U nas podobnie, z tym, że mamy Jana "na stanie", więc rozmowa wygląda tak: - kto to zrobił? - ja nie! - Janie, dlaczego?
A ostatnio zupełnie odruchowo odpowiedziałam dziecku, opowiadającemu mi farmazony, jak moja babcia odpowiadała mi i mojemu kuzynostwu: "idzejdze" Jak to mówią: może człowiek opuścić Kraków, ale Kraków nie opuści człowieka.
Poważnie tak do dzieci mówicie o jedzeniu? Dla mnie nie do pomyślenia, choć wydaje mi się, że poczucie humoru wszyscy mamy na przyzwoitym poziomie. Z tym że u nas w domu generalnie gównami się nie rzuca i bardzo mi to pasuje.
Ja pisałam Tak się mówiło u mnie w domu rodzinnym. Ja nie stosuję nie z powodu słowa na g* ale jakoś nie lubię tak mówić o jedzeniu. Może dlatego, że głównie to ja gotuję?
Moi dziadkowie i wujkowie mieli dużo takich kloacznych powiedzonek na różne okazje. Kiedyś już był na ten temat wątek, to podawałam przykłady. A względem jedzenia, u nas, jak ktoś bardzo grymasi (w nieuzasadniony spisób), to mu się proponuje marcepana z suchej miotły. Powiedzenie mojej śp. Babci.
Komentarz
- Baczność! (straszne, ale w działa )
Niestety powtarzają między sobą.
Dzieć: Mamooo!
Ja: Nie ma, wyszła!
W reakcji na nadmiar hałasu i chaosu: Zaraz mnie odwiozą na Gliwicką!*
*mieści się tam szpital psychiatryczny
"wstawajta bo niezdążyta pożreć"
Ja: Nie wiem, nie jadłam.
10latek ostatnio odpowiada że "gałęzie"
A 6latka że " pieknosc"
- (nieodmiennie) Truskawki z musztardą.
- Mamo muszę ....
- Musisz to umrzeć, reszta jest względna.
- Mi sie nie chce
- z misiami nie dyskutyjemy
- Konsuela ma wychodne
(gdy ktoś np. zostawia coś nieposprzątane, licząc że się samo zrobi)
- Kto?
- No ta służąca, która sprzątnie te gatki po tobie?
Generalnie teraz starcza już samo "Jak się nazywa?"
Ja: Ja tez się zastanawiam czemu mam odkurzać, myć, prac i wycierać nie swoje brudy.
- Ja nie
- u nas nie ma Jana...jest Franek, Piotr i Antek...więc??? Który?
- kto to zrobił?
- ja nie!
- Janie, dlaczego?
A ostatnio zupełnie odruchowo odpowiedziałam dziecku, opowiadającemu mi farmazony, jak moja babcia odpowiadała mi i mojemu kuzynostwu: "idzejdze"
Jak to mówią: może człowiek opuścić Kraków, ale Kraków nie opuści człowieka.
- oddech to podstawa
- nie drzyj się jak stare prześcieradło
I ostatnie
- co dzisiaj na obiad?
- niczyn
Powstało po tym jak pytaliśmy z czym chcą np. kanapki i odpowiadali " z niczym"
Zazwyczaj jak powiem o zupie, to przestaja pytac i sie oburzaja.
Tak się mówiło u mnie w domu rodzinnym.
Ja nie stosuję nie z powodu słowa na g* ale jakoś nie lubię tak mówić o jedzeniu. Może dlatego, że głównie to ja gotuję?
A względem jedzenia, u nas, jak ktoś bardzo grymasi (w nieuzasadniony spisób), to mu się proponuje marcepana z suchej miotły. Powiedzenie mojej śp. Babci.