Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Zamknięte drzwi katola

Spędziliśmy z dzieciakami naprawdę miłe i wesołe popołudnie. Właśnie zasnęły, pełne wrażeń i zadowolone. Z Olą, a raczej za Olą (przebraną za halloweenowego… motylka) i chmarą dzieciaków z osiedla (przebranych różnie, z dominacją duszków) biegałam po okolicznych blokach i domach, często przyozdobionych wyciętymi dyniami, by otwierającym drzwi sąsiadom przedstawiać bezlitosną alternatywę: cukierek albo psikus. W praktyce psikusów nie było, bo dzieci same uznały, że są niefajne. Były natomiast rumiane z radości, roześmiane buzie, świecące frajdą dziecięce oczy i wiele przemiłych spotkań.
W tym czasie w domu najmłodszy Lolek miał nie mniejszą radochę ugaszczając z tatą pukające grupki specjalnie przygotowanymi słodyczami, skrzętnie wsypując im do toreb cukierki.
Byłam naprawdę wzruszona, ile w sąsiadach, z których wielu nie kojarzę (z moją pamięcią do twarzy) lub kojarzę z „dzień dobry”, jest życzliwości, uśmiechu i cierpliwości – a trzeba jej trochę mieć, gdy w sobotnie popołudnie co parę minut rozlega się dzwonek. Obserwowałam, jaka to fantastyczna okazja do okazywania maluchom – i zwyczajnie, sobie nawzajem – odrobiny serca. Nie ma już świątecznych kolędników, rodzimy folklor w wydaniu miastowym skąpi okazji do tego rodzaju zabaw i spotkań. Sąsiedzi wylewnie zachwycali się strojami, wyprowadzali swoje malutkie dzieci by mogły zobaczyć „duszka”, wygrzebywali z szafek herbatniki. Pewna pani otworzyła i szczerze skruszona przepraszała, że nie ma ani jednego cukierka, bo zapomniała… a dzieci żarliwie jęły ją pocieszać, że „przecież nic się nie stało” i „proszę się nie przejmować, miłego wieczoru!” W jednym z ogródków płonęły ślicznie wycięte dynie, otworzyła pani odziana w wielki kapelusz czarnoksiężnika, by rozdać dzieciom ciasteczka, za nią stał mąż z maluszkiem na rękach, wszyscy uśmiechnięci życzyli maluchom „wspaniałej zabawy”.
I naraz te drzwi. Wielki, starannie wykaligrafowany napis: K+M+B a pod spodem przyklejona kartka z napisem: „NIE OBCHODZIMY HALLOWEEN!!!!!” I pięć wykrzykników. Bardzo krzyczące były te drzwi. Jak listy przychodzące do Hogwartu. Krzyczały nie tylko tymi wykrzyknikami, ale swoim niezrozumiałym zamknięciem i milczeniem. Raczej wrogim – patrząc na to z perspektywy maluchów, których byłam dzisiaj cieniem.
Rozumiem, że ktoś może czuć w sumieniu niepokój każący mu tak postępować. Ale wydaje mi się, że niepokój ten nie tylko nie jest uzasadniony, lecz także bardzo kłóci się z naszą misją głoszenia Ewangelii. Dzisiaj widziałam to na własne oczy.
Pan Bóg nas już zbawił, to naprawdę się dokonało. Już jesteśmy oczyszczeni – a „dla czystych wszystko jest czyste” (Tt 1, 15) Nie musimy skradać się na ugiętych kolanach przez ten świat, rozglądać się wylęknieni, że naraz wyskoczy szatan i nas opęta. W takiej postawie chrześcijan jest więcej magii niż w tym całym halloween! Nie wyskoczy, bo został związany i Chrystus zmiażdżył mu głowę. W lęku przed halloween jest ukryte przeświadczenie, że gra o świat nadal trwa, że na naszych oczach toczą się zapasy Boga z diabłem o zbawienie świata, a szatan wciąż rozdaje karty. Nieprawda. Jesteśmy wolni! Nic mojemu dziecku nie grozi, że się pobawi tego dnia. Zyskuje czas spędzony razem z mamą i dziećmi z sąsiedztwa, doświadczenie życzliwości sąsiadów i zabawę. (A napotkane przesadne stroje, nawiązujące do nieboszczyków, krwi i straszności, to kwestia rozmowy z dzieckiem i całej linii wychowania do szacunku wobec cierpienia i śmierci, ale i do zwykłej estetyki.)

Uważam, że więcej zła niż w halloween może kiełkować w sercach osób, które wywieszają takie kartki, zamykają się przed dziećmi proszącymi o słodycze i – w domyśle – przed całym „pogańskim światem grzeszników”. To może być pycha, wywyższanie się, oddzielanie tych, którzy czują się lepsi, od tych gorszych (by się nie skalać), niema ocena – a nawet jeśli tak nie jest, to może być tak odczytywane. I dlatego to radykalnie mija się z głoszeniem Dobrej Nowiny o miłości Boga. Jezus postępował dokładnie odwrotnie. Szedł w gościnę, ucztował, bawił się, tak, że faryzeusze się gorszyli. On urzekał zagubionych, pociągał ich swoją akceptacją, dobrocią, „wmieszał się” w nich i przyjmował bez krytyki. Najpierw ich urzekał swoją miłością. Jak pisze ks. Halik, współcześni Zacheusze, stojący z dala, zostaną straceni, jeśli wytkniemy ich palcem. TE DRZWI wytykały nas, bawiących się w Heloween, palcem: „my nie obchodzimy heloween!!! A wy obchodzicie!!! Przebrzydli, niewierni!”

„Przemówić do Zacheusza może tylko ten, dla kogo ów człowiek (…) nie jest kimś obcym i nieznajomym; ten, kto nim nie pogardza i komu nie jest obojętny; ten dla kogo nie jest dalekie także to, co dzieje się w jego myśli i sercu” (T. Halik). Nie możemy izolować się od braci w imię naszej religijnej czystości! Dzieciaki i ich rodzice, nasi sąsiedzi, widząc naszą – chrześcijan – życzliwość i nie-zamykanie drzwi, i nie-wydziwianie, i że nie traktujemy ich z góry w imię jakichś zasad, będą chętniej z nami rozmawiać, po prostu nas lubić, a to pozwoli nam i na to, by tym bardziej im okazywać (Chrystusową) czułość, i na to, by mieć okazję (przy piaskownicy, w spożywczym) świadczyć: „Wiem, że Bóg jest dobry. Pomodlę się za pani kłopot… On go rozwiąże”. My ich także mamy urzekać naszą miłością, jako jedni z nich.
Uwielbiam naszego Ojca Generała Bruno Cadore. Gdy był w Polsce powiedział: „W dzisiejszym świecie boję się pewnego rodzaju rozróżnienia między grzesznikami i nie-grzesznikami, doskonałymi i niedoskonałymi, tymi, którzy mają rację i jej nie mają. My głosimy Pana, który zdecydował, by swoje własne przeznaczenie związać z przeznaczeniem ludzkości, która bywa dobra i zła, doskonała i niedoskonała, mająca i nie mająca racji. (…) Należy zatem wykonać zwrot od pokuty [za „grzeszny świat” – M.W.] do miłości i zaufania”.

Małgorzata Wałejko
«134

Komentarz

  • Nie dałam rady przeczytać całego, takie brednie 8-|
  • Właśnie. Jakieś straszne pomieszanie wszystkiego. I ta dziecinna potrzeba akceptacji ze strony dalszego otoczenia.
  • Nie przeczytałam w całości, bo tego sie nie da czytać.....Pani ewidentnie nie zna przesłania tego "święta"
  • Bo się popłaczę.
  • Ciekawa jestem, czy pani napisałaby osobny tekst, gdyby ktoś nie miał nic na drzwiach, a otworzywszy drzwi, warknął po prostu: "Sp....j!".
  • Hulaj dusza, piekła nie ma!
  • Ja myślę, że pani Wałejko w ramach "urzekania miłością" powinna wybrać się na czarną mszę albo jakieś inne satanistyczne rytuały.
  • Czy to tylko moje wrażenie, czy autorka neguje istnienia szatana i uważa, że wszyscy ludzie są już/będą zbawieni?
  • Oj. Bardzo sie pani musiala nameczyc, wykonujac taka umyslowa ekwilibrystyke.
  • edytowano listopad 2015
    Łogólnie mynconce, tak przeczytałam drugi raz mimo to, i normalnie jednak nie przemawia do mnie teologia typu "żeby tylko komuś nie było przykro".
    A także konstatacja, że kolędników już nie ma, to trzeba się przyłączyć do halloween. Niesamowite, jaka wolność i niepodległość myślenia. Pójść kolędować byłoby za trudno. No i jeszcze by się ktoś uraził, że takie katolskie te pieśni.
  • Dominikanie raczej nie cenzurują tekstów przed publikacją. Aczkolwiek się zastanawiam, czy nie napisać polemiki. No ale co - będę z ich generałem polemizować?
  • Nie rozumiem dlaczego takie teksty publikuje się na katolickich (?) portalach. Nie chce się autorom bloga czytać tego co tam wypisują? Każdy może pisać co chce w ramach "otwartości"? A może w tytule strony to o jakichś innych Dominikanów chodzi niż ja kojarzę? :|
  • O! @Marcelina pisałyśmy razem i od razu odpowiedziałaś na moje pytanie :)
  • Św.Dominiku Guzmanie - módl się za nami!

    Biedak przewraca się w relikwiarzach :-S
  • @Jukaa, to autorka artykułu pisze o deficycie kolędników, Marcela tylko cytuje.
  • Mam podobne odczucie co Marcelina... Popłacze sobie nad moim losem ... No czuje sie wstrętną i zła!
  • edytowano listopad 2015
    Smutno mi sie dzisiaj zrobilo na Mszy Sw. Bylam w nieznanej mi parafii, w pierwszych lawkach siedzialy dzieciaki, tak, jak to i u nas bywa. Te mniejsze troche psocily, ale nie przeszkadzalo mi to, bo w koncu to male brzdace. Niestety rozproszylam sie podczas Przeistoczenia.. Mialam na linii wzroku wystajaca za lawke noge (nalozona noge na noge) chlopca, ktory siedzial z brzegu. Chlopiec na oko ok 10 lat. Wszystkie dzieci siedzialy, jakby nigdy nic... Kilka minut pozniej jeden z dzieciakow z tej samej lawki podniosl na chwile do gory jakis gadzet, chyba bransoletke, ze swiecaca pomaranczowa dynka-maszkara...Wydawalo mi sie, ze celebrans tez na to zwrocil uwage, bo zachmurzyl sie troche na chwile, ale nie powiedzial nic na ten temat. Smutno..
  • I ogolnie pesymizm mi sie wlaczyl, bo przypomnialam sobie, jak znajoma opowiadala mi, ze jej przyjaciolka (ktora spiewala w scholce) przestala chodzic do kosciola po tym, jak ksiadz zwrocil sie do dzieci mowiac, ze niedziela to wyjatkowy dzien i na Msze Sw. trzeba ubierac sie elegancko... No jak on mogl...
    Mam dola dzisiaj :(
  • Czy te pięć wykrzykników to jakiś krzywdzący gest był?
    Wyszedł z za tych drzwi facet z siekierą albo baba z wałkiem? Albo z różańcami i kubłem wody święconej?
    I od razu że katole tam mieszkają.
    Karteczke wygodniej powiesić niż po dniu pracy podrywać tyłek z kanapy co 10 minut i każdemu tłumaczyć.

    Szczerze też nie czytałam całego tekstu.
  • Klarcia wrzuciła tam swoje trzy grosze :)
  • Boszsz... ależ styl pisania ma ta kobieta...


    To drzwi nienawiści były!
    =))

  • Przepraszam, że napiszę ordynarnie, ale ... panią pogięło zdrowo.
    Może to przez to uczestniczenie w Halloween. Jakaś pomroczność ją ogarnęła.

  • "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1Tes 5,22)

    O tym ta pani nie słyszała?


    "Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć" (1 P 5, 8).

    To słowa Pana Jezusa.

    A to słowa pani pani Wałejko:

    "W lęku przed halloween jest ukryte przeświadczenie, że gra o świat nadal trwa, że na naszych oczach toczą się zapasy Boga z diabłem o zbawienie świata, a szatan wciąż rozdaje karty. Nieprawda. Jesteśmy wolni!"


    Jak dla mnie to przeświadczenie pani Wałejko jest trochę w kontraście do tego, co powiedział Chrystus.

  • edytowano listopad 2015
    O matko, ta kobieta ma jakieś problemy, urojone problemy !
  • edytowano listopad 2015
    W zeszłym roku ponad dziesięć helołinów przewinęło się przez naszą ulicę. O wiele łatwiej byłoby wywiesić kartkę z informacją, że nie obchodzimy helołin niż każdemu z osobna otwierać i tłumaczyć.

    Dwa lata temu zniszczono nam drzwi, pogoniono zwierzęta, rzucano kamieniami. Jednak to nic, bo sąsiadce teściowej obsmarowano samochód jajami i wkomponowano w to papier toaletowy.Od dwóch lat synowie mają dyżury podwórkowe i zawczasu informują, że z helołinu u nas nici, a i tak poleciały wyzwiska.

    Taka proza rzeczywistości, ale jak ktoś myśli jednotorowo to nasze działania mogą być oznaką wywyższania się i pogardy dla niewiernych. Cóż poradzę...
  • @Marcelina
    Lubię Twoje teksty ale naprawdę chce Ci się polemizować z nienawistnie milczącymi drzwiami, które wytykają palcami podmiot liryczny tego gniota?

    Ja przez dłuższą chwilę byłam przekonana, że to satyra w stylu Asz Dziennika

  • I ciekawam, czy czerwoną wstążeczkę też ta pani zawiąże dziecku na rączce, bo to "nic takiego, taka tam zabawa", czy zaprowadzi dziecko do bioenergoterapeuty, pozwoli iść do wróżki ... bo to tylko zabawa.


    Skąd się biorą tacy katolicy? I czemu dominikanie publikują takie teksty??

  • Pomijając sedno, mały szczegół - u nas na osiedlu nie biegają słodkie motylki. U nas chodzi młodzież w obrzydliwych strojach wampirów, potworów.
    Rozumiem, że Pani W. ochoczo otworzyłaby drzwi, zawołała swą dziatwę aby zachwycała się pięknymi strojami.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.