolach i szkołach są chore dzieci to się czujcie.
Tez bym chciała żeby w przedszkolach i szkolach, sklepach itp... były tylko zdrowi ludzie ale to jest niemożliwe.
To, że mnie dziś ukamienujecie tego nie zmieni
A najlepiej żeby wszyscy byli piękni,młodzi,bogaci i zdrowi.
A życie niestety nie chce być idealne.
Czy że może tego wyboru nie miała?
Są w życiu sytuacje ekstremalne i o takiej pisała Nika.
Nie o takiej,że musiała kończyć projekt,czy że awans by jej przed nosem śmignął,
ale o takiej, że ryzykowała utratę pracy.
Ja np.codziennie jadę do roboty zatłoczonym autobusem z chorymi dorosłymi (słychać) i dziećmi jadącymi do szkół/przedszkoli.Maluchy jadą tym autobusem zwykle ok 25-30 minut.
Czy rodzice powinni dzieciaki wozić do placówek w takich warunkach,czy raczej zażądać żeby komunikacja jeździli tylko zdrowi pasażerowie?
Swoją sytuację trudną rozumiesz a mojej to już nie.
Może dlatego że masz stałe dochody? Nie wiem... zgaduję.
Tez inaczej kiedyś patrzyłam na świat jak miałam konto pełne kasy
Dla mnie kluczowym kryterium jest temperatura i samopoczucie dziecka. Jak jest gorączka i/lub dziecko nieswoje, to oczywiście bezwzględnie powinno zostać w domu. Ale jak sam katar czy niegroźny kaszel to jak dla mnie nie ma co przesadzać. Czasem takie gluty rzeczywiście ciągną się miesiącami.
Moje dzieci chorują niewiele, zwykle intensywnie i bardzo szybko. Nie widzę potrzeby organizowania im długiej poinfekcyjnej kwarantanny, jak widzę, że choroba minęła i energia je roznosi. Zresztą nasz lekarz podziela ten punkt widzenia.
Odczucia społeczne na temat tego, co jest chorobą a co tylko lekką niedyspozycją, są względne. Rzeczywiście, tak jak ktoś tu wspomniał, w Holandii temperatura do 38.5 w zasadzie nie kwalifikuje się jako gorączka, w razie czego zawsze można wziąć paracetamol . Nawet z ospą tam radzą posyłać dzieci do szkoły, chyba że mocno gorączkują
Ale przykro patrzeć jak Nika próbuje coś wytłumaczyć a inni podchodzą z zerowym zrozumieniem.
Nawet jeśli dla Niki miałaby to być próba przekonania samej siebie,że nie jest się najgorszą matką świata.
No kurcze,no są w życiu takie sytuacje,że musisz zrobić coś wbrew sobie.Jeśli ktoś tego nie doświadczył ten nie zrozumie.Ja rozumiem.
A Nika -w mojej ocenie- jest mamą,która nie narażałaby dziecka na powikłania,gdyby nie miała noża na gardle.
Nie przewidzisz Pani co się zdarzyć może..
Resztę pominę
Byloby to liczenie się z innymi
Jak to brzmi?
Fajnie by było gdyby ktoś tak ocenił to co robiła twoja mama?
Napisałaś ze jest zawsze jakieś wyjście. Ja nie miałam innego
Sytuacja jelitowki i konwencji pozostała niewyjaśnione bo NIKT się nie odniósł do artykułu
Nikt mi nie będzie narzucał kiedy mam gdzieś wyjechać z rodziną a jak jest gromadka małych dzieci to już wogole by mi się nie chcialo. Większe ubogacenie duchowe miałabym w możliwości wyspania się
Zresztą kto chce zrozumieć to zrozumie a kto chce udowodnić to i tak udowodni. Mi szkoda juz czasu na "kopanie się z koniem"...
Jak juz @kitek nie zrozumiała to mnie ręce opadają...
@kasha dzięki. Czytasz mi w myslach