Poczekać, aż się wyprowadzą, w pustym mieszkaniu przestraszysz się własnego głosu i zamilkniesz.
no, właśnie pod nami tak się stało, dwa lata wrzasków a teraz mąż sam został, żona czasem wpadnie z dziećmi na widzenie, ale chyba nie o to chodzi... wczoraj mi zakleiła taśmą usta i musze powiedzieć że jakoś to do mnie przemówiło, tyle że za łatwo było odkleić tą taśmę. Może następnym razem mi w nocy zaszyje usta - w końcu jest chirurgiem. A na poważnie - nie mogę sobie z tym poradzić, wrzeszczę, a potem wszyscy inni wrzeszczą.
U nas tez wszyscy nad wyraz ekspresyjni. Wloski styl bycia..Mammamia totalmente Jak stado szpakow na czeresni. Wczoraj mezowi "spalila sie dioda" cierpliwosci i wyrozumialosci do nas i jak nie huknie!
Ja oczywiście wrzeszcze w sytuacji extremalnej najczęściej składając opierdol nastolatkom I to są ogromne decybele ,bez hamulców ,nikt nie ma śmiałości podejść i wywalić mnie do parku bo wiedzą że olewają obowiązki własne naukę itp .czyli wrzask na tumiwisizm wszyscy rozumieją i on nie jest wliczony do ogólnej zasady
Mam tak samo. Ale generalnie staramy się ostatnio wszyscy do takich wrzasków nie dopuszczać, bo to nas bardzo jakoś wyniszcza psychicznie.
Generalnie to ja też się staram Śle ja mam 4-5 nastolatków jednocześnie na stanie od 10 lat Nie jestem taflą jeziora ani nenufarem jak mnie wmurwią Mam ogromną siłę rażenia w takich sytuacjach. Wykańcza . Ale podniesienie jest mocniejsze niż wykonczenie , że też nastolatki moje jeszcze na to nie wpadły
Moje coraz częściej wpadają na to, że generalnie jest fajniej jak się matka nie wmurwia i nie poraża krzykiem.
Powiem tak. Wydawało mi się, że moje dzieci są bardzo głośne. Dlatego staram się zwracać za każdym razem uwagę, gdy decybele przekraczają próg mojej wrażliwości. Próg oceniam na średni. Oczywiście uważam, że i tak jest w naszym domu głośno, bo przy takiej liczbie ludzi (6dzieci) nie ma szans na absolutną ciszę. Wystarczy, że jeden coś opowiada, drugi śmieje się, trzeci jeździ samochodzikami po panelach itp. i już jest jak w ulu. Ale często odwiedza nas koleżeństwo naszych dzieci i wtedy dopiero jest sajgon.
Tylko nastolatki mozna zostawic i pierdyknac drzwiami, mozna tez wyslac do rzeczonego parku, z maluchami trudniej to zrobic. Ale wcale nie twierdze, ze z nastolatkami latwiej, moja najstarsza ma 9 i juz sie boje co bedzie dalej.
A poza tym widzę tendencję u tych mniej dzietnych, by nie ograniczać dzieci w rozwoju. Oznacza to, że te dzieciaki drą się jak opętane, przerywają dorosłym w rozmowie a rodzice im w ogóle nie zwracają uwagi. I potem zdziwienie, że nie są chętni na więcej dzieci, bo to wykańcza. Mnie też by wykończyło. Zasadę nie wydzierania się zaczęłam od siebie. Krzyczę w ostateczności.
Nie znoszę współczesnych dzieci gdzie nie uczone są podstawowych zasad zachowania To się savoir vivre nazywało kiedyś Teraz to się nazywa wychowanie do wolności i nie ograniczania wolności Tylko co z wolnością innych wokół??
Mam tak samo. A co gorsza pracuję w szkole, gdzie najbardziej wszystkie deficyty w savoir vivre widać. Dzieciaki sa zresztą na ogol do naprawienia . Gorzej z rodzicami.
Sęk w tym że on nie histeryzuje tylko gada jakby z głuchą rodziną mieszkał, śpiewa, non stop wydaje z siebie jakieś dźwięki. Przy stole wszyscy do siebie wrzeszczymy bo on wciąż buczy jak telewizor. Ostatnio zasnął przed obiadem i przy stole szok cisza, można porozmawiać jak ludzie
U mnie najgłośniejszy jest mąż, ale to efekt takiej a nie innej pracy. Nie może się przestawić na tryb cichy. bo ostatnio pracuje co 24 godziny. Ja jestem cierpliwy człowiek, ale jak potomstwo przeciagnie strune to też potrafię wrzask podnieść. Ale staram się tego nie nadużywać, bo sama słuchać nie lubię....
Ja mam takiego jednego co krzyczy, a nie mówi (a i powyć sobie lubi, ale to temat na inny wątek) Bez przerwy coś śpiewa, nuci, zazwyczaj w denerwujący dla otoczenia sposób, jedyny plus że nie fałszuje W dodatku gra na perkusji, a jak nie gra to stuka czymś bez przerwy, nawet przy stole. Oszaleć idzie. On to chyba mimowolnie robi, bo czasem widzę, że się stara, ale po minucie znów wydaje dźwięki...
2015 też musiał być niezły bo nasz mały nadaje bez przerwy. Na domiar złego uwielbia wydawać dźwięki z przedmiotów użytkowych. Garnki są w ciągłym użyciu pomimo naszych interwencji. Zastanawiam sie kiedy sasiad jakiś nie wytrzyma. Babcia uznała ,że muzykalny jest i kupiła mu taką gitarkę elektryczną, która wydaje straszny jazgot. Mały ją uwielbia. Jak ten zaczyna "grać" to mała lubi pośpiewać piosenki. Włazi na kanapę i śpiewa. Ogólnie wesoło jest i głośno.
Uff nie jesteśmy sami :-). Na rekolekcjach (w domu jakoś nie testujemy) pomagało "Chcę powiedzieć kilka słów - my słuchamy a Ty mów" - wszyscy się wyciszali łącznie z dzieciakami, których było więcej niż dorosłych.
Ja bardzo lubię nastolatki. Samodzielne i pogadać można, podyskutować. Mam na razie dwa na stanie i raczej początkujące (12,14), ale nie mogę się doczekać, aż reszta powyrasta U nas największy hałas generuje 5-latka, bo uderza w histerię z byle powodu, ale ja ogólnie nie narzekam. Czasem się wydrę, czasem wydrze się 12-latka, ale to okresowo. W każdym razie, jak pracowałam w szkole było głośniej i moje dzieci odczuwają pozytywną zmianę. Oczywiście, są momenty, że wszyscy na raz chcą coś powiedzieć, ale to też nie ciągle. Ogólnie da się żyć
a nijako, nie pamiętam, kiedy moje córki nastolatki kłóciły się z sobą, wolą z nami a chłopaki, choć młodsze kłóco i tłuko wzajemnie. W dowolnych konfiguracjach. weź, Rejczel, tak się nie robi! z rozmówcy głupka!
Komentarz
no ale to za łatwe
ratunku
no, właśnie pod nami tak się stało, dwa lata wrzasków a teraz mąż sam został, żona czasem wpadnie z dziećmi na widzenie, ale chyba nie o to chodzi... wczoraj mi zakleiła taśmą usta i musze powiedzieć że jakoś to do mnie przemówiło, tyle że za łatwo było odkleić tą taśmę. Może następnym razem mi w nocy zaszyje usta - w końcu jest chirurgiem. A na poważnie - nie mogę sobie z tym poradzić, wrzeszczę, a potem wszyscy inni wrzeszczą.
Ps. To pisałam ja matka 4 nieletnich do lat 7:)
Ale wcale nie twierdze, ze z nastolatkami latwiej, moja najstarsza ma 9 i juz sie boje co bedzie dalej.
Zasadę nie wydzierania się zaczęłam od siebie. Krzyczę w ostateczności.
Ostatnio zasnął przed obiadem i przy stole szok cisza, można porozmawiać jak ludzie
Ja jestem cierpliwy człowiek, ale jak potomstwo przeciagnie strune to też potrafię wrzask podnieść. Ale staram się tego nie nadużywać, bo sama słuchać nie lubię....
Nastolatkami to mnie tak straszycie, że ogarnia mnie paraliż... Temat przewija się ciągle i ciągle i mnie przeraża...
Na rekolekcjach (w domu jakoś nie testujemy) pomagało "Chcę powiedzieć kilka słów - my słuchamy a Ty mów" - wszyscy się wyciszali łącznie z dzieciakami, których było więcej niż dorosłych.
U nas największy hałas generuje 5-latka, bo uderza w histerię z byle powodu, ale ja ogólnie nie narzekam. Czasem się wydrę, czasem wydrze się 12-latka, ale to okresowo. W każdym razie, jak pracowałam w szkole było głośniej i moje dzieci odczuwają pozytywną zmianę. Oczywiście, są momenty, że wszyscy na raz chcą coś powiedzieć, ale to też nie ciągle. Ogólnie da się żyć
a chłopaki, choć młodsze kłóco i tłuko wzajemnie. W dowolnych konfiguracjach.
weź, Rejczel, tak się nie robi! z rozmówcy głupka!