Ten wątek chyba powinien być w kategorii przedszkole, albo lepiej: żłobek, ale ponieważ jest tylko wątek, a nie cała kategoria, to zapytam ogólnie...
obcy ludzie na ulicy chcą mi dziecka dotykać. Ja rozumiem, że jest słodziak (ma 11mscy i ciągle ściąga skarpety, więc te śliczne małe stópki kuszą przechodniów). ludzie zagadują do mnie, do niego, przepuszczają w kolejce, "a ile ma miesięcy?", a potem niespodziewanie hyc z łapami
szczytem była kobieta, która po wyjściu z publicznego szaletu chciała go po policzku pogłaskać.
Macie takie sytuacje? (pewnie mnóstwo) co robicie? na ile ingerujecie w relacje obcy zupełnie ludzie - dziecko (nie chodzi tylko o niemowlęta)? Chętnie poczytam, może ktoś się chętnie wypowie
Komentarz
Póki ktoś nie wpadnie pod samochód, to się drugiego nie zauważa.
Co najwyżej znajomi popatrzą, uśmiechną się, ale nie dotykają.
Ja mam mieszane uczucia.
Z jednej strony sytuacje przedstawione przez Ciebie mnie bulwersuja. Z drugiej nie przeszkadza mi ze ktos sie dzieckiem pozachwyca, popyta itd poki wlasnie nie pcha sie do calowania go czy innego dotykania. Zreszta zalezy kto. Mi kiedys menelka do wozka zagladala, no coz tez czlowiek, ale moje poczucie ilosci bakterii zarazkow wymagalo odseparowania dziecka od potencjalnego macanta. To bylo w kolejce w sklepie wjec stanelam miedzy nim a nia wypychajac wozek mozliwie daleko przed siebie.
Ale ogolnie naleze do osob ktorym Ci zaczepiajacy jakos specjalnie nie przeszkadzaja. Poki oczywisie nie przeginaja.
Moja córka miała wtedy niecałe 3 lata, jak ją obca bab zaczęła głaskać w sklepie wydarła się na pół supermarketu. Mamo, ta pani mnie dotyka! Mina pani bezcenna.
pisałam kiedyś o tym...
i to smiesznie wyglada, bo ktos chce Go po wlosach poglaskac, a On ucieka, podskakuje z krzykiem: nie ruszac, nie ruszac!
a ludzie zawsze zadziwieni haha, ze jak to On nie chce byc dotykany
u nas, ma to po mnie, dystant mam na km, a jak mnie ktos nieznajomy dotknie,to odruchowo moge przylozyc.
BTW. Mój młodszy jest ulubieńcem miejscowego menela.
Przecież Ona nie zasypia
Nie?
...
Chociaz tak sobie mysle teraz ze to tez roznie bywa bo jakby jakis "mily" pan czy pani proponowal mojemu dzieckh cukierki itd czy cos innego czego ja bym nie akceprowala to guzik by mnie obchodzilo czy dziecko reaguje pozytywnie czy negatywnie na sytuacje. Liczyloby sie to mi jako opiekunowi sie to nie podoba i tyle.
Wiec znowu wszystko zalezy od sytuacji. Od tego jestesmy rodzicami zeby myslec czasem za dzieci, ale oczywiscie ich reakcja moze byc wazna wskazowka jak one sie z taka zaczepka obcych czuja.
...
O mlodszym pisalam wczesniej.
O starszym tak sobie mysle ze Ci ludzie powinni sie liczyc z sytuacja szczerosci do bolu. Nigdy nie wiadomo co taki przed-przedszkolak odpowie na zaczpke.
ale już dotykanie tak, zwłaszcza, kiedy J. był malutki - położne mówiły, że do ukończenia 1. roku życia bezwzględnie myć ręce przed dotknięciem itd. Takie sytuacje się dzieją zwykle na dworze, w sklepie - no jednak te ręce nie są czyste, a już mizianie po policzku (bądź też próby tegoż) przez panią ekspedientkę (pieniądze w rękach) wkurza mnie strasznie... Ja bym takimi rękami po pieniądzach siebie po policzku nie pomiziała, a już obcego dziecka?
@Ojejuju dobry patent z chustą mam nosidło, ale stopy nieodmiennie wystają i "kuszą". I ktoś właśnie tym jednym paluchem dotyka
w ogóle chyba sobie tę wewnętrzną lwicę uśpiłam
na samym początku miałam mnóstwo innych sytuacji, głównie z lekarzami/osobami znajomymi, gdzie ludzie zwracali się do J. "czego się drzesz", "czego drzesz japę", "Ty zboczeńcu". To czasem miały być "żarty" ale i tak trochę nie rozumiem. Parę razy zwróciłam uwagę, a parę razy zaniemówiłam. No cóż, człowiek się musi nauczyć pewnych rzeczy
Natomiast mam problem w druga strone. Musze sie pilnowac zeby ta lwice w sobie wzbudzac. Bo owszem macac nie pozwole, ale czesto mi tej lwicy brakuje bo wolalabym nikogo nie urazic, wierze ze ktos cos mowi w dobrej wierze itd.
To takie przegiecie w druga strone. Oczywiscie staram sie pilnowac, na szczescie tych sytuacji za wiele nie mialam do tej pory. Wszystko przed nami ...
Raz to była lekarka jeszcze w szpitalu po porodzie, miała pobrać krew z pięty. I to na Żelaznej, gdzie się nie spodziewałam. Po stwierdzeniu "darcia się" wepchnęła mu do buzi strzykawkę z glukozą (nie, żeby mnie spytała albo chociaż uprzedziła), dalej nie chce mi się pisać, bo się tylko denerwuję.
A poza tym ludzie... no, o innych wartościach, mówiąc najogólniej. Albo po prostu bez szacunku dla innych, też dorosłych. Czasem ma się i takich w swoim otoczeniu. No i jak reagować? Mi w takich sytuacjach odbiera mowę, więc unikam tego typu osób, ale czy to jest metoda?
czasem kogoś obcego, uprzjemego też nie chcę urazić. Ale jak tak teraz Was czytam, to chyba ta osoba ma problem, bo jest niewychowana skoro dotyka bez pytania. Z Mamą wymyśliłamjuż nawet, żeby zrobić takie naprasowanki na koszulki dla niemowląt: "Wiem, że jestem słodki, ale nie dotykaj mnie bez pytania". A nawet na koszulki, czapeczki, wózki i skarpetki
To musiało być dawno temu. Ale moje dzieci są:
1. wiecznie brudne
2. z wystającymi nieraz glutami
3. udają dinozaury i tygrysy w miejscach publicznych
Syn mój ma zwyczaj robić groźną minę i warczeć na ludzi. Zwłaszcza kiedy nie patrzę.
A F. miała straszną fazę na "On mnie NIUSZA! NIUSZAAAAA!" i ludzie jakoś szybko przestawali niuszać.
Przecież można grzecznie, ale stanowczo powiedzieć: Proszę nie dotykać dziecka.
Pomysł z naszywkami podoba mi się.
...
@Bea a ja mam wlasnie inne podejscie wole zeby dzieci odpowiadaly, ale jak czytam to zaczynam dochodzic do wniosku ze moze nie powinnam sie tym przejmowac i conajmniej zluzowac. W obu podejsciach i w moim i w Twoim znajduje ccos dobrego.
Inna sprawa za ja nie mialam (no moze z dwa razy) sytuacji takiej ze ktos mojego dziecka dotykal. Raczej z tym zagadywaniem, a to mi tak nie przeszkadza. Ciesze sie ze maly potrafi z kazdym pogadac, odpowie grzecznie jak go pytaja o cos. A czasem strzeli focha i tyle mowi ze nie odpowie i tez go nie zmuszam.
Ale dochodze do wniosku ze takie podejscie jak Twoje tez ma wiele zalet.
- Wtedy mówie. Bardzo stanowczo nigdzie jej. Pani nie weźmie!
Dotykania też nie lubie.
Mam kolegę który jak ktoś pogłaskał jego dziecko w tym samym miejscu głaszczącego głaskał .
Było to bardzo szokujące. Czasami mam ochotę też tak zrobić chociaż powstrzymuje z racji na to, że w oczach wielu jego reakcja była bezczelna , bo miła starsza pani rozczulająca się nad malcem , to nie to samo co trzydziestolatek obmacujący starszą panią po udce czy dotykający policzka.
Uciekają...
Tak samo jak zwracanie sie do dziecka ktore akurat placze z jakiegos powodu. Takie wiecie wchodzenie w kompetencje rodzicow.