Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Chcą mieć dzieci, a nie mogą...

2»

Komentarz

  • No to się nie dziwię, że chłopaki boją sie chodzić na badania. :crazy::crazy::crazy:
  • Alez Macku my wszyscy to wiemy, ale ten artykuł nie potwierdza tezy że głowna przyczyna niepłodnosci czy tez problemów z płodnoscia jest wiek kobiety, a jedynie, że im starsza kobieta tym jej płodnosc spada. My tu rozmawiamy o takcie i o tym jak wielkie dramaty ludzie przezywają, czesto nie bedac im w zaden sposob winni.
    Np problemy immulogiczne z wiekiem nie mają wiele wspólnego, a sa bardzo czesto przyczyna niemoznosci zajscia w ciąze. Poza tym ok 1 % kobiet wygasanie funkcji jajników następuje ok 30 roku zycia, co oznacza, ze juz w wieku 25 lat znajduja sie w okresie premenopauzalnym. Zreszta pozniejsza decyzja o dziecku nie zawsze wynika z chęci podrózowania i robienia oszalamiającej kariery, z z poźniejszego poznania przyszłego męza. Zresztą ile osób tyle historii. Jeszcze raz namawiam do ich poczytania.
  • Dlaczego doczepiliście się kobiet, że Maciek to rozumiem ale Ruda Anka i zaglądacie im między nogi z uporem maniaka czy ma in czy vitro.
    W obecnych czasach wg statystyk za bezpłodność w rodzinach odpowiadają po 50%
    mężczyźni jak i kobiety a wraz ze wzrostem uprzemysłowienia i rozwojem cywilizacyjnym kraju odsetek bezpłodnych mężczyzn rośnie - USA.
    Dotyka to w coraz większym stopniu coraz młodszych mężczyzn głownie podatnych na wspólczesne choroby cywilizacji i zmiany klimatu.
    Sory jeżeli uraziłem czyjąś męską dumę, ale to są fakty.
  • Masz przez przypadek rację tak było przy komputerach dużej mocy opierających się na zespołach lampowych.
    Maćku kto dzisiaj siedzi przy komputerze. Komputer daleko, na ścianie ekran LCD z TV, klawiatura bezprzewodowa o podwojonej ekranizacj. Marzenia , ale to przyszłość.

    Niestety nasza medycyna, a szczególnie badania wpływu środowiska przemysłowego na rozwój chorób cywilizacyjnych u ludzi są daleko z tyłu za innymi krajami.
    I nie chodzi tu o potencje ( głodnemu chleb na myśli ) tylko o obniżenie żywotności plemników w męskim nasieniu.
    Potencja może być Q ale plemniki martwe jak śledzie w puszce.

    < Po tym stwierdzeniu myślę, że mogę sobie darować dalszy udział w tej dyskusji. Przez feministyczne dogmaty się nie przebiję.> zgadnijcie kto to napisał.
  • Tak Macku, najlepiej tak zakonczyc dyskusje "beton feministyczny i tyle". Ok popełniłam blad miało byc, ze artykul nie wskazuje ze jedyna przyczyna niepłodnosci jest wiek kobiety. Zreszta jak odpowiesz ZIBIemu, na to że niepłodnosc tak samo lezy po stronie mezczyzn. Jak odniesiesz sie do moich wypowiedzi dotyczących konkretnych, medycznych przyczyn niepłodnosci - to tez feministyczny belkot. Macku to do Ciebie nie trafiaja zadne argumenty, to ty masz z góry postawiona teze i nic żaden srgument nie jest w stanie wywolac choc cienia refleksji u Ciebie, Wszyscy co mysla inaczej sa to jakis tam lewcki albo feministyczny beton. Przykro mi to pisac, nie znam Ciebie ale czesto z Twoich postów przebija pogarda do innych i ten jakze czesty protekcjonalny ton, jak równiez odwracanie bardzo czesto kota ogonem i udawanie, że nie rozumie się intencji rozmówcy.

    Co do meriyum, zgadzam się że wiek jest czynnikiem wpływającym na niepłodnosc, ale powtwarzam jescze raz nie jedynym, a teksty o karierze i o byciu sobie samemu winnym moga zranic wiele osób. Porównanie z okularnikiem za to jest cąłkowicie chybione, zresztą podejrzewam ze sam z tego sobie zdajesz sprawę. Powtarzam, że niepłodnosc to wielki dramat i cięzka próba dla małżonków. Nie chcesz czytac tekstów na naszym-bocianie, Twoja sprawa, jezeli od historii zywych z krwi i kości ludzi wolisz teoretyzowanie.
  • Macku, ale ogromna ich wiekszosc nie przedłożyła kariery nad macierzyństwo i oddały by wszystkie zaszczyty swiata za dziecko, o tym cały czas mówie, a ty brniesz w ta samorealizacje, a to juz nudne. Moj krótki wpis o "pokoju oddan" nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek wysmiewaniem mężczyzn, którzy dotknięci sa niepłodnoscia, nie wiem gdzie dopatrzyles sie tu pogardy, to jedynie anegdota, opowiedziana własnie przez mezczyznę czynnie zaangażowanego w staranie się o dziecko.

    Zreszta jak juz podkreslałam wielokrotnie niepłodnosc to dramat małzeństwa, niezaleznie od tego po czyjej stronie lezy "biologiczna przyczyna". Zresztą o czym tu mówic, dla Ciebie niepłodne pary to wina tych karierowiczek kobiet. Jezeli dzięki temu czujesz się lepiej, to juz naprawdę Twój problem.

    Moj komentarz, a raczej prosba, aby par niemających dzieci nie z wyboru, nie traktowac stereotypowo, wywiązał bezsensowną dyskusję, mam tylko nadzieję, że takie opinie wygłaszasz jedynie na forum, a spotykając się twarzą w twarz z takimi osobami nie uraczysz ich takimi teoriami, chyba, że z premedytacją lubisz ranic ludzi, a o to Cie jednak nie podejrzewam.
  • Miałam juz zakończyc dyskusję, ale nie moge sie powstrzymac. Jakie szemrane ideologie? Co Ty wypisujesz? Pisanie o ludzkich dramatach oceniasz jako szemraną ideologię. Czy Ty wszedzie widzisz jakiegos czającego się wroga, jacy "wy"?
    Naprawdę juz nic nie rozumiem, ludzka natura to jednak wielka zagadka.

    Rzeczywiście się nie porozumiemy, ja pisze o zywych ludziach, Ty o jakichs ideologiach..... Smutne to wszystko bardzo.
  • [cite] Maciek:[/cite]"My wszyscy to wiemy" - napisałaś kilka wpisów wyżej. Wcale się nie dziwię, bo to wiedza powszechnie dostępna. Ale nie każdemu wolno o niej rozmawiać. "Mam tylko nadzieję, że spotykając się twarzą w twarz z takimi osobami nie uraczysz ich takimi teoriami, chyba, że z premedytacją lubisz ranic ludzi". Tu już jest konkretny zakaz, poparty jeszcze małym szantażykiem. Czyli dokładnie to, co napisałem powyżej: Wam wolno, mi nie wolno. O to jest cała afera. Tylko, że ja bardzo nie lubię, jak mi się zakłada kaganiec, i to jeszcze w oparciu o różne szemrane ideologie. Za stary wróbel jestem, żeby się nabrać na plewy :wink:

    Maciek nie brnij dalej, ale, bez urazy, to robi się już niesmaczne. I po prostu absolutnie nie uwierzę, że to, co tu wypisujesz, nie jest tylko pozą na użytek nakręcania forumowiczów.
    A teraz łopatologicznie. Wyobraź sobie, że mamy w dalszej rodzinie (mówię serio) takie małżeństwo, które dzieci się pewnie nie doczeka. Wyobraź sobie, że spotykasz ich u nas na jakiejś imprezie. Nie znasz ich, nie wiesz, co jest przyczyną ich problemów i przez co przeszli. Ta dziewczyna ma teraz lat 31, jej mąż 30. Znasz teorię, skądinąd prawdziwą, że wiek ma poważny wpływ na szanse poczęcia dziecka. Tamci ludzie nie kryją się z tym problemem, być może rozmowa zeszłaby na te tematy. I co? Powiedziałbyś im: "kobieto, to wszystko przez Twoją samorealizację, przez to, żeś za stara". Powiedziałbyś tej dziewczynie tak? Nie znając szczegółów? Czekam na krótką odpowiedź: tak lub nie. Jeśli tak, to będę pamiętać, żeby Was nigdy razem nie zaprosić...
  • :bigsmile:
    Napraw, napraw, stopki są bardzo przydatne. :cool:
  • Rozmowa była o posługiwaniu się stereotypem i jak to może byc odebranych przez innych ludzi. W wątku "oazowym" nie było dyskusji o tym czy stereotyp wielodzietni - dziecioroby jest fałszywy, czy prawdziwy, ale w ogóle o prawie do jego posługiwania się i oceniania ludzi których się nie zna.

    A tu zaczęło się od tego, że nie wszyscy (co nie znaczy że takich nie ma) mający problem z płodnością to samorealizujące się do 35 r. ż kobiety i o tym, że posługiwanie się takim stereotypem może wiele osób zranić. Nikt na czole nie ma wypisanych przyczyn niepłodności, więc łatwo o pomyłkę.
  • "Paryscy demografowie (tu nazwiska) dowodzą jednoznacznie, że im więcej w kraju ludzi piśmiennych, tym niższy współczynnik płodności".

    Ciekawe uzupełnienie wypowiedzi Janusza Korwina-Mikke o walce z analfabetyzmem: jak ludzie nauczyli się czytać i pisać, to czytają horoskopy a piszą dnonosy.
  • Kinga cyt " Co powiedzieć takim znajomym po in vitro? Milczeć? zapytać o pozostałą zamrożoną gromadkę? robią pogrzeb tym zamrożonym czy trzymają je na czarną godzinę?"


    Jeśli zamrażają na czarna godzinę, to przecież nie zabijają,
    można dopuścić rozwiązanie "adopcja zamrożonych zarodków" i inni mogli by skorzystać ???
  • Dziecko to nie gołąbki od mamy - rozmrażasz, jak masz ochotę.
  • No ale chodzi o życie , tak? jeśli moga przetrwać, to chyba dobrze?
    Np w szpitalu dziecko w spiączce lub jakiejś nieuleczalnej chorobie tez sie trzyma czasem tylko w celu podtrzymania życia, w nadziei, że w tym czasie medycyna wymyśli cos skutecznego... Tutaj, tez możemy czekać, kiedys byc może będą takie inkubatory żeby dziecko mogło w nich rozwijać się już od poczęcia... Wtedy te dzieci (a także te z wczesnych poronień) będą mogły rosnąc i żyć.
  • Haniu, Twój tok myślenia jest jak żyleta.

    Zamroziłabyś człowieka, żeby przeczekał do jakiegoś medycznego boomu? I wszystko Ci tu pasuje?

    Założyłabyś hodowlę dzieci dla małżeństw bezdzietnych?

    No, normalnie "Seksmisja"...
  • Zamroziłabyś człowieka, żeby przeczekał do jakiegoś medycznego boomu?

    Ale tutaj te zarodki juz są, więc pozostaje kwestia, czy nie lepiej zamrozic zamiast wyrzucić do śmietnika?


    Musiałabym sie zastanowić, jeśli chodzi o dorosłego - dla mnie ważna jest jakosc zycia, to chyba zupełnie coś innego zamrozic dorosłego świadomego człowieka, który ma się potem obudzic w innej rzeczywistści... a zarodek jeszcze nie ma tej świadomości, dopiero się rozwinie...

    Poza tym jakoś tak mi się zawsze wydawało, że jak ktos ma umrzeć, to powinien umrzeć, a nie na siłe sie leczyć, ( tutaj decydujący głos powinien miec oczywiście leczony- czy chce dalej, czy tez oddaje się w ręce Boga) jestem przeciwko uporczywym terapiom, człowiek ma być człowiekiem, a nie ciałem podtrzymywanym sztucznie przy życiu przez maszyny.

    Czy np sam mózg włożony do jakiejś maszyny, to będzie człowiek i trzeba go będzie podtrzymywać??? BRRR
  • [cite] Maciek:[/cite]Świadomość nie ma nic do rzeczy. To całkowicie sztuczne kryterium.


    dla mnie ma- ja jako ciało podtrzymywane przy życiu, bez świadomości- to horror
    ja bez świadomości nie istnieję, dla mnie ciało to tylko opakowanie dla duszy, jeśli ludzie usilnie będa podtrzymywac moje ciało przy życiu, sztucznie, to moja dusza jest uwięziona w tym ciele.
  • wiesz Haniu,ja bym sie w takiej sytuacji obawiala,ze można te zamrozone zarodki odmrozić do zupełnie innych celów(doświadczeń) a mi powiedzieć ,w razie kolejnej próby,ze się ona nie udala.
  • Ja jak śnię, mam świadomosc, czasem we śnie doznaje dwóch stanów- śnię i wiem, że śnie i zaraz sie obudzę. Tak więc zapewne mamy świadomosc we snie, tylko po obudzeniu się nie pamietamy tego, ja zaś mam to szczęście, że często pamiętam.
  • Jeśli chodzi o zarodki, to NAJLEPIEJ nie montować ich poza naturalnym dla nich środowiskiem. To są maleńkie dzieci.
  • niestety nie każdy ma tę świadomość KiNGO.:cry:
  • macku


    Tym bardziej horrorem wydaje mi sie gdyby Bóg zechciał mi zesłac chorobe i śmierć, a ludzie siła by mnie przy życiu za pomoca maszyn utrzymywali. I miałabym tego świadomośc, leżac tak w tym ciele i modlac się o awarie prądu, a także wybuch akumulatorów zasilających awaryjnie... a gdybym świadomości tej nie miała to tez straszne, taki żywy trup. Okropne.


    dlatego ty powinienes mieć w dowodzie wpisane- prosze o sztuczne podtrzymywanie, a ja nieśmiertelnik z napisemn "proszę o nie podtrzymywanie sztuczne", bo to powinno zależec od naszej woli.
  • Hanno- (idąc twoim tokiem myślenia)możezarodki też mają świadomośc.Tylko tego nie pamiętają- jak my snów.
  • Generalnie nie jestem za posiadaniem dzieci za wszelka cenę, wydaje mi sie, że jeśli jest Bóg, czy tez los... coś... to jednak nalezy z pokora przyjąć swoją bezdzietność, najwyraźniej inne jest zadanie tych ludzi do wypełnienia na ziemi.

    Kombuinowanie przy zarodkach jest dla mnie przesada tak samo jak przy sztucznym podłączaniu człowieka do maszyn


    o zarodkach pisze w tym kontekście, że jeśli już są to szkoda wyrzucać.
  • [cite] Hanna:[/cite]


    o zarodkach pisze w tym kontekście, że jeśli już są to szkoda wyrzucać.

    A abortując dziecko wybierając np życie matki to już nie szkoda?
    Czegoś tu nie rozumię.
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Haniu, nie bylabym przekonana (sadzac po Twoich wypowiedziach) o slusznosci wyboru zawodu.
    Skoro sama w ten sposob podchodzisz do zycia, przedluzania, leczenia ...czlowieka, to co powiesz swoim pacjentom, jak ich wesprzerz w czesto dlugiej, meczacej i bolesnej chorobie?
    Pracuje juz kilka lat z chorymi ludzmi i nie spotkalam jeszcze nigdy pacjenta, ktory by pragnal zakonczyc swoje zycie pomimo cierpienia.

    Ewa


    Ja jestem osoba, która w takich sytuacjach dostosowuje się do drugiego człowieka, jesli ktos wierzy i wiara mu pomaga i chce byc przy życiu, to oczywiste jest, że nalezy mu sie wsparcie, w takim przypadku wiadomo- byłabym w pracy i musiałabym byc na tyle otwarta i sadzę , że jestem.
    Tutaj jest forum i moge sobie podyskutować, ale w życiu nikomu sie nie narzucam , że ktos ma robić tak, czy siak, dlatego tez w watku obok pytałam Macieja jak sobie z tym radzi.

    Każdy czerpie wsparcie z czegos innego, jest wiele ludzi, którzy nie opierają swojego życia na wierze i zapewne takim będe w większości pomagać, w ramach zasady, że psycholog nie może pracować niezgodnie ze swoim sumieniem.

    Ps. to, że ty nie spotkałaś, nie znaczy, że nikogo takiego nie było, może ty nie dostrzegłas tego??? Ja dla odmiany spotykam sporo osób z podobnym podejściem jak moje, myślę, że sprawdza się tu zasada szukania zgodności i pomijania niezgodności.


    To, że Ja osobiście wolałabym umrzeć, niż byc podtrzymywana, to nie znaczy, że nie rozumiem innych, którzy mają inne priorytety. Chyba zauważyłas, że napisałam powyżej, że to powinno zależeć od woli danego człowieka, nie można wszystkich traktować jakby byli zrobieni z jednej matrycy.


    Moja najwazniejsza zasada jest : pomagaj tak jak ktos tego oczekuje, a nie tak jak ci się wydaje, że powinieneś. " Ludzie sa naprawdę bardzo różni. Moja bliska osoba chorowała na raka- rokowania złe, przeszłam z nią wszystko, dosłownie, byłam przy chemioterapii, radio, prawie na operacji (zostałam przed salą) po operacji, az do odzyskania przytomności i później też... Wiem jak taki proces wygląda, mysle i wiem z tego co mi ta osoba mówiła, że bardzo pomogłam. Już 5 lat jest zdrowa.
    Poznałam przy tej okazji parę innych pacjentów w szpitalu, sama lezałam tez kiedyś i często spotykałam się z opinią, że powinnam pomagać. Ludzie się na mnie otwierali.
    Jeszcze nie wiem czy będę to robić.
    Może będę zmuszona wybrać bardziej intratną specjalizację.
    Jestwm już na tyle "stara", że mój wybór zawodu nie wziął się z marzeń nastolatki, to suma moich doświadczeń sprawiła, że o tym pomyślałam.
  • Poza tym, zanim zacznę pracowac, a nawet szkolic się w psychoonkologii, to zapewnie kompetentne osoby ocenią czy się do tego nadaję... nie zamierzam tego robic, tylko dlatego, że mam takie widzimisię. Mam nadzieję, że do tej pory gotowa już będzie ustawa o zawodzie psychologa i psychoterapeuty.
  • Po pierwsze myślę, że na użytek dyskusji należałoby zdefiniować pojęcie eutanazji, zeby nie było potem bezsensownych nieporozumień.

    Dla mnie:
    - eutanazja, smierć na życzenie, pacjent pod wpływem cierpnienia prosi o skrócenie życia, lekarz (inna os. 3) prośbę tę wykonuje. Osoba dokonująca eutanazji MA ZAMIAR zabójstwa chorego, bez prośby zwykłe zabójstwo (bezwzględnie przeciw). Jak lekarz asystuje przy samobóstwie pacjenta, to dla mnie nie wiele rózni się od czynnej eutanazji i powinno byc kwalifikowane podobnie (bezwględnie przeciw).

    - zaprzestanie intensywnej terapii - pacjent w stanie terminalnym, umiera, robienie dodatkowych zabiegów i operacji, powoduje jedynie cierpienie, nie ma juz według dzisiejszej wiedzy szans na wyleczenie (za)

    - podawanie leków przeciwbólowych w dawkach powodujących skrócenie życia, ale zamiarem jest ulżenie w bólu - jak najbardziej dla mnie ok.

    - zaprzestanie utrzymywania czynności życiowych poprzez odłączenie aparatury, na wyraźne życzenie świadomego pacjenta pacjenta - lekarz moim zdaniem musi to zrobić, albowiem nie można nikogo zmusic do leczenia, bez żądania - zabójstwo,

    - jestem za pisemnycmi wskazówkami dotyczącymi leczenia na wypadek utraty świadomości, lekarz powinien się do nich stosować, odłączenie pacjenta, który nie rokuje poprawy ze względu np na tzw odkorowanie (ale nadal aktywny pień mózgu), bez jego uprzedniej prośby - zabójstwo, nie ma zanczenia prośba rodzin.
  • Ja myślę bardzo podobnie jak RudaAnka, jednak

    ad1. nie mam bezwzględnego stanowiska, nie chcę decydować o tym nie mając przed soba przypadku.

    Zastanawiałabym się nad tym,co robić, gdyby np pacjent uporczywie, mimo wszelkich środków wsparcia np po 2 latach, lub więcej, wciąz o to prosił, a byłby tak cierpiał bardzo, że medycyna nie mogłaby uśmierzyć jego bólu,( fizycznego lub psychicznego) a jednocześnie wiadomo by było, że w tym stanie ten człowiek mógłby żyć dzięki lekom wiele lat... i ten człowiek za żadne skarby nie byłby na tyle władny nad swoim ciałem, że nawet nie mógłby przycisnąc guziczka dajmy na to językiem, by samemu zadecydowac, no i do tego na przykład to nie byłby KK, to ja nie wiem jakie jest moje stanowisko, bo takiego przypadku osobiście nie spotkałam, a pogdybac to sobie możemy...
    Wiem jedno, Bóg dał życie, ale dał też śmierć. Myślę, że nie bez powodu.

    ale mogę mówić O SOBIE , ja bym chciała, by znalazł się ktoś litościwy...


    Natomiast zaprzestanie uporczywej terapii, jestem za-
    każdy powinien o tym zadecydować sam (także poprzez wyrażenie woli wcześniej np. u notariusza).
    Wydaje mi się , że uporczywe leczenie kogoś jest tez troszkę wbrew woli Boga i troche nie rozumiem podejścia niektórych do tego, ale KK poprzez przykład JP II oraz jeszcze w przypadku innego biskupa pokazuje moim zdaniem, że można zawierzyc Bogu pod tym względem, bo przeciez jesli Bóg zechce, to i bez maszyn i leków uzdrowi tego człowieka.
    Czasem mi się wydaje, że niektórzy wierzący sa trochę małej wiary, boją się śmierci, trzymają się tego ziemskiego padołu, tak jakby nie do końca wierzyli, że tam jest Bóg... ale siebie mogą trzymać, każdy ma swoja wolę, gorzej jak chcą trzymac na siłe innych.
    Ot paradoks taki

    Chyba, że nie wierzymy wcale w Boga i do ostatniej chwili liczymy na niezawodność maszyn i chemii???


    W ogóle uważam, że człowiek ma prawo nie zgodzic się na podłączenie do żadnych maszyn, jeśli uważa to za niezgodne z jego światopoglądem. O leczeniu mnie nie powinien decydowac lekarz, tylko powinien mi przedstawić jakie sa możliwości i konsekwencje, a ja powinnam móc sama wybrać, nawet jeśli podłączono mnie gdy byłam nieprzytomna, to po odzyskaniu przytomności to ja powinnam decydować, o tym czy się zgadzam na taka formę leczenia, czy nie.

    Lekarze traktują człowieka często tak jakby był on samochodem oddanym do warsztatu, wiadomo samochód nie myśli, nie ma świadomości (któż to wie? ) i może z nim sobie mechanik robić co chce... ale człowiek to nie samochód, to on powinien decydowac, czy sie na coś zgadza czy nie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.