będąc na wyjezdzie byłam zmuszona jej udzielić ale spanikowałam i przede wszystkim pobiegłam dzwonić po karetkę.myślę, że to był błąd, bo chyba najpierw powinnam starać się zabezpieczyć ofiarę przed ewentualnym omdleniem,poczynić próbę zatamowania krwi.zrobiłam to po powrocie z pomocą kilku osób które przybiegły na pomoc.
szczerze mówiąc widok był tak makabryczny ,że miałam ochotę w pierwszej chwili uciec .teraz juz jest lepiej ofiara leży pocerowana w szpitalu,a ja dziękuję Najwyższemu ,że to się tylko tak skończyło.
i zastanawiam się nad kursem pierwszej pomocy.chociaż moja kuzynka będąc świerzo po kursie wpadła w panikę i nic nie była w stanie zrobić.
może ktoś ma podobne doświadczenia?
Komentarz
żaden problem.
jednak pewne rany na ciele człowieka są tak przerażające ,że odbierają zdolność logicznego myślenia.
jestem pełna podziwu dla lekarzy,pielęgniarek,zrozumiałam urazy psychiczne żołnierzy wracających wojny.nie trzeba nikogo zabijać,wystarczy wiele zobaczyć.
jednak przeraziła mnie moja własna reakcja,moja bezsilność.
powinnam być przygotowana na to,ze ostre narzędzie w rękach nieodpowiedzialnego człowieka może mu zrobić krzywdę.lekarze zajęli się tym bez problemu,tak jak sąsiadka pielęgniarka.ja szukałam czystych opatrunków ona chwyciła pierwszą z brzegu szmatę.wiem-praktyka.teoretycznie wiem, w praktyce byłam prawie bezużyteczna.
Nieodpowiedzialny tatuś został specjalistą w zakresie pierwszej pomocy.
:shamed:
ps. Bezposrednio po wypadku córka przez łzy krzyczała: "Do wesiela sie zagoi" ... rana już się zagoiła, choć pamiatkowa blizna pozostała ...