Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Szykujmy się na poważny kryzys finansowy

135

Komentarz

  • Tylko dlaczego oszczędzanie na jedzeniu ma z automatu oznaczać, że je się gorzej? Dlaczego taki prosty schemat myślowy stosujecie?
    Przecież można nauczyć się inaczej gospodarować kasą i zapasami i zacząć wydawać mniej, ale jeść lepiej.

    Ale dobra, ewidentnie robię w tym wątku za kosmitę, więc już nie będę Was męczyć :)

    @aga---p tylko na koniec jeden prosty przykład na to co piszę wyżej:

    Załóżmy, że lubicie jogurt naturalny i że kupujesz go dużo i często. Prosty krok, by wydawayć MNIEJ, a jeść LEPIEJ: zacząć robić jogurt w domu. Wychodzi DUŻO taniej i masz więcej zdrowych bakterii, więc od razu dostajesz naturalny probiotyk (bez porównania z tym ze sklepu) = jesz lepiej. Plus oszczędzasz planecie masę niepotrzebnych śmieci (te wszystkie kubeczki po jogurcie wywalane w ilościach przemysłowych...) W rodzinie wielodzietniej to może oznaczać spore oszczędności w skali roku. Tego typu zabiegów można wykonać dużo.

    Zdecydowanie odradzam oszczędzanie poprzez kupowanie śmieciowego czy wysoko przetworzonego jedzenia tylko dlatego, że tańsze, tańsze będzie na krótką metę (bo długofalowo siądzie zdrowie).


  • Pustynny
    Można, jasne! 
    Ale nie wszystko da się w chałupie zrobic
    jogurcik to dodatek 


  • @hipolit jasne że nie wszystko, ale jednak dużo. 

    My zmieniając nawyki, sposób gotowania i jedzenia wydajemy tylko odrobinę więcej niż jak ponad dekadę temu, gdy nie mieliśmy jeszcze dzieci. Jak to jest możliwe?

    I taki „jogurcik” wcale nie jest takim małym elementem. Jak masz wydawać na jogurt w pudełkach dla 10 osób codziennie, szybko zobaczysz różnicę, zapewniam. Kwestia skali. Może w małych rodzinach to się nie opłaca. I na wszelki wypadek dodam: to jest super proste i nie zabieta dużo czasu.

    Ale OK, rozumiem, że moje rady nie są zbyt dobrze przyjmowane i nie będę Was nimi uszczęśliwiać na siłę ;)


    Podziękowali 1Elf77
  • @Malgorzata a gdzie ja coś takiego napisałam???
  • @Malgorzata no oczywiście że jest, kto napisał, że nie ma? Ale co to ma do rzeczy?

    Tym bardziej, jeśli paszczy do zapełnienia dużo i są żarłoczne, takie proste zabiegi jak robienie niektórych rzeczy samemu bardzo pomaga obniżyć koszty.

    Jasne że rodzina, gdzie jest 5 nastolatków i 5 małych dzieci wydaje na jedzenie więcej niż taka, w której jest 5 małych. 

    Ale co to ma do rzeczy?

    Nie porównujemy różnych rodzin między sobą, tylko TĘ SAMĄ RODZINĘ i to , ile może wydawać, jak odrobinę zmieni niektóre rzeczy.
  • Chleb własnej roboty jest droższy niż kupny. 
    Podziękowali 1draconessa
  • Malgorzata powiedział(a):
      Tonacja jest nieuprzejma.



    :smiley: 
  • Moze w przypadku jogurtu ma to sens, ale np. natknęłam sie ostatnio na program, w którym fachowcy wyliczyli rodzinie, ze rocznie wydaje jakies duże kwoty na makarony, przynieśli im maszynke i wyliczyli, ze połowe z tego można zaoszczędzić. Nie wiem jaki był finał, bo przełaczyłam, gdyż dla mnie to jakiś jednak nonsens. Makaron własnoręcznie robiony wymaga naprawdę duzo pracy, która jeśli sie doliczy, to nie wyjdzie sie na nawet 3 zł za 0,5 kg. Jogurt generalnie robi się sam i to jest różnica. Wiadomo, ze jak tacy fachowcy przychodzą do rodzin na zachodzie, to od razu można (przynajmniej wg. tego typu programów), wywalić z menu rózne gotowe dania - u nas jednak na razie są to głownie rzeczy typu gotowe pierogi - jeśli ktos lubi takie kupowane- nie ma raczej zwyczaju kupowania dzień w dzień pelnych zestawów z jakimś kotletem, ziemniakami itp. Podobnie np. z wędlinami - niby mozna robic samemu, ale np. u nas na 7 osób idzie dziennie dosłownei po kilka plasterków - do kanapek - pojedyńcza warstwa. Kupujemy 2-3 razy w tygodniu po paczuszcze - wedliny domowe robimy właściwie tylko na świeta. Podobnie jest z serami, tylko tutaj to juz samemu jednak trudniej zrobić, a żółte schodza do grzanek (czyli jak nam zostanie podsuszone pieczywo to przerabiamy, staramy sie nie wyrzucać, chyba, ze sie zepsuje).Z  różnych warzyw, które zalegaja i nie wygladają juz bardzo ładnie maż robi fajne zupy. I tak mam poczucie, ze kupujemy za dużo jedzenia, ale z drugiej strony - jesli coś przeszacujemy to zamrażamy, przerabiamy na zupy, które potem można dojadac przez kilka dni itp., a jesli czegoś zabraknie, to w naszym przypadku trzeba zrobic 5 km w jedna stronę. Ostatecznie coś tam można dorzucić do psiej potrawki (choc generalnie gotuję psom cos, co specjalnei dla nich kupuję). 
    Podziękowali 1Katia
  • edytowano październik 2018
    szczurzysko powiedział(a):
    Chleb własnej roboty jest droższy niż kupny. 

    @Szczurzysko tylko pozornie, w przeliczeniu na bochenki. Bo chlebem domowym bez porównania szybciej i na dłużej się najesz. No i mniej narażasz się na długofalowe koszty leczenia.
  • Ok.  Chleb z dobrej piekarni (bez chemii,  maka woda zakwas sol) to  2 funty za bochenek (nie za duży). I jasne że dla naszej rodziny nie starczy na jeden posiłek.  
    Mój bochenek to ok też 2 f.  Taka keksowka ceramiczna.  Jak ładnie wyrośnie to jest spory.  Ale ja daje make orkiszowa (2-3 f/kg),  bezglutenowe trochę (1.70/kg),  zytnia (1.60/kg)  ziarna,  miód. 
    Gdybym ja te mąki i ziarna przywiozła z pl jak moi znajomi,  co zapakuja samochód po brzegi i jadą z towarem na cały rok,  to byłoby taniej.  

    Czy gdybym używała najtańsze mąki (ok. 1funt za kg).  Wtedy byłoby równie tanio co chleb z marketu na wieczornej wyprzedazy na 50p. 

    No zgadzam się że mimo to chleb jest lepszy i bardziej treściwy.  Ale nie jest tanio,  bo pół produkty tu są drogie.  



    Podziękowali 1draconessa
  • Problem w tym, ze sa osoby, takie jak ja, które w swoim życiu robiły i własnoręcznie makaron, i piekły chleb i wędziły swoje wędliny, robiły własne dzemy, jogurt też zdarzyło mi sie nastawiac. Nawet sama mam jakies tam warzywa i owoce ze swojego pola. Tylko problem w tym, ze takim działaniom jeśli mają być faktycznie podstawą, a nie jakimś dodatkiem, jak człowieka najdzie na zdrowe jedzenie, trzeba sie poświecic troche bardziej intensywnie - czyli np. faktycznie byc mama niepracujacą zawodowo i do tego bez mocniej choc troche wymagających małych dzieci pod opieką. I jak takie propozycje padają pod adresem standardowej rodziny (2 dorosłych pracujących + 1-2 dzieci w wieku szkolnym) to srednio to widze w praktyce. A jak jest jak u nas (2 pracujące + 5 dzieci szkolnych) to całkeim robi sie abstrakcyjne. Jak postanowiłam przerobic nasze gruszki na wino ;) to zajeło mi to przynajmniej pół soboty w weekend, czyli nie zrobiłam juz w tym czasie nic innego ze spraw, które sie nawarstwiają przez cały tydzień. A to było tylko robienie pierwszego nastawu. 
  • O jogurcie pomyślę.  
    U nas tylko do wypieków naturalny,  a zwykle do szkoły czasem dzieci biorą.  Naturalnego nie tkną.  Do tego trzeba by jakieś owoce tam dać czy co.  No i w coś to zapakować.  

    A ktoś wyciągnie ten wątek jogurtowy,  bo chyba było? 
  • edytowano październik 2018
    @Malgorzata ja pasuję. Nie wiem, gdzie Ty widzisz w moich postach ocenę kogokolwiek, no serio nie wiem. O tych paszczach to było żartobliwie, sama tak do moich dzieci czasem mówię. I pouczanie o nieuprzejmości jest nawet zabawne z Twojej strony ;)

    I nie mam pojęcia, kto jak gotuje, i nie pisałam do Ciebie ani o Twojej rodzinie. Ani jedno moje słowo nie było o Twojej rodzinie, OK? :)

    Podałam jogurt jako przykład, JEŚLI ktoś je go dużo w licznej rodzinie. A jest to rzecz która robi się sama. Jeśli nie jesz jogurtu, to moja propozycja powinna po Tobie spłynąć jak po kaczce :)

    Każdy może sam poszukać, czy jest coś, co może zmienić w ten sposób. Może takiego czegoś nie ma, nie wiem, każdy sam zna swoje życie najlepiej.

    Dzielę się moim doświadczeniem w sposób ogólny, nie personalny. Jeśli ktoś jeszcze odebrał moje wpisy personalnIe i jako nieuprzejme, to przepraszam najmocniej i postaram się bardziej dbać o formę wypowiedzi :)

    edit: lit.
  • I jeszcze jedno @Malgorzata cofnij się proszę i przeczytaj uważnie moje wpisy i Twoje własne, wkładasz mi w klawiaturę mnóstwo rzeczy, których nie powiedziałam: nie wspomniałam ani o jaglance na 123 sposoby, ani o pieczeniu chleba, ani o kawiorze, ani wielu innych wniosków, które sobie sama wyciągnęłaś i wkładasz je mentalnie w moje wypowiedzi :)

    To dopiero może być nieuprzejme ;)

    A tak serio, pax, mi się nie chce kłócić :)

    I jeszcze raz powtórzę: to z jogurtem to był taki PRZYKŁAD, JEŚLI ktoś je dużo jogurtu.

    I tak jak pisze @Ula, domowy makaron itp. to zżera mnóstwo czasu, nie wszystko jest sens robić w domu.

    Kązdy musi poszukać sam w swoim stylu zycia, co może zmienić. Może można jeść mniej masła, jeśli takie drogie? My tak zrobiliśmy. Ale znowu, nie każę nic nikomu, tylko pokazuję, że można szukać zmian i czasem nawet udaje się je znaleźć i wdrożyć.

    Bardzo proszę nie brać moich wpisów osobiście :)
    Podziękowali 1Rogalikowa
  • No wszystko fajnie, tylko skąd masz wiedzieć, co Ci się przyda na czas kryzysu?
    Jeśli oszczędzamy (na jogurtach, wodzie etc) i odkładamy na konto, to oczywiście konto (banki) może przestać działać. Jeśli odkładamy gotówkę do skarpety, to za chwilę inflacja może być taka, że za uciułane na własnych chlebach i dżemach parę tysięcy kupisz sobie makaron i pomidora. Nowa Zelandia? Świetny kierunek, z otwartymi ramionami przyjmują chirurgów, może się zawczasu wyspecjalizować? Jak będzie kryzys w stylu, że trzeba jeść nieco mniej, to się będzie jadło mniej, jak będzie taki, że ludzie się będą zjadać nawzajem, to niewiele nam pomoże.
    Podziękowali 3Monika73 formatka Odrobinka
  • Nie wiem, jacy wszyscy @Malgorzata , możesz podać konkrety? Jaka wrażliwość własna? To do mnie? Nigdy się nie obraziłam na nikogo w dyskusji internetowej. Może mnie z kimś mylisz albo wrzucasz mnie do jednego wora z całą masą innych piszących, nie wiem.

    Stosujesz sztuczki erystyczne. Ciężko się tak rozmawia. 
    Podziękowali 3beatak kasha Rogalikowa
  • W ogóle jogurty (nabiał) nie są zdrowe. Gdy jemy nabiał narażamy się na ubytek zdrowia, co wiąże się z kosztami leczenia. Uważam, że w celu zaoszczędzenia nie należy jeść nabiału.
  • Odnośnie przygotowania się na kryzys, to warto zapoznać się z kursem biblijnym o finansach. I naczelna zasada: "Szukajcie wpierw Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie nam przydane."
  • edytowano październik 2018
    pustynny_wiatr powiedział(a):
    (...) i masz więcej zdrowych bakterii, więc od razu dostajesz naturalny probiotyk (bez porównania z tym ze sklepu) (...)

    Aniela powiedział(a):
    W ogóle jogurty (nabiał) nie są zdrowe. Gdy jemy nabiał narażamy się na ubytek zdrowia, co wiąże się z kosztami leczenia. Uważam, że w celu zaoszczędzenia nie należy jeść nabiału.
    Probiotyki nie istnieją >:) , bakterie jogurtowe są zabijane przez nasze bakterie albo je wydalamy.

    Robię proste meble, niezbyt udane, ale przynajmniej nie płacę stolarzowi za wykonanie czegoś na wymiar ściany :+1:  .
  • My na serio rozwazamy zakup górskiej chaty w Szwajcarii. W celach rekreacyjnych, ale tez gdzies tam z myślą, ze w tym państwie, w dziczy, z własnym źródłem jest gdzie uciekać, jakby co. Ale to tak pol żartem, bo jak spadnie kilka bomb atomowych, to moze tylko zdążymy sie uciec do Miłosierdzia Bożego i tyle po nas :)
    Podziękowali 2Monika73 Barbasia


  • nabial niezdrowy, mięso niezdrowe ...
    i już oszczędność ;) bo nie kupujemy niezdrowego
    i już można zaczac odkładać na chatkę w Szwajcarii ;) 
    Podziękowali 1matka-Olka
  • Elunia powiedział(a):
    Przecież w razie poważnego kryzysu nikt nie będzie uprawiał jagieł tylko najtańszą pszenicę i kartofle i może sprowadzał ryż. To taka gadka czysto teoretyczna.
    Nie wiem, czy pszenica taka znów tania - nie potrzebuje aby dobrej gleby?
    Podziękowali 1Ania D.
  • Jak było w Grecji, większość z nas wie. Wiadomo jak skończyło się rozdawnictwo państwa.
    wiec jeśli kryzys przyjdzie, to nie ze strony „sasiada” tylko sami -jako naród- sobie go sprezentujemy.
    Ceny rosną? No rosną. Bo pieniądze, żeby można je było dać musza  skądś być brane. Z pustego się nie da dać. Trzeba wyciągać, a wyciąga sue w podwyżkach cen, w podatkach, nawet tych okrytych zwanych „opłata x”. 
    Rzadzacy niby dają, ale odciągają tyle, ze za chwile wyjdzie ze więcej się oddaje niż otrzymuje. A przy okazji można usłyszeć ze mamy zapierdalac za miskę ryżu. Czy tylko aby ten ryż zdrowy ;) 

  • Zapie...cooo?
  • Song_Hongbing powiedział(a):
    Zapie...cooo?
    Cytat z premiera Morawieckiego.
  • Song_Hongbing powiedział(a):
    Zapie...cooo?

    Zapiec ten ryż z jabłkami
    Podziękowali 2NC500 wielorybek
  • @OlaOdPawla co do Twojego pytania, co może się przydać w czasie kryzysu i skąd mamy to wiedzieć. No jasne, że nie przewidzimy dokładnie rozwoju wydarzeń. Ja cały czas powtarzam, że nie chodzi ani o straszenie wojną, ani o wieszczenie niechybnego i nagłego głodu, tylko o spokojne przeanalizowanie sytuacji i zauważenie, że bieżący dobrobyt jest niemożliwy do uciągnięcia na dłuższą metę biorąc pod uwagę fatalną piramidę wieku.

    Więc jakieś zmiany będą, pytanie jakie. 

    I pewnie, można wyśmiać, że już niejeden miał skarpetę pełną pieniędzy, a zeżarły mu myszy.

    Ale czy to nam coś da?

    Jeśli nie jemy chleba, olewamy rady o nauce samodzielnego pieczenia chleba.
    Jeśli nie używamy szamponu, ignorujemy zalecenia, by się go nauczyć robić z 3 prostych składników.

    Itd. 

    Nie wiem dlaczego niektórzy reagują na zasadzie „uderz w stół,  a nożyce się odezwą”. Jeśli coś nas nie dotyczy, po co się gorączkować?

    Niemniej co na pewno zawsze się przydaje w każdym kryzysie, to UMIEJĘTNOŚCI.

    Umiejętności ugotowania czegoś z innych składników, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Umiejętność dostosowywania się do okoliczności (nie mówię o konformizmie).
    Umiejętności przygotowania podobnych dań z alternatywnych składników. 
    Znajomość zasad pierwszej pomocy.

    Itd.

    No i jasne że jak Bóg będzie chciał, to nas zabierze z tego świata w 3 sekundy – ale może to zrobić, nie czekając ani na wojnę, ani na kryzys.

    Z jakiegoś jednak powodu mamy instynkt samozachowawczy i dążymy do zachowania swojego życia, ot choćby po to, żeby zająć się potomstwem.

    Nikt nikomu nie każe stosować rad nieprzydatnych w jego życiu.

    To chodzi o to, żeby każdy się sam zastanowił, co może mógłby zmienić, by wydawać mniej, by być bardziej gotowym na różne okoliczności.

    Bez ślepego naśladowania innych.




  • Bardzo rozsądny post, pustynny-wietrze.

    Dobrze mieć coś na czarną godzinę, ważny paszport i trochę zdrowego rozsądku.

    Zauważyłam, że sporo osób nie gotuje w domu, a to też generuje wielkie koszty. Jedzą po stołówkach, fast foodach, itp. Zdrowy obiad w domu nie musi być drogi, a jest najczęściej zdrowszy niż kupowany.

    Za dużo wywalamy. To jest prawdziwa masakra. I jeśli gotujemy, to za mało z tego, co jest w domu dostępne, bo często zapominamy, że coś jest jeszcze w zamrażarce, itp.

    I nie wszyscy mają nawyk oszczędzania, zwłaszcza, gdy się im sytuacja nagle polepsza. Wtedy niektórzy się zachłystują i przestają liczyć wydatki.
  • beatak powiedział(a):

    I nie wszyscy mają nawyk oszczędzania, zwłaszcza, gdy się im sytuacja nagle polepsza. Wtedy niektórzy się zachłystują i przestają liczyć wydatki.
    O tak, potrafię się zachłysnąć i odrobiną :(
  • edytowano październik 2018
    matka-Olka powiedział(a):
    Song_Hongbing powiedział(a):
    Zapie...cooo?

    Zapiec ten ryż z jabłkami
    "Nie chcę, żeby wam lepiej smakowało, ale po prostu, kura, by była marmolada.."
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.