Do małżonki na oddział szpitalny trafiło półroczne dziecko które połknęło agrafkę. Agrafka była otwarta, zatrzymała się w poziomie w gardle, przy czym ostrze utknęło w gardle naprzeciwko tętnicy szyjnej.
Zgadnijcie skąd się wzięła agrafka w przełyku dziecka?
Taaak, mamusia przypięła dziecku nad łóżeczkiem czerwoną kokardeńkę „od uroku”.
Komentarz
no nie,właściwie to przed kościołem ale w samym wejściu
Mam dziwne poczucie, że w tej sprawie trochę dziwnie został położony akcent. Przyczyną problemu było to, że matka zostawiła w zasięgu dziecka agrafkę, a nie czerwona kokardka sama w sobie. I nie pisze tego by popierać, czy usprawiedliwiać czerwone kokardki, tylko dlatego, że nie lubię tendencyjnego przedstawiania problemów.
Gdyby ta mama przypięła agrafką dziecku smoczek na tasiemce, to ta agrafka byłaby mniej szkodliwa?
Rozumiem, że gdyby tą agrafką przypięła szkaplerzyk, to by dziecku w gardło nie weszła...
I tylko tyle.
jukaa: a czy ja się kłócę?
Mnie panie kościołowe pred kościołem zaglądały w wózek mówiąc: nie ma czerwonej wstążeczki, dobrze, że chociaż wózek czerwony, można uznać, że wystarczy...
Zależy jakie zadanie miałby pełnić ów szkaplerzyk - bo, jeśli odpędzenie złego uroku, czyli działać na zasadzie talizmanu, to nie byłby niczym innym od czerwonej wstążeczki.