Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Niebo dla małżonków

2»

Komentarz

  • Mam taka prywatna teorie, ze człowiek, który nigdy nie słyszał o Jezusie i kieruje sie tylko „naturalnym” sumieniem tudzież poczuciem przyzwoitości jest w stanie na tyle sie podciągnąć i otworzyć, ze Pan Bóg ma gdzie mu wlać ta łaskę wiary. Ale zgoda, potrzeba troche wysiłku i chęci pracy nad sobą. 
    Mnie jest do pogodzenia z Bożym Miłosierdziem stworzenie osoby, która nie miałaby w jakis tam sposób do Prawdy dojść, chociażby w ostatnim momencie życia. 
  • @Ojejuju , św. Paweł w którymś z listów zachęca, aby młode wdowy wychodziły za mąż. Nie rozumiem, że ktoś ci próbuje wzbudzać poczucie winy.
    Ludwik Martin się powtórnie nie ożenił, ale Antoni Ledóchowski - owszem. Dzięki temu mamy św. Urszulę, bł. Marię Teresę, Sł. B. Włodzimierza i Ignacego. Tata Stefana Wyszyńskiego po śmierci żony ożenił się powtórnie z jej przyjaciółką - zarzucać mu, że gromadka maluchów miała przybraną matkę?
    A jak to będzie w niebie - to nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić tak po ludzku. Już Pan Bóg na pewno zrobi tak, żeby było dobrze ;) 
    Podziękowali 1aga---p
  • edytowano czerwiec 2018
    @ Maci3jka  
    Sokrates i Arystoteles znali prawdę. A jednak chrzest jest konieczny. Dlatego chrzci się pod kranem wcześniaki i spowiada z narażeniem życia rannych żołnierzy. Ukarany ksiądz spowiada ofiary wypadków. Misjonarze giną od chorób tropikalnych i na wojnach. 

    kawusiowa powiedział(a):
    (...)
    A jak to będzie w niebie - to nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić tak po ludzku. Już Pan Bóg na pewno zrobi tak, żeby było dobrze ;) 
    Wiara już tu na Ziemi rozpoczyna w nas życie wieczne, ona uszczęśliwia. Oglądanie Boga zaczyna się właśnie przez wiarę. Filozofia działa podobnie :D .
  • @Song_Hongbing zgoda, ale człowiek po prostu musi jeszcze chcieć. Nie dalej jak dzisiaj rano ksiądz mi wlasnie powiedział, ze Bóg daje tyle łaski, na ile człowiek chce przyjąć. To tylko i wyłącznie my ograniczamy Pana Boga.
    Trzeba raz zaryzykować i po prostu uwierzyć (a nie analizować oświeconym umysłem), a później już z górki ;)
  • Ojejuju powiedział(a):
    Więź małżonków sięga (chyba o ) poza grób z racji sakramentu.



    No ale tu nie widzisz sprzeczności ? Albo sięga poza grób i wiązanie się z innym to cudzołóstwo, albo nie sięga i można powtórnie się żenić.

    Ja osobiście nie mam z tym żadnego dylematu - skoro ,,dopóki śmierć nie rozłączy" , to znaczy że po grób.
    Song_Hongbing powiedział(a):
    (...)to różne porządki.
    -chyba :D
  • @Ojejuju ;
    Podlinkowane przez Ciebie w pierwszym poście:

    W jednym zaprzęgu

    Łaciński wyraz określający małżeństwo – coniugium – oznacza „być w jednym zaprzęgu” i wskazuje na wspólne podejmowanie trudów i zadań życiowych. I wielu małżonków pośród wspólnie znoszonych przeciwności losu uświadamia sobie, że ich wzajemnej wspólnoty nawet śmierć nie rozłączy. A wiara podpowiada im, że w ich miłości – dzięki łasce Bożej – wypełnia się „tajemnica wielka w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5,32).

    Postawmy sobie jednak następujące pytanie: W modlitwach za zmarłych wielokrotnie wyrażamy nadzieję na spotkanie z tymi, którzy w drodze do wieczności nas poprzedzili. Modlitwa za zmarłych małżonków wydaje się nawet wyjątkowo głęboka: „zjednocz ich w życiu wiecznym w pełni Twojej miłości”. Czy jednak wolno mieć nadzieję, że zjednoczenie małżonków w niebie zachowa swoją absolutną wyjątkowość? Czy będzie jedyne w swoim rodzaju? Czy w niebie mój mąż będzie moim szczególnie Jedynym, a żona – moją szczególnie Jedyną? Jeżeli tak – to co wobec tego znaczą słowa Pana Jezusa, iż „przy zmartwychwstaniu nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie” (Mt 22,30)?

    Otóż w Kościele nigdy nie było wątpliwości co do tego, że wszelka prawdziwa miłość nie tylko przetrwa w życiu wiecznym, ale doczeka się oczyszczenia i udoskonalenia. Dotyczy to również miłości małżeńskiej. Nie przetrwa jedynie miłość egocentryczna albo z innych powodów niezasługująca na wiecznotrwałość (np. budowana na jakiejś niesprawiedliwości). Na sądzie Bożym – uczył św. Tomasz z Akwinu – ujawni się bowiem nieprawda takiej miłości.

    Zatem szczególność i jedyność miłości łączącej małżonków ujawni się w niebie w całym swoim, dla nas obecnie w ogóle niewyobrażalnym, pięknie. Zarazem – i o tym mówił Pan Jezus – zbawieni małżonkowie nie będą już realizowali funkcji prokreacyjnej, „będą jak aniołowie Boży”. Powiedzmy to inaczej: Również każda inna autentyczna miłość: między matką czy ojcem a dzieckiem, brata z siostrą oraz braci i sióstr między sobą, jak również bliskość łącząca przyjaciół doczeka się w niebie oczyszczenia i udoskonalenia. Jednak tylko miłość małżeńska będzie tam miłością oblubieńczą, tzn. zachowa swoją jedyność i niepowtarzalność, a swój oblubieńczy charakter odsłoni w całej, w tej chwili dla nas nieprzeczuwalnej pełni.

    Na czym będzie polegała oblubieńczość miłości małżeńskiej w niebie? Odpowiedzi na to pytanie szukałbym w przenikającej cały Nowy Testament małżeńskiej symbolice miłości między Chrystusem i Kościołem. Tak również przedstawione jest w Piśmie Świętym życie wieczne: „Weselmy się i radujmy, i dajmy Mu chwałę, bo nadeszły Gody Baranka, a Jego Małżonka się przystroiła. (…) Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!” (Ap 19,7.9).

    Wolno nam więc się domyślać, że oblubieńcza miłość zbawionych małżonków będzie w niebie polegała na spontanicznym, radosnym, niepowtarzalnym, niedającym się wyobrazić ani znudzić realnym obrazowaniu i wyrażaniu miłości między Chrystusem i Kościołem!
    A jeśli wdowiec ożenił się po raz drugi?

    Rozważmy teraz trudność następującą: Miłość oblubieńcza jest całoosobowa, zatem można być nią związanym tylko z jedną osobą. Sam Chrystus Pan ma tylko jedną Małżonkę, swój Kościół. Tymczasem niektórzy ludzie żyli w dwóch albo trzech prawowitych, sakramentalnych małżeństwach. Pojawia się zatem problem analogiczny, z jakim przyszli do Pana Jezusa saduceusze (por. Mt 22,28): Do którego ze swoich mężów będzie przy zmartwychwstaniu należała ta, która miała wielu mężów?
    Szukając odpowiedzi na to pytanie, przywołam dwoje konkretnych ludzi. Moja babcia owdowiała w dwa tygodnie po ślubie, a w wieku lat dwudziestu pięciu została wdową po raz drugi, z trójką malutkich dzieci, trzecim jeszcze nieurodzonym. Imię pierwszego męża pojawiało się tylko przed dniem zadusznym, kiedy dawała na wypominki. O drugim mężu, moim dziadku, którego przeżyła o pięćdziesiąt lat, mówiła często swoim wnukom, a kiedy umierała, w malignie powtarzała jego imię. W jakimś sensie – są to oczywiście jedynie moje przypuszczenia – tylko w związku z tym drugim rozwinęła się w niej miłość oblubieńcza, naprawdę całoosobowa.
    Sytuacja druga: Zwierzał mi się ktoś, zresztą w obecności drugiej żony, że zanim zdecydował się na to drugie małżeństwo, zaprowadził swoją przyszłą małżonkę na grób pierwszej żony, ażeby ją „przedstawić” i „poprosić” o zgodę na drugi związek. Nie śmiałbym się z tego gestu. Jest to dla mnie dowód – są to oczywiście tylko moje przypuszczenia – że miłością naprawdę całoosobową ten człowiek był związany tylko z pierwszą żoną, bo drugie jego małżeństwo polegało przede wszystkim na wzajemnym wspieraniu się w starości. Zapewne zdarza się i tak, że ktoś dwa albo i więcej razy brał ślub w kościele i z żadnym ze swoich małżonków nie zdążył związać się miłością naprawdę oblubieńczą.
  • Sam Chrystus Pan ma tylko jedną Małżonkę, swój Kościół. 
    -to jest kluczowe zdanie, jak dla mnie bez sensu, bo Kościół to nie jedna osoba, to w ogóle nie jest osoba.
      
    Tymczasem niektórzy ludzie żyli w dwóch albo trzech prawowitych, sakramentalnych małżeństwach.
    Pojawia się zatem problem analogiczny, z jakim przyszli do Pana Jezusa saduceusze

      
    (por. Mt 22,28): Do którego ze swoich mężów będzie przy zmartwychwstaniu należała ta, która miała wielu mężów?

    Ale saduceusze nie wierzyli w duszę i aniołów, w duchy w ogóle, a więc w Boga czy Niebo też nie!

    Szukając odpowiedzi na to pytanie, przywołam dwoje konkretnych ludzi. Moja babcia owdowiała w dwa tygodnie po ślubie, a w wieku lat dwudziestu pięciu została wdową po raz drugi, z trójką malutkich dzieci, trzecim jeszcze nieurodzonym.
    -i tu o. Salij miesza Niebo z Ziemią!
  • @matuleczka ;
    Poza Kościołem nie ma zbawienia, chrzest jest do zbawienia konieczny. Dlatego potrzebne są misje. Filozofia uczy jak żyć, ale nie daje siły do zachowania przykazań, nie pozwala aby Trójca Święta podzieliła się z nami swoim życiem. Filozofia i Dekalog mogą tylko człowieka przybić poczuciem winy.
  • edytowano czerwiec 2018
    @matuleczka Tu bym sie kłóciła ;) Mysle, ze kazdy potrzebuje, tylko nie kazdy dochodzi do tego, ze jest to Bóg, który mu wypełni pustkę. Na pierwszy rzut oka prostsze sposoby typu „ziemskie rozrywki” są prostsze ;) i wystarczające ale to wlasnie na chwile. 
    Jak ktos na serio szuka, to nawet czysto rozumowo jest w stanie daleko dojść. Tylko sie musi chciec, a większości ludziom sie po prostu nie chce.
  • edytowano czerwiec 2018
    Ojejuju powiedział(a):
    Więź małżonków sięga (chyba o ) poza grób z racji sakramentu.



    No ale tu nie widzisz sprzeczności ? Albo sięga poza grób i wiązanie się z innym to cudzołóstwo, albo nie sięga i można powtórnie się żenić.

    Ja osobiście nie mam z tym żadnego dylematu - skoro ,,dopóki śmierć nie rozłączy" , to znaczy że po grób.
    W Niebie nie będzie prokreacji, cudzołóstwo to słowo z porządku ziemskiego, podobnie jak kradzież lub zabójstwo. Początek kultury i cywilizacji to ustalenie czyje dzieci są czyje, stąd poligamia. Potem Rzymianie wspięli się wyżej wymyślając monogamię. Na koniec państwa komunistyczne upaństwowiły dzieci.

    A o. Salij miesza sprawy doczesne i ostateczne.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.