Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Świetlice szkolne - rekrutacja

2»

Komentarz

  • mader powiedział(a):
     Mysle ze to oznacza w praktyce zarobki na innym poziomie (w stosunku do kosztów życia) niż w Polsce. Po prostu. Tutaj wygląda to zupełnie inaczej.
    nie powiedziałabym, że to wygląda inaczej. Owszem zarobki większe ale koszty życia też. W tej chwili kryzys mieszkaniowy wywindował znów ceny mieszkań w tym tych do wynajmu do cen absurdalnych. Różnica taka, że tutaj jest duży socjal i ludzie dostają dofinansowania np. do mieszkania, paliwa itp. Ostatnio byłam u znajomej, których sąsiedzi żyjący w domu socjalnym ( nie porównywać do standardów polskich ) i nie pracujący kupili sobie najnowszą mazdę. 
  • edytowano maj 2018
    mader powiedział(a):
    @kociara kiedy pracowałam to moje przedszkolno wczesnoszkolne dzieci musiały przebywać w placówce od 7 do najkrócej 16.30, czasem 17. Mąż miał pracę wyjazdowa, dziadków nie bylo. Zarabialismy na styk zeby na życie starczyło, nijak by się nie dało wyszarpac na opiekunke. Ja pracowałam 8-16, dla wielu osob to szałowe godziny pracy. Plus dojazd.  Myśle ze w realiach tego kraju tylko pracownicy szkolnictwa mogą oceniać i krytykować takie sytuacje. Inny punkt siedzenia. Nieznajomość problemów których po prostu nie macie. Mimo wszystko uważam to za aro
    Mam wrażenie, ze się nie rozumiemy i cokolwiek bym nie napisała-jestem arogancka :(
    Niczego nie krytykuję-jedynie stwierdzam fakt. Tak po prostu jest.
    Jest też tak, że dziecku nie służy, zwłaszcza małemu przebywanie w ciągłym hałasie-bez względu na konieczność. Co złego napisałam?

    edit: jeszcze raz: pisałam o "całych pokoleniach" w kraju, o którym pisała Kobieta. Po Twoim pytaniu dotyczacym wpisu Kobieta o tym, że dzieci kończą lekcje o godzinie X i nie ma czegoś takiego jak świetlica-rodzic zapewnia opiekę dziecku, nie placówka. Zapytałaś-jak sobie radzą[coś w tym stylu] to ja odpowiedziałam, ze całe pokolenia sobie jakoś radziły i nikt tego nie rozkminia. 
    Jaśniej nie umiem

    Podziękowali 2beatak maliwiju
  • edytowano maj 2018
    mader powiedział(a):

    1) Przestańmy więc pierdolić że rozwiazaniem problemów pracujących rodziców jest budowa nowych żłobkow i przedszkoli, tworzenie calodobowych świetlic, uzależnienie świadczenia rodzicielskiego od pracy obojga rodziców i zakończmy ten idiotyczny lament na temat aktywizacji zawodowej matek. Prawdziwe wsparcie dla rodzin to taka polityka rodzinna gdzie matka po prostu może zająć się dziećmi. A jeśli się realizuje zawodowo to ma szereg możliwości pracy na cześć etatu. Tego na razie nie ma, 2)serio tego nie rozumiesz?

    1) a to mój postulat, że zadajesz pytanie: 2)???

  • Tola powiedział(a):
    Hmm, to na jedno wychodzi w tej Irlandii. Nie płacą za swietlice, ale dopłacają jakiś socjal do mieszkania i paliwa. 

    nie do końca to samo. trzeba kryteria zarobkowe spełniać. Zarabiasz trochę więcej to nic nie masz i za wszystko płacisz. 
  • Matka w domu jest potrzebna, pełna zgodna, ale czy naprawdę 20 godzin na dobę, jeśli dzieci mają 7-8-9 lat? Koniecznie? Nawet w rodzinach, gdzie jest jedno-dwoje dzieci? Jasne, że przebywanie w zatłoczonej, hałaśliwej świetlicy jest wykańczające, ale gdyby szkoła była zorganizowana tak, żeby dziecko miało w niej możliwość uczestnictwa w zajęciach artystycznych, sportowych, harcerstwie, w swobodnej zabawie na boisku przez 6 godzin dziennie, to przecież krzywda by mu się nie działa.

    Nie mam pretensji do szkół, bo wiadomo, nie ma kasy, nie ma warunków lokalowych. Ale mam wrażenie, że nikt o możliwości takich reform w ogóle nie wspomina. Toczą się boje o żłobki, przedszkola, sześciolatki, a kwestia opieki nad dziećmi wczesnoszkolnymi jest niewidzialna, dopóki się tego nie doświadczy na własnej skórze.
  • I naprawdę jest mnóstwo rodzin, które nie mają na podorędziu babć, mnóstwo matek, które muszą pracować, bo im nie starcza na życie i bardzo dużo takich, które swoją pracę lubią i realizują w niej swoje powołania i talenty. Niemożność podjęcia pracy zawodowej przy dzieciach 7 letnich jest słaba.
  • Tak, oczywiście!
    Tylko powtarzam, jak dziecko ma 3 lekcje dziennie i nie ma opcji świetlicy, to nawet na pół etatu się nie da pracować.
    Wiek przedszkolny jest pod tym względem dużo łatwiejszy.
  • E tam. 3 godziny dziennie i to w różnych porach, jeszcze dojechać trzeba i wrócić, to tak znowu dużo sobie nie "dorobi". To chyba nie chodzi o to, żeby być "liczoną" jako ta, która pracuje. Liczoną przez kogo i w jakim celu?
  • I niekoniecznie chodzi o matkę, ojca to dotyczy tak samo. Po prostu jedno z rodziców nie ma możliwości podjęcia pracy.

    W Warszawie system opiera się na babciach - to one w sposób niejako oczywisty (!) zajmują się dziećmi w dni powszednie, w liczne dni wolne od lekcji, w ferie i w wakacje. Jak ktoś nie ma na stanie pomocnej babci to umarł w butach.
  • Bagata powiedział(a):
    I niekoniecznie chodzi o matkę, ojca to dotyczy tak samo. Po prostu jedno z rodziców nie ma możliwości podjęcia pracy.

    W Warszawie system opiera się na babciach - to one w sposób niejako oczywisty (!) zajmują się dziećmi w dni powszednie, w liczne dni wolne od lekcji, w ferie i w wakacje. Jak ktoś nie ma na stanie pomocnej babci to umarł w butach.
    Nie zgodzę się w tej kwestii.  Większość ludzi nie ma dziś do dyspozycji babć,  ale radzą sobie.  Ja za odbieranie córek placilam kilka groszy znajomej starszej pani i jakoś mega bardzo od tego nie zbiednialam, a Ona była zadowolona z towarzystwa i paru złotych. Często z innymi rodzicami odbieralismytez sobie dzieci na zmianę,  w miarę możliwość, w ramach przyslugi.
    Podziękowali 1Hania
  • Tak mi się nasunęło - a jeśli rodzic pracuje nocami? 
    Nocne dyżury w szkole /przedszkolu pewnie wielu by pasowały 
    Podziękowali 1maliwiju
  • A jak rodzic samotny albo oboje pracują w nocy 
  • beatak powiedział(a):
    Bagata powiedział(a):
    I niekoniecznie chodzi o matkę, ojca to dotyczy tak samo. Po prostu jedno z rodziców nie ma możliwości podjęcia pracy.

    W Warszawie system opiera się na babciach - to one w sposób niejako oczywisty (!) zajmują się dziećmi w dni powszednie, w liczne dni wolne od lekcji, w ferie i w wakacje. Jak ktoś nie ma na stanie pomocnej babci to umarł w butach.
    Nie zgodzę się w tej kwestii.  Większość ludzi nie ma dziś do dyspozycji babć,  ale radzą sobie.  Ja za odbieranie córek placilam kilka groszy znajomej starszej pani i jakoś mega bardzo od tego nie zbiednialam, a Ona była zadowolona z towarzystwa i paru złotych. Często z innymi rodzicami odbieralismytez sobie dzieci na zmianę,  w miarę możliwość, w ramach przyslugi.

    Ale jak odbierać dzieci na zmianę, jak się codziennie pracuje?

  • I naprawdę tak dużo lepiej, jak dziecko odbiera znajoma starsza pani niż jak ma ono możliwość zabawy na boisku szkolnym z kolegami albo pójścia na kółko plastyczne czy sks?

    No jasne, że jak nie ma wyboru, to JAKOŚ sobie człowiek radzi, ale czemu nie optować za rozwiązaniami lepszymi i wygodniejszymi dla wszystkich?
  • Tradycyjnie już nie rozumiem kompletnie, o co Ci chodzi.

    Oczekiwanie, że szkoła zorganizuje dzieciom w klasach 1-3  6 godzin dziennie sensownej opieki nie jest produkowaniem niedasiów, chęcią pozbycia się dziecka, roszczeniową postawą rozpaskudzonych rodziców czy rządaniem z kosmosu matki, która nie potrafi się dogadać z usłużną sąsiadką.

    Dzieci w wieku przedszkolnym mają możliwość chodzenia do przedszkola, a ich rodzicie możliwość podjęcia w tym czasie pracy zarobkowej. Taka straszna krzywda się dzieciom przez to dzieje, jeśli przedszkole jest fajne i przyjazne? Dlaczego rodzice dzieci w klasach 1-3, które są jeszcze za małe, żeby same wracać do pustego domu, nagle mją sobie radzić, bo wszyscy sobie zawsze radzili i oczekiwanie czegoś więcej to przesada?
  • Jasne, całodobowa opieka i odebranie gotowego produktu, o to dokładnie mi chodzi.
  • Szkoła jest od tego, od czego się umówimy jako społeczeństwo, żeby była.
  • Bez wzgledu na to, co wnioskuje się z moich postów ja rozumiem obie strony.
    Szkoła powinna zapewnić opiekę ( w sensownym wymiarze czasowym) i edukacje, ale moim zdaniem nie powinna tego robić w sposób, jaki rozumie wielu rodziców. I nie. Nie jestem arogancka.
    Po prostu mam czasami wrażenie, ze oczekiwania często rozmijają się z rzeczywistoscią.
    I o ile szkoła jest w stanie zapewnic opiekę do tej 17-17.30, 18.00 to już z zajęciami w ramach tej "opieki" jest różnie. Rodzica coraz mniej zadowala opieka polegająca np na grach i zabawach świetlicowych, rysowaniu, malowaniu, teatrzyku, zabawach na powietrzu itp.
    Rodzic oczekuje "animowania" dziecka i edukowania go w każdym wolnym momencie i zajęć "dedykowanych". 

    Nie wiem, jak sprawa wygląda w każdej szkole w kraju, ale w naszym miescie oferta zajęć pozalekcyjnych jest mocno okrojona. Wiele zajęć pozaszkolnych dla dzieci jest najzwyczajniej w świecie płatna (zajecia sportowe, językowe, szachy, taniec, gimnastyka) co średnio zadowala przeciętnego rodzica, bowiem tego samego oczekuje właśnie w ramach pewnego rodzaju służby i misji, jaką powinna wg wielu pełnic współczesna szkoła

    Podziękowali 1maliwiju
  • No ale świetlice szkolne są zorganizowane. Raz lepiej raz gorzej-ale są.

    Podziękowali 1maliwiju
  • kociara powiedział(a):
    No ale świetlice szkolne są zorganizowane. Raz lepiej raz gorzej-ale są.

    @kociara, przez cały czas odnoszę się do Twojego wpisu, który wywołał moje zdziwienie:
    Świetlica jest miejscem, które może ale nie musi być zorganizowane

  • Bagata powiedział(a):
    kociara powiedział(a):
    No ale świetlice szkolne są zorganizowane. Raz lepiej raz gorzej-ale są.

    @kociara, przez cały czas odnoszę się do Twojego wpisu, który wywołał moje zdziwienie:
    Świetlica jest miejscem, które może ale nie musi być zorganizowane

    Oki, àle ja juz wcześniej pisałam od czego to zależy 
  • Ja tam się specjalnie nie udzielam ani w PISowskim ani w 500plus ani nie mam dwojga dzieci, siedzę grzecznie w wątku przedszkolnym i balkonowym, ale OK, może o świetlicach też powinnam milczeć :)
  • edytowano maj 2018
    Ugryź się w nos  :p
    Napisałam "niemożność [...] jest słaba". Przy dzieciach siedmioletnich. Nie jest słabe, że matka nie podejmuje pracy, jest słabe, że nie ma takiej możliwości, mimo że dzieci są podchowane i nie wymagają obecności matki 24h/dobę. 
    Myslę, że dla wszystkich czytających to zrozumiałe. Spróbuj przeczytać raz jeszcze, może też zrozumiesz.
    Jak ktoś sie udziela społecznie zamiast pracy zawodowej to też doceni fajną świetlicę. Jak ktoś edukuje domowo, to go temat swietlicy w ogóle nie dotyczy, o czym tu pisać.
    Podziękowali 2Coralgol apolonia
  • Bagata powiedział(a):
    Ugryź się w nos  :p
    Napisałam "niemożność [...] jest słaba". Przy dzieciach siedmioletnich. Nie jest słabe, że matka nie podejmuje pracy, jest słabe, że nie ma takiej możliwości, mimo że dzieci są podchowane i nie wymagają obecności matki 24h/dobę. 
    Myslę, że dla wszystkich czytających to zrozumiałe. Spróbuj przeczytać raz jeszcze, może też zrozumiesz.
    Jak ktoś sie udziela społecznie zamiast pracy zawodowej to też doceni fajną świetlicę. Jak ktoś edukuje domowo, to go temat swietlicy w ogóle nie dotyczy, o czym tu pisać.
    Otóż, dotyczy. Już śpieszę wyjaśnić. Podatki płacimy z mężem jak wszyscy. Z tych podatków utrzymywana jest również szkoła. Nie tylko ta, do której sa zapisane moje dzieci - bo ta po zlodziejskiej reformie otrzymuje circa 40% tzw. "bonu edukacyjnego". Pozostałe 60% idzie w powietrze, czyli min.na szkołę w mojej gminie. A wyobraź sobie, że matkom ED przydałaby się możliwość (opłacona przez nie w ramach tych 60%bonu) skorzystania ze świetlicy dla starszakow w środę o 13 do 15, bo w tym czasie maluchy mają indywidualne lekce skrzypiec. Na przykład, jeden, a ich może być dziesiątki. 
  • OK! Jestem za! 
    No przecież od początku piszę, że uważam, że szkoła powinna organizować małym dzieciom opiekę, to mnie Małgorzata ochrzaniła, że każę matkom wielodzietnym iść do pracy.
  • Malgorzata powiedział(a):
    nie , nie odbieram prawa głosu bo sie zaraz sztandarowo hipolit zaklawiaturuje 
    :)

  • Malgorzata, ja mam czworke...tak wiem, zadna to hiperwielodzietnosc, ale nie wiem czemu mnie wymienilas, zwlaszcza ze ani specjalnie duzo nie pisze ani nie jestem tu gwiazda z dostepem do kategorii dla wybranych  :D i nie chce by to lizusowsko zabrzmialo, ale wypowiedzi wielo-wielodzietnych chetnie czytam i z ciekawoscia, serio. 
  • U nas jest taki plan że jestem zadowolona w zasadzie. 2razy8.50,2 razy 9.45 raz 8 i wtedy jest szaleństwo... Kończy różnie najgorzej jak 12.30.. Wydawało mi się że fajne e by było od rana do południa ale póki nie transportu je się sama to lipa. Chłopaki śpią wtedy a nawet jeśli nie to odbiór z nimi jest słaby... Ja jestem w domu ale z dziećmi. Małymi. Dostęp do świetlicy na szczęście nieograniczony a dzieci ja uwielbiają.. Choć staramy się by tam nie siedziała za duzo
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.