Byłam na małym pikniku jeszcze w granicach miasta, ale nad wodą i niedaleko lasu. Pojawił się lis i podszedł dość blisko, początkowo z 10 metrów. Zerwaliśmy się na skojarzenie "wścieklizna", a to zwierzę zaczęło kręcić się dookoła, my zbieraliśmy rzeczy szybko do samochodu, znajomy straszył go, żeby go odpędzić - a ten zachowywał się jak pies. Odbiegał z półtora metra i z powrotem do nas. Był może w odległości 4 metrów. Schowaliśmy się w aucie. Wścieklizna? Oswojony przez kogoś?
Komentarz
Eeeee a tu tylko wścieky zwierz...
Kupujemy od tej pani jajka. Niestety lisy dotarly i do wsi pod L. i wyłapały jej 20 z 30 kur . Trochę to przykre jednak.
Ale oczywiście należy to zgłosić. Tylko nie bardzo wiem, komu
e:liter.
to był mały lisek, który się przybłąkał w wakacje
także ten
lepiej nie dotykać
Zadzwoniłam do nadleśnictwa i na Straż Miejską.
Dowiedziałam się, że wścieklizna, dzięki szczepionkom wykładanym w lesie, praktycznie nie występuje, przynajmniej na naszym terenie. Lisy się bardzo namnożyły, jest ich tak dużo, że wypuszczają się po jedzenie do ludzi. Pan z nadleśnictwa "pocieszał", że rozwija się za to jakaś choroba skóry u nich i populacja lisów powinna wrócić do normy.
Straż miejska wypłoszyła chyba lisy z sugerowanego przez nas miejsca, gdzie prawdopodobnie miały norę, bo lisek przestał się pojawiać.
Co do chodzenia po ulicach, to pamiętam lisy w Juracie i na Helu, chodzące po chodnikach.
Straż miejska nakazała nam zupełnie uprzatnąć teren (bo sąsiedzi zgłosili) a tam jeszcze w trakcie budowy i remontu trochę gruzu było. Już z miesiąc temu uprzątneliśmy, a lisy sie nie wyprowadziły i nie mamy na nie zupełnie pomysłu. Kontaktowałam się z łowczym miejskim, by je odłapał, no i bałam się wszelakich chorób, bo dzieci tam biegają, ale stwierdził, że jak są młode, to lisy zdrowe. Gdyby miały wściekliznę, czy pasozyty, to młode by zdechły. Stwierdził więc, że nic nie zrobi, a my drżymy, bo całe nasze osiedle (blisko puszczy) zostało uznane za zagrożone wścieklizną. Wszędzie powywieszane ogłoszenia by się do zwierząt nie zbliżać, a my mamy pod oknem....
Łowczy powiedział, że jak młode podrosną, to się wyprowadzą... mam taka nadzieję.
Jesteśmy na działce niemal codziennie. Niestety do tej pory ich to nie odstraszyło. A dziś dzieci grzebały paluchami w ziemi nieopodal nory. Kopały sobie dziury...
Rozmawialismy z myśliwym - powiedzial ze zadem spec nie odstrzeli gdy jest mniej niż 100m od zabudowań, bo moze stracic koncesje. Lis pokrecil sie kilka tygodni i zniknął.
Za to u mojego brata przy stodole lisy miały nore i byla tego jedna zaleta. Nic z drobiu nie ginęli, bo lisy nie poluja na swoim terenie. ;-)
------------
Przez Małego Księcia, na przykład