@mader- nie chciałabym, żebyś poczuła się jakoś urażona tym co napisałam, nie uważam się za wyrocznię ciekawy temat podsunęłaś myślę, że ta książka jest specyficzna bo w formie pamiętnika, opisywanie własnych myśli, rozterek, chwil słabości ja często sięgam po przedwojenne książki religijne, czasopisma typu "Rycerz Niepokalanej" i zawsze mnie to bardzo podnosi na duchu, pokrzepia, zagrzewa (do walki) tutaj jakoś tego nie odczuwam (przeczytałam tylko to co zamieściłaś) mam taką ulubioną książkę "Sylwetki matek kapłanów", ale ona nie jest w formie zwierzeń osób o których mówi tylko opisuje ludzi i zdarzenia może jakbym prześledziła cały proces myślowy tych matek kapłanów (jeśli miałabym dostęp do ich wnętrza) to wyszłoby coś podobnego do "Ancilli" ?
@mader- ja się musiałam/muszę pilnować by nie kierunkować myśli tak "znowu przez dzieci/dom/męża coś się nie udało/ nie poszło po mojej myśli" itd. bo wydaje mi się , ze wtedy to do razu inni to wyczuwają i może być im (choć nawet tylko podświadomie) przykro
@J2017- ja lubię rozkminiać "życia" tych matek kapłanów. Ten charakterystyczny i wspólny dla ich wszystkich spiritus movens. Szukam odpowiedzi jak wyrzekając się nieustannie siebie, potrafią pozostać sobą. No takie to górnolotne pewnie co napisałam, ale wiecie o co cho?
Jestem w stanie w to uwierzyc, bo nie zebrac ziemniakow oznaczalo skazac siebie i rodzine na glod. One mialy zupelnie inna motywacje, proste przetrwanie.
Małe sprostowanie W "Ancilii" nie ma nic o męczennictwie i smęceniu, to książka o dojrzewaniu do radości czerpanej i dostrzeganej w codzienności. I w sluzbie, owszem. Bo to też książka o odnajdywaniu własnej ścieżki wiary. Pisana w czasach gdy powszechnie uważano że jedyną drogą poważnego wzrostu duchowego jest stan konsekrowany. Ona odkrywa i pokazuje że jest inaczej. To prawda że dla nas to już frazesy nieomal, znamy to i mamy w małym paluszku, w dużej mierze dzięki nauczaniu Jana Pawła II. Nie ma matki, a już zwłaszcza matki wielodzietnej, która by nie miała okresów jakiegoś przygnębienia szarzyzna i trudem i wyrzeczeniami. Autorka po prostu opisuje swoją drogę odkrywania jak sobie z takim stanem poradzić. Musiała jakby sama przeskoczyć też to myślenie że w malzenstwie i macierzyństwie nie ma teologii. Sama ja odkryć. W zwykłym życiu. Pisze, że w młodości przeżywała wzrost duchowy i przyzwyczajona do tamtych metod i praktyk boleśnie odczuwa początkowo niemożność ich kontynuowania. Bo zwyczajnie brak jej czasu. Opisuje jak dochodzi do tego, że na ten czas i miejsce w życiu już zupełnie i inaczej można przeżywać wiarę. Kończy wyakcentowana radością odkryta w swoim życiu. Każdy dojrzewa. W swoim tempie. Niejedna matka jest na etapie że czuje się uciemiezona. Ze jej brakuje, doskwiera. Nie każda się rodzi mądra....
mam takie same skojarzenia i w ogóle po pierwszych tekstach bardzo mi się to skojarzyło z Dziejami duszy o św Teresce od dzieciątka Jezus...
Jawi mi się to jako dobrodziejstwo, że można było iść wiązać snopki zamiast siedzieć z maluchami w domu W sumie teraz też kobiety idą do roboty ..tylko dzieci bardziej zaoopiekowane
Hmm ja nie wiem czy tak silne, duchowe pragnienie obcowania z Bogiem nie kłóci się ze stanem małżeńskim ..jednak małżeństwo to cielesność Zawsze ten mąż / żona będzie taka marnościa wobec chęci przeżywania duchowych uniesień
Bardzo mi się te fragmenty podobają, dzięki @mader. Ja tam ani grama depresji nie widzę, smutek bardziej, ale bardziej niż ten smutek to dla mnie po prostu głębokie do bólu przeżywanie codzienności i swojego powołania przez pryzmat ducha i wiary.. Skojarzenia mam takie same jak @Sylwia1974 z Tereska od Dzieciątka Jezus i jeszcze- z św. Filipem Neri (ten fragment kiedy po całym dniu się żali Bogu że nie miał dla Niego czasu na modlitwie w ciągu dnia bo ciągle coś miiał do zrobienia).
Chyba czytalam tu na forum podobny tekst, czyjs blog albo tez fragmenty ksiazki. Pamietam ze padaly tam przesmiewcze okreslenia w stylu "uswiecanie sie szorowaniem kibla" Takie opowiesci trzeba czytac przez pryzmat owczesnych realiow. Z dzisiejszej perspektywy rzeczywiscie moze wydawac sie przygnebiajace. Umeczona kobieta, miliony spraw do ogarniecia przy dzieciach oczywiscie wylacznie na jej glowie, ogolnie ton lekko egzaltowanej meczennicy...zupelnie nie moj klimat.
Komentarz
ciekawy temat podsunęłaś
myślę, że ta książka jest specyficzna bo w formie pamiętnika, opisywanie własnych myśli, rozterek, chwil słabości
ja często sięgam po przedwojenne książki religijne, czasopisma typu "Rycerz Niepokalanej" i zawsze mnie to bardzo podnosi na duchu, pokrzepia, zagrzewa (do walki)
tutaj jakoś tego nie odczuwam (przeczytałam tylko to co zamieściłaś)
mam taką ulubioną książkę "Sylwetki matek kapłanów", ale ona nie jest w formie zwierzeń osób o których mówi tylko opisuje ludzi i zdarzenia
może jakbym prześledziła cały proces myślowy tych matek kapłanów (jeśli miałabym dostęp do ich wnętrza) to wyszłoby coś podobnego do "Ancilli" ?
bo wydaje mi się , ze wtedy to do razu inni to wyczuwają
i może być im (choć nawet tylko podświadomie) przykro
to po co układać?
może nie jakoś istotnie bo akurat nie rozmawiamy o księżach z seminarium, ale jednak...
O świecie trzeba było wyparzyc smoczek a potem sobie poszła snopki wiązać?
To chyba wzięła z sobą tego niemowlaka?
Ale to było ok 70 lat po pisaniu tej pani
Tak wspominali u nas na wsi
I jeszcze, że były takie kobiety, co to do ostatnich skurczy przedporodowych zbierały ziemniaki
Ta opowieść działała zawsze na moją wyobraźnię
Ale czy to prawda?
W sumie teraz też kobiety idą do roboty ..tylko dzieci bardziej zaoopiekowane
Zawsze ten mąż / żona będzie taka marnościa wobec chęci przeżywania duchowych uniesień
pewnie myślisz, że ja gloryfikuję te osoby, a sama znasz konkretną historię od kuchni
ciekawe, ciekawe
Takie opowiesci trzeba czytac przez pryzmat owczesnych realiow. Z dzisiejszej perspektywy rzeczywiscie moze wydawac sie przygnebiajace. Umeczona kobieta, miliony spraw do ogarniecia przy dzieciach oczywiscie wylacznie na jej glowie, ogolnie ton lekko egzaltowanej meczennicy...zupelnie nie moj klimat.
Albo wie gdzie można kupić?