Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ile kosztuje poród domowy i jak to zorganizować?

Hej,
czy ktoś jest aktualnie w temacie? Bardzo bym chciała, ale boję się, że koszty pewnie bardzo wysokie...
«1345678

Komentarz

  • Oferuję pomoc przy Ogonach, gdyby się Panie dogadały. :)
  • Zależy od położnej. W Warszawie jakieś 3000-4000 pln. Ale są też położne skłonne do negocjacji.
    Ja to jestem lamer, a nie położna. Opcja tylko dla desperatów ;-)
  • Przeczytałam: depresantów.
    Chyba pora odpocząć trochę
  • A pyt pokrewne, czy gdzies w Trojmiescie jest dom narodzin?
  • Ale kicha, zadnej nadziei, znikad ratunku!:-(
  • @Katarzyna, ze kim jesteś????!!!!!????
  • Ale jakich Ogonach?
    I czym różni się opcja dla desperatów od standardowej położnej?
    4000 to brzmi srogo tak czy owak, po cichu liczyłam na góra połowę tej ceny, więc chyba powinnam jednak pożegnać się z marzeniem.
  • @Mle, @Katarzyna tak czule o swoich dzieciach pisze. Jakby przyjechała z Ogonami, to mogą poczekać u mnie.
  • @Dorotak Ty tam bierzesz sobie @Namorowa do pomocy i rodzisz w domu ;)

    @Mle ogony to inaczej dzieci ktore nasz na stanie ;) Katarzyna oficjalnie nie przyjmuje porodów domowych ale uprawnienia ma. I jest najcudowniejsza Polozna do rodzenia! I mowi to ja! Z pełna odpowiedzialnością!
  • @Mle, Twoje ogony też przygarnąć mogę i nawet jakieś ED zorganizować. :)
  • @Mle, jak się dogadasz z odpowiednią osobą to możesz się zamknąć w plus minus 2500. I jeszcze na raty rozłożyć. Gdybyś miała niezgodność serologiczną to musisz jeszcze sobie około 360 zł na immunoglobulinę zamrozić.
  • Nie ujmując Namorowej, ale mam znajomą lekarkę, co towarzyszy przy porodach i przyjmuje porody w domu :) jbc. Chyba Ci o niej wspominałam, Dorotak ;)
  • O Katarzynie to nawet nie śmiałam marzyć. Podczytuję jej światłe odpowiedzi w wielu wątkach mamowodzieciowomedycznych i chylę czoła. Bez lęku powierzyłabym się i młode w jej ręce, gdybym dysponowała stosownymi funduszami i co najważniejsze, ona by zechciała.
  • No to kibicuję gorąco!
  • @Mle - jak bardzo się mylisz, to nawet pojęcia nie masz... Prawdziwe, doświadczone położne zwykle bardzo się cenią. A jak ktoś jest lamer bez doświadczenia, to pracuje za Bóg zapłać i zwrot kosztów.
  • @Elunia No bez położnej to raczej bym się nie zdecydowała rodzić w domu ;-) Mąż chyba by mi zszedł ze stresu, a i ja wolę mieć fachowca w pobliżu , bo ostatecznie nigdy nic nie wiadomo.
  • Nie myśl sobie Katarzyno, że biorę na poważnie Twoje wypowiedzi o lamerstwie. Jeśli nie masz nic przeciw, to wkrótce wyślę priva. Muszę jednak najpierw trochę popracować nad mężem, który oczywiście boi się rodzenia w domu. Jeśli będzie uparcie stawał okoniem, to zrezygnuję z zawracania Ci głowy. A może dziewczyny wiecie, co mogłabym mu podsunąć do przeczytania / wysłuchania etc. w celu oswojenia z tematem?
  • @Mle - może Twój mąż chciałby z moim mężem pogadać? Mój przed pierwszym domowym też się bał.
  • @Katarzyna Może to jest opcja, chociaż już widzę jego minę: "co, do obcego faceta mam dzwonić i gadać z nim o porodach? poza tym on ma żonę położną, to się nie liczy" ;)
    Ale będę próbować :) Poszukam dla niego czegoś w necie, jakiejś najlepiej mężowskiej relacji z takiego porodu.
  • @Mle - jak rodzili się nasi trzej najstarsi synowie i pierwsza córka, to jeszcze nie byłam położną. Tylko ostatnią dwójką urodziłam jako położna :-P
    Jak mąż Twój wstydzi się dzwonić, to może maila napisać. Mój mąż jest życzliwym człowiekiem. I bardzo dumnym z roli, jaką mógł odgrywać w porodach naszych dzieci. A decyzja o pierwszym porodzie domowym łatwa nie była. Tym mniej łatwa, że mąż z lekarskiej rodziny.
  • edytowano wrzesień 2015
    Mój mąż nie podejmował za mnie decyzji, gdzie rodzić, bo w końcu to ja rodzę. Jedyne co, to że chciałby być obecny. A obecny mógł być tylko w porodzie domowym. Po dwóch szpitalnych, były dwa domowe. Teraz był szpitalny i mąż czasem narzeka, że szkoda, że nie był. Fakt, że dziś często tak jest, że mąż może być w szpitalu, więc żaden to argument wtedy. Ja miałam oczywiście wybór czy dom czy szpital, ale mąż nie sugerował. Nie jego kompetencje.
    Generalnie nie wiem, co mogłby mężczyzna przeczytać, wysłuchać o porodzie, co by go zainteresowało. W końcu to jakaś dla nich abstrakcja. No i nudne to, poród się przeciąga, staje się to po prostu nużące.
  • Mój mąż, mimo swojego dużego lęku, też pozostawił decyzję mi. Nie straszył mnie, nie przekonywał, nawet za bardzo nie mówił o swoich obawach. Sam uznał, że poród dotyczy przede wszystkim mnie, więc to ja powinnam wybrać najlepsze moim zdaniem miejsce. I bardzo jestem mu za to wdzięczna.
    Inna rzecz, że przy mężu, który jest jednoznacznie przeciw, trudno planować poród domowy.
  • Mój mąż od początku był przekonany do domowego. Podstawową zaletą tego typu porodu jest to, że po prostu każę mu zejść mi z oczu i się nie wtrącać ;)
  • My z mężem i mieliśmy tak złe wspomnienia o szpitalnym porodzie (pierwszym), że mąż szpitala nie postrzegał jako czegoś normalnego. Raczej jako siedlisko patologii, korupcji, itp. Jak mężowi wprost zasugerowano łapówkę i wyproszono z porodu, to trudno się w takim szpitalu dobrze czuć. Potem mieliśmy drugi - szpitalny. Mąż był, bo teściowa mogła zostać z dzieckiem. I już lepsze wrażenia. Ale to był poród z konieczności w szpitalu, choć chciałam w domu.

    Aczkolwiek nie rozumiem upierania się mężów przy takim czy innym porodzie. To tak jakbym miała męża mechanika, ale upierała się, że ma kupić taką a nie inną część do samochodu.

    Chociaż mój mąż jeden film o porodach obejrzał - i chyba mu się podobało. Ale tytułu nie pamiętam, byłą o nim mowa tu na forum.


  • edytowano wrzesień 2015
    mój też się nie wtrąca, uważa że najważniejsze w całej imprezie jest moje dobre samopoczucie. A szpital też uważa za patologię, wchodzisz zdrowy, wychodzisz chory, albo nie wychodzisz ;)

    A teraz mały cytacik mojej 6latki:
    - Ula, jutro rodzę dziecko. Muszę jechać do szpitala.
    No to się wtrąciłam:
    - Ale po co do szpitala?
    - Oj, mamo, przecież mówię, że jadę urodzić dziecko.
    Taka indoktrynacja od małego i na próżno to wszystko :((
    ;)
    edit: lit
  • Mój mąż powiedział, że nie ma takiej opcji. A mój mąż nie pamiętam , o czym tak powiedział poprzednio. Więc nie ma takiej opcji.
    Chyba, że zaśpię ;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.