Znam małżeństwo ,ktore przetrzymało taką sytuację,gdzie owocem zdrady było dziecko. On ma dwoje dzieci w jednym roku z żoną i kochanką o te dzieci chodzą razem do klasy. Wszyscy czekali na rozwód. A oni ciągle razem.Żona wybaczyła i ma wszystko gdzieś.
Poczytałam sobie i pozwolę tak sobie posmędzić. @J2017, nie wiesz, jak by było, gdyby mama zostawiła męża. Nie wiesz, ale wiesz, co zyskałaś na tym że tego nie zrobiła. Dzięki temu jesteś czujna i widzisz, co złego się dzieje, czuwasz nad swoimi zachowaniami. Przygotowania do życia jest w domu, to prawda. To jak manewry. Życie to plac boju, w domu do niego się przygotujesz poprzez różne sytuacje. Nie warto narzekać na złych rodziców, bo sami nie jesteśmy idealni. I nie mamy być ani my idealni, ani od innych tego wymagać. @kitek, jak ktoś pisze, że sobie poradził i jak to zrobił to niekoniecznie po to, żeby komuś dokopać. Popatrz na to, że komuś innemu może tym pomóc, dać nadzieję, że można zawalczyć, że nie wszystko stracone. Ty odbierasz to poprzez swoją historię życia, przez swoje cierpienie i pewnie długo cię to będzie bolało.
Nie podoba mi się, kiedy ktoś daje rady ludziom w kryzysie, żeby odejść. Ucieczka jest dla tchórzy albo dla ludzi, którzy ją dokładnie przemyśleli i są pewni, że to jedyne wyjście. Zawsze mnie denerwowało, bo nikt nie myślał o tym, jak będę żyć i jak się czuć po odejściu. Poza tym, dlaczego ja mam odejść, a przemocowiec zostanie, jak mam się tułać, a jemu będzie dobrze.
Twoja sytuacja, @kitek związana z pobytem w szpitalu. Ja mam podobnie. Odkąd przestała oczekiwać, że to się zmieni, nie mam do męża pretensji, raczej przyjmuję,że szpital dla niego jest nie do przejścia (choć raz się złamał). Czasami gubię nas oczekiwania. Warto mówić o tym, że nam przykro, ale czy warto to rozpamiętywać i pielęgnować ból, zamiast przyjąć, że ktoś po prostu taki jest?
Poza tym warto zawalczyć o siebie, warto zobaczyć, jakie są moje błędy i co mogę zmienić w sobie. tylko tu jest sprawa chcenia. Przykład, o którym pisała J2017 aż mnie zmroził, bo wiem, jak ciężko jest przeczekać bezproduktywnie kilka godzin lub minut i jak się wtedy czas dłuży. a tu oni chcą przeczekać kilka/kilkanaście lat. Krew się w żyłach ścina.
A to, że ktoś jest bliżej Kościoła, tym bardziej musi czuwać, bo zły zrobi wiele, żeby go zniszczyć. Wiem o tym aż za dobrze.
Poza tym warto zawalczyć o siebie, warto zobaczyć, jakie są moje błędy i co mogę zmienić w sobie. tylko tu jest sprawa chcenia. Przykład, o którym pisała J2017 aż mnie zmroził, bo wiem, jak ciężko jest przeczekać bezproduktywnie kilka godzin lub minut i jak się wtedy czas dłuży. a tu oni chcą przeczekać kilka/kilkanaście lat. Krew się w żyłach ścina.
A to, że ktoś jest bliżej Kościoła, tym bardziej musi czuwać, bo zły zrobi wiele, żeby go zniszczyć. Wiem o tym aż za dobrze.
Nasze korzenie są w Raju, dlatego lubimy wygodę, dobro i piękno. Warto jednak sobie uświadomić, że wygoda może tu na ziemi stać się naszym bożkiem. I dla wielu jest. Życie nie jest wygodne i nie ma być takie. Pan Jezus przychodząc na świat jako człowiek nie mógł wyraźniej tego przekazać. Nie wychowujemy dzieci w oderwaniu od bólu i cierpienia, od problemów i konieczności, ale uczymy, jak sobie z tym poradzić. Tymczasem tendencje w wychowaniu dziś są zgoła inne.
trzeba pamiętać, że boli bardziej wszystko, co robi nam osoba, którą kochamy. Ks. Pelanowski mówił, że miłość jest "ranliwa" i warto o tym pamiętać. Nikt nie przeżyje życia bez zranień. Nie ma takiej opcji, więc może warto zrobić z nich kapitał. Potraktować je jako nauka życia. Płacimy ranami, ale czy warto je rozdrapywać, czy nie lepiej leczyć i traktować je jako doświadczenie, jako siłę do dalszego życia?
Kiedyś buntowałam się, kiedy słyszałam, że za trudności trzeba Bogu dziękować. Czasami to robiłam, ale bez przekonania. Potem stopniowo odkrywałam, że te trudności Pan Bóg pomógł mi przeżyć, że one mnie wzmocniły. Tak naprawdę, to wszystko zawdzięczam Bogu. Kiedy zaczynam swoimi siłami, niestety, nie daję rady. To ważne, bo zawsze do Boga mogę wrócić.
Kobiety czy wybaczają to nie wiem, bo trudno wybaczyć jak mąż nie żałuje, wybaczyć, że jest notorycznym dupkiem jest trudniej niż wybaczyć coś co ktoś zrobił raz i szczerze żałuje. Po prostu uważają, że lepiej żeby dzieci miały w domu ojca niż raz na miesiąc na spotkaniu. To żonę zdradził a nie dzieci. Podobnie z wysoko funkcjonującym alkoholikiem, najpierw niszczy relację z żoną, to ona jest świadkiem jego imprezowych akcji. Może zająć wiele lat zanim alkohol spowoduje zniszczenie więzi rodzic-dziecko. Żony mają nadzieję, że zanim do tego dojdzie dziecko dorośnie. Na końcu wysokofunkcjonujący traci pracę i dopiero wtedy zaczyna się leczyć. W praktyce ma lat 60, żona ma go od dawna dość, rozwodzi się a on już nawet jak straci tą dobrą pracę to jakoś się do emerytury doczłapie. Ludzie mówią: zostawiła go na starość, póki zarabiał to ciągnęła kasę, nie dziwne, że się biedak rozpił.
I tak sobie patrzę na tytuł wątka i niektóre wpisy tutaj i wynika , że fajnie , komuś nie wychodzi , to sobie sprawia nową , szczęśliwą rodzinkę . Jakbyśmy nie byli na forum rodzin wielodzietnych , tylko forum młodych , pięknych i bogatych celebrytów. No pewnie ,mając liczne potomstwo człowiek tak sobie dochodzi do wniosku , że znalazł lepszego partnera i sobie tak lekko odchodzi ...A w przypadku zwłaszcza matek wielodzietnych -czeka już tłum chętnych mężczyzn do nowego związku z nią ... Nie wierzę , że łatwo podjąć decyzję o rozwodzie /separacji w takim wypadku ! Poza tym dla osób serio traktujących sakrament małżeństwa , rozstanie oznacza dalsze życie samotne ... Jednak są sytuacje , gdy człowiek bardzo serio zastanawia się , czy dobro dzieci przemawia właśnie za rozstaniem. Czy lepsze mieszkanie pod jednym dachem , jeżeli oznacza to wieczne kłótnie , płacze , niemożność porozumienia się w jakiejkolwiek sprawie . A przemoc może by bardzo różna , zwłaszcza ta psychiczna czy ekonomiczna .. Nikogo nie zachęcam do separacji czy rozwodu ale naprawdę czytając niektóre wpisy mam wrażenie spłycania tematu - nie chcę tu nikogo personalnie obrazić - ale tak czuję po prostu. I oczywiście za ideał uważam trwałe małżeństwo , oparte na wspólnych wartościach , żeby nie było wątpliwości .
Znam małżeństwo ,ktore przetrzymało taką sytuację,gdzie owocem zdrady było dziecko. On ma dwoje dzieci w jednym roku z żoną i kochanką o te dzieci chodzą razem do klasy. Wszyscy czekali na rozwód. A oni ciągle razem.Żona wybaczyła i ma wszystko gdzieś.
To rzeczywiście trzeba mieć już tylko wszystko gdzieś. Wogole to jakaś chora akcja A ta kochanka to ma męża czy samotna z tym dzieckiem ? Mogli razem zamieszkać było by ekonomiczniej.
@Mamababcia - z tym, że "niewygoda nie powinna być bożkiem" zgodzę się w takim kontekście, że czasem często trzeba zrezygnować z własnej wygody, by zrealizować jakiś wyższy cel, na przykład pomóc drugiemu. Jestem jednak przeciwna cierpiętnictwu.
Na pewno nie chodzi o to, by znosić zdrady/upokarzanie/przemoc fizyczną czy psychiczną i tłumaczyć to sobie, że za rany trzeba Bogu dziękować.
No nie. W pewnych sytuacjach po prostu trzeba odizolować się, bo to, by nie pozwalać dłużej krzywdzić siebie i dzieci.
Znam małżeństwo ,ktore przetrzymało taką sytuację,gdzie owocem zdrady było dziecko.seen On ma dwoje dzieci w jednym roku z żoną i kochanką o te dzieci chodzą razem do klasy. Wszyscy czekali na rozwód. A oni ciągle razem.Żona wybaczyła i ma wszystko gdzieś.
To rzeczywiście trzeba mieć już tylko wszystko gdzieś. Wogole to jakaś chora akcja A ta kochanka to ma męża czy samotna z tym dzieckiem ? Mogli razem zamieszkać było by ekonomiczniej.
Ale dzieci w jednej klasie - od razu łatwiej wywiadówkę obskoczyc. Po co dwie matki mają iść, jak może jeden ojciec?
Teraz to przycichło jakoś. Ta kochanka chyba do jakiegoś tam czasu liczyła ,że on zostawi żonę i 5 dzieci. Ogólnie to szkoda mi i dzieci jego i tej dziwczynki . Jakoś musieli się dogadać. No tak jak piszecie trudne to wszystko.
Granice są czasem baaardzo płynne. Ja jestem za tym, że wybaczyć można wiele, ale musi być realna chęć zmiany i poprawy poparta konkretnymi działaniami.
Jak zwykle sprowadza się wszystko do tego co powinna zrobić kobieta a tymczasem facet na boku spłodził dziecko... Taki facet powinien zawinąć cała rodzinę i wyprowadzić się na drugi koniec świata..płonac przy tym ze wstydu ..ale to oczywiście nie takie proste ... Lepiej niech się babeczki widują na Kinder party na wywiadowkach i na Pasterce w Kościele ..niech walczą ze swoimi słabościami
Teraz to przycichło jakoś. Ta kochanka chyba do jakiegoś tam czasu liczyła ,że on zostawi żonę i 5 dzieci. Ogólnie to szkoda mi i dzieci jego i tej dziwczynki . Jakoś musieli się dogadać. No tak jak piszecie trudne to wszystko.
Może jakaś trzecia jeszcze się przyplącze Zal będzie większy Mspanc
Tu piszecie o zonie ,tego pana a co z dziećmi? Tymi ślubnymi i tym pozamalzenskim? Ojca raczej chcą mieć wszystkie,chcą się z nim bawic itd chcą żeby razem z nim spędzać czas , to nie pozwalać im na spotkanie z ojcem? Wszystkim? Temu pozamałżeńskiemu? Tym z małżenstwa? Czemu? , tak samo czy izolowac te dzieci od siebie? Czy zabrać im kontaktów? Czy dzieci są tu winne?
@Bridget Jak mają 5 dzieci, to żona bała się z nimi sama zostać, że sobie nie poradzi z wychowaniem k finansami też i na wszystko się teraz godzi byle on został, tak myślę. Jak kobieta ma 1 dziecko, to aż tak nie boi się rozwodu czy niezależności, bo pòjdzie do pracy, dziadkowie pomogą itp. No dziecko w jednej klasie z dzieckiem kochanki męża to upodlające jest.
No na 100 procent tak jest w tej sytuacji - no bo jak to pomyslec ze sa na swiecie kobiety ktore potrafia wykonac ogromny wysilek i wybaczyc to juz po prostu niemozliwe
denerwuje mnie takie podejscie w stylu jak ma 5 dzieci to na pewno zostala tylko bo bala sie byc sama - a co jesli faktycznie wybaczyla ?
Ja znam odwrotny pryklad, zona zdradzula meza z kochankiem, miala z nim dziecko i wyprowadzila sie do kochanka. Maz jezdzil do zony z pampersami dla dziecka kochanka i prosil zone zeby wrocila. Wybrala kochanka ale roznie z tym honorem mezczyzny bywa.
@Coralgol , nie mówię o cierpiętnictwie. Cierpienie jednak jest nieodłącznym elementem naszego życia. Ono po prostu jest i trzeba sobie z nim radzić. Czasami ucieczka jest wyjściem. Od siebie jednak się nie ucieknie, a czasem trzeba się zmierzyć i pokonać to, co jest w tobie - ból, strach, niechęć, zmęczenie ... - i wtedy to nas wzmacnia.
@J2017, cierpienie weszło na świat z grzechem pierworodnym. Bóg nie ma z nim nic wspólnego. Mamy wolną wolę i robimy, co chcemy. Jeżeli Go wpuszczamy do swego życia, On po prostu jest i pomaga nam przejść przez różne trudności, towarzyszy nam i nie dopuszcza do tego, by cierpienie nas zniszczyło. Dobrze przeżyte trudności oczyszczają nas z egoizmu, dają wiedzę o nas samych, pozwalają na rozwój.
Tutaj piszemy o różnych sytuacjach i z konieczności je upraszczamy. Każdy widzi te sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń. Widzimy tylko powierzchnię, dlatego nie możemy przewidzieć, jak byśmy się zachowali w podobnej sytuacji. Tym bardziej, że jesteśmy bardzo różni.
Nie rozumiem jak to jest? Facet się wyprowadza, porzuca żonę i dzieci, to powinien z automatu być pozbawiony praw rodzicielskich. I jeszcze mieć sąd za to porzucenie. A nie że skoro matka jest, to on jest zwolniony z opieki bez żadnych konsekwencji.
Często życie jest o wiele bardziej złożone jednak.
Matuleczko, chodziło mi o to, że życie nie jest czarno-białe i że takie sytuacje, gdy jedna ze stron pozostawia rodzinę i się od niej odcina, to jedynie niewielka część przypadków. Częściej mamy do czynienia z eskalującym konfliktem, kłótniami i nieporozumieniami, w których żadne z rodziców nie jest bez winy.
Komentarz
On ma dwoje dzieci w jednym roku z żoną i kochanką o te dzieci chodzą razem do klasy.
Wszyscy czekali na rozwód.
A oni ciągle razem.Żona wybaczyła i ma wszystko gdzieś.
@J2017, nie wiesz, jak by było, gdyby mama zostawiła męża. Nie wiesz, ale wiesz, co zyskałaś na tym że tego nie zrobiła. Dzięki temu jesteś czujna i widzisz, co złego się dzieje, czuwasz nad swoimi zachowaniami. Przygotowania do życia jest w domu, to prawda. To jak manewry. Życie to plac boju, w domu do niego się przygotujesz poprzez różne sytuacje. Nie warto narzekać na złych rodziców, bo sami nie jesteśmy idealni. I nie mamy być ani my idealni, ani od innych tego wymagać.
@kitek, jak ktoś pisze, że sobie poradził i jak to zrobił to niekoniecznie po to, żeby komuś dokopać. Popatrz na to, że komuś innemu może tym pomóc, dać nadzieję, że można zawalczyć, że nie wszystko stracone. Ty odbierasz to poprzez swoją historię życia, przez swoje cierpienie i pewnie długo cię to będzie bolało.
Nie podoba mi się, kiedy ktoś daje rady ludziom w kryzysie, żeby odejść. Ucieczka jest dla tchórzy albo dla ludzi, którzy ją dokładnie przemyśleli i są pewni, że to jedyne wyjście. Zawsze mnie denerwowało, bo nikt nie myślał o tym, jak będę żyć i jak się czuć po odejściu. Poza tym, dlaczego ja mam odejść, a przemocowiec zostanie, jak mam się tułać, a jemu będzie dobrze.
Twoja sytuacja, @kitek związana z pobytem w szpitalu. Ja mam podobnie. Odkąd przestała oczekiwać, że to się zmieni, nie mam do męża pretensji, raczej przyjmuję,że szpital dla niego jest nie do przejścia (choć raz się złamał). Czasami gubię nas oczekiwania. Warto mówić o tym, że nam przykro, ale czy warto to rozpamiętywać i pielęgnować ból, zamiast przyjąć, że ktoś po prostu taki jest?
Przykład, o którym pisała J2017 aż mnie zmroził, bo wiem, jak ciężko jest przeczekać bezproduktywnie kilka godzin lub minut i jak się wtedy czas dłuży. a tu oni chcą przeczekać kilka/kilkanaście lat. Krew się w żyłach ścina.
A to, że ktoś jest bliżej Kościoła, tym bardziej musi czuwać, bo zły zrobi wiele, żeby go zniszczyć. Wiem o tym aż za dobrze.
Przykład, o którym pisała J2017 aż mnie zmroził, bo wiem, jak ciężko jest przeczekać bezproduktywnie kilka godzin lub minut i jak się wtedy czas dłuży. a tu oni chcą przeczekać kilka/kilkanaście lat. Krew się w żyłach ścina.
A to, że ktoś jest bliżej Kościoła, tym bardziej musi czuwać, bo zły zrobi wiele, żeby go zniszczyć. Wiem o tym aż za dobrze.
trzeba pamiętać, że boli bardziej wszystko, co robi nam osoba, którą kochamy. Ks. Pelanowski mówił, że miłość jest "ranliwa" i warto o tym pamiętać.
Nikt nie przeżyje życia bez zranień. Nie ma takiej opcji, więc może warto zrobić z nich kapitał. Potraktować je jako nauka życia. Płacimy ranami, ale czy warto je rozdrapywać, czy nie lepiej leczyć i traktować je jako doświadczenie, jako siłę do dalszego życia?
Kiedyś buntowałam się, kiedy słyszałam, że za trudności trzeba Bogu dziękować. Czasami to robiłam, ale bez przekonania. Potem stopniowo odkrywałam, że te trudności Pan Bóg pomógł mi przeżyć, że one mnie wzmocniły. Tak naprawdę, to wszystko zawdzięczam Bogu. Kiedy zaczynam swoimi siłami, niestety, nie daję rady. To ważne, bo zawsze do Boga mogę wrócić.
Wogole to jakaś chora akcja
A ta kochanka to ma męża czy samotna z tym dzieckiem ?
Mogli razem zamieszkać było by ekonomiczniej.
Na pewno nie chodzi o to, by znosić zdrady/upokarzanie/przemoc fizyczną czy psychiczną i tłumaczyć to sobie, że za rany trzeba Bogu dziękować.
No nie. W pewnych sytuacjach po prostu trzeba odizolować się, bo to, by nie pozwalać dłużej krzywdzić siebie i dzieci.
Ta kochanka chyba do jakiegoś tam czasu liczyła ,że on zostawi żonę i 5 dzieci.
Ogólnie to szkoda mi i dzieci jego i tej dziwczynki .
Jakoś musieli się dogadać.
No tak jak piszecie trudne to wszystko.
Taki facet powinien zawinąć cała rodzinę i wyprowadzić się na drugi koniec świata..płonac przy tym ze wstydu ..ale to oczywiście nie takie proste ... Lepiej niech się babeczki widują na Kinder party na wywiadowkach i na Pasterce w Kościele ..niech walczą ze swoimi słabościami
Znalazły go ,bo wiedziały ,że nasienie z banku spermy.....
Ojca raczej chcą mieć wszystkie,chcą się z nim bawic itd chcą żeby razem z nim spędzać czas , to nie pozwalać im na spotkanie z ojcem? Wszystkim? Temu pozamałżeńskiemu? Tym z małżenstwa? Czemu? , tak samo czy izolowac te dzieci od siebie? Czy zabrać im kontaktów?
Czy dzieci są tu winne?
@J2017, cierpienie weszło na świat z grzechem pierworodnym. Bóg nie ma z nim nic wspólnego. Mamy wolną wolę i robimy, co chcemy. Jeżeli Go wpuszczamy do swego życia, On po prostu jest i pomaga nam przejść przez różne trudności, towarzyszy nam i nie dopuszcza do tego, by cierpienie nas zniszczyło. Dobrze przeżyte trudności oczyszczają nas z egoizmu, dają wiedzę o nas samych, pozwalają na rozwój.
Tutaj piszemy o różnych sytuacjach i z konieczności je upraszczamy. Każdy widzi te sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń. Widzimy tylko powierzchnię, dlatego nie możemy przewidzieć, jak byśmy się zachowali w podobnej sytuacji. Tym bardziej, że jesteśmy bardzo różni.