Mam parkę nastolatków w domu i ciekawam jak to u Was ze swobodą u dorastających dzieci?
W naszych wielodzietnych rodzinach nastolatki to najczęściej bardzo odpowiedzialne, samodzielne istoty, często współdecydujące o innych - młodszych , co za tym idzie mają poczucie dojrzałości ponad tą jaką mają rówieśnicy z mniej dzietnych rodzin
Piszę tak z autopsji, ale też i z obserwacji dwóch przynajmniej rodzin , z czego moje nastolatki (w przeciwieństwie do zaobserwowanych obowiązków najstarszych dzieci w tamtych rodzinach) nie miewają sytuacji przejmowania odpowiedzialności za młodsze, nie opiekują się nimi, nie zaprowadzają do szkoły, przedszkola, nie decydują też o nich, bo nie ma sytuacji, kiedy sami zostają w domu z młodszymi
Jest jednak mnóstwo sytuacji, które wpływają na ich samodzielny, dojrzały sposób myślenia, darzę ich ogromnym zaufaniem, od wielu lat powierzam im wiele odpowiedzialnych sytuacji , stosownie do wieku, począwszy od zakupów, płacenia za obiadya skończywszy na wizytach u lekarza po stosowne skierowania.
Nie mam poczucia obarczania ich zbyt wielką odpowiedzialnością, a te wymagania jakie im stawiam są w odpowiedniej proporcji do miłości jaką je darzę ( bardzo leży mi maksyma "Tyle wymagań ile miłości") i staram się okazywać.
Moje "starszaki" mają stały przydział obowiązków w domu, podobnie jak ja miałam , gdy byłam w ich wieku ( nas było dwoje z bratem), mają też szereg przywilejów stosownych do wieku, których młodsi nie mają.
od kiedy są w gimnazjum (Kuba 3 kl. Jaśmina 2 kl.) ich świat zaczął mi się wymykać , naturalnie przyjęłam to jako poszukiwania własnej tożsamości, tworzenie własnego odrębnego świata, czemu bardzo sprzyja posiadanie własnych pokoi-terytoriów, o których decydują sami
za naukę zawsze byli odpowiedzialni sami, w sytuacjach problemów - nie zrozumienia treści zawsze mają oparcie we mnie, jak nie potrafię, szukamy wspólnie odpowiedzi przy pomocy mediów bądź znajomych osób obeznanych w temacie
bardzo dużo czasu są jednak poza domem :grupa młodzieżowa w zborze, chór, wyjścia bądź wyjazdy turystyczne - są w klasie o takim profilu, spotkania ze znajomymi z klasy, szkoły
staram się trzymać rękę na pulsie , mieć orientację kiedy, co, z kim i jak długo, ale czesto gęsto mam wrażenie że nie wiem nic, czyli ile z tego co się dzieje dzieje się poza wierszami, sama byłam nastolatką i starałam się stwarzać tzw.dobre wrażenie, mieć dzieki temu święty spokój a robić na boku swoje
to swoje było różne, miałam na tyle oleju w głowie że zejść na złą drogę mi się nie udało
i teraz pytanie ile tego oleju mają w głowie moje dzieci, czy mam zaufać własnemu rozeznaniu i odpuścić sobie obawy? czy to że czasy są "takie" musi dla mnie oznaczać wiecznie zapaloną lampkę?
mam do nich zaufanie, daję im wiele swobody, zdarza im się nagiąć granice, ale wciąż rozmawiamy i nie ma między nami konfliktu pokoleń
oni się nie buntują, zdarzają im sie wyniosłe teksty, ale bardziej w formie żartu niż na serio
Kuba przeginał w ostatnim czasie z chodzeniem spać - zdarzało mu się 1 w nocy gasić światło, temat zaistniał i myślę że nieraz wróci, on z tych co ja nocnych marków
takich tematów na codzień jest masa, wiecie sami
ale ja sobie myślę, skoro za 2 lata mój syn skończy te upragnione lat 18, mimo że ja nie odbieram tej daty jako przełomu i wiem że dojrzałość to nie to samo co wiek , on wraz z dowodem odbierze wszystkie prawa, obowiązki i konsekwencje bycia dorosłym czlowiekiem
nie sposób więc nie przekazywać im stopniowo brania odpowiedzialności za własne życie (analogicznie do posiadania i nauki wydawania kieszonkowego)
bunt nie miał chyba sensu w wypadku moich nastolatków, bo i nie miały o co się buntować, ja z wielką chęcią przekazałam te zakazane owoce, a naukę decydowania miały już od maleńkości , na początku w wybiorze ciuszków, menu czy sposobu na wspólne popołudnie
Dziwi mnie z jednej strony ta łagodność okresu dojrzewania , z drugiej sobie to przy Was jakoś logicznie tłumaczę
Ciekawa jestem Waszych relacji z nastoletnimi dziećmi.
Ale ta dyskusja jest otwarta wiekowo, bo jak przed chwilą mi się napisało te granice swobody ustalamy bardzo wcześnie i rosną ( czy inaczej ulegają zmianom) wraz z naszymi dziećmi
Zapraszam!
Ps. Napiszę kolejnym razem o tym jak to widzą moje nastolatki, jestem świeżo po burzy mózgów z nimi
Komentarz
napisał Piotr
też tak mam z najstarszą. Robi bo musi, ale co się nadyskutuje to jej.
Ale nie jestem pewna czy to kwestia przyuczenia, może tak, ale wśród moich dzieci jest jedno bardzo chęnie układające wszelkie rzeczy, sprzątające - ona tak ma, czego najstarsza za grosz. Ale za to tamta zrobiłaby mi bez gadnia stronę www na ten przykład;) a ja wymagam od niej takich przyziemnych rzeczy. Acha, czemu właściwie nie zleciłam tego jej bratu???
i tak w kółko Macieju
świat wirtualny a nastolatek, ograniczenia w tej materii
jak to u Was wygląda?
póki co mój najstarszy ma ze względów technicznich brak dostępu do netu, ale w najbliższej przyszłości będą dążyć do podporządkowania sobie jego kompa, czyli ze swojego zrobię serwer
mimo zaufania jakimi się darzymy nawzajem odczuwam potrzebę kontroli, czy raczej takiej możliwość i świadomości nastolatka o tym
co ciekawe syn okazał aprobatę gdy podjęłam temat, z jednej strony się cieszę,że nie ma buntu, z drugiej mam poczucie,że to oddanie odpowiedzialności za własne czyny to wygodnictwo , do czego już doszedł mój "dojrzały" syn
zawsze miał nadmiar swobody ( przy nadmiarze obowiązków jak na swój wiek) i na własnej skórze przekonał się że wolność to ciężki kawał chleba
a zachowanie odpowiedniej proporcji między luzem a samokontrolą to niestety nauka , którą najlepiej wykłada własne doświadczenie:cry:
pewnie wie,ale potrzebuje tak samo jak rodzeństwo.:threesome::rainbow::hugging:
a tak widzę,że można żyć i cieszyć się się z dzieci jakie się ma ,nie jakie chciałoby się mieć:flowers: