Obudzilam sie dzisiaj w nocy, nie wiem ktora mogla byc. Przewracalam sie z boku na bok ale sen nie przychodzil. Pomyslalam, ze pomodle sie za naszych mezow w rozy. Kiedy skonczylam sie modlic na mysl mi przyszla intencja za Asie i jej Meza. I dostalam taki obraz, nie wiem, jak to nazwac ale to bylo tak wyrazne, ze pamietam do teraz: kobieta ubrana w ciemnoniebieski swetr czy kurtke idzie zgieta prawie wpol, tak jakby pod wiatr, widze to wszystko tak jakby w zwolnionym tempie, jakby w swietle stroboskopu. Jej Maz jest gdzies w gorze, nie widze go ale czuje, ze mysli o Niej, chce Jej pomoc, dac znac, ze mysli, ze towarzyszy w tej trudnej wedrowce. Nagle, wokol tej kobiety zaczynaja rozkwitac piekne, kolorowe kwiaty, zolte kaczence, bialorozowe stokrotki. Jest ich cale cale mnostwo, pojawiaja sie jakby z Nieba. I wtedy pojawia sie mlody chlopiec, na oko we wczesnym nastoletnim wieku, wlosy ciemno blond, szatyn, w kazdym badz razie nie brunet. Chlopiec zaczyna biegac wokol tych kwiatow unoszac wysoko ku gorze swe rece. Wtedy cala przestrzen sie tak jakby powieksza, ukazuje sie wiekszy obszar, naplywa powietrze, scena sie wycisza, obraz odchodzi. Rano postanowilam, ze chyba powinnam to napisac, podzielic sie..... Wiem, ze wydaje sie to dziwne....
Komentarz
@asia
@Barbasia
+
Gdybym mogła pomóc cokolwiek, to jestem.
Rano postanowilam, ze chyba powinnam to napisac, podzielic sie..... Wiem, ze wydaje sie to dziwne....