Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Punktualność - niepunktualność

Nie przypominam sobie w ostatnim czasie dyskusji na forum na temat punktualności. A zagadnienie ostatnio bardzo mnie absorbuje. Zastanawiam się, czy w dzisiejszych czasach punktualność jest przeżytkiem?
Ostatnio sobie uświadomiłam, że chyba mam jakiś defekt w tym zakresie. Zostałam wychowana w przekonaniu, że niepunktualność jest przejawem braku szacunku do osób, z którymi się umawiamy. Zawsze mi wkładano do głowy, że to szalenie poważna sprawa. Efekt jest taki, że do tej kwestii podchodzę z dużym napięciem. Sama bardzo nie lubię się spóźniać i czuję się bardzo niekomfortowo, gdy mi się to (z jakiejkolwiek przyczyny) zdarzy. Staram się nie brać osobiście spóźnieni innych ludzi (sama siebie przekonuję, że nie wynika to z ich braku szacunku do mojej osoby), ale czasem niepunktualność innych sprawia, że sypie się mój plan i sama nie mogę potem punktualnie dotrzeć w inne miejsce. Wtedy strasznie trudno mi zachować spokój. Niestety, przytłaczająca większość ludzi z mojego otoczenia się spóźnia nagminnie. Kilkakrotnie zdarzały się takie sytuacje, że dostawaliśmy informacje, że jakieś spotkanie jest przewidziane na określoną godzinę, przybywaliśmy punktualnie, a na miejscu okazywało się, że nikogo nie ma i trzeba na resztę czekać 15-30 minut, a nawet godzinę i po tym czasie impreza zaczynała się jakby całkiem zgodnie z planem. Potem dowiadywaliśmy się od gospodarzy, że celowo podali wcześniejszą godzinę, bo i tak wszyscy się spóźniają. Trudno mi się w tej rzeczywistości odnaleźć.
Czy to ja jestem nienormalna, czy ten świat zwariował?
«134

Komentarz

  • edytowano kwiecień 2018
    Z pewnością z Tobą wszystko jest w najlepszym porządku.
  • edytowano kwiecień 2018
    Zalezy od sytuacji. Spoznienie do kilku minut, max 15 sa nieraz w dobrym tonie, np na przyjecie. Nie ma nic gorszego niz goscie ktorzy przybywaja przed czasem. Moi tesciowe potrafia przyjechac nawet godzine wczesniej dlatego zawsze podaje im inny czas niz pozostalym.
    A jak sie spotykamy z kims w celu zalatwienia sprawy to punktualnosc jest wazna, bo przeciez nie mozna komus burzyc calego planu dnia.
  • Myślę, że punktualność jest ważna, każdy powinien się starać ją zachowywać (nie wiem czy to odpowiedni czasownik) . Notoryczne spóźnianie jest wadą charakteru, wiadomo że przyjaciołom się wiele wybacza, ale jest pewnego rodzaju fałszem - składa się pewną obietnicę co do terminu, potem sam człowiek się oszukuje, że może wykonywać inne czynności lub co gorsza leniuchować dłużej, gdy już powinien zakończyć te czynności. Czasem spóźnienie jest biernym oporem wobec danego spotkania a czasem egocentryzmem gdy nie liczy się z innymi. Osoby z tą wadą czują się atakowane gdy przypomina się im o upływającym czasie, i ograniczane przez narzucone ramy czasowe. Czasem jest to oznaka niedojrzałości w postaci dziecięcego magicznego myślenia, że np. autobus tym razem pokona trasę dużo szybciej lub wyjątkowo nie będzie korków. Warto walczyć z tą cechą u siebie. 
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • Mam znajomych z którymi przyzwyczaiłam się do umawiania się 15 wcześniej niż zamierzam być bo i tak się spóźniają. Bardzo nie lubię niepunktualności, czasem mnie to stresuje jak jakieś natręctwo. 
  • Wspomnienia ks. Szostka o JPII:

    Po drugie nie umiał się spieszyć. Oczywiście miał świadomość, że czas biegnie, ale nie pamiętam, aby gorączkowo patrzył na zegarek, przyspieszał kroku itp. Żył obecną chwilą. Karol Wojtyła doskonale wiedział, że gdy człowiek się spieszy, to nie żyje obecną chwilą, żyje tylko tym co będzie, planuje i biegnie w przód. Ktoś może powiedzieć, że Karol Wojtyła miał mało zajęć i dlatego się nie spieszył, ale oczywiście tak nie było – miał bardzo dobrze zaplanowany czas, dzięki czemu w ciągu dnia robił naprawdę bardzo wiele. Zdarzało się, że się spóźniał, że nie przyszedł na czas, ale mimo tego nigdy się nie spieszył 

    Spotkałem się z tym też w innych wspomnieniach, ale w innym kontekście: papież często poświęcał czas napotkanym ludziom, nawet za cenę tego, że się gdzieś spóźni.
    Podziękowali 2jan_u Katia
  • Dlatego też uważam, że ocena takich kwestii nie jest oczywista. Decyduje powód spóźnienia. 
    Podziękowali 1Katia

  • Czy to ja jestem nienormalna, czy ten świat zwariował?
    No cóż - i świat zwariował i kwestia normalności jest subiektywna ;)
    A poważnie to mam dokładnie takie same odczucia i podejście... ale już dawno stwierdziłam że w wielu rzeczach okazuję się nienormalna w stosunku do aktualnej większości...
    A jeszcze denerwuje mnie takie lekceważenie - "haha, widzicie, jak zwykle się spóźniłam..." (zamiast przeprosić chociaż pobieżnie i choć trochę pracować nad problemem -to dotyczy osoby po 70, więc człowiek spodziewa się jednak czegoś innego - a i powodów obiektywnych tych spóźnień nie ma)
    Dzieci w każdym razie uczę że nie wolno/ nie wypada się spóźniać -mam nadzieję że jakiś pozytywny skutek osiągnę...
  • Nie chodzi o pośpiech, tylko o planowanie czasu. Tak jak przy ograniczonym budżecie nie da się mieć wszystkiego, a ludzie się zadłużają mimo to na dobra luksusowe, tak i czas jest ograniczony i trzeba mądrze wybierać. Wierzę, że Papież mądrze wybierał, że mądrze dysponował czasem który miał. 
  • Żeby było jasne, ja kompletnie nie mam problemu w sytuacji, gdy np.:
    - umawiający się do nas znajomi przychodzą 15-30 minut później,
    - nauczyciel przyjeżdżający do moich dzieci na lekcję (do domu) spóźnia się chwilę i chwilę później kończy,
    - mama kolegi, który odwiedza moje dzieci przyjeżdża po niego z pewnym poślizgiem (w takiej sytuacji największy "poślizg", jaki nam się przytrafił to było 5 godzin...)
    - osoba, która wie, że się nie wyrobi dzwoni lub sms-uje, że będzie później,
    - tudzież inne podobne sytuacje, które nie komplikują mi w poważny sposób życia.

    Trudno mi się odnaleźć w sytuacjach, gdy np.:
    - ktoś się spóźnia na ślub, chrzest, I komunię,  pogrzeb, czy inną podobną uroczystość, która zaczyna się o bardzo określonej porze (zdarzyli nam się goście, którzy na chrzest mojego pierworodnego spóźnili się tak bardzo, że przyszli spóźnieni nawet na imprezę po chrzcie),
    - ktoś się spóźnia i przez to cała grupa osób musi na niego czekać (np. wycieczka autokarowa),
    - ktoś się spóźnia, mimo że bardzo prosiłam, żeby był punktualnie, bo potem mam inne terminowe plany - np. muszę zawieźć dzieci na zajęcia,
    - ktoś się spóźnia bardzo dużo i w żaden sposób nie sygnalizuje, że się spóźni (tu mam problem zaindukowany przez moją mamę i zaraz tworzę w wyobraźni jakieś straszne scenariusze, dotyczące tego, cóż strasznego mogło taką osobę spotkać, że się tak poważnie spóźnia i się nie odzywa),
    - ktoś celowo podaje wcześniejszą godzinę, żeby goście przybyli punktualnie i samo o tej godzinie nie pojawia się na miejscu spotkania,
    - ktoś zaprasza mnie do siebie, a gdy przychodzę punktualnie (tudzież z 5-minutowym poślizgiem), nie ma go w domu,
    - prowadzący odpłatne zajęcia spóźnia się, a przez to skraca zajęcia,
    - ktoś się spóźnia na spotkanie w miejscu pozadomowym, gdzie oczekiwanie jest niekomfortowe (np. w plenerze przy słabej pogodzie),
    - osoba spóźniająca się jest tym kompletnie nieprzejęta, albo wręcz zadowolona z siebie, że dzięki temu, że się spóźnia nie musi na innych czekać.

  • Myślę, że ludzie o bardziej rygorystycznym rysie charakteru mają po prostu trudniej. Są mało elastyczni i się wkurzają, jak ktoś się spóźnia. Generalnie mają problem z akceptacją odchyleń od normy i niedoskonałości świata - tak samo reagują na czyjeś, jak i własne niedoskonałości. 

    No ale są też ludzie, którzy żyją "luźniej". Nie wymagają od siebie i innych punktualności. I jest im z tym dobrze. Nie rozbija im to dnia, nie wytrąca z równowagi.

    Generalnie ludzie z jednej i drugiej grupy raczej nie wchodzą w głębszą zażyłość ;)
    Podziękowali 2Bagata apolonia
  • To ja się wpisuję do klubu ludzi zdrażnionych przez niepunktualność. Męczę tym rodzinę ;) Od siebie dodałabym, choc to nie wątek o niesłowności że ciężko mi z tym, że się przywiązuję do ludzkich obietnic. Ostatnio dość często nast to spotyka.Ktoś obiecuje mi załatwienie sprawy w jakimś terminie po czym termin mija i nie słychać ani wyjaśnienia ani nic. Gdy ja dzwonię sprawę wyjaśnić słyszę w głosie pretensję że jestem upierdliwa. A wystarczyłoby dać znać albo ostrożniej szafować dawanym słowem. Dodam że na prawdę ja mam raczej problem z proszeniem o pomoc i puki mogę załatwiam wszystko we własnym zakresie.
    Podziękowali 2tymka Agax4
  • Ja widzę w miarę normalne rozwiązania: 
    - nie korzystam z usług, których jakości nie akceptuję (spóźniający się prowadzący na odpłatne zajęcia)
    - nie rozciągam czasu spotkania, by pokryć czyjeś spóźnienie,
    - ktoś się spóźnia i nie informuje - po zwyczajowych 15 minutach znikam,
    - zaczynam o czasie pomimo spóźnienia

    itd. 

    Problem zaczyna się wtedy, gdy ten, kto nie akceptuje czyjegoś spóźniania tak naprawdę zachowuje się jakby akceptował (przedłuża spotkanie, czeka na wszystkich, nie robi bury o spóźnienie). Wtedy warto, by najpierw zastanowił się, co może zmienić w swoim zachowaniu, by poprawić własny komfort, a nie oczekiwać, że niedoskonały świat się poprawi ;)
    Podziękowali 2karolinamika Isako
  • Ja też cenię sobie punktualność i zawsze stawiałam sobie to za punkt honoru. Z moim mężem jest inaczej. On nie przywiązuje do tego wagi, bo co się stanie jeśli ktoś poczeka chwilkę lub i tak wszyscy nie będą na czas. Do tej pory go nie przekonałam o słuszności bycia punktualnym, więc jak gdzieś jedziemy to albo jesteśmy mocno na styk albo się...spóźniamy :-(. Jak zapowiadamy się z wizytą u kogoś to już nie używam, że będziemy na daną godzinę tylko np. przyjedziemy między 5 a 6 lub będziemy po 7. Większość osób, które znam również nie jest zbyt punktualnych. Jedynie tacy starszej daty.
     Nie lubię też opóźnień np. na wizytę u lekarza czy dentysty, ale tutaj jestem bardziej wyrozumiała.
  • @Anawim a co jak się wejdzie w zażyłość małżeńską z taką osobą? ;)
    U nas może nie jest tak radykalnie że mąż jest nieznośnie spóźnialski, ale ewidentnie ja prezentuje, jak mąż mówi "pruski typ wychowania" on zaś ten wschodni, luźniejszy. Jak dotąd dobrze na siebie wpływamy, mnie ten jego luz bardzo potrzebny jest:)
    Podziękowali 1tymka
  • Moim zdaniem, mimo pewnych zmian kulturowych, znaczne spóźnienie, bez istotnego powodu jest brakiem szacunku. Nawet w kontaktach nieformalnych. Jeśli np zapraszam na obiad, to jest dla mnie problemem jeśli połowa gości przychodzi na czas, a spóźnialscy, kiedy podaje deser. I naprawdę rozumiem, że przy dzieciach (czy z innych powodów) wiele rzeczy może się opóźnić, zmienić, ale raz, ze wszyscy mamy telefony, dwa, ze takie sytuacje przecież nie zdarzają się zawsze.
    Podziękowali 2mamababcia AgaMaria
  • @manna tu chyba chodzi bardziej o gospodarowanie czasem, jak pisała Joanna, a nie o sytuacje gdzie pewne sprawy są od Ciebie niezależne. 
  • Nie chodzi o wytrącenie z równowagi, czy tam inne nerwy spiętych, sztywnych czy jakie tam inne obelgi jeszcze ktoś ma ;)  Ja kiedyś się spóźniałam i też czułam się luźnym gościem a inni to byli drętwe marudy. Owszem staram się nie być zależna od osób spóźniających się bez powodu, tak się umawiać żeby nie czekać na mrozie (raz czekałam godzinę na mrozie w stroju na max 10 minut czekania), staram się bilety mieć przy sobie a nie że spóźnialska/ski ma komplet, a ja stoję i patrzę jak sobie prasuje spodnie kiedy trzeba już wychodzić i żegnam się w myślach z koncertem, na który czekałam długo i jechałam 100km. Z pewnych względów nie puszcza się bąków w windzie a z innych się nie spóźnia. Samolot nie poczeka, teatr nie poczeka, kosmetyczka, dentysta, też nie. Dobra organizacja czasu to pożyteczna rzecz, też po to żeby wiedzieć kiedy umówić się na "luźno" a kiedy trzeba pilnować zegarka.
    Podziękowali 2E.milia Isako
  • Anawim powiedział(a):
    Myślę, że ludzie o bardziej rygorystycznym rysie charakteru mają po prostu trudniej. Są mało elastyczni i się wkurzają, jak ktoś się spóźnia. Generalnie mają problem z akceptacją odchyleń od normy i niedoskonałości świata - tak samo reagują na czyjeś, jak i własne niedoskonałości. 

    No ale są też ludzie, którzy żyją "luźniej". Nie wymagają od siebie i innych punktualności. I jest im z tym dobrze. Nie rozbija im to dnia, nie wytrąca z równowagi.

    Generalnie ludzie z jednej i drugiej grupy raczej nie wchodzą w głębszą zażyłość ;)
    Jestem zdecydowanie z tych rygorystycznych. Tylko problem mam taki, że mam wielu przyjaciół i znajomych spośród tych elastycznych. Nie ma problemu, gdy ich elastyczność nie narusza moich zobowiązań. Jak narusza, to jest mi bardzo trudno.
    A co do podanych przez Ciebie, @Anawim powyżej recept, to mam wątpliwości:
    - nie korzystam z usług, których jakości nie akceptuję (spóźniający się prowadzący na odpłatne zajęcia) - niby rozsądne, ale nie zawsze się da. Jak się mieszka na wsi, to nie zawsze można przebierać w nauczycielach. Inna sprawa, że czasem inne ważne przymioty nauczyciela bywają istotniejsze niż jego brak punktualności.
    - nie rozciągam czasu spotkania, by pokryć czyjeś spóźnienie - nie zawsze się da. Jeśli spotkanie ma charakter ściśle towarzyski, to jasna sprawa, że nie rozciągam czasu, choć niezręcznie się czuję mówiąc po 10 minutach, że właśnie mi się czas skończył i że "do widzenia". Gorzej, jeśli spotkanie jest umówione w celu przeprowadzenia konkretnych działań, których nie da się zamknąć w 10 minutach.
    - ktoś się spóźnia i nie informuje - po zwyczajowych 15 minutach znikam - czasem mnie to kusi, ale zawsze się zastanawiam, czy to nie będzie z mojej strony zwykła złośliwość. Co innego, gdy osoba spóźnia się tak dużo, że muszę faktycznie wyjść, bo mam inne plany - wtedy informuję, że wychodzę.
    - zaczynam o czasie pomimo spóźnienia - trudno zacząć np. lekcję, gdy nie przybył nauczyciel lub spotkanie z koleżanką, gdy nie ma koleżanki. Jeśli jest to wydarzenie, które da się rozpocząć punktualnie mimo spóźnialskich, to staram się zaczynać o czasie. Choć bywa, że spóźnialscy bardzo rozbijają potem pracę i tracą na tym nie tylko oni (bo się spóźnili) ale też uczestnicy punktualni.

    BTW, bardzo lubię trenerkę moich dzieci od badmintona, która zawsze zaczyna zajęcia punktualnie, a wszyscy spóźnialscy za każdą minutę spóźnienia robią karne ćwiczenia. Mi się to podoba, moje dzieci same bardzo pilnują punktualności, ale wielu rodziców innych dzieci jest zgorszonych takim rygorystycznym podejściem.
     

  • @manna a nie mogłaś go z fotelikiem przenieść? Czy już w większym jeździ? Ja się nie oglądam na dzieci tylko one muszą się do mnie dostosować, ale może mi łatwiej bo najmłodsza 2,5 miesięczna to straszny śpioch i nawet jak wysadzę z fotelika to albo się nie budzi albo zwykle zaraz zaśnie z powrotem. Gorzej ze starszymi jak złapią focha przed wyjściem, głównie z powodu ubioru dlatego staram się im wcześniej przygotować stój do wyjścia, żeby się z nim oswoiły lub czasami odpuszczam jakąś część garderoby byleby zapakować do samochodu i ruszyć. Nic mnie tak nie osłabia przed wyjściem jak słowa "mamo coś jest nie tak..."(W sensie skarpetki, buty ...) i ryk.
  • @Katarzyna jak ja Cię rozumiem...
  • Mój tata był mistrzem punktualności. Do bólu.Tzn jak np od nas wychodził to punktualnie o zamierzonej wcześniej godzinie i nawet jeśli moja mama się zagadała, mówił, że czeka w aucie na parkingu 5 min. i rzeczywiście był w stanie po 5 minutach po prostu odjechać...

    Nie lubię się spóźniać i jeśli z jakiejś przyczyny ma się to przytrafić staram się informować oczekującą osobę.

    Jeśli chodzi o gości wolę, gdy przyjdą 10 minut później, niż 10 minut za szybko ( czasem coś tam dokańczam na ostatnią chwilę)
    Jesli jest to spotkanie biznesowe czy inne w celu omówienia ważnej sprawy to cenię sobie punktualność - to wg mnie świadczy o osobie.
    Ja cenię mój czas i chcę, by inni go cenili, ja też cenię czas innych.
    Bywają różne sytuacje i tu staram się być elastyczna....ale ze względu na często napięty plan dnia i pierdylion spraw - nie cierpię, gdy ktoś w tej kwestii zbyt często wystawia mnie na próbę cierpliwości.
  • @Katarzyna ;
    ale to nie są recepty, które rozwiążą problem; raczej chodziło mi o zachowanie higieny psychicznej. Pozostanie życzliwym i otwartym w takich sytuacjach wymaga co najmniej szczerości - wyrażenia tej irytacji, a nie zastanawiania się nad adekwatną reakcją.
    Takie analityczne, logiczne umysły, typu tak-tak nie-nie, czarno-białe etc. wpadają w pułapkę - wymagają od innych, wymagają od siebie, a na koniec jeszcze analizują, czy ich reakcje są takie, jak być powinny, czy też przesadzone/niedostateczne, skoro ktoś nie dorasta do ideału i wypadałoby mu to dać do zrozumienia. Osobiście jestem w bardzo bliskiej relacji tożsamościowej z takim gościem. 

    Narzekacie na kontakt z niepunktualnymi osobami. Ale warto postawić się po drugiej stronie - dla ludzi luźnych kontakt z takimi upierdliwymi i zawsze-doskonałymi-i-na-czas jest równie nieprzyjemny. Aczkolwiek ci pierwsi zawsze mogą sobie powiedzieć, że to oni mają rację, bo mają, co nie? 
    Podziękowali 1Katia
  • @Anawim ale nad sobą i nad swoim charakterem można pracować.
     Znajomi jak znajomi, ale pracodawca juz może średnio akceptować luzacki styl bycia
    Podziękowali 3sylwia1974 Joanna36 madzikg
  • @Katarzyna jak ja dobrze Cię rozumiem! Wśród moich znajomych większość osób się spóźnia i jest to ogólnie przyjętą normą. Muszę uważać, żeby w sytuacji, gdy jestem gdzieś zaproszona na określoną godzinę, nie przyjść punktualnie, bo wychodzi niezręcznie - gospodarze zapraszając na daną godzinę z góry zakładają, że wszyscy przyjdą z min. półgodzinnym opóźnieniem... Jako że jestem jedyna tak punktualna, to jednak w wielu sytuacjach próbuję się dostosowywać, ale jest to trudne, gdyż o ile innym jestem w stanie wybaczyć spóźnienie (w pewnych granicach ;) ), o tyle sama czuję się źle, gdy mam choćby 3 minuty spóźnienia - niezależnie od tego, co myślą o tym inni. Nie rozumiem tego zjawiska, jakim jest spóźnianie się.
    Podziękowali 1Katarzyna
  • Upierdliwie stałam godzinę na przystanku na mrozie  i czekałam na kogoś , ktoś za to sobie dobrze pospał i w spokoju zjadł śniadanie, zaiste prawdziwy, ze mnie agresor , chyba sobie niebieską kartę założę. 
    Podziękowali 4Aga85 madzikg sylwia1974 Agax4
  • Współpracuję z osobą, która kompletnie nie panuje nad czasem. Poważnie.  Nie wynika to z jej złośliwości czy lekceważenia , bo to solidna firma
    Ale 
    U niej każde 5 min trwa niemal godzinę
    Przy mnie umawia się z kimś, przed nami jeszcze conajmniej godzina pracy -a ja słyszę gdzie i o której się umawia z tym kimś no i  ze zdumieniem odkrywam, że gdyby miała zdążyć to powinna wyjść juz conajmniej 30 min temu. Po skończonej rozmowie pytam czy się nie pomyliła z umawianiem. No nie, czemu
    Pokazuje godzinę (co ciekawe wie, która jest bo umawiają się patrzyła na zegarek ).
    Pytam czy juz kończymy prace. No nie (zdumienie), dlaczego????
    No nie zdążysz, mówię 
    Czemu nie zdążę? 
    Bo mamy jeszcze godzinę pracy, dotarcie zajmie Ci minimum pół godziny czyli będzie 19 jak tam dotrzesz. A umówilas się na 17.30. Czyli powinnaś być w drodze bo jest 17.20
    Wielki szok i niedowierzanie.  No jak.
    I dalej brak zrozumienia problemu.

     

  • A ja jestem z tych spóźnialskich niestety, mój mą trochę nad tym boleje. On nie lubi się spóźniać. A ja zazdroszczę ludziom, którzy żyją w takich krajach, gdzie nie ma tego limitu czasowego. Wiem, ma to też złe strony, ale ten stres, że ciągle się śpieszę mi nie służy. I nie spóźniam się bo leżę na kanapie, tylko po prostu przy dzieciach i obowiązkach nie wyrabiam.
    Podziękowali 1Isako
  • Ludzie szybko się orientują kto się spóźnia ponieważ nie może wcześniej odejść od ważnych spraw (wtedy się jest wdzięcznym, że w ogóle się mu udało przyjść) a kto z nonszalancji. 
  • Mnie pomogło ustalanie sobie granic czasowych na różne rzeczy, sprawdzanie ile czasu na co potrzeba, np, żeby nie było zastoju w łazience, w zimę ustalona była pora dla Jaśka na 6. 45 na kąpiel przed szkołą rano. Pakuję się na wyjazdy wiele dni wcześniej . Nie jestem mistrzem organizacji, raczej antymistrzem, i w sumie mam teraz dużo wolnego czasu, ale kiedyś miałam jeszcze więcej i się spóźniałam gdzie się dało. 
  • Joanna36 powiedział(a):
    Ludzie szybko się orientują kto się spóźnia ponieważ nie może wcześniej odejść od ważnych spraw (wtedy się jest wdzięcznym, że w ogóle się mu udało przyjść) a kto z nonszalancji. 
    Ja niestety spóźniam się. I z ważnych powodów, i z nonszalancji też. Zdecydowanie lubię osoby, które wprost mi mówią, że jest to problem (lub nie).  Zdecydowanie lepiej czuję się na dłuższą metę ponosząc konsekwencję niesłowności niż czując narastającą złość z komunikatem "nie ma problemu".
    Natomiast najtrudniej jest mi komunikować się gdy opóźnienie narasta i dodatkowy telefon lub inny kontakt z informacją jeszcze wpływa na powiększenie spóźnienia. Nad tym staram się pracować (żeby unikać takich piętrowych sytuacji), ale bywa różnie. 
    Podziękowali 2Anawim Katia
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.