Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Małżeństwa bez posłuszeństwa"

edytowano wrzesień 2007 w Ogólna
celtic.gif

Małżeństwa bez posłuszeństwa
Stanisław J. Sylwestrowicz

Encyklopedia Internetowa, Wikipedia, na dzień 24 września podaje lakoniczną informację: 1928 - Kościół katolicki w Polsce zmienił przysięgę ślubną dla kobiet, usuwając fragment zobowiązujący kobietę do posłuszeństwa mężowi. Jako protestant funkcjonujący w kościele, gdzie kobiety nadal ślubują posłuszeństwo swojemu mężowi ośmielę się poruszyć tę â?? w moim odczuciu â?? totalnie nierozumianą kwestię. Większość czytelniczek podniesie brwi ze zdumienia, że w XXI wieku są jeszcze ludzie, którzy kwestionują tak postępowy krok wywalczony przez międzywojenny ruch emancypacji kobiet. Zacznijmy jednak od stanu rzeczy...

Perspektywa

Pan Bóg mógł ustanowić w rodzinie przywództwo żony. Mógł, ale zdecydował, że przywódcą będzie mężczyzna. Miał do tego prawo? Miał. W końcu jest naszym Stwórcą. W związku z tym mamy dwa podstawowe problemy: 1. Niezrozumienie co to znaczy "przywództwo" męża w małżeństwie (i w rodzinie) oraz 2. nadużycia tej przywódczej roli.

Zacznę od drugiego. Przyznaję, że są straszliwe nadużycia ze strony mężczyzn i wstyd mi za tych, z powodu których do dziś dzień ciągnie się niekończący łańcuch krzywd wyrządzanych żonom w imię tego, że "mąż jest głową domu". Nie ma to rzecz jasna nic wspólnego z Bożym zamysłem porządku w rodzinie. Dlatego żywienie urazy do Pana Boga za grzechy męża jest kierowaniem skargi pod zły adres.

Co do pierwszego to sprawa jest bardziej złożona. To co piszę pewnie nie będzie miało większego sensu dla osób sparzonych w więzi z drugim człowiekiem i dlatego dążących do niezależności, autonomii i "walki o swoje prawa" (jak sporo kobiet w ruchu feministycznym). To, że takie dążenia nie dają głębokiej satysfakcji â?? prędzej czy później dziewczyny te same się o tym przekonają. Ryzykując, że przez część czytelniczek będę niezrozumiany, mimo wszystko chcę sprawę pokrótce nakreślić i tym samym zachęcić Was do poważnego przemyślenia tematu. Stawką jest Wasze szczęście w małżeństwie i dużo więcej ponadto!

Ideałem, o który walczą współczesne kobiety jest tzw. małżeństwo partnerskie. "Nie ma mowy o uległości â?? jesteśmy równi i razem podejmujemy decyzje" â?? taka jest w przybliżeniu dewiza tych związków. W praktyce problem z małżeństwem partnerskim jast taki..., że ono nie działa. Oczywiście nie w sensie, że jakoś nie funkcjonuje; jest bowiem wiele takich małżeństw, ale nie są one w stanie dać małżonkom głębokiego poczucia spełnienia i wolności jakie niesie dopiero małżeństwo zbudowane w/g wzoru przedstawionego w Piśmie Św. przez projektanta małżeństwa â?? samego Pana Boga. I nie pomogą tu mnożące się konferencje i książki chcące ratować partnerski model małżeństwa â?? problem leży u podstaw: sama istota tak zdefiniowanego partnerstwa jest błędna.

Bez uległości ani rusz

Zanim możemy mówić o małżeństwie w/g Bożego wzoru trzeba powiedzieć o ludziach w/g Bożego wzoru, którzy chcą wejść w taki związek. Ludzie z natury są grzeszni, a sednem grzechu jest pragnienie bycia autonomicznym (także, a może przede wszystkim wobec Boga) â?? prościej nazywamy to buntem. Istotą zaś nawrócenia się do Boga i stania chrześcijaninem jest poddanie (czyli uległość) Chrystusowi, jako swojemu Panu i Zbawicielowi. Bez tego nie możemy mówić o małżeństwie chrześcijańskim.

Kiedy teraz dwie takie osoby wchodzą w związek małżeński, to jest to kolosalna różnica w porównaniu z małżeństwem dwóch nieujarzmionych egoizmów â?? jakimi jest mężczyzna i kobieta, którzy nigdy nie oddali swojego życia we władanie Jezusowi.

Boży zamysł jest więc taki: Mąż miłuje żonę jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie. (Ef 5,25) â?? mamy tu miłość pełną poświęcenia. Kobieta zaś jest uległa mężowi swojemu jak Panu...(Ef 5,22) i ...poważa swego męża. (Ef 5,33). Niezwykle istotne w takim układzie, w normalnej sytuacji, jest to, że przez ustanowienie jednoosobowego przywództwa wyeliminowany został wewnętrzny czynnik konfliktujący małżonków. Mąż jest odpowiedzialny za podejmowane decyzje, ale przez pełną poświęcenia miłość do żony słucha jej argumentów i zawsze je w taki czy inny sposób uwzględnia. Z kolei żona nie ma poczucia odpowiedzialności za kierunek rodziny, jest pod parasolem przywództwa męża. Czuje się bezpieczna i doceniona, gdy mąż chętnie korzysta z jej rady.

Dla pełni obrazu należy dodać, że rola, jaką przyjmuje mąż w małżeństwie jest wyrazem jego uległości jego Panu Jezusowi. A ponieważ mamy ulegać sobie nawzajem (Ef 5,21) to uleganie męża swojej żonie wyraża się właśnie w tym, że on ją kocha miłością na wzór tej jaką Chrystus kocha Kościół. Wyrazem zaś uległości żony Chrystusowi jest jej chęć do bycia uległą mężowi; nie z musu, ale z miłości do Zbawiciela i zaufania Mu, że to będzie działać ku ich obopólnemu dobru.

Co więcej małżonkowie zdają sobie sprawę, że ich związek jest obrazem związku Jezusa z Kościołem (Ef 5, 32). Zatem oboje nie tylko godzą się na swoje role, ale dążą do jak najlepszego ich pełnienia (mąż wydoskonala się w pełnej poświęcenia miłości do żony i w odpowiedzialnym przywództwie, a żona wydoskonala się w posłuszeństwie i szanowaniu â?? byciu wsparciem â?? dla swojego męża.)

Jak to działa w praktyce? Żona nie musi ciągle walczyć z sobą, czy i w tym mam mu ulec â?? raz na zawsze zdecydowała â?? jestem uległa przez wzgląd na Chrystusa (oczywiście pozostawiamy na boku skrajne przypadki, kiedy to mąż namawia do grzechu itp. â?? to wymaga oddzielnego omówienia). Mąż zaś nie może umywać rąk i mówić "to przecież twoje dzieci...", albo "to twoja wina, zrób jak uważasz", bo raz na zawsze wziął na siebie odpowiedzialność za swoją rodzinę.

Oczywiście życie to nie sielanka. Ten idealny obraz bywa psuty przez grzeszne odejście od biblijnego modelu którego z nich (lub obojga), jednak prędzej czy później uznają oni, że życie w grzechu jest żałosne i wracają na właściwą drogę przez mechanizm ratowania związków z tarapatów, który zwie się przebaczeniem.

Czemu jednak nie partnerstwo?

Któraś z Was może powiedzieć: "może tobie się taki związek podoba, lecz ja nie wyobrażam sobie bycia uległą mężowi, znacznie bardziej wolę partnerstwo."

Odpowiedz mi zatem proszę na kilka pytań. Jak wyobrażasz sobie podjęcie decyzji w sytuacji, gdy macie skrajnie przeciwne zapatrywania na sprawę? Może głosowanie? Oczywiście negocjacje, dialog są dobre, a jeśli nie ma na to czasu i decyzję trzeba podjąć już zaraz? Kobiety ze związków partnerskich powiedzą Ci czym się to kończy â?? kłótnią lub też porządną awanturą.

Powiesz, "ale dzięki temu przynajmniej w niektórych kwestiach postawię na swoim, a jak będe stale ulegała, to zostanę zepchnięta w domu do roli jakiegoś popychła". Jednak czy na pewno tak dużo wywalczysz? Kiedy dwoje ludzi zaczyna się ze sobą ścierać, to powstaje w nich naturalna chęć stawiania na swoim już przy każdej okazji (przez zwykłą przekorę) i to w kwestiach, które w innych okolicznościach spokojnie by sobie odpuścili. Dziewczyny z małżeństw partnerskich, które mają za sobą ze sto utarczek z mężami mogą zrobić uczciwy bilans: może i wywalczyły, postawiły na swoim, ale koszt jaki przyszło zapłacić â?? te wszystkie kłótnie, czyni te zwycięstwa raczej pyrrusowymi. A na dodatek z perspektywy przyznacie, że o wiele z tych spraw nie warto się było w ogóle wykłócać. Co więcej z taką postawą nieuchronnie czujecie, jak się od swoich mężów emocjonalnie odsuwacie. Wkrótce z przeciwników przeradzają się oni w Waszych wrogów.

Co innego z małżeństwem biblijnym. Dziewczyny ze związków partnerskich, które niepewnie patrzą w przyszłość stojąc na gruncie kruchego kompromisu nie mają pojęcia o pokoju i pociągającej w stronę męża miłości, jakich doświadcza kobieta, gdy świadomie decyduje się na powierzenie samej siebie mężowi. Z kolei faceci, którzy ciągle prowadzą grę ze swoimi żonami, aby manipulować nimi i starać się postawić na swoim, nie mają pojęcia o radości i satysfakcji jaką przeżywa mężczyzna, który na wzór Chrystusa przyjmuje odpowiedzialność za kobietę, którą Bóg daje mu jako bezcenny dar, aby się nią opiekował i o nią troszczył. To się nazywa szczęście w małżeństwie. Nie polega ono na trafieniu na "tę właściwą" / "tego właściwego", ale na przyjęciu ról, jakie Bóg nam przypisał i ich realizowaniu. O ile w partnerskim związku wbudowany jest mechanizm odpychający partnerów od siebie na zasadzie konkurencji o tyle w biblijnym związku mechanizm jest taki, że ta więź jest z każdym rokiem zacieśniająca się! (Oczywiście trzeba też nad małżeństwem pracować â?? dobry model to nie wszystko, ale jednak dużo!).

Od ponad jedenastu lat jestem w takim związku i przyznaję, ze jest to jedna z najbardziej wspaniałych i spełniających rzeczy, które tu na ziemi przeżywam. Moja żona nie jest stłamszona ani zdeprecjonowana â?? przeciwnie, podobnie jak ja â?? szczęśliwa. Oczywiście popełniamy błędy, ale wracamy do biblijnego modelu i wybaczamy sobie, wszystko to, co jest do wybaczenia.

Wiem, wiem, zaraz możecie przytoczyć mi sporo przykładów cioć, kumpli i znajomych, którzy żyją w związkach partnerskich a są bardzo szczęśliwi. Ośmielę się zauważyć że jest różnica między "szczęśćkiem" braku poważnych konfliktów (lub dobrania charakterologicznego minimalizującego prawdopodobieństwo powstania spięć w małżeństwie) a głębokim szczęściem osób wypełniających wzór Twórcy małżeństwa. Jest to różnica na wzór poczucia wolności ryby w akwarium i ryby pławiącej się w oceanie.

Małżeństwa partnerskie są dla nas nie do przyjęcia również z punktu widzenia teologicznego. Bóg zaprojektował związek mężczyzny i kobiety jako żywą ilustrację więzi Jezusa z Kościołem. O ile biblijne małżeństwo swym porządkiem głosi: "Chrystus jest miłującym Panem dla Kościoła do tego stopnia, że oddał za Kościół swoje życie, a Kościół jest z wyboru całkowicie oddany Chrystusowi" to małżeństwo partnerskie głosi: "Chrystus i Kościół są partnerami. Każdy z nich ma swoją wolę i jakoś powinni się dogadywać czy przez kompromis, czy przez negocjacje" â?? co jest w sposób oczywisty nie do przyjęcia. Pomyśl: czy jesteś wierząca, czy nie â?? Twój związek małżeński głosi więź Chrystus â?? Kościół, i głosi albo prawdę â?? gdy jesteś uległą mężowi, albo kłamstwo, gdy z nim walczysz o władzę.

Optymistyczna refleksja

Patrzymy, jak wokół nas małżeństwo po małżeństwie przeżywa kryzys, a potem często się rozpada. Myślimy: coś tu nie gra, coś jest u podstaw nie tak. Moja obserwacja jest następująca: nie tylko budujemy małżeństwa na złych modelach, ale całe życie wielu ludzi budowane jest nie tak jak powinno. I to jest problem źródłowy. Dopiero oddanie Jezusowi całej władzy w swoim życiu nadaje mu sens, otwiera nasze oczy na mądrość biblijnych wzorów i daje motywację, by pozostałe aspekty życia budować w oparciu o Boże objawienie przekazane nam w Piśmie Św. I wierzę, że coraz więcej ludzi w Polsce wkroczy na tę fascynującą, choć nie pozbawioną przeciwności drogę życia â?? drogę z Jezusem już jako Jego sługa i przyjaciel.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.