Jeśli matka chce porzucić dziecko to lepiej jeśli zostawi je w ogrzewanym łóżeczku w oknie życia niż gdzieś pod szpitalem w pudełku albo Bóg wie gdzie. Kto to wogóle wymyślił, żeby się okien życia czepiać?
ja akurat zamykania nie postuluję ale piszę o tym dlaczego to nie jest takie dobre rozwiązanie i jakie są alternatywy o których niestety się praktycznie nie mówi. A wielka szkoda.
Ten artykuł mało wnosi, porzucanie dzieci jest złe, to chyba oczywiste, porzucanie anonimowe jeszcze gorsze. Okno życia może być mniejszym złem, tylko tyle.
a czemu uważasz że poród anonimowy jest gorszy niż okno życia?
dziecko szybciej trafi do rodziny, będzie mogłobyć być może lepiej i szybciej leczone - nie rozumiem czemu to gorsze rozwiązanie niż okno. Bywa, ze dzieci z okien czekają na nowych rodziców i 8 miesięcy, przy zrzeczeniu zwykle jest to 6-8 tygodni
jeśłi już ktoś jest zdecydowany na oddanie dziecko to najlepszym rozwiązaniem ( o którym się w ogóle nie mówi) jest osrodek adopcyjny. Tam matka może uzyskać wsparcie i pomoc. I nagle okazuje się że 30% takich kobiet zmienia decyzję.
Szkoda, że takich informacji nie ma w mediach, o tym jak można się kontaktować z ośrodkiem...
Twoj artykul opiera sie na jednym,podstawowym zalozeniu-ze matki zostawiajace dzieci w oknach zycia,nie wiedza,ze moga urodzic w szpitalu o zrzec sie praq rodzicieldkich. Serio? Na jakiej podstawie takntwierdzisz?
sama piszesz, że do okien podrzucają często inne osoby niz matka, a zatem matka ma większe szanse na odzyskanie dziecka niz gdyby sie zrzekła pod presją w Płocku takie okno jestt na rynku, w samym srodku między ogródkiem jednej knajpy, a sanktuarium miłosierdzia i kolejna knajpą, no jakos nie widzi mi się, by udalo sie tam człowieka niezauważenie zostawić
Nie zupelnie. DIeki dzisiekszej audycji,dowiedzialam sie,ze ustawowo jest duzontrudniej "odkrecic" zostawienie dIecka w okniebzycia,niz zrzeczenie sie praw w szpitalu.
Chyba,ze ktos nam dIecko odebral bez naszej zgody-ale to pod kk podchodzi.
po prostu kiedyś rozmawiałam z dyr Katolickiego ośrodka adopcyjnego i mówiła mi, że w ogóle większość dzieci w oknach najprawdopodoniej nie porzucają bezpośrednio matki. Takie badania prowadzili w Niemczech.
I że zwykle jest to pod wpływem b. silnych emocji, a żaden psycholog nie ma szans z taką matką porozmaiwać, a ona też nie ma opcji zmienic decyzji już neistety.
Uważam, zę "promując" zrzeczenie w szpitalu czy w ośrodku jest sznasa dotrzeć do tychco dzieci faktycznie chcą na śmietnik wyrzucić.
z okna życia dziecka się nie odzyska, to jest prawie niewykonalne. po zrzeczeniu w szpitalu kobieta ma 6 tyg na zmienę decyzji - i jeszcze jest kilka, kilkanaście procent takich co mimo pozostawienia w szpitalu, zmieniają zdanie.
obie są trudne ale zrzeczenie jest lepsze i dla matki i dla dziecka. Dla dziecko to wiadomo, dla matki bo to trochę jak z żałobą, ma to dziecko jakoś umiejscowione ma świadomośc, że zatroszczyła się o nie, a nawet może zadzwonić do ośrodka i choćby tylko usłyszeć, ze z dzieckiem wszystko ok. I takie sytuacje się zdarzają.
a spotkałaś się z takim rpzypadkiem? czy Sąd byłby przychylny? proces mogłby trwać miesiącami, a dziecko tkwiłoby w placówce. zasadniczo uważa się, że okno życia jest decyzją nieodwołalną.
Nie..nie sluchalam. Jak czytam artykul,to mam nadzieje,ze tam juz zawarte sa najwazniejsze informacje.
A ja mysle,ze zwyczajnie moga istniec rozne grupybtakich matek: -takie,co na smietniku zostawia -takie,co w szpitalu praw sie zrzekna po rozmowach z psychologiem -takie,ktore nie sa w stanie zniesc ciezaru bycia "matka porzucajaca",spojrzen lekarzy i pielegniarek itd.
I te ostatnie,jesli pozbawimy opcji zostawieniandziecka calkiem anonimowo (bez rozmow, papierow etc),moga z tego zwierzecego leku,czy calkiem ludzkiego wstydu,chciec zostawic je GDZIEKOLWIEK.
I JA nie twiwrdze,ze to jest najlepsze dla tego dziecka,czy jego przyszlej rodziny zastepczej...ale czy tu wlasnie nie mamy doczynienia z prymatem ochrony zycia nad prawem kazdego z nas o wiedzy,skad pochodziny itd.
Wyobraź sobie sytuacje, że matka za rączkę przyprowadza dwuletniego synka do dd i go zostawia, Są rozmowy z psychologiem, konkretne oferty wsparcia i pomocy mimo to dziecko zostaje porzucone. Nie mieści się w głowie prawda?
Po prostu mam wrażenie, że nie rozumiesz mentalności pewnej grupy ludzi. Myśle, że większość osób wie (patrząc na dzieci z dd), że jest możliwość pozostawienia dziecka w szpitalu, jednak z pewnych względów (wstyd, strach, unikanie odpowiedzialności) pewne osoby będą wolały pozbyć się dziecka bez konfrontacji z otoczeniem
Ale caly czas pomijasz jedna kwestie - ze dla niektorych kobiet,znajdujacych sie w bardzo trudnej sytuacji,przejscie przez szpital,kontakt z personelem,ryzyko spotkania kogos znajomego,jest na tyle duze,ze nie do przejscia.
Komentarz
Ale się nagadała, jakie to fatalne! phi!
Kto to wogóle wymyślił, żeby się okien życia czepiać?
dziecko szybciej trafi do rodziny, będzie mogłobyć być może lepiej i szybciej leczone - nie rozumiem czemu to gorsze rozwiązanie niż okno. Bywa, ze dzieci z okien czekają na nowych rodziców i 8 miesięcy, przy zrzeczeniu zwykle jest to 6-8 tygodni
Szkoda, że takich informacji nie ma w mediach, o tym jak można się kontaktować z ośrodkiem...
Przeczytalam.
Twoj artykul opiera sie na jednym,podstawowym zalozeniu-ze matki zostawiajace dzieci w oknach zycia,nie wiedza,ze moga urodzic w szpitalu o zrzec sie praq rodzicieldkich.
Serio?
Na jakiej podstawie takntwierdzisz?
w Płocku takie okno jestt na rynku, w samym srodku między ogródkiem jednej knajpy, a sanktuarium miłosierdzia i kolejna knajpą, no jakos nie widzi mi się, by udalo sie tam człowieka niezauważenie zostawić
Nie zupelnie.
DIeki dzisiekszej audycji,dowiedzialam sie,ze ustawowo jest duzontrudniej "odkrecic" zostawienie dIecka w okniebzycia,niz zrzeczenie sie praw w szpitalu.
Chyba,ze ktos nam dIecko odebral bez naszej zgody-ale to pod kk podchodzi.
po prostu kiedyś rozmawiałam z dyr Katolickiego ośrodka adopcyjnego i mówiła mi, że w ogóle większość dzieci w oknach najprawdopodoniej nie porzucają bezpośrednio matki. Takie badania prowadzili w Niemczech.
I że zwykle jest to pod wpływem b. silnych emocji, a żaden psycholog nie ma szans z taką matką porozmaiwać, a ona też nie ma opcji zmienic decyzji już neistety.
Uważam, zę "promując" zrzeczenie w szpitalu czy w ośrodku jest sznasa dotrzeć do tychco dzieci faktycznie chcą na śmietnik wyrzucić.
po zrzeczeniu w szpitalu kobieta ma 6 tyg na zmienę decyzji - i jeszcze jest kilka, kilkanaście procent takich co mimo pozostawienia w szpitalu, zmieniają zdanie.
Dla dziecko to wiadomo, dla matki bo to trochę jak z żałobą, ma to dziecko jakoś umiejscowione ma świadomośc, że zatroszczyła się o nie, a nawet może zadzwonić do ośrodka i choćby tylko usłyszeć, ze z dzieckiem wszystko ok. I takie sytuacje się zdarzają.
czy Sąd byłby przychylny?
proces mogłby trwać miesiącami, a dziecko tkwiłoby w placówce. zasadniczo uważa się, że okno życia jest decyzją nieodwołalną.
Nie..nie sluchalam.
Jak czytam artykul,to mam nadzieje,ze tam juz zawarte sa najwazniejsze informacje.
A ja mysle,ze zwyczajnie moga istniec rozne grupybtakich matek:
-takie,co na smietniku zostawia
-takie,co w szpitalu praw sie zrzekna po rozmowach z psychologiem
-takie,ktore nie sa w stanie zniesc ciezaru bycia "matka porzucajaca",spojrzen lekarzy i pielegniarek itd.
I te ostatnie,jesli pozbawimy opcji zostawieniandziecka calkiem anonimowo (bez rozmow, papierow etc),moga z tego zwierzecego leku,czy calkiem ludzkiego wstydu,chciec zostawic je GDZIEKOLWIEK.
I JA nie twiwrdze,ze to jest najlepsze dla tego dziecka,czy jego przyszlej rodziny zastepczej...ale czy tu wlasnie nie mamy doczynienia z prymatem ochrony zycia nad prawem kazdego z nas o wiedzy,skad pochodziny itd.
Ta kobieta z fundacji mowila o prYpadku malzenstwa,ktore odzyskalo dziecko,zostawiane wczesniej w oknie.
To bardzo trudne,ale nie niewykonalne.
Oprocz tego,ze nazwiska nie ma w papierach?
Matka z nikim sie w szpitalu nie spotyka?
Pracownicy szpitala/inne rodzace - to malo dla kogos,kto chce zaxhowac anonimowosc?
a jednak są tacy co zmieniają decyzję o oddaniu dziecka po rozmowie, po uzyskaniu pomocy.
Wg prawa unijnego on jest teoretycznie anonimowy, ale dane matki muszą być gdzieś zdeponowane, żeby dziecko mogło mieć do nich dostęp po 16 r.z.
2. Anonimowo może można w Warszawie urodzić. Jak to u nas mówią, Kalisz nie Paryż. Co dopiero mówić o porodówce w mieście 20-30 - tysięcznym?
Pewnie jest to jakieś rozwiązanie, lepsze od okien życia, ale obawiam się , że grupa docelowa nie jest taka sama.
O in vitro i aborcji czesciej.
Ale caly czas pomijasz jedna kwestie - ze dla niektorych kobiet,znajdujacych sie w bardzo trudnej sytuacji,przejscie przez szpital,kontakt z personelem,ryzyko spotkania kogos znajomego,jest na tyle duze,ze nie do przejscia.