Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ancilla

2

Komentarz

  • ja przeczytałam i z grubsza zapomniałam, ale moja wówczas 12-letnia córka ją uwielbiała :)
  • A ja był chciała tę książkę przeczytać..
  • @mader , Twoje dwa ostatnie wpisy to "nic dodać, nic ująć". Dziękuję razy sto za ten wątek!
  • @mader- nie chciałabym, żebyś poczuła się jakoś urażona tym co napisałam, nie uważam się za wyrocznię
    ciekawy temat podsunęłaś :) 
    myślę, że ta książka jest specyficzna bo w formie pamiętnika, opisywanie własnych myśli, rozterek, chwil słabości
    ja często  sięgam po  przedwojenne książki religijne, czasopisma typu "Rycerz Niepokalanej" i zawsze mnie to bardzo podnosi na duchu, pokrzepia,  zagrzewa (do walki) :) 
    tutaj jakoś tego nie odczuwam (przeczytałam tylko to co zamieściłaś)
    mam taką ulubioną książkę "Sylwetki matek kapłanów", ale ona nie jest w formie zwierzeń osób o których mówi tylko  opisuje ludzi i zdarzenia
    może jakbym prześledziła cały proces myślowy tych matek kapłanów (jeśli miałabym dostęp do ich wnętrza)  to wyszłoby coś podobnego do "Ancilli" ? :) 



  • @mader- ja się musiałam/muszę  pilnować by nie kierunkować myśli tak "znowu przez dzieci/dom/męża  coś się nie udało/ nie poszło po mojej myśli" itd.
    bo wydaje mi się , ze wtedy to do razu inni to wyczuwają
    i może być im (choć nawet tylko podświadomie) przykro
  • J2017 powiedział(a):
    @mader Nie uważam by trzeba latami dochodzić do takich konkluzji, nie trzeba też do tego cierpiętnictwa,
     
    lubiła sobie ponarzekać i pocierpieć. No taki malkontent życiowy.
    I kto to mówi...

    ;)
  • @J2017- ja  lubię rozkminiać "życia" tych matek kapłanów. Ten  charakterystyczny i wspólny dla ich wszystkich spiritus movens. Szukam odpowiedzi jak wyrzekając się nieustannie siebie,  potrafią pozostać sobą. No takie to górnolotne pewnie co napisałam, ale wiecie o co cho? :)
  • "układać", a zaraz potem "nie mamy wpływu, tak czy siak"...
    to po co układać?

     
  • och, zmieniłaś wpis
    może nie jakoś istotnie bo akurat nie rozmawiamy o księżach z seminarium, ale jednak...
  • Mnie zaciekawiło szczerze co się działo z dziećmi jak poszli z mężem wiązać snopki?
  • chcesz zamordować wątek ;)
  • Ja?
    O świecie trzeba było wyparzyc smoczek a potem sobie poszła snopki wiązać? 
    To chyba wzięła z sobą tego niemowlaka? 
    Podziękowali 4E.milia In Spe Lome Milagro
  • Moi dziadkowie wiązali snopki a my  "na granicy" bawiłyśmy się lalkami z kukurydzy

    Ale to było ok 70 lat po pisaniu tej pani B)
    Podziękowali 1kiwi
  • A jak były same małe ? Np. 3latek 2latek i niemowlaczek ?
  • edytowano wrzesień 2018
    Niemowlaki dostawały ponoć do ssania szmatkę z cukrem i leżaly w koszyczku też na miedzy, chyba ,że była babcia w domu

    Tak wspominali u nas na wsi 

    I jeszcze, że były takie kobiety, co to do ostatnich skurczy przedporodowych zbierały ziemniaki

    Ta opowieść działała  zawsze na moją wyobraźnię

    Ale czy to prawda?


    Podziękowali 1wypyszka
  • Jestem w stanie w to uwierzyc, bo nie zebrac ziemniakow oznaczalo skazac siebie i rodzine na glod. One mialy zupelnie inna motywacje, proste przetrwanie.
  • mader powiedział(a):
    Małe sprostowanie ;)
    W "Ancilii" nie ma nic o męczennictwie i smęceniu, to książka o dojrzewaniu do radości czerpanej i dostrzeganej w codzienności. I w sluzbie, owszem. Bo to też książka o odnajdywaniu własnej ścieżki wiary.
    Pisana w czasach gdy powszechnie uważano że jedyną drogą poważnego wzrostu duchowego jest stan konsekrowany. Ona odkrywa i pokazuje że jest inaczej. To prawda że dla nas to już frazesy nieomal, znamy to i mamy w małym paluszku, w dużej mierze dzięki nauczaniu Jana Pawła II. 
    Nie ma matki, a już zwłaszcza matki wielodzietnej, która by nie miała okresów jakiegoś przygnębienia szarzyzna i trudem i wyrzeczeniami. Autorka po prostu opisuje swoją drogę odkrywania jak sobie z takim stanem poradzić.
    Musiała jakby sama przeskoczyć też to myślenie że w malzenstwie i macierzyństwie nie ma teologii. Sama ja odkryć. W zwykłym życiu. Pisze, że w młodości przeżywała wzrost duchowy i przyzwyczajona do tamtych metod i praktyk boleśnie odczuwa początkowo niemożność ich kontynuowania. Bo zwyczajnie brak jej czasu. Opisuje jak dochodzi do tego, że na ten czas i miejsce w życiu już zupełnie i inaczej można przeżywać wiarę. Kończy wyakcentowana radością odkryta w swoim życiu.
    Każdy dojrzewa. W swoim tempie. Niejedna matka jest na etapie że czuje się uciemiezona. Ze jej brakuje, doskwiera. Nie każda się rodzi mądra....
    mam takie same skojarzenia i w ogóle po pierwszych tekstach bardzo mi się to skojarzyło z Dziejami duszy o św Teresce od dzieciątka Jezus...
  • Jawi mi się to jako dobrodziejstwo, że można było iść wiązać snopki zamiast siedzieć z maluchami w domu
    W sumie teraz też kobiety idą do roboty ..tylko dzieci bardziej zaoopiekowane
    Podziękowali 1kiwi
  • Moja mama moją siostrę urodziła 19 września, a już w październiku zbierała buraki w polu. W domu była babcia i ona zostawała z dziećmi.
  • Hmm ja nie wiem czy tak silne, duchowe pragnienie obcowania z Bogiem nie kłóci się ze stanem małżeńskim ..jednak małżeństwo to cielesność 
    Zawsze ten mąż / żona będzie  taka marnościa wobec chęci przeżywania duchowych uniesień 
  • Nie wiem, czemu, @asiao , ale jak cię czytam, to mam przed oczami Betty Draper z Mad Menów :)
    Podziękowali 1Marcelina
  • Bagata, wlasnie! Ja wiedzialam, ze kojarze!
    Podziękowali 1Bagata
  • edytowano wrzesień 2018
    Bardzo mi się te fragmenty podobają, dzięki @mader. Ja tam ani grama depresji nie widzę, smutek bardziej, ale bardziej niż ten smutek to dla mnie po prostu głębokie do bólu przeżywanie codzienności i swojego powołania przez pryzmat ducha i wiary.. Skojarzenia mam takie same jak @Sylwia1974 z Tereska od Dzieciątka Jezus i jeszcze- z św. Filipem Neri (ten fragment kiedy po całym dniu się żali Bogu że nie miał dla Niego czasu na modlitwie w ciągu dnia bo ciągle coś miiał do zrobienia). 
  • Dobrze że chociaż ładna  :D
  • o czyli wychodzi na to, że masz brata księdza :) 

    pewnie myślisz, że ja gloryfikuję te osoby, a sama znasz konkretną historię od kuchni
    ciekawe, ciekawe :)
  • Niestety, ale książka "Tysiąc Darów", wepchnęła mnie w okropne przygnębienie. Nie wiem, ale dla mnie ten styl pisania jest nie do strawienia. 
    Podziękowali 1Barbasia
  • Chyba czytalam tu na forum podobny tekst, czyjs blog albo tez fragmenty ksiazki. Pamietam ze padaly tam przesmiewcze okreslenia w stylu "uswiecanie sie szorowaniem kibla" ;)
    Takie opowiesci trzeba czytac przez pryzmat owczesnych realiow. Z dzisiejszej perspektywy rzeczywiscie moze wydawac sie przygnebiajace. Umeczona kobieta, miliony spraw do ogarniecia przy dzieciach oczywiscie wylacznie na jej glowie, ogolnie ton lekko egzaltowanej meczennicy...zupelnie nie moj klimat.
  • Zamówiłam :)
  • Czy ma ktoś "Ancillę"do sprzedania?
    Albo wie gdzie można kupić?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.