Zgadzam się z Katarzyną. Żadna dziedzina wiedzy nie podchodzi do człowieka całościowo, a tym bardziej nie daje ostatecznych odpowiedzi na to, jak się "poczuć lepiej". Nawet wiara nie daje takich odpowiedzi; pozostaje przestrzeń tajemnicy - działania Bożego, które się wymyka naszemu poznaniu (choćby oświeconemu wiarą).
Mi osobiście bardzo odpowiada nurt psychologii związany z praktyką uważności. Ciekawe są wyniki badań Kabat-Zinna w odniesieniu do leczenia bólu (radzenia sobie z cierpieniem) czy zastosowania w profilaktyce nawrotów depresji (połaczenie z terapią poznawczą). Ostatnio czytałem też znowu książki Maya - psychoterapeuty uzależnień, który był zafascynowany duchowością karmelitańską; sporo punktów wspólnych z praktyką uważności, choć startuje z zupełnie innego miejsca.
Książkę Maya, w której próbuje dać bardziej naukowe podstawy terapii uzależnień, to już należy uznać za trącącą myszką (1988). https://mediarodzina.pl/prod/529/Uzaleznienie-i-laska Ale jest przynajmniej napisana w sposób przyswajalny dla katolika May wskazuje, że uzależnienie to ekstremum przywiązań. Ale od strony fizjologicznej niczym się to nie różni od przywiązania do picia kawy, jedzenia czekolady, korzystania z forum internetowego, kupowania ubrań, przywiązania do własnych dzieci, sposobu modlitwy czy sposobu myślenia. I że działają te same mechanizmy wyparcia, które utrudniają nam się przyznać do tego, że jesteśmy przywiązani. I że tak samo, jak w przypadku uzależnień, nie jesteśmy w stanie się sami ze wszystkiego wyzwolić. Dalej pokazuje, jak w duchowości karmelitańskiej (tutaj już więcej w książce: http://www.tolle.pl/pozycja/ciemna-noc-duszy) takie przywiązania są dopustem Bożym na drodze do Boga. Ciekawie pisze, że ta ciemna noc duszy wcale nie musi być nieprzyjemna - może wiązać się właśnie z poczuciem wyzwolenia od tego, do czego czuliśmy się przymuszeni.
Zasadniczo uważność do nauki trafiła z medytacyjnych praktyk Wschodu. Oczywiście to zostało oczyszczone z jakiś naleciałości ideologicznych, ale już np. w bardziej popularnych pozycjach wprost są cytowani mędrcy Wschodu. Dlatego warto sięgnąć po Maya, by zobaczyć, jak te same aspekty można znaleźć w katolickiej duchowości. Jako 2 jakości psychologiczne kontemplacji May wskazuje: - otwartość (człowiek nie skupia się na konkretnym celu czy obiekcie, ale po prostu rejestruje wszystko, co się dzieje, czego doznaje (widząc czy odczuwając), nic nie wyklucza, nie dąży do czegoś), - skupienie na chwili obecnej. To są dokładnie jakości psychologiczne osiągane w terapii opartej o uważność (dzięki którym np. osoba z podleczoną depresją jest w stanie zaakceptować własne negatywne schematy myślowe, zamiast albo nimi podążać, albo z nimi walczyć tylko je potęgując; a osoba cierpiąca jest w stanie zaakceptować własne cierpienie, zamiast je potęgować rozmyślaniem / unikaniem). I dalej May pokazuje, co odróżnia kontemplację modlitewną od praktyki psychologicznej: But these psychological qualities are not all there is
to contemplation. The one essential quality of contemplation
that all the mystics affirm, and that must
come as sheer gift, is love. Immediacy and openness
of awareness may rise and fall, but one unwavering
constant remains: contemplation is loving. And this love
can neither be practiced nor achieved. We can, and
certainly should, try to act in loving ways. All religions
advocate this. But the way we act lovingly is often
determined by our attachments. It is self-originated
and unfree. We encounter true, unattached love only
by falling into it or waking up to discover it, often
being surprised by it. Much as we might long for it,
we cannot make it happen. The freely loving quality
of contemplation must be kindled, prompted, drawn
forth, or, if you will, infused within us by God.
Zgadzam się z Katarzyną. Żadna dziedzina wiedzy nie podchodzi do człowieka całościowo, a tym bardziej nie daje ostatecznych odpowiedzi na to, jak się "poczuć lepiej". Nawet wiara nie daje takich odpowiedzi; pozostaje przestrzeń tajemnicy - działania Bożego, które się wymyka naszemu poznaniu (choćby oświeconemu wiarą).
Psychologia to nawet nie usiłuje podchodzić do człowieka całościowo, jasno się określa jak np. behawioryzm.
dziękuję, chętnie poczytam. Maya czytałam, gdy po swiecie chodzily jeszcze dinozaury , może wrócę i spojrze świeżym okiem
To być może Ciemnej nocy duszy nie czytałaś, bo do Polski to trafiło po 2010 roku (zatem definitywnie po wyginięciu dinozaurów), a on to w oryginale wydał niedługo przed swoją śmiercią. A moim nieskromnym zdaniem, ta książka jest zdecydowanie mądrzejsza od Uzależnienie i łaska.
To jeszcze badania nt. bólu i medytacji - pokazane, co wniósł Kabat-Zinn w latach 80 i późniejsze badania - łącznie z analizą trwałych zmian w mózgach medytujących.
Komentarz
Zgadzam się z Katarzyną. Żadna dziedzina wiedzy nie podchodzi do człowieka całościowo, a tym bardziej nie daje ostatecznych odpowiedzi na to, jak się "poczuć lepiej". Nawet wiara nie daje takich odpowiedzi; pozostaje przestrzeń tajemnicy - działania Bożego, które się wymyka naszemu poznaniu (choćby oświeconemu wiarą).
Mi osobiście bardzo odpowiada nurt psychologii związany z praktyką uważności. Ciekawe są wyniki badań Kabat-Zinna w odniesieniu do leczenia bólu (radzenia sobie z cierpieniem) czy zastosowania w profilaktyce nawrotów depresji (połaczenie z terapią poznawczą).
Ostatnio czytałem też znowu książki Maya - psychoterapeuty uzależnień, który był zafascynowany duchowością karmelitańską; sporo punktów wspólnych z praktyką uważności, choć startuje z zupełnie innego miejsca.
http://lubimyczytac.pl/cytat/153133
Jeśli chodzi o terapię poznawczą opartą o uważność, to czytałem coś takiego: https://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,3037,strona,Terapia_poznawcza_depresji_oparta_na_uwaznosci,katid,47.html Tam są szczegółowo pokazane badani (lata 2000 i wzwyż).
Jest też taki 8-tygodniowy program, w zasadzie można sobie hobbistycznie zrobić samemu.
Książkę Maya, w której próbuje dać bardziej naukowe podstawy terapii uzależnień, to już należy uznać za trącącą myszką (1988). https://mediarodzina.pl/prod/529/Uzaleznienie-i-laska
Ale jest przynajmniej napisana w sposób przyswajalny dla katolika May wskazuje, że uzależnienie to ekstremum przywiązań. Ale od strony fizjologicznej niczym się to nie różni od przywiązania do picia kawy, jedzenia czekolady, korzystania z forum internetowego, kupowania ubrań, przywiązania do własnych dzieci, sposobu modlitwy czy sposobu myślenia. I że działają te same mechanizmy wyparcia, które utrudniają nam się przyznać do tego, że jesteśmy przywiązani. I że tak samo, jak w przypadku uzależnień, nie jesteśmy w stanie się sami ze wszystkiego wyzwolić.
Dalej pokazuje, jak w duchowości karmelitańskiej (tutaj już więcej w książce: http://www.tolle.pl/pozycja/ciemna-noc-duszy) takie przywiązania są dopustem Bożym na drodze do Boga. Ciekawie pisze, że ta ciemna noc duszy wcale nie musi być nieprzyjemna - może wiązać się właśnie z poczuciem wyzwolenia od tego, do czego czuliśmy się przymuszeni.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1541325,1,ciemna-strona-psychoterapii-czy-psychologowie-to-pseudonaukowcy.read
tutaj jakieś najświeższe metaanalizy są cytowane https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4876939/
Zasadniczo uważność do nauki trafiła z medytacyjnych praktyk Wschodu. Oczywiście to zostało oczyszczone z jakiś naleciałości ideologicznych, ale już np. w bardziej popularnych pozycjach wprost są cytowani mędrcy Wschodu.
Dlatego warto sięgnąć po Maya, by zobaczyć, jak te same aspekty można znaleźć w katolickiej duchowości. Jako 2 jakości psychologiczne kontemplacji May wskazuje:
- otwartość (człowiek nie skupia się na konkretnym celu czy obiekcie, ale po prostu rejestruje wszystko, co się dzieje, czego doznaje (widząc czy odczuwając), nic nie wyklucza, nie dąży do czegoś),
- skupienie na chwili obecnej.
To są dokładnie jakości psychologiczne osiągane w terapii opartej o uważność (dzięki którym np. osoba z podleczoną depresją jest w stanie zaakceptować własne negatywne schematy myślowe, zamiast albo nimi podążać, albo z nimi walczyć tylko je potęgując; a osoba cierpiąca jest w stanie zaakceptować własne cierpienie, zamiast je potęgować rozmyślaniem / unikaniem). I dalej May pokazuje, co odróżnia kontemplację modlitewną od praktyki psychologicznej:
But these psychological qualities are not all there is to contemplation. The one essential quality of contemplation that all the mystics affirm, and that must come as sheer gift, is love. Immediacy and openness of awareness may rise and fall, but one unwavering constant remains: contemplation is loving. And this love can neither be practiced nor achieved. We can, and certainly should, try to act in loving ways. All religions advocate this. But the way we act lovingly is often determined by our attachments. It is self-originated and unfree. We encounter true, unattached love only by falling into it or waking up to discover it, often being surprised by it. Much as we might long for it, we cannot make it happen. The freely loving quality of contemplation must be kindled, prompted, drawn forth, or, if you will, infused within us by God.
Psychologia to nawet nie usiłuje podchodzić do człowieka całościowo, jasno się określa jak np. behawioryzm.
To być może Ciemnej nocy duszy nie czytałaś, bo do Polski to trafiło po 2010 roku (zatem definitywnie po wyginięciu dinozaurów), a on to w oryginale wydał niedługo przed swoją śmiercią. A moim nieskromnym zdaniem, ta książka jest zdecydowanie mądrzejsza od Uzależnienie i łaska.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3580050/
-----------------
To musi być bardzo ciekawe...
http://www.tajemnicamilosci.pl/mistyczne-fakty/osiem-demonow-w-zyciu-kazdego-czlowieka-ewagriusz-z-pontu.html