Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Wysokość wynagrodzeń w gospodarce rynkowej zależy od wydajności pracy. W Polsce wydajność pracy jest bardzo niska (na tle UE) - na co wpływ ma wiele czynników: niska innowacyjność, biurokracja, przestarzałe technologie, struktura gospodarki - wysoki odsetek osób zatrudnionych w sektorach, które nie generują zysku. Aby pensje mogły realnie wzrastać, konieczna jest poprawa tych aspektów.
Jeśli jednak mówimy o wysokości przeciętnej miesięcznej płacy, równie ważne jest to, jaka jest siła nabywcza pieniędzy, jakie zarabiają Polacy. Otóż w tym aspekcie okazuje się, że przeciętny Polak za swoje wynagrodzenie kupi zaledwie 47 proc. tego, co może kupić przeciętny Europejczyk. Niskie wynagrodzenia Polaków mają się również nijak do prezentowanej przez obywateli naszego kraju wydajności. Okazuje się bowiem, że pod tym względem osiągamy już 74 proc. unijnej średniej. Fakty te dobrze pokazują, jak bardzo są dzisiaj pracownicy w Polsce niedoszacowani pod względem swojego wynagrodzenia. Aby pensje Polaków odpowiadały osiąganej przez nich wydajności, powinny być zatem większe o co najmniej drugie tyle. Średnia wypłata w Polsce powinna więc zbliżyć się do poziomu mniej więcej 8 tys. brutto.Jakże śmiesznie w tym kontekście brzmi bitwa o marne 500+...
Oczywiście rozwiązaniem nie jest podnoszenie płacy minimalnej czy inne administracyjne próby wymuszenia na pracodawcach oddania większej części zysków pracowników. Korei Południowej podział dochodu narodowego nie wynikał z przepisów prawa, ani z pozycji związków zawodowych (należy do nich tylko 10 proc. pracowników, to jeden z najniższych wskaźników w krajach OCECD, niższy nawet niż w Polsce). Wysokie zarobki pracowników to efekt polityki budowania silnego krajowego przemysłu; doprowadzono do tego, że odsetek bezrobotnych jest tam jednym z najniższych na świecie i wynosi tylko 3 proc. Pracodawcy muszą więc dobrze zapłacić, by przyciągnąć pracowników a wysokie pensje to kwestia wysokiej rynkowej stawki za pracę.Niestety tak jak jest napisane w artykule, nie widać po Morawieckim działań rzeczywistych dla wzmacniania polskich firm. Co więcej, sprowadza się tanią siłę roboczą, która powoduje utrzymanie niskich płac.
Komentarz
Wiem, ze to strasznie duze uproszczenie, ale widze, jak tylko trzy firmy produkujace auta (Daimler, Audi i BMW) daja prace i to bardzo dobrze platna prace kilkudziesieciu tysiecom ludzi. Nie tylko tym, ktorzy te auta produkuja, ale wszystkim innym swoim dostawcom, mniejszym i wiekszym firmom. Jesli jednemu wiedzie sie dobrze, pociaga caly rejon za soba. Jest kasa na rozwoj, na nauke, na uczenie bycia sie jeszcze lepszym. Nikogo nie dziwia stawki sredniej polskiej krajowe za dzien pracy (wczoraj taka oferte dostalam). Ale sa to stawki dla specjalistow, kasjerka czy przedszkolanka dalej nie zarabia kokosow, chociaz ogolnie ten dobrobyt tez sie jej udziela.
Czy tylko ja widzę w tym zdaniu pogardę dla Ukrainców? A w czym oni są gorsi od Polaków?
Ukraińcy często mają chociażby tą przewagę, że znają na start 3 albo 4 języki.
Odpowiedź brzmi : 6
Nie 66 zusów, tylko 6 musi płacić właściciel.
Ile godzin tygodniowo pracują? 35
Aaa, wiem, nie można być krajem kolonialnym
I tu się pojawia zagadka czemu lepiej się opłaca panią w banku, osobę której powierzamy nasze pieniądze niż osobę której powierzamy nasze dzieci. A jednak każdy bez zastanowienia odpowie że dziecko najważniejsze.
*moja rodzina -tak o sobie mówią
Ona pracowała w hotelu jako pokojowka , czasami jako recepcjonistka. On w firmie z elementami wyposażenia kuchennego. Tylko pomiary robi i wozi , montuje kto inny.
Ona zrezygnowała z hotelu , poszła na samozatrudnienie i pracuje jako pomoc u kilku godzin. Pracuje od 9 do ok 14, bo dziecko chodzi do szkoły i o określonej godzinie musi być odebrane. Zarabiają oboje dobrze.
On jak zapragnął kupić dobre 2 letnie auto zatrudnił się dodatkowo jako ochrona knajpy - pracował przez 2 lata 2,3 razy w tyg po lilka godzin. Z tych pieniędzy kupił luksusowe auto.
Kupili dom w Londynie -wynajmują go A sami mieszkają w wynajętym domu. Z pieniędzy za wynajem swojego splacaja zaciągnięty kredyt i czynsz za to, W którym mieszkaja i jeszcze starcza na wakacje 2 razy do roku.
Kiedyś chcieli wrócić. Teraz już nie.
Żyją spokojnie, dostatnio. Nie pracują po 12 h. Cenią sobie życie rodzinne i czas dla siebie.
Dyplomy schowali do szafy.
Ponieważ nie mam w tej chwili czasu dyskutować i polemizować ze wszystkimi bzdurami, (rzeczy do naprostowania byłoby bardzo dużo) podrzucam pod rozwagę znakomity artykuł, w którym autor na podstawie dokładnych wyliczeń pokazauje, dlaczego reformy Balcerowicza były konieczne. Stary, ale bardzo merytoryczny. Nie zrażać się źródłem.
https://blogpilastra.wordpress.com/2008/12/08/balcerowicz-musial-przyjsc/
Ona raczej pokazuje, że reformy wolnorynkowe powinny iść znacznie dalej niż to miało miejsce...
Inna sprawa, że z tym zachwytem nad Estonią autor mocno przesadził. Artykuł jest z 2008 roku tuż przed kryzysem, który mocno zweryfikował siłę jej gospodarki...
Nie znałam sytuacji Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych, sprawdziłam (na szybko na wikipedii:
"W roku 1991 zakład został sprywatyzowany i przekształcony w spółkę akcyjną, a udziały objęli jego pracownicy i przedstawiciele środowisk akademickiego oraz medycznego. Jako prywatne przedsiębiorstwo TZMO rozpoczęło ekspansję zagraniczną, otwierając przedstawicielstwa na zagranicznych rynkach, a z czasem także fabryki (Ukraina, Rosja, Indie)[1]."
Widzisz roznice pomiedzy stwierdzeniu faktu, ze ktos nie zarabia kokosow, a podzialem ludzi na tych, ktorzy zasluguja na godna pensje, i tych, ktorzy na nia nie zasluguja? Bo ja tak.
Tak samo nie potrzebuje profesora na kasie w biedronce i wiele innych osob jest latwo wymiennych, dlatego ich praca jest nisko oplacana.
Ale to tez typowo polski problem, ze studia wymagane sa do wszelakich prac, zupełnie bezsensownie. Ludzie tracą po prostu czas studiując jakieś zupełnie bezsensowne kierunki, które koniec końcem nie uczą ich żadnych konkretnych umiejętności. Tytuł magistra zupełnie stracił na wartości względem tego, co było nawet 30 lat temu.
A moim zdaniem wynika to właśnie z faktu mało specyficznych kwalifikacji. Mnie nie obchodzi, co kto studiował, tylko jaka realna prace wykonuje. Z mojego punktu widzenia przedszkolanka pilnuje mi dziecka, nic więcej nie oczekuje, a taka prace równie dobrze, jeśli nie lepiej każda niepiśmienna babcia wykona. Czy żeby uczyć matematyki potrzebne są studia? To zakaźny korepetycji, a przede wszystkim edukacji domowej, gdzie same niewykwalifikowane osoby się za robotę biorą.
Jest masa zawodów, gdzie sztucznie pompuje się „specjalistów” poprzez nakaz posiadania dyplomu magistra. Dla mnie większym i prawdziwym specjalista jest np. rzemieślnik znający się na swoim fachu. Człowiek, który posiada konkretne umiejętności, a nie papier magistra.