Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

konsekwencja w wychowaniu

135

Komentarz

  • Ostatnio nasza I.była u koleżanki.
    I nasza córka była zdziwiona,że tam dzieci 7 i 5 l.do taty na ty bez tato czy tatuś.
     
  • Co do urodzin kiedyś była taka sytuacja ,że M.zaprosił kilku kolegów .
    Przyszedł jeden.
    Ktoś tam zachorował ktoś tam coś tam.
    Bawili się super w 2jke ale już później tylko tego jednego zapraszał.
    Podziękowali 1wielorybek
  • makodorzyk powiedział(a):
    bedac w skorze dziecka chcialabym na pewno wiedziec i rozumiec dlaczego jest wprowadzana jakas zasada czy regula ktorej przestrzeganie sie wymaga ode mnie plus oczywiscie przyklad samych rodzicow i najlepiej rodzenstwa...jesli dotycza ich te same reguly. Jakies krotkie madre uzasadnienie. Najgorsze jak cos jest na zasadzie Nie bo Nie albo poniewaz Ja rodzic tak sobie chce bo mi wygodnie albo akurat mi sie przypomnialo ze jestem wymagajacym rodzicem. Inaczej jest to najlepszy przepis na utrate autorytetu....
    Z moimi nastolatkami bywa tak,że w chwili gdy jest problem,albo poproszę o coś i jest opór to im bardziej tłumaczę po co i dlaczego tym one sprytniej i absurdalniej udowadniają jak to nie ma sensu się do zasad stosować... Potem robi się totalny haos i nerwy,a młodsze patrzą na to i biorą przykład...
    Jasny krótki przekaz i nie wdawanie się w szerokie tłumaczenie przyczyn i skutków dziala najlepiej na potrzebę chwili.
    Na rozmowy też jest czas-sam na sam i raczej nie zaraz po jakimś problemie tylko zupełnie w innym spokojnym czasie.

  • Dla mnie sprawa z urodzinami wcale nie jest taka oczywista. Uważam, że jak jest się gdzieś zaproszonym i potwierdza się przybycie, to nie należy tego odwoływać, chyba że z powodu choroby. Szacunek dla gospodarza tego wymaga. Ktoś przecież taką imprezę szykuje, planuje poczęstunek, rozrywki i jak goście nie przychodzą, to jest to dla niego duża przykrość.
    Dlatego staram się stosować inne kary czy konsekwencje czy jak tam zwał niż niepójście na urodziny kolegi.
  • @Bagata - ależ, się w pełni zgadzam. Jednak nie zawahałabym się nie puścić na urodziny, gdybym uznała, że ze względów wychowawczych będzie to korzystne. Oczywiście, w takiej sytuacji, należałoby skontaktować się z zapraszającym, wyjaśnić sytuację i przeprosić. Dodam, że uważam taką sytuację, za wyjątkową. I nie chodzi mi o to, żeby zgoda na pójście na urodziny do kolegi miała być dla rodzica jakąś kartą przetargową w wymuszaniu na dziecku różnych pożądanych zachowań. Wyobraź sobie jednak taką na przykład sytuację: Dziecko jest zaproszone do kolegi na urodziny na niedzielne popołudnie. W poniedziałek rano ma ważną klasówkę od której zależy, czy zda do następnej klasy. Z odpowiednim wyprzedzeniem przypominasz dziecku o klasówce. W sobotę rano przypominasz znów, żeby się do klasówki przygotowało. Dziecko ma w nosie. W niedzielę rano przypominasz uczciwie jeszcze raz, zwracając uwagę na to, że na popołudnie ma plany, więc nie może odkładać nauki. Dziecko dalej ma Cię w nosie. W porze, gdy należałoby się szykować na urodziny okazuje się, że dziecko jeszcze nie zdążyło się nauczyć. Oczywiście, można puścić na imprezę, a następnego dnia pozwolić zawalić klasówkę i jako konsekwencję zabrać pałę a może i nie zdać do następnej klasy, można też puścić na imprezę, a na następny dzień napisać dziecku usprawiedliwienie i wykłócać się z nauczycielami, żeby pozwolili zaliczać indywidualnie (znam rodziców, co tak robią, żeby biedne dziecko nie cierpiało). Jednak ja, bym wybrała wypisanie dziecka z imprezy i posadzenie do nauki. Trudno, niech się tłumaczy przed kolegą i jego rodzicami, że nie wypełniło swoich obowiązków.
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano październik 2017
    Dla mnie mowienie w trzeciej osobie, "czy mama moze", byloby zupelnie sztuczne i sprzeczne z jezykiem serca, bo ja do mamy tez tak nie mowilam, tylko zwyczajnie "mamo, czy mozesz". Zadnego ideolo w tym nie ma, tak jest dla mnie naturalnie. Zakladam, ze dla innych naturalne bedzie mowienie w trzeciej osobie i juz. Po slasku do starszych i godnych szacunku osob mowi sie "wy": "Starko, co zescie uwarzyli na lobiod?". 
    Podziękowali 3Bridget Skatarzyna Coralgol
  • Marcelina powiedział(a):
    Dla mnie mowienie w trzeciej osobie, "czy mama moze", byloby zupelnie sztuczne i sprzeczne z jezykiem serca, bo ja do mamy tez tak nie mowilam, tylko zwyczajnie "mamo, czy mozesz". Zadnego ideolo w tym nie ma, tak jest dla mnie naturalnie. Zakladam, ze dla innych naturalne bedzie mowienie w trzeciej osobie i juz. Po slasku do starszych i godnych szacunku osob mowi sie "wy": "Starko, co zescie uwarzyli na lobiod?". 
    Nie słyszałam jeszcze na żywo.
    Chyba że w filmach starych.
  • Jest tez cos takiego, jak konsekwencje pozytywne np: dziecko, ktore punktualnie wroci od kolegi czy tez nad wyraz dobrze wywiaze sie ze swoich obowiazkow bedzie moglo np. nastepnym razem byc o godzine dluzej albo dluzej pograc w gre itp.
    Podziękowali 2Joannna ewaklara
  • edytowano październik 2017
    ola_g powiedział(a):
    @jukaa podziękuj ale co zrobić z maupą ktoraw tym momencie wyskakuje z pudełka wrzeszcząc "ale to niesprawiedliwe!!! A ja to muszę a on nie!" i usłyszy te wszystkie nierówności nawet gdyby była w drugim końcu domu. Czujnik ma chyba jakiś wbudowany czy co...
    Ola... mojej córce kiedyś wyspiewalam taką Serenadę:
    Ty masz nogi a inne dzieci nieee
    Ty masz długie ładne włosy a inne dzieci nieee
    My mamy auto a inni nie....
    Ja myję WC a wy nie....
    Ja mam siwe włosy a wy nie...
    Ja myłam gary wczoraj i odkurzalam a wy nie....
    Ja jutro idę do pracy a wy nie....
    Dalej tak mam zawodzić?

    - Nie. Starczy - rzekła.

  • sprawiedliwie to nie znaczy każdemu po równo
    Podziękowali 2blaekie Katia
  • Dlaczego? uwielbiam dyskutować z nastolatkami, oczywiśnie nie w momencie gdy kipią. :sweat_smile: 
  • siostra ma lepiej mieści się w kat. o życiu :)
  • O życiu, in general, a nie o życiu konkretnego nastolatka, który ma najgorzej na świecie zwykle ;)
  • Regularnie tłumaczymy naszym dzieciom, że sprawiedliwie to według potrzeb.
    A i tak ciągle ta sama śpiewka "to niesprawiedliwe". Któregoś razu nie zdzierżyłem marudzenia synów w sklepie, a traf chciał, że kupiłam właśnie córce stanik. Powiedziałam więc, że ok. Będzie sprawiedliwie - wracamy do sklepu z bielizną i im też kupię identyczne staniki.
    Od tamtej pory jakoś rzadziej odwołują się do braku sprawiedliwości.
  • My mamy jednego uciśnionego, z nim to faktycznie lepiej nie dyskutować, ale jeszcze się nie przyzwyczaiłam myśleć o nim jako nastolatku. ;)
  • Czy Wasi nastolatkowie też uwielbiają słowo "hipokryzja"? I widzą ją u każdego (z wyjątkiem własnej osoby)?
  • :mrgreen: u nas jest odmieniane przez przypadki co dzienie,po kilkanaście razy dziennie.
    Podziękowali 1Katarzyna
  • Katarzyna powiedział(a):
    Czy Wasi nastolatkowie też uwielbiają słowo "hipokryzja"? I widzą ją u każdego (z wyjątkiem własnej osoby)?
    No bo hipokryzja na tym właśnie polega ;)
    Podziękowali 1beatak
  • I oprócz hipokryzji to jesteśmy dziwni i nic nie rozumiemy

    Podziękowali 1kiwi
  • "Dziwna" to by był komplement w ustach mojego syna...
    Podziękowali 1wielorybek
  • :) Artysta rośnie.
  • edytowano październik 2017
    W rzeczy samej - nonkonformista, artysta i oryginał...
    I tak go kocham!
    Siedzą właśnie obaj z mężem u maluchów w pokoju, piłują na dwie gitary i pełnymi głosami śpiewają szanty. To w ramach kołysanek dla Eda...
  • Rewelacja:D Uwielbiam takie widoki.
    Podziękowali 2Nika76 Katarzyna
  • edytowano październik 2017
    Trudna sytuacja sprzed chwili:

    Mialam dać rano kieszonkowe dziewczynom jak zrobią wszystko jak należy... 
    Tymczasem one mnie oszukac chciały - młodsza wit c za siostrę zadeklarowała wypić a starsza przystała z radoscią.... no więc nie dałam.

    Tuż potem sytuacja w Biedronce:
    Córka kupuje cukierki za resztki pieniędzy z zeszłego tygodnia... odlicza "..  49 groszy...50... 52... nie starczy mi..." (miało być 79 groszy)
    Kasjerka tuż przede mną wyciąga cukierki z worka i odlicza z wagi. Wyszło 55 groszy i mówi "Daj co masz"... córka zdziwiona daje..  i dostaje cukierki za 55 groszy jak miala tylko 52.

    Mnie skręca ale twarda jestem.

    Córka na głos mówi... "Ale ja miałam mniej"
    Ja "Pani Ci ze swoich dołożyła"....
    Córka "Aaa... dziękuję!" I poszła...

    Nie wytrzymałam i dopłaciłam kasjerce za te cukierki a córka tego nie widziała... tłumacząc się że mi się dziś córka naraziła.

    Ech... niełatwe to wychowywanie... 
    Podziękowali 2andora mamababcia
  • @Nika76 no...ostra jestes :)
    Moje dziewczyny tez nieraz robia takie numery np: ty zjedz za mnie salate a ja ci narysuje ksiezniczke... I tez moglabym sie wsciec, ze ta niezjedzona salata sprawi, ze organizm bedzie podupadal...No bo bedzie! Oprocz wkurzenia matczynego za ta dajmy na to salate ja czuje, ze one potrafia sie dogadac jak trzeba i ta siostrzana wiez jest na pierwszym miejscu.
    Jedna drugiej chciala pomoc, wypila zw nia kwasne lekarstwo, mialy dobre intencje...Intencje sa wazne, czyn moze wyjsc koslawo. A ze sie nie przyznaly? Bo sie baly, ze pokrzyczysz, jak to dzieci... 
    Podziękowali 2Rogalikowa Anka
  • Tylko wiesz sprawa poważniejsza bo je bierze przeziębienie i to mogły być leki silniejsze   
    Okazja się pojawiła na rozmowę że z lekami nie ma zartow i że warto żyć uczciwie... bo jak będziesz oszukiwac szefa w pracy to w końcu wylecisz...
  • To sa urwipołcie, ja wieeem ;) 
  • Katarzyna powiedział(a):
    Ja się poczuje ;) Ale ja bardzo lubię, jak ktoś wykorzystuje moją wiedzę i doświadczenie. Bardzo mi się podoba Mt10,8 Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Jeśli z moich kompetencji ktoś może zrobić użytek, to tylko się cieszę. Podobnie, jak zupełnie nie mam problemu z tym, że się do mnie ludzie odzywają po latach, bo mają do mnie jakiś interes - chcą, żebym im pomogła. Oni się zwykle krygują, głupio im, że po interesie dzwonią, a jak interesu nie było, to latami milczeli, a mi jest miło, że choć po interesie chcą zadzwonić do mnie, a nie do kogoś innego.
    Generalnie, uważam konsekwencję za podstawę wychowania. Uważam jednak, że to zasady są dla ludzi, a nie ludzie dla zasad, więc trzeba umieć, kiedy to potrzebne odstąpić. O tym pisałam na początku jako o pułapce, że czasem się ludzie zapętlą i nie potrafią świadomie danej zasady zawiesić na kołku, gdy jest taka potrzeba.
    tak może powiedzieć tylko kobieta bez kompleksów
    pewna swojej wartości a równocześnie pokorna
    dzięki Katarzyno !
  • Niestety, jeśli o mnie chodzi, to z kompleksami, niepewna swojej wartości i z gigantycznym obszarem do pracy w zakresie pokory. Staram się jednak nad sobą pracować i jakieś postępy czynię. A Pan Bóg pomaga stawiając przede mną różne wyzwania.
  • edytowano październik 2017
    A nie macie wrażenia, że wychowanie jest procesem cokolwiek losowym, ale w miarę stabilnym? Dzieciaki zwykle naśladują rodziców i są mniej lub bardziej tacy jak oni, a niekiedy trafi się odmieniec in plus (ze złych rodziców dobry dzieciak) i in minus (z dobrych rodziców zły dzieciak)? W takim ujęciu zbytnie przejmowanie się tym, czy się jest zbyt konsekwentnym, czy zbyt mało konsekwentnym są bez większego znaczenia. I tak będziemy w stanie to ocenić dopiero ex post [już to chyba kiedyś pisałem...]. 

    Każde dziecko jest inne, każdy rodzic jest inny, to daje taką gamę interakcji, że nie idzie zbytnio planować, dobierać metody, kontrolować te wszystkie czynniki. 

    Ja jeszcze nie mam nastolatków w domu, ale to tak pod rozwagę tym, którzy się zamartwiają co z tych złamasów wyrośnie. No nie wiadomo, pewnie to co z nas wyrosło, chyba, że będziemy mieli pecha (lub szczęście, jak kto tam ocenia własną kondycję ;) )
    Podziękowali 1Rejczel
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.