Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

zdjęcie Pana Jezusa

Słyszeliście o bracie Elii, stygmatyku z Calvo, którego nazywają drugim ojcem Pio?

Poniżej artykuł z Gościa Niedzielnego:

Mówią o nim „brat pocieszenia” lub „drugi ojciec Pio”. Wielu porównuje jego historię do życia św. Franciszka z Asyżu. Brat Elia, 54-letni zakonnik – pierwotnie w zakonie kapucynów – w 2000 r. założył wspólnotę Apostołów Bożych (Apostoli di Dio) w Calvo, w Umbrii. Sam o sobie mówi „osiołek Boga”. Kościół przygląda się mu od początku. Zakonnika przyjął Benedykt XVI, a niebawem spotka się on z papieżem Franciszkiem.

W autentyczność tej historii wielu nie potrafi uwierzyć. Mimo że męka Elii została sfilmowana, są setki świadków, a zakonnik był wielokrotnie badany przez lekarzy, którzy potwierdzili jego poczytalność i nadprzyrodzony charakter ran. Ale pokora, z jaką podchodzi on do swojej misji, jego skromność i posłuszeństwo wobec każdej decyzji Kościoła rozpraszają wątpliwości. A tysiące osób po spotkaniu z nim odczuwa stały pokój w sercu. Wielu wraca do Boga, sakramentów, do modlitwy, całkowicie zmieniając swoje życie. – Pan Bóg wyznaczył mu cel: ma m.in. pobudzić w nas wiarę! Przypomnieć, że jesteśmy dziećmi Boga – mówi ks. Marco Belladelli, duchowy opiekun Elii wyznaczony przez biskupa diecezji Umbria Terni.

Przyjmij te stygmaty

Rok 1962. Francavilla Fontana w prowincji Brindisi na północy Włoch. 20 lutego przychodzi na świat Cataldo Elia. Chłopczyk jest ósmym dzieckiem Pompei Argenteri i Carmela Elii. Po dwóch tygodniach niemowlę nagle przestaje jeść. Jest pierwszy dzień Wielkiego Postu. Mama myśli, że coś jest nie tak z jej naturalnym pokarmem, więc podaje synkowi butelkę. Ale dziecko wypluwa mleko. Rodzice biegną do pediatry. „Przygotujcie mu trumnę” – słyszą. Jednak mijają dni, a dziecko żyje, mimo że nie je. W Wielką Sobotę wszystko wraca do normy. – To trwa całe jego życie. Cokolwiek brat Elia weźmie do ust w Wielkim Poście, wymiotuje. Jego organizm to odrzuca. Co roku traci wtedy 15 kg – opowiada ks. Marco.

Wokół dziecka zaczynają dziać się inne niewytłumaczalne rzeczy. – Kiedy ma 7 lat, widzi anioły. Woła mamę, ale ona uderza go w twarz z krzykiem: „Oszalałeś!”. Kiedy Cataldo ma 10 lat, gra z kolegami w piłkę – ciągnie opowieść ojciec duchowny stygmatyka. – Na ulicy podchodzi do niego kobieta: „Wejdź do kościoła i odmów Różaniec”. Kiedy Cataldo pojawia się w wejściu, ksiądz woła: „Chodź, poprowadzisz dziś Różaniec”. Po modlitwie duchowny wręcza mu medalik z Matką Bożą. „Ja tę panią przed chwilą spotkałem” – reaguje dziecko. Innym razem jego kolega ulega wypadkowi. Żelazny pręt wbija się w jego ciało. Zanim przyjedzie pogotowie, Cataldo wyciąga żelazo z ciała kolegi, przykłada ręce do tryskających krwią ran. Chłopak jest ocalony, bez śladów i blizn.

Cataldo kończy 18 lat, przeprowadza się do Mediolanu. Pracuje jako listonosz. Pewnego dnia ma doręczyć paczkę do zakonu kapucynów. Kiedy wchodzi do środka, czuje, że to jest miejsce dla niego. Rozmawia długo z przełożonym. Tego samego dnia składa wypowiedzenie na poczcie. W 1985 r. wiosną wstępuje do nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w prowincji Lombardii i przyjmuje imię Fra Elia (brat Elia), od swojego nazwiska. W 1990 r. składa pierwsze śluby. I wtedy zaczyna się jego kalwaria. Jest 11 lutego 1990 r. Elia ma 28 lat. Otrzymuje stygmaty. – Dostał je w obecności innych braci, w czasie zajęć z liturgiki – opowiada ks. Belladelli na spotkaniu w klasztorze franciszkanów w Wieliczce. – Czyta brewiarz. Z czoła brata Elii zaczynają kapać krople krwi. Bracia wzywają pogotowie. Lekarze zabierają Elię do szpitala, ale nie potrafią wyjaśnić, co się dzieje. Obandażowanego pacjenta odwożą do zakonu. Na jego rękach pojawiają się rany. Wtedy jeden z braci mówi: „Elia, otrzymałeś stygmaty. Musisz z tym żyć”. Elia przerażony biegnie do kaplicy, otwiera tabernakulum i krzyczy: „Boże, weź to ode mnie! Nie dam rady!”. Potem wybiega z klasztoru. Biegnie przed siebie, aż do urwiska skalnego. Chce się rzucić w dół. I wtedy jakaś ogromna siła rzuca nim o trawę. Przerażony upada. Staje przed nim Matka Boża: „Przyjmij te stygmaty, weź udział w męce Mojego Syna. On Cię o to prosi”. Brat Elia wraca przed tabernakulum. Klęka. Bracia widzą, jak Elię otacza światło. Przez kolejnych osiem miesięcy nie umie pogodzić się ze stygmatami. – Modliłem się, żeby Bóg mi je zabrał, bo nie zasługuję na nie. By dał je jakiemuś kapłanowi. Jestem tylko zwykłym bratem – opowiada brat Elia.

– To nie jest proste życie, bo on nie chce być w centrum uwagi. Poza tym jest ciągłym obiektem ataków diabła. Sam widziałem, jak Zły rzucał nim o ścianę. Innym razem, kiedy Elia mył podłogę w kościele, nagle rzuciły się na niego wszystkie ławki. Raz Zły dusił go jako wąż – opowiada ks. Marco. – Elia jest często wyczerpany. Wtedy Bóg posyła do niego anioła. Raz zapytał Matkę Bożą, dlaczego musi to wszystko znosić. Odpowiedziała: „Tak uwalniasz wiele dusz od potępienia”.

Jezus jest żywy

Zakonnik ukrywa stygmaty pod długimi rękawami białego habitu. Nie chce wzbudzać sensacji. – Jutro muszę założyć koszulę z dłuższym rękawem – mówi brat Elia. A ks. Marco, widząc moje zdziwienie, kiedy Elia odsłania ranę, wyjaśnia: – Stygmaty otwierają się co piątek, będą krwawić. Ale niczego po nim nie będzie widać, zawsze jest pogodny.

W 1990 roku Elia po raz pierwszy w Wielkim Tygodniu przeżywa pasję Chrystusa. Wszystko zaczyna się w Wielki Piątek rano. Wysoka gorączka, Elia traci siły. Po godzinie 14 zaczyna odczuwać biczowanie, jego plecy zaczynają broczyć krwią. Ma podbite oczy i opuchniętą twarz, jak spoliczkowany Jezus. Traci przytomność po godzinie 15. Zaczyna umierać, jak Chrystus. To powtarza się od 26 lat.

Jak można przeżyć agonię Chrystusa? – pytam brata Elię. – Przeżywam to spokojnie, choć czuję cierpienie. Ono nie jest dla mnie, a dla ludzi. Bo Jezus żyje i jest prawdziwy! Nie jestem wtedy sam. Mój Anioł Stróż Lechitiel bierze mnie za rękę i doświadczam oderwania duszy od ciała. Widzę, co się dzieje z moim ciałem, z boku. Czuję cierpienie, ale jest mi lżej – odpowiada stygmatyk.

Przez całą noc czuwają przy nim bracia ze wspólnoty i księża oraz kilku świeckich. Trwa modlitwa. W tym czasie kilkakrotnie wymieniane są prześcieradła nasączone krwią. W Wielką Sobotę rany powoli znikają, wieczorem pozostają już tylko stygmaty. W Niedzielę Zmartwychwstania rano Elia wstaje jak gdyby nigdy nic. – Kiedy powiedziałem Jezusowi „tak”, nie wiedziałem, co mnie czeka. Powiedz Bogu „tak” w życiu, a on poprowadzi Cię w nieznane i piękne. To tak jak z sakramentem małżeństwa. Mówisz „tak”, ale nie wiesz, co cię czeka.

– Ale brat cierpi – mówię. –  Cierpienie przeżywane z Jezusem zmienia człowieka całkowicie. To rodzaj transformacji. Tak Bóg człowieka czyni silnym – wyjaśnia Elia.

Nie krzycz i nie przeklinaj

W ostatni weekend każdego miesiąca pod klasztor w Calvo w Umbrii podjeżdżają dziesiątki autokarów. – Około 1500 osób w jeden dzień – opowiada Fiorella Turolli, oficjalna biografka brata Elii (anioł wskazał ją bratu Elii jako osobę, która otworzy mu drzwi w wielu miejscach; Fiorella napisała biografię Elii, którą przełożono na wiele języków – niebawem ukaże się w Polsce). – Elia modli się nad każdym, do późnych godzin nocnych – dodaje.


Komentarz

  • Przez resztę miesiąca on i jego współbracia zanurzają się w ciszy, w pracy. „Ora et labora”. Calvo leży 100 km od Rzymu i 100 km od Asyżu. Elia, posłuszny Bogu, opuścił zakon kapucynów i wyruszył w drogę. Dotarł do ruin klasztoru, który założył w czasach św. Franciszka jeden z jego uczniów, św. Bernard z Calvo. – Bóg wybrał to miejsce dla Elii – podkreśla ks. Marco. – Było zarośnięte, w gruzach. Elia i kilku braci spali pod gwiazdami. Elia poszedł poprosić biskupa o pomoc w odbudowaniu klasztoru. Ale ten powiedział: jeśli to, co się dzieje wokół ciebie, jest sprawą Bożą, to Bóg ci pomoże, klasztor odbuduj sam. Dziś prace remontowe dobiegają końca. Klasztor wygląda jak średniowieczna perła. Elia ostatnio dostał nawet 8-metrową statuę Matki Bożej. – To ma być centrum modlitwy, gdzie będzie można trwać dzień i noc na adoracji Jezusa, gdzie każdy będzie mógł przyjechać, by „odrestaurować swoją duszę” – dodaje Fiorella. – Dziś zbyt mało się modlimy, a modlitwa jest konieczna, by trwać w bliskości z Bogiem.

    Brat Elia: – Modlitwa to dialog, to pragnienie przebywania z Bogiem. Nie proś Go o zbyt wiele, a tylko o to, czego potrzeba, co jest dobre. 10 minut dziennie. Od tego trzeba zacząć.

    Co chwila do klasztoru przychodzą listy. Z różnych zakątków świata. Z podpisem biskupa i prośbą o świadectwo. Elia idzie wtedy do biskupa Umbrii. Ten, jeśli się zgadza na wyjazd Elii, przydziela mu kapłana lub rusza z nim osobiście. – Brat Elia był już w Niemczech, we Francji, w Luksemburgu, w Polinezji i trzykrotnie byliśmy w Indonezji, gdzie muzułmanie próbowali nas zabić – opowiada Fiorella. – Bóg chce, by tam powstał dom dla rodzin i dzieci. Ale jeszcze nie teraz – jak mówi Elia.

    Brat Elia nigdy nie mówi o sobie sam, jego historię opowiada delegat biskupa. W Wieliczce mówił: „Jezus Chrystus żyje! A my? Czy ty i ja żyjemy? Ile razy usłyszałeś, jak On mówi do ciebie w sercu? Wsłuchujesz się w to, czy tylko kiedy ci się podoba?”. Oraz: „Kiedy przeżywasz kryzys, Bóg mówi do ciebie: przyjdź, usiądź i mów do Mnie. Jak nie będziesz mówił, to jak mam cię zrozumieć?”.

    Elia lubi stawiać pytania: „Modlitwa to dla was przykry obowiązek czy nie możecie się na nią doczekać?”. I dodaje: „Jezus prosi, byście modlili się codziennie za chore dzieci, za cierpiących”. I delikatnym tonem, ale stanowczo: „Nie krzyczcie w domach, nie przeklinajcie! Bo dopuszczacie tak diabła. Rozmawiajcie z dziećmi. To jest najważniejsze!”. A na koniec: „Wiecie, kim jest człowiek bez Boga? Jest zagubiony. Ale z Bogiem nie boi się niczego i nikogo”.

    Przebaczaj i kochaj

    Na ołtarz w ogrodzie franciszkanów w Wieliczce, tuż po Komunii, co chwila wbiega jakieś dziecko. Przytula się do brata Elii. Po Mszy szpaler ludzi – jest ich tu kilka tysięcy – garnie się do stygmatyka. Elia kładzie ręce na głowach, błogosławi. Ks. Belladelli, który od 8 lat towarzyszy też założonej przez zakonnika wspólnocie Apostołów Bożych (Apostoli di Dio, czekającej na pełną aprobatę Stolicy Apostolskiej), idzie tuż obok zakonnika. Elia ma radość w oczach. I światło. Jest skromny, pokorny. Mówi niewiele, ale celnie. – Odpowiem na twoje pytania, ale ty odpowiesz na moje. Zgoda? – spogląda na mnie badawczo. I pyta: – Potrafisz kochać? Przebaczać? Ale czy zawsze? Co wieczór mówisz bliskim: „kocham”, „wybaczmy sobie”? Odpowiedz. – Czy to najważniejsze? – pytam. – Tak. Jezus mówi dziś: kochajcie się, uczcie się tego. Nie róbcie sobie wzajemnie zła, nie wywołujcie wojen.

    – Elia, jesteśmy niecierpliwi, chcemy wiedzieć już i teraz, czego Bóg od nas chce. I kiedy przyjdzie – mówię.

    Elia wpatruje się we mnie: – Twoja mama nosiła cię 9 miesięcy, żeby wydać na świat. Trzeba cierpliwości i czasu, by odkrywać Boga. Bierz codziennie Ewangelię do ręki. Czytaj i pewnego dnia będziesz musiała głosić Jego słowo. I to, że to miłość jest wielkością Boga. Nie jesteśmy w stanie kochać i przebaczać tak jak Bóg. On mnie kołysze, przytula, nosi Czy ty w Niego wierzysz? Napisz sobie to na kartce: „wierzę”. I zobaczysz, jak wiele się zmieni. Credo – w tym jest cała tajemnica. Powtarzaj ją codziennie. Ale powtarzaj: „ja wierzę w Boga ”.

    Kościół towarzyszy i przygląda się bratu Elii. Już kiedy zakonnik otrzymał stygmaty, na polecenie arcybiskupa Umbrii Vincenzo Paglii musiał wyjechać do Nowego Jorku. Tam miała zbadać go komisja lekarzy. Przez kilka miesięcy obserwowali go chirurdzy i psychiatrzy. – Chcieli m.in. zweryfikować jego wizje. Elia rozmawia ciągle z Chrystusem, widzi Go jak ja panią. Jezus wtedy powiedział mu: „Nie odpowiadaj na ich pytania, bo zrobią z ciebie szaleńca. Weź aparat fotograficzny i idź do pobliskiego kościoła. Zrób zdjęcie na białej ścianie. To będzie dowód” – opowiada ks. Belladelli. – Psychiatrzy zawołali więc fotografów. A bratu odebrali jego aparat, żeby nie „oszukiwał”.

    – Pamiętam, że dali mi taki mały, kupiony w kiosku jednorazowy sprzęt – wtrąca Elia. – Na ścianie zobaczyłem światło. Zacząłem więc robić tym zdjęcia. I wszyscy ze mną. I na klatce zobaczyłem Jezusa.

    – To Jezus, jakiego widzi Elia – ks. Marco pokazuje mi zdjęcie w swoim telefonie komórkowym. – Wszyscy inni mieli na kliszach białą ścianę. Psychiatrzy oniemieli. Dali spokój.

    Zdjęcie Jezusa obiegło szybko świat, przypomina obraz namalowany pędzlem. Ale jeśli przyjrzeć się oryginałowi z bliska, wyraźnie widać, że to zdjęcie. – Jezus idzie z postępem. Faustynie kazał wołać malarza, bratu wziąć aparat. Ta historia wydaje się tak nieprawdopodobna. Tak jak i męka, którą przeżywa Elia, tyle cierpienia Czemu to wszystko? – pytam ks. Marco.

    – Jesteśmy racjonalistami. Wydaje się nam, nawet jeśli wierzymy i jesteśmy w Kościele, że męka Chrystusa to jakaś legenda. Przeszłość. A to jest rzeczywistość, która się ciągle dzieje. Bóg wybierając takich jak Elia, przypomina o sobie. Te osiem lat spędzone z bratem Elią, bycie świadkiem męki, którą przeżywa, to dla mnie doświadczenie żywego Boga. Bóg istnieje i jest dla ciebie, dla mnie. Elia ma wiele darów: uzdrawiania, pocieszania Widziałem, jak ludzie zmieniają swoje życie po spotkaniu z nim. Ma dar bilokacji. Kościół nie zakazuje Elii głosić słowa, spotykać się z ludźmi. I to o czymś świadczy. Ojciec Pio, który towarzyszy bratu Elii ciągle, powiedział mu, że ma on dokończyć jego misję. I tak się dzieje – drzwi, które były zamknięte przed stygmatykiem z San Giovanni Rotondo, otwierają się przed bratem Elią.

    – Jestem tylko osiołkiem Jezusa, tak nazywa mnie ojciec Pio – uśmiecha się brat Elia. Ale to na osiołku właśnie Jezus wjechał do Jerozolimy...

  • Usłyszelismy o bracie Elii kilka lat temu od zaprzyjaźnionej siostry zakonnej z włoskiego Loreto.

    Poźniej zetknęlismy sie z nim osobiscie. Kilka miesiecy po wypadku modlił sie nad Weroniką.
  • z którego to numeru?
  • edytowano kwiecień 2017
    Ha, miałam zrobić wątek o prawie takim samym tytule, tyle że ze znakiem zapytania. W moim kościele rozdawano te zdjęcia w Wlk Piątek :)
  • edytowano wrzesień 2017
    Teraz jest transmisja z Warszawy:
    http://www.salvetv.pl/multimedia/nasze-transmisje/6295/9-00-spotkanie-z-bratem-elia-stygmatykiem-z-wloch

    Edit: Brat Elia póki co się spóźnia, więc może ktoś zdąży zobaczyć :)

    Podziękowali 1mamaw
  • Ktoś z Was był na spotkaniu?
  • Ja sie jutro wybieram
  • Oglądałam w necie i nie wiem co myśleć, jakem niedowiarek.
  • edytowano wrzesień 2017
    Czy tylko mnie to "zdjecie" wyglada na namalowany obraz? Ogladalam wiele filmikow o malarstwie hiperrealistycznym, gdzie naprawde mozna pomylic obrazy ze zdjeciami, ale tutaj wydaje mi sie to malo prawdopodobne  :|
  • Nie tylko Tobie, @Milagro .
  • Napisali w artykule ze zrobione zdjęcie przypomina obraz.
  • edytowano wrzesień 2017

    Akurat to, że wygląda jak obraz nie ma chyba znaczenia bo chodzi raczej o okoliczności powstania zdjęcia.
    Mnie raczej zastanawia :

    1. z jakiego powodu i w jakich okolicznościach  Fra Elia wystąpił z dwu zakonnych wspólnot katolickich? Podpiera się tym, co miał mu powiedzieć św. O. Pio . Że mianowicie sam ma związane ręce przez śluby (!), a z Elią będzie inaczej. Da się jakoś sprawdzić czy cos takiego miało faktycznie miejsce?

    2. Czy wspólnota założona przez Brata Elia jest zaaprobowana przez Kościół, czy na razie Kościół "się przygląda"? Wiem, że ksiadz który z nim jeździ jest oddelegowany przez biskupa miejsca (przynajmniej tak mówi), ale chodzi mi o oficjalne stanowisko i status Apostoli di Dio ( czy jakoś tak)

    3. Rozumiem, że brat Elia jest osobą świecką. Podoba mi się, że w zwiazku z tym nie on głosi homilię. Ale czy normalne jest, że osoba świecka kropi wodą święconą po nabożeństwie , w tym również księży? Miałam mieszane uczucia widząc. Czy może po wystąpieniu z zakonów nadal ma status osoby konsekrowanej i może to robić?

    4. Jak to jest z tym "postem" od czasów niemowlęctwa? Czy Pan Bóg wybiera tak bez udziału wolnej woli człowieka? I z usiłowaniem samobójstwa zaraz po spowiedzi? Zresztą poniekąd po wyznaniu swojego zamiaru spowiednikowi: " jeśli teraz zniknę to mnie nie szukajcie"

    5. Wczoraj był piątek. Nie było widać żadnych śladów cierpienia, czy tym bardziej stygmatów (w trakcie błogosławieństwa ręce były dobrze widoczne). Ale może dzieje się to dopiero w godzinie męki? Ze spotkania o 17 niestety nie ma nagrania w necie. Był ktoś?

    Chyba nie grzech dociekać, bo historia faktycznie fascynująca jeśli prawdziwa. Ale jeśli nie, to wielu może zwieść, a fałszywych proroków sam Pan Jezus zapowiadał.

  • O ile jestem skłonna uwierzyć w stygmaty,to opowieści o postach noworodka itp. są dla mnie kompletnym wymysłem.
    Ktoś coś źle usłyszał,ktoś coś przekręcił ,potem ktoś jeszcze dodał, żeby było tak ładnie i świątobliwie i wyszła z tego ckliwa bujda.
    A to zdjęcie Pana Jezusa...no cóż,może mam dziwne wyobrażenie o Jezusie ale nie sądzę ,żeby faktycznie wyglądał tak jak na tym "zdjęciu".
    Poza melodramatyczna,ckliwa,ogólne wrażenie: zniewieściały i osłabły jakby miał za chwilę zemdleć.
    Zdjęcie w połączeniu z opowieścią ,jak dla mnie,jest adresowane do bardzo szerokiej a jednocześnie konkretnej grupy osób.
    Że się tak wyrażę -ja tego nie kupuję.
  • Zrezygnowałam,  nie pojechałam okoliczności nie sprzyjały.  Pojechałaby chyba bardziej z ciekawości niż z wiary. 
  • @J2017 Naprawdę wierzysz,że gdyby taki fakt miał miejsce (zdjęcie tylko w jednym aparacie, a w pozostałych pustka) to jakiśkolwiek dziennikarz by taką informację przepuścił?
    Myślisz że wiadomości wszystkich krajów nie prześcigałyby się , żeby wyśledzić jak najwięcej szczegółów,że wszystkie możliwe telewizje nie mieliłyby tematu przez miesiąc co najmniej,tak że nie byłoby człowieka który by nie znał tej historii?
    Myślisz że możliwe jest, że naukowcy zobaczyli zdjęcie i grzecznie odpuścili?
    No proszę...
    Każda mini sensacja jest rozdmuchiwana maksymalnie ,a taka wiadomość ot tak,przemknęła sobie niezauważona.


  • Cuda zdarzają się codziennie, a telewizja o nich nie trąbi bo katastrofy lepiej się sprzedają, więc fakt, że zdjęcie nie obiegło telewizji mnie nie dziwi ;) 


    To nie jest dogmat więc wierzyć w to nie trzeba, a jak czyjejś wierze pomaga tym lepiej. Dla mnie ten wizerunek jest bardzo podobny do tego malowanego pod dyktando s. Faustyny.
    Podziękowali 5maliwiju Tusia annabe MAFJa Cart
  • @Hope codziennie wydarzają się cuda TEGO kalibru?
    I zaangażowany jest w to Watykan i naukowcy,którzy ot tak sobie odpuszczają badanie wydarzenia  zupełnie wbrew logice?
    A możesz podać kilka przykładów takich cudów?

    Pamiętam jak jedna pani z małego miasteczka w Hiszpanii chciała byś miła i "odrestaurowała " fresk przedstawiający Jezusa, to afera była niemal na cały świat.
    A tłumy turystów jeszcze długo potem odwiedzały to miejsce.
    A tu tak wielki cud i cisza?
    Dla mnie co najmniej zastanawiające.
  • Oczywiście! Codzienna Eucharystia, może być większy kaliber? 
    Są ludzie, którzy żyją tylko nią, nic innego nie jedzą. Słyszałaś o tym kiedyś w telewizji? 

    Przemalowany fresk to idealny przykład, że afery są bardziej medialne niż cuda. 
    Ja nie zamierzam udowadniać, że to prawda. Po prostu argument, że w mediach się o tym nie mówi jest dla mnie słaby. 

  • Nie cisza tylko czytasz nie te strony co trzeba :lol: 
    Ja już ten obraz mam ze 2 lata na komputerowej tapecie i wywołane zdjecia zalaminowane w książeczce :wink: 
    Bardzo mnie ujął swego czasu i do teraz bardzo pomaga w modlitwie.
    Był "bum" na ten temat na katolickich stronach,przegapiłaś @kasha :wink: 
    Dla tego świata to nie jest istotna informacja bo tak niewiarygodna, że od razu uważana za oszustwo albo szaleństwo albo dwa w jednym.
    Co ciekawe jak sobie te zdjęcia-obrazki wywołałam i zniosłam do laminowania to pan mi je za darmo wylaminował,nie chciał pieniędzy jak przyszło do zapłaty. Do teraz nieraz ciepło o nim myślę na modlitwie.
    Podziękowali 3Hope MAFJa Katia
  • @olgal bez urazy ale skoro na stronach katolickich był bum, to na pewno przedostało się to do mediów świeckich ,bo pracuje tam wbrew pozorom wielu katolików.
    A skoro temat w mediach świeckich nie wypłynął, to dla mnie oznacza tylko jedno- ktoś temat  zbadał i historia o zdjęciu nigdy nie miała miejsca.

    @Hope oczywiście że widziałam programy o takich ludziach,nawet nie raz.
    I przekonywać nikogo nie zamierzam.
    Jak już wcześniej pisałam-dla mnie ta historia jest adresowana do konkretnej grupy ludzi.Tyle że mam wątpliwości czy w dobrą stronę prowadzi.
  • Mnie to nie uraża zupełnie bo niby czemu by miało?
    Mnie tylo dziwi taki tok myślenia,że jak o czymś nie jest głośno w mediach to to na pewno ściema.
    Bardzo dużo jest takich kontrowersyjnych informacji, objawień, wydażeń, o ktorych w internecie czytam a oficjalne media milczą,
    nie są to dla nich godne uwagi informacje.
    Dla mnie to żaden argument na niekorzyść danego faktu.
  • O tym zdjeciu tez słyszałam kilka lat temu
  • Ja też słyszałam o tym zdjęciu dawno. 
    A ile media niekościelne piszą o całunie turyńskim?  Jak często i z jakim natężeniem.

    Podziękowali 1Hope
  • Wydarzeń mialo być...
    Nie da się edytować.
    Wybaczcie dysortografikowi... :blush: 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.