Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Nawrócenie

są tu osoby które się nawróciły? znacie ludzi z waszego otocznia, którzy nawrócili się z totalnego ateizmu czy nawet postawy wrogiej Kościołowi? Co było impulsem?

Komentarz

  • Pisałam pracę z chrześcijańskiej przemiany.
    Przemiana rozumiana jest właśnie jako nawrócenie, metanoia, zerwanie z grzechem.
    Człowiek wierzący może nagle się nawrócić, mimo że pozornie był wierzący wiele lat.
    tak było ze mną :)
    Spróbuję odkopać mój stary wątek, gdzie to było
  • A tak - znamy takie osoby, które się nawróciły.
    Wśród aktorów kilka, kilka wśród dorosłych.
    Moja babcia się nawróciła w wieku 50-60 lat.
  • pomyślałam sobie, że to też różnica gdy ma się do czego wracać (otrzymało się katolickie wychowanie, sakramenty) i gdy tego nie było
    wstyd się jednak odzywać przy Haku :\">
  • Marzy mi się nawrócenie... No chodzi się do kościoła, ale...
    Czekam na spotkanie z Chrystusem.
    @Haku, czekam na wątek twój. Chętnie przeczytam.
  • @In Spe, żaden ze mnie ekspert.
    Zasadniczo podczas studiów wyszło, że zasadnicza przemiana dokonuje się w momencie stworzenia człowieka =))

    [uwaga bełkot teologiczny po SV II ] Zasadniczo wychodzi na to, że jest coś takiego jak cel naturalny - do którego człowiek byłby powołany gdyby nie to, że został powołany do celu nadprzyrodzonego już w momencie stworzenia. W tym celu naturalnym miałby człowiek zrealizować swoje naturalne przeznaczenie gdyby nie został powołany do celu nadprzyrodzonego - tj bycia zbawionym i oglądania Boga "twarzą w twarz"
    W momencie stworzenia człowiek otrzymuje "pieczeć Stwórcy" na sobie i wówczas zmienia się jego przeznaczenie. I tak naprawdę już wówczas następuje przemiana natury człowieka, a potem w pewnym sensie musi on tylko odkryć ten nowy cel, którego nie jest w stanie ogarnąć umysłem - i to właśnie jest nawracanie się, które nigdy nie jest jednorazowe. Co jakiś czas człowiek, który "stał się nowym stworzeniem" musi się nawracać - to jest nieustanne poszukiwanie ścieżki wyznaczonej przez Boga.

    Zatem nie można się nawrócić raz a dobrze. To tylko chciałam napisać
  • Ja przyjąłem chrzest w wieku 24 lat i staram się dalej cały czas nawracać. Ciężka to jednak praca, bo oporne i leniwe ze mnie stworzenie.

    Co było impulsem? Chyba zrozumienie całego zła które mnie może spotkać jeżeli się nie nawrócę. W wieku nastoletnim zainteresowała mnie ezoteryka i mimo ateistycznego wychowania doszedłem do wniosku, że jest coś więcej. Na szczęście się w porę opamiętałem i zwróciłem tam gdzie powinienem od początku czyli do Boga.
  • Nie wiem czy ja jestem nawrócona czy nie, ale wydaje mi się że drogę przez życie rozpoczęłam od bycia zwróconą przede wszystkim w kierunku swej własnej prywatnej osoby. Następny etap to zauważenie, że inne osoby też są wokoło i nie ma logicznego uzasadnienia by wszystkie one służyły moim celom. W praktyce póki samemu jest się w centrum swojej uwagi to i Bóg ma do czegoś służyć. Nie można wtedy przejść przez etap "bądź wola Twoja". Bo wiadomo co Bóg sobie obmyślił, może jakieś męczeństwo albo nudę? Bóg jako środek do poprawy samopoczucia, niech naprawia co popsułam - o takie coś prezentowałam jako nastolatka. Dużo wzruszeń na swój temat, bezwzględność wobec innych. Kiedy pojawia się dziecko nie ma ściemy, ono nie naje się wymówkami. Człowiek z resztką przyzwoitości szuka dla dziecka dobra, nawet kosztem własnej niewygody. Tu się bardziej przyłożyłam. Jeśli chodzi o mój wkład to było postawienie cudzego życia nad swoim, i sięgnięcie po gotowy przepis na życie jaki oferuje Kościół. Ale w praktyce podejrzewam, że to ktoś mi wymodlił, bo równie dobrze mogłam się skoncentrować na swoich "krzywdach". Za jakieś 30 lat może będę miały inteligentne wnioski na temat mojej dzisiejszej lichej kondycji duchowej, i mam nadzieję że będę mogła napisać coś w stylu "ale na szczęście w 40 urodziny przyszło prawdziwe nawrócenie"..
  • On się nie zwrócił w stronę religii tylko do Boga i Bóg mu pomógł
  • Nie spotkałam się z tym, aby ktoś wyszedł z taaakiego doła dzięki dobremu psychologowi, he, he, he. No ale ja tam mało rzeczy zdążyłam widzieć. :D
  • Gdyby spotkał dobrego psychologa, to dziś byłby gorliwym... psychopatą.

    MSPANC
  • Na myśl przychodzą mi 2 osoby z "mojego otocznia, które nawróciły się z totalnego ateizmu czy nawet postawy wrogiej Kościołowi", a było to niedawno.

    Pierwsza: syn koleżanki, narkoman. Był na terapii i w czasie tej terapii modlono się nad nim w grupie modlitewnej, miał spoczynek w Panu i po tym spoczynku poszedł szybko do spowiedzi, (ma 23 lata, u spowiedzi był ostatni raz gdzieś w gimnazjum). Po tym całkowicie zmienił swoje życie. A po kilku miesiącach został uzdrowiony z nałogów - po wielu modlitwach wstawienniczych m.in. ks. Boshobory.

    Druga: córka koleżanki. Nawróciła się, gdy zaczęła mieć poważne problemy psychiatryczne związane z opętaniem. 13. maja b.r. (po kilku latach egzorcyzmów) została uwolniona.
  • Maura, nawet w terapiach jest mowa o Sile Wyższej, do której odwołują się, bo własnymi siłami nie są stanie sprostać (mówię o terapiach typu AA).
    Zwrot do Boga niekoniecznie wiąże się z jakąś religią na początku. Bóg jest zawsze blisko człowieka i wejdzie w jego życie we właściwym momencie.
    Byłam osobą nie ochrzczoną. Kiedy zginął mój brat, mówiłam swojej mamie (z nadzieją, że coś z tym zrobi), że gdyby mi ktoś zaproponował chrzest, przyjąłbym od razu. Nie był to jednak właściwy dla mnie moment i musiałam poczekać jeszcze trzy lata. Wtedy przyjęłabym go ze strachu przed śmiercią. Potem przyjęłam, bo byłam gotowa na zmiany, chciałam odnaleźć siebie.
    Gdyby mama mnie zaprowadziła, byłabym ochrzczona w cerkwi prawosławnej. Jednak widać moją drogą był Kościół Katolicki.
  • Konieczność otwarcia na tzw. innowierców, heretyków, ateistów podpowiada życie, to tak jak na misjach. Misjonarze muszą być otwarci na ludzi, do których idą.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.