@Marsjanko - Warzywnik - prosta sprawa - dziś posiejesz marchewkę, pietruszkę czy inne jarzyny, po zimnej Zośce wysadzisz flance pomidorów i ogórków i na lato będzie można zbierać... Na sad trochę dłużej trzeba poczekać, żeby jakieś rozsądne ilości zbierać.
BTW - może chcesz trochę flancy ekoogórków? Bo mi się ich nahodowało bez umiaru... Może jeszcze pomidorki mi urosną, a jak urosną, to też będę ich miała duuuużo. Tylko z pomidorkami to nie mam doświadczenia, wiec nie wiem jeszcze, czy im jakiej krzywdy nie zrobie i może się zmarnują... Reflektujesz? Hodować dla Ciebie, czy wywalić nadmiary?
pomidorki już dwa razy sadziłam - szczególnie udawały nam się te maleńkie - wygrzane na słońcu były przesłodkie i przepyszne
najgorzej z przygotowaniem grządek - ktoś to musi przekopać - i nie ma na myśli swojej uroczej psicy, jak zwykle chętnej do przekopywania:bz: więc muszę wykombinować jakieś płotki, żeby odgrodzić swoje uprawy
Małgorzata - a zapraszam maliny i porzeczki mają owocować 2x - więc powinno wystarczyć dla wszystkich
Katarzyno - ja bym na ogórki ajk by ci jeszcze zbywały
mój mąż wpadł na genialny pomysł i sąsiedzoi odstąpili nam kawałek ziemi
:bigsmile:
i już zakupiłam kilka warzyw ale chcą ogórki
p.s. jestem kompletnie zielona z ogrodnictwa a do tego mam prowadzić oszczędzający tryb życia , więc kopanie w ziemi jest dla mnie świetnym zajęciem w tym ósmym miesiącu :cool:
@Sylwunia, to odezwij się jeszcze na początku maja. Wcześniej i tak się ogórków do gruntu nie wysadza, bo by mogły zmarznąć. Jak się te moje flance nie zmarnują, to chętnie się podzielę.
@M32 - na razie mam tylko flance a nie warzywka. One dużo miejsca nie potrzebują. A jak już będą potrzebowały "się wysadzić" to mam nadzieję, że będę miała gdzie... To takie trochę "zaklinanie rzeczywistości"... Mam nadzieję, że do połowy maja będę mieć miejsce na warzywka.
A gdyby nie, to mam jeszcze plan awaryjny - wujka na wsi :bigsmile:
Ja zapraszam na przelomie czerwca i lipca na czeresnie - mam baardzo ekologiczne - dwie tak duze czeresnie, ze opryskac i tak ich sie nie da Mam jeszcze kupe malych drzewek, ale podejrzewam, ze jeszcze w tym roku owoców za bardzo z nich nie bedzie. Przygotowalam juz wstepne troche doniczek na dynie - i tu mam pytanie do Ani D. - czy mozna do doniczki o srednicy ok. 8 -10 cm wsadzac np. po dwa nasionka - w odstepie, moze jakos przedzielic kawalkiem folii lub tekturki, czy jednak po jednym?
Ula, dynie po jednym. Co prawda w książkach podaje się, żeby wsadzać po dwa, trzy, a potem słabszy uszczknąć (nie wyrywać, tylko uszczknąć albo obciąć łodyżkę), ale ja zawsze wsadzam po jednym. I tak sporadynie coś nie kiełkuje, raczej z każdego nasionka mam roślinę. Dynie są bardzo żarłoczne i nie uprawia się obok siebie dwóch roślinek - jak w przypadku fasolki czy grochu.
Dyniowate są wrażliwe na uszkodzenia korzeni, więc trzeba dobrać taki pojemniczek (ja mam od kilku lat pojemniki do napojów, takie 0,33 l), by przy wyjmowaniu sadzonki nie uszkodzić systemu korzeniowego, tylko sadzonkę wsadzić z całą bryłą.
Do 13 lipca w Rossmanie sa kaszki ryżowe BoboVita (dwa smaki:jabłkowe i bananowe) po 2,59zł (należy sprwadzić w czytniku). Mleko Gerber 350g po 6,29 zł Kupiłam tego sporo bo pierwszy raz zdarzyło sie tak tanio a moja córka uwielbia kaszki.
Ja karmie moją 16 miesieczna córke mlekiem modyfikowanym z kaszka ryżową lub kukurydzianą przynajmniej 2 razy dziennie. Ona to uwielbia i zasypia przy takiej butli. Jak zobaczyłam tą promocje to nakupowałam na zapas i pomyslałam o Was. Normalny koszt takiego mleka i takiej kaszki jest dwa a nawet trzy razy większy.
No a piersią karmiłam niestety (bardzo żałuję) dosć krótko.
Monika, nie chwal się tym tutaj. Bo nagrabisz sobie tak jak ja i jeszcze wszystko będzie twoja wina, że zaczepiasz , prowokujesz i propagujesz niezdrowy styl życia oraz deprawujesz młode matki .
Taki mały offtop jeszcze tu zrobie. Swojego czasu to bardzo zazdrosna byłam o matki, które karmiły starsze dzieci.
Jeden facet bezdzietny powiedział mi kiedys co z ciebie za matka - piersia juz nie karmisz a dziecko na dopiero 7 miesiecy. No i było przykro - powiedziałam mu, że bardzo bym chciała ale wie pan czasami sa różne problemy no i ze jako bezdzietny i facet to jego uwaga jest nie na miejscu.
Ale moze sie uda dłuzej karmić przy drugim dziecku - przynajmniej mam taka nadzieje.
Co go to obchodzi ? Ja na miejscu Twojego małżona ( jakby zaczepiał moją żonę , że nie karmi albo, że karmi) to bym pokazała gościowi gdzie jego miejsce.
Aniu jako niedoswiadczona mama chetnie sie dowiem od Ciebie o zdrowym zywieniu małych dzieci (np w innym wątku). Odeszłam juz od słoików i mała je posiłki domowe. Mleko z kaszką cały czas sa jednak dla niej podstawą.
A z tańszych artykułów na prawdę skorzystałam. Kupiłam pieluchy z Biedronki o których pisała Bridget i sporo zaoszczędziłam. Myslę, że taki temat może być przydatny.
M_Monia, kupne kaszki są straszliwie słodkie i mocno przetworzone, i naprawdę nie ma sensu tym dziecka żywić. Płatki owsiane, kasza jaglana (np. z rodzynkami, żeby była słodsza) - Ania poda ci jeszcze dużo więcej pomysłów. No i nie trzeba czyhać wtedy na promocje, bo takie jedzenie jest też tańsze. Poszukaj może w starszych wątkach, pod "jedzenie dla dziecka" czy coś w tym rodzaju.
A Prowincjuszka chyba fora pomyliła, bo jako żywo nikt jej czegoś takiego nie imputował.
Choc mleko modyfikowane i kaszka badź kleik ryzowy/ kukurydziany/inny podawane przez butelke ma pare zalet: bardzo szybko można przygotować jedzenie i jest tak drobna, ze przechodzi przez smoczek.
Moja córka to taki osesek- bez butli nie zasnie a samego mleka nie chce pić.
Jeżeli wartością jedzenia ma być to, że jest maksymalnie przetworzone i rozdrobnione, żeby można było dziecku podawać jak najdłużej butelkę (rozumiem, karmienie butelką też idzie szybciej...), to dziękuję.
Aga jak zapomnimy butelki a gdzies jedziemy to jest maga bunt. Ona jej szuka jak chce spać. Ciężko byłoby ja odzwyczaic - ma to po tacie. Podobno kakao przez butle pił do 6 roku.
No a karmienie mojej córki nawet łyzeczka to czysta przyjemnosc, np jak jemy obiad to mała stoi przy nas i woła am. Nigdy nie pluje jedzeniem.
[cite] prowincjuszka:[/cite]Monika, nie chwal się tym tutaj. Bo nagrabisz sobie tak jak ja i jeszcze wszystko będzie twoja wina, że zaczepiasz , prowokujesz i propagujesz niezdrowy styl życia oraz deprawujesz młode matki .
Prowincujszko, celowo zmieniasz wypowiedzi innych, nie wiem w jakim celu. Nie było tu ani jednej osoby, która by Cię ganiła za sztuczne karmienie. Każdy ma swoje zycie i swój rozum, wybiera, co uważa za dobre dla siebie i bliskich albo to, co musi w danej chwili wybrać. Jak pisałam już kiedyś - wystarczy, że tu na forum ktoś napisze dobrze o karmieniu piersią, to natychmiast zaczynasz atakować naturalne karmienie, że nie każda kobieta może etc, choć nigdy to nie jest ani o Tobie ani do Ciebie. To jest bardzo męczące, bo prowokacje i zaczepki pochodzą od Ciebie, choć nikt nawet do Twojego życia i sposobu karmienia dzieci nie nawiązuje.
Nie czepiam się sztucznego mleka, choć nie mam o nim najlepszego zdania (ale to zupełnie inny temat). Czepiam się tego, że Monia od początku w tym wątku pisze o kaszkach i słoiczkowych daniach dla dzieci. To nie jest zdrowe jedzenie, bez względu na to, jak kto jada (czy jada mięso, nabiał etc). Dzieci powinny dostawać jedzenie, dzięki któremu zbudują silny i mocny organizm. Nie trzeba mieć wielkiej wiedzy, by wiedzieć, że: gotowe kaszki są robione z rafinowanych kasz. Oznacza to, że prawie wszystko, co cenne w zbożu (magnez, fosfor, żelazo etc) jest z niego usunięte. W zamian za to dodaje się trochę sztucznych witamin, które obciążają wątrobę, do tego są przyswajane w niewielkim procencie. A co z pozostałymi, usuniętymi składnikami, w czym będą dostarczone? To jedno. Drugie - cukier. Cukier jest czystą sacharozą, nie ma z nim nic więcej. Wszystko, co było cenne w buraku zostało usunięte. Trawienie takich rafinatów powoduje, że organizm zużywa swoje zapasy (m in wit z grupy B, żelaza, magnezu etc etc), czyli zamiast dostarczać cennych składników jeszcze je traci. Do tego cukier ma bardzo negatywny wpływ na funkcjonowanie wielu organów, ale to nie miejsce na tego typu rozważania. Poza tym dziecko, w które ładuje się tak słodkie kaszki raczej niekoniecznie będzie chciało jeśc potrawy o delikatniejszym smaku (typu warzywa). Dodatki do kaszek - to nie są naturalne składniki. Przyzwyczajenie robi swoje - i od razu i potem w kolejnych latach.
To tak króciutko dlaczego jestem wielka przeciwniczką gotowych kaszek - uważam, że podawanie ich dzieciom to dla nich krzywda. A to, że można je szybko zrobić to żadna zaleta - żadne jedzenie instant nie powinno być spożywanie nawet przez dorosłych, o dzieciach nawet nie ma co mówić.
To jest wątek o tanich produktach - gotowe jedzenie nie jest tanie. Zawsze produkty przygotowane w domu będą tańsze niż gotowce ze słoiczków czy torebek. I jeśli tylko Monia będzie dalej je polecać, za każdym razem będę reagować. To, że dorośli nie mają wiedzy, nie znaczy, że można ładować w dzieci mało wartościowe gotowce i zachwalać je innym.
AniuD, przepraszam, że pociągnę offtopa... Kupiłam ostatnio niemiecką kaszę jaglaną dla niemowląt firmy Holle (podobno "eko"), na opakowaniu jest napisane: "mąka z prosa pełnego przemiału, witamina B1, produkt rolnictwa ekologicznego", ale jest ona "instant", tzn. wystarczy zalać ciepłą wodą. Myślisz, że to dużo mniej zdrowy produkt niż taka kasza do gotowania?
Komentarz
BTW - może chcesz trochę flancy ekoogórków? Bo mi się ich nahodowało bez umiaru... Może jeszcze pomidorki mi urosną, a jak urosną, to też będę ich miała duuuużo. Tylko z pomidorkami to nie mam doświadczenia, wiec nie wiem jeszcze, czy im jakiej krzywdy nie zrobie i może się zmarnują... Reflektujesz? Hodować dla Ciebie, czy wywalić nadmiary?
pomidorki już dwa razy sadziłam - szczególnie udawały nam się te maleńkie - wygrzane na słońcu były przesłodkie i przepyszne
najgorzej z przygotowaniem grządek - ktoś to musi przekopać - i nie ma na myśli swojej uroczej psicy, jak zwykle chętnej do przekopywania:bz: więc muszę wykombinować jakieś płotki, żeby odgrodzić swoje uprawy
Małgorzata - a zapraszam maliny i porzeczki mają owocować 2x - więc powinno wystarczyć dla wszystkich
No, to hoduję wszystko, co mi wyrośnie. Jak się nie zmarnuje, to już wiem z kim się podzielić. :bigsmile:
mój mąż wpadł na genialny pomysł i sąsiedzoi odstąpili nam kawałek ziemi
:bigsmile:
i już zakupiłam kilka warzyw ale chcą ogórki
p.s. jestem kompletnie zielona z ogrodnictwa a do tego mam prowadzić oszczędzający tryb życia , więc kopanie w ziemi jest dla mnie świetnym zajęciem w tym ósmym miesiącu :cool:
ale jak to mówią - co cię nie zabije ..
Katarzyno, a gdzie ty te wszystkie warzywka uprawiasz? Bo chyba nie na parapecie?
A gdyby nie, to mam jeszcze plan awaryjny - wujka na wsi :bigsmile:
Dyniowate są wrażliwe na uszkodzenia korzeni, więc trzeba dobrać taki pojemniczek (ja mam od kilku lat pojemniki do napojów, takie 0,33 l), by przy wyjmowaniu sadzonki nie uszkodzić systemu korzeniowego, tylko sadzonkę wsadzić z całą bryłą.
mapa mi jakoś ciągle nie działa:sad:
a za czereśniami ja sznurem
W promocji też są kaszki mleczno-ryżowe.
No a piersią karmiłam niestety (bardzo żałuję) dosć krótko.
Jeden facet bezdzietny powiedział mi kiedys co z ciebie za matka - piersia juz nie karmisz a dziecko na dopiero 7 miesiecy. No i było przykro - powiedziałam mu, że bardzo bym chciała ale wie pan czasami sa różne problemy no i ze jako bezdzietny i facet to jego uwaga jest nie na miejscu.
Ale moze sie uda dłuzej karmić przy drugim dziecku - przynajmniej mam taka nadzieje.
A z tańszych artykułów na prawdę skorzystałam. Kupiłam pieluchy z Biedronki o których pisała Bridget i sporo zaoszczędziłam. Myslę, że taki temat może być przydatny.
A Prowincjuszka chyba fora pomyliła, bo jako żywo nikt jej czegoś takiego nie imputował.
Choc mleko modyfikowane i kaszka badź kleik ryzowy/ kukurydziany/inny podawane przez butelke ma pare zalet: bardzo szybko można przygotować jedzenie i jest tak drobna, ze przechodzi przez smoczek.
Moja córka to taki osesek- bez butli nie zasnie a samego mleka nie chce pić.
No a karmienie mojej córki nawet łyzeczka to czysta przyjemnosc, np jak jemy obiad to mała stoi przy nas i woła am. Nigdy nie pluje jedzeniem.
Nie czepiam się sztucznego mleka, choć nie mam o nim najlepszego zdania (ale to zupełnie inny temat). Czepiam się tego, że Monia od początku w tym wątku pisze o kaszkach i słoiczkowych daniach dla dzieci. To nie jest zdrowe jedzenie, bez względu na to, jak kto jada (czy jada mięso, nabiał etc). Dzieci powinny dostawać jedzenie, dzięki któremu zbudują silny i mocny organizm. Nie trzeba mieć wielkiej wiedzy, by wiedzieć, że: gotowe kaszki są robione z rafinowanych kasz. Oznacza to, że prawie wszystko, co cenne w zbożu (magnez, fosfor, żelazo etc) jest z niego usunięte. W zamian za to dodaje się trochę sztucznych witamin, które obciążają wątrobę, do tego są przyswajane w niewielkim procencie. A co z pozostałymi, usuniętymi składnikami, w czym będą dostarczone? To jedno. Drugie - cukier. Cukier jest czystą sacharozą, nie ma z nim nic więcej. Wszystko, co było cenne w buraku zostało usunięte. Trawienie takich rafinatów powoduje, że organizm zużywa swoje zapasy (m in wit z grupy B, żelaza, magnezu etc etc), czyli zamiast dostarczać cennych składników jeszcze je traci. Do tego cukier ma bardzo negatywny wpływ na funkcjonowanie wielu organów, ale to nie miejsce na tego typu rozważania. Poza tym dziecko, w które ładuje się tak słodkie kaszki raczej niekoniecznie będzie chciało jeśc potrawy o delikatniejszym smaku (typu warzywa). Dodatki do kaszek - to nie są naturalne składniki. Przyzwyczajenie robi swoje - i od razu i potem w kolejnych latach.
To tak króciutko dlaczego jestem wielka przeciwniczką gotowych kaszek - uważam, że podawanie ich dzieciom to dla nich krzywda. A to, że można je szybko zrobić to żadna zaleta - żadne jedzenie instant nie powinno być spożywanie nawet przez dorosłych, o dzieciach nawet nie ma co mówić.
To jest wątek o tanich produktach - gotowe jedzenie nie jest tanie. Zawsze produkty przygotowane w domu będą tańsze niż gotowce ze słoiczków czy torebek. I jeśli tylko Monia będzie dalej je polecać, za każdym razem będę reagować. To, że dorośli nie mają wiedzy, nie znaczy, że można ładować w dzieci mało wartościowe gotowce i zachwalać je innym.