Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Bez kar i nagród

1235

Komentarz

  • Ja się wczoraj też wydarłam, choć staram się na ogół grzecznie tłumaczyć. Ale czara się przelała, gdy wchodząc do domu po dniu ciężkiej harówy (a przedtem ugotowawszy dwudaniowy obiad) omal się nie zabiłam o buty domowników w przedpokoju. 
  • U mnie okna zastawione gownami i to mnie powstrzymuje 
  • Oj tam buty z drugiego piętra.  Moja babcia wyrzuciła ogromny nóż z 7 na chodnik pod blokiem.  

  • Mnie tam szkoda nerwów na takie błahostki. Leza buty na srodku - wołam osobnika, osobnik sprząta i jest Ok. Ale biorę tez poprawkę na cechy osobnicze - taki typ, zreszta jak i ojciec. Mogłabym sie wydzierać, ale dzieci co najwyżej by sie tylko nauczyły, ze jak jest problem to sie krzyczy ;)
    Czasem trzeba po prostu cos 1000 razy powtórzyć, na proste czynności (typu wieczorem brudne ciuchy ładują w koszu w łazience) daje dziecku np. rok na naukę. Jak ma cis zrobić - przypominam ( np. pamiętaj, ze za 30, 15 minut, zaraz masz gdzies wyjść - taki prosty trik z terapii) - mężowi również :smiley: Chociaz niedziela co tydzień jest, to jednak pytam sie go w sobotę, czy odebrał koszule z praniu, zeby wlasnie zapobiec nerwówce w niedziele.
    Tak, zdarza mi sie wybuchnąć, ale to jednak wstyd i zwykle wcale nie jest związane np. z tymi nieszczęsnymi butami i dzieckiem, tylko z zupełnie innym problemem. Keep calm :blush:  
  • Rzadko wybucham i dlatego moje dzieci wiedzą, że przegięły i się reflektują. Mąż zresztą też. 
  • ja nie mam jak chodzić i powtarzać dziewczynom jak się zajmuje chłopakami . No nie ma jak po prostu. 
  • Metody behawioralne w ogole sa skuteczne w kazdym przekroju wiekowym. Czytalam kiedys ciekawy wywiad z socjologiem, ktory fajnie tlumaczyl dlaczego biedronkowa akcja ze swiezakami (teraz slodziakiem) ma takie wziecie i wsrod dzieciakow i doroslych  :D

    Bardziej serio, to tlumaczyc nie da sie w nieskonczonosc, 
    Podziękowali 1Katia
  • Katarzyna powiedział(a):
    @Anawim - czyli, jak sam przyznajesz, to jest piękna teoria, ale w praktyce sprawdzi się jedynie w sprzyjających okolicznościach. Problem w tym, że to się rodzicom sprzedaje jako jedyną słuszną drogę. A alternatywa, jaką rodzice przyjmują, gdy jedyna słuszna droga nie działa, to odpuszczanie. Bo przecież żadna forma przymusu nie jest dopuszczalna.
    Ale co się sprzedaje jako jedyną słuszną drogę? Konieczność wpajania zasad, wymagania ich przestrzegania i troski o przyjemność z podejmowanych wyborów? Doprawdy, nie spotkałem się.
    Kary i nagrody, stosowanie przymusu, krzyku, dania w dupsko itd. są po to, by uzyskać zewnętrzny efekt niezbędny by jako tako funkcjonować z dziećmi. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko (sam stosuję), no ale to nie jest po mojemu wychowanie.
  • edytowano wrzesień 2018
    Jak ma człowiek w domu dwóch ludzi w stylu szalonego naukowca, to troche inaczej jednak podchodzi do sprawy. Niektórych spraw po prostu nie przeskoczysz, musisz uzbroić sie w cierpliwość, bo zwariujesz. I tak, człowiek jest w stanie nauczyć sie chemii na kilka lat w przód, ale od początku roku szkolnego (jakieś 10 dni u nas) zgubił dwie kurtki, piórnik i dwie listy materiałów do zakupienia. No mogłabym krzyczeć, mogłabym karać, ale nie tedy droga w tym przypadku. Zostaje tylko przypominanie i zapobieganie katastrofom. Niestety widząc ojca tego dziecka wiem, ze ani sie tego wyćwiczyć nie da, ani sie nie wyrasta ;)
  • jestem na początku tej drogi i widzę że dużo zależy od wieku i do rozgarnięcia moralnego dziecka.
    my się borykamy z pewnymi problemami (4-6lat). Wczoraj zgodnie z zapowiedzią że jeśli w 3min nie zdążą się ubrać w piżamy nie czytam im wyczekanej książki bo za mało czasu (A też chcemy go z mężem dla siebie) - poczytałam im przewidziane na katecheze ED fragmenty drogi krzyżowej dla dzieci.
    Kolejny dzień to była sielanka. Zero pyskowania, marudzenia, mile słowa, prezenty dla rodzeństwa! Dowiedziałam się że to była wewnętrzną "walka Rosja:Polska jak mecz i Polska wygrywała ale to... takie trudne mama".
    Dziś już gorzej... nie mogę się doczekać Wielkiego Postu normalnie...
    Pewne nawyki rozkrecilismy nagrodami myślę ze to nie było błędne w wieku 3-5lat. Prośba nie skutkowała.
    Na niemiły ton 6l i pyskowanie nie mam pomysłu. Po prostu daje do zrozumienia że tak nie będziemy rozmawiać.
  • Anawim powiedział(a):
    Katarzyna powiedział(a):
    @Anawim - czyli, jak sam przyznajesz, to jest piękna teoria, ale w praktyce sprawdzi się jedynie w sprzyjających okolicznościach. Problem w tym, że to się rodzicom sprzedaje jako jedyną słuszną drogę. A alternatywa, jaką rodzice przyjmują, gdy jedyna słuszna droga nie działa, to odpuszczanie. Bo przecież żadna forma przymusu nie jest dopuszczalna.
    Ale co się sprzedaje jako jedyną słuszną drogę? Konieczność wpajania zasad, wymagania ich przestrzegania i troski o przyjemność z podejmowanych wyborów? Doprawdy, nie spotkałem się.
    Kary i nagrody, stosowanie przymusu, krzyku, dania w dupsko itd. są po to, by uzyskać zewnętrzny efekt niezbędny by jako tako funkcjonować z dziećmi. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko (sam stosuję), no ale to nie jest po mojemu wychowanie.
    Nie, jako jedyną słuszną drogę postępowania z dzieckiem przedstawia się cierpliwe podawanie swoich racji i oczekiwanie, aż dziecko zechce się zastosować do zaleceń. Dopóki zastosować się nie zechce, rodzic może tylko cierpliwie znosić dziecięce fanaberie. Poczytaj nowoczesnych teoretyków (anty)wychowania, to zobaczysz, że żadne przymusy, kary, czy nawet nagrody nie są pożądane w postępowaniu z dzieckiem. Że o jakimkolwiek karceniu fizycznym nie wspomnę - toż to kryminał! Jeśli wolno rodzicowi jedynie uprzejmie prosić dziecko oraz dawać mu dobry przykład, to możliwości oddziaływania na dziecięce zachowanie pozostają często znikome. Pomijając zupełnie, czy oddziaływania prowadzące do akceptowalnego zachowania uznamy za działania wychowawcze, czy jedynie za tresurę.
    Na marginesie - jestem zdania, że do pewnego etapu rozwoju nie jest możliwe skuteczne oddziaływanie inne niż na poziomie behawioralnym. Wraz z rozwojem intelektualnym i moralnym można rezygnować z kar i nagród i jest to bardzo wskazane, ale w przypadku całkiem małych dzieci kary i nagrody są bardzo istotnymi narzędziami wpływania na ich zachowanie. Tymczasem próbuje się rodzicom wmawiać, że wpływanie na zachowanie dziecka tak, by było ono społecznie akceptowalne jest ograniczaniem jego młodzieńczej wolności i robieniem mu krzywdy.
  • Mnie się wydaje, że dziecko (dorosły np. ja, też)  uważa niektóre rzeczy za trudne i męczące dopóki nie wejdą w nawyk, i  wolę trzeba jakoś nagiąć by nawyk wyrobić . Po wytrenowaniu umiejętności, praca staje się wydajna, prostsza i mniej czasochłonna przez co mniej "przeraża". A im np. więcej dziecko gra na komputerze gdzie sukces przychodzi za pomocą lekkich drgnień palca i ruchów oczu, tym bardziej "przerażone" jest gdy ma coś zrobić naprawdę. Ile ja się nasłuchałam "nigdy się tego nie nauczę" (wiązanie sznurówek, podcieranie samodzielne, czytanie) , "to zajmie mi wieczność" (posprzątanie pokoju, pozmywanie kilku naczyń, napisanie pracy z polskiego) itd. Ja osobiście sobie daję nagrodę jak coś zrobię czego nie lubię a jest potrzebne. Powinnam mieć motywację wewnętrzną ale nigdy nie miałam nawet zewnętrznej , rodzice pozwalali mi nic nie robić i w razie czego wymyślali awaryjne rozwiązania gdy jednak nic nie zrobiłam mimo zachęty słownej. Przeważnie mam zbyt duży bałagan by spontanicznie ugościć człowieka, nie mam stałego poziomu posprzątania tylko zarastam stosem odpadów i dopiero się biorę za tę stajnię Augiasza.  Zastanawiam się czy mam większą wolność bo mniej czasu poświęcam na nielubiane czynności czy jestem bardziej zniewolona tym, że wstyd kogoś wpuścić znienacka. 
    Podziękowali 3In Spe camille Katia
  • @Katarzyna , i to co piszesz jest przerazajace takze w tej perspektywie ze obecnie szkoli sie spoleczenstwo i pracownikow socjalnych w ten sposob ze podniesienie glosu na dziecko do lat 18 czyli tez nastotatka jest niedopuszczalne i moge za takie postepowanie nawet sporadyczne poniesc konsekwencje. Mialam niestety nieprzyjemnosc na wlasnej skorze doswiadczyc donosu do odpowiedniego urzedu od mlodej pani z jednym grzecznym trzylatkiem ktora lyka jak pelikan wspolczesnie obowiazujace teorie.
    Podziękowali 2Bagata Aga85
  • Katarzyna powiedział(a):

    Na marginesie - jestem zdania, że do pewnego etapu rozwoju nie jest możliwe skuteczne oddziaływanie inne niż na poziomie behawioralnym. Wraz z rozwojem intelektualnym i moralnym można rezygnować z kar i nagród i jest to bardzo wskazane, ale w przypadku całkiem małych dzieci kary i nagrody są bardzo istotnymi narzędziami wpływania na ich zachowanie. Tymczasem próbuje się rodzicom wmawiać, że wpływanie na zachowanie dziecka tak, by było ono społecznie akceptowalne jest ograniczaniem jego młodzieńczej wolności i robieniem mu krzywdy.
    No tylko pytanie do którego etapu?
    https://www.eva.mpg.de/documents/Elsevier/Göckeritz_Young_CogDev_2014_2029011.pdf
    Powyżej są badania nad tworzeniem norm przez 5-latków (i potem ich przestrzeganiem), a we wstępie są przytoczone inne badania, gdzie Tomasello analizował zdolność postępowania zgodnie z zasadami przez 3-latków. Wykazał, że transmisja norm następuje również bez werbalizowania a postępowanie zgodnie z przyjętymi normami jest dla dzieciaka oczywistością. 
    Jeśli normy nie są przestrzegane, to jest tego powód. Zasad (np. obowiązków) może być za dużo, są ponad możliwości dziecka, ktoś dopuścił dowolność ich stosowania (odpuścił), od razu wprowadził wymuszanie bo sam jest impulsywny (przesuwając akcent z reguły na karę lub nagrodę), dziecko ma jakiś defekt i pewnie wiele innych powodów.
    I jeszcze raz powtarzam, jeśli wybór jest między wymuszeniem a odpuszczeniem (oczywiście w granicach rodzicielskiego rozsądku!), to lepiej chronić normy (oraz siebie i otocznie ;) ) i wymusić.
  • Jeny to niech doniosą i mnie zamkną. Dzis chłopaki osiągnęły szczyty
  • @Anawim - problem w tym, że współcześni teoretycy opierając się na tym, co Ty cytujesz dochodzą do innych wniosków.
    Podziękowali 1Anawim
  • Mafia nie zabij ale takie zapasy dla zabawy 3 słodziaków pulpecikow dwuletnich muszą wygladać wymega słodko:) chociaż wiem że to niebezpieczne. Ale mój prawie dwulatek jest taki kochany i słodki to te twoje trojaczki to już normalnie ......rozkocha!
    Ale sił życzę!
    +++
  • To polega na tym ze oni się przytulają a potem przewalają nawet niechcący . Jontek akurat jest najmniej agresywny ale nie rozumie ze przy stefku szczypiorku to on niedźwiadek. I ten pad który uczynił wczoraj z bratem pod pachą wyglądał jak z profesjonalnych walk jakichś. Niestety nos dzis znów się trochę rozkrwawil. Mógł se coś tam uszkodzić? Wczoraj długo i dość dużo leciało i z nosa i buzi ale płakał krotko
    Podziękowali 1aga---p
  • @Elunia, wczoraj wyciągnęłam album Cézanne'a i pokazywałam dzieciom jak nieudolnie malował na początku, jak jego prawie że chorobliwy zapał do malowania uczynił go jednym z najdroższych (bo to jest wymierne, ja osobiście bardzo lubię jego PÓŹNIEJSZE dzieła) malarzy świata, właśnie nie talent, tylko ośli upór.  
    Podziękowali 2babka4 Katia
  • Dorota powiedział(a):
    @Katarzyna , i to co piszesz jest przerazajace takze w tej perspektywie ze obecnie szkoli sie spoleczenstwo i pracownikow socjalnych w ten sposob ze podniesienie glosu na dziecko do lat 18 czyli tez nastotatka jest niedopuszczalne i moge za takie postepowanie nawet sporadyczne poniesc konsekwencje. Mialam niestety nieprzyjemnosc na wlasnej skorze doswiadczyc donosu do odpowiedniego urzedu od mlodej pani z jednym grzecznym trzylatkiem ktora lyka jak pelikan wspolczesnie obowiazujace teorie.
    O, widzisz, to samo spotkało moja kuzynke! Byłam w szoku, bo dzieci ma super zadbane, lepiej niż przeciętnie. Świetnie się uczące. A jakiś uprzejmy sąsiad, doniósł, że słyszał jak krzyczy i miała kontrolę z mopsu :#  
  • edytowano wrzesień 2018
    Jak nie ma uporu w dziecku to potrzebny jest w rodzicu, żeby nauczyć systematyczności . Dziecko , które nauczyło się czegoś nowego, ma poczucie sukcesu, własnej wartości, sprawczości. Dziecko które szuka wymówek i uników, staje się lękliwe i marnuje energię życiową na maskowanie braków, czuje lęk i złość wobec ludzi którzy czegoś wymagają.
    Podziękowali 2Rogalikowa joanna_1991
  • Bo tez taki trend wśród dorosłych jest i oburzenie ze dzieci zmuszać nie można do niczego jak nie chcą. Sama się czuje wyrodnie nieraz przy ćwiczeniu na instrumencie. Fa lubi grać ale ćwiczenie tj. Powtarzanie w celu wyćwiczenie to dla niej katorga i nienawidzi i Wogole i Wogole. Staram się żeby ćwiczyła często a nie za długo ale żeby zawsze udało jej się skoncentrować choć na chwile bo z tym ma problem a nasz dom koncentracji tez nie sprzyja. Dlatego ćwiczy ostatnio jak chłopaki są w łóżku już bo inaczej to zawracanie gitary .. 
  • Moją szkoła na szczęście nie nauczyła olewactwa. Systematycznie się uczy. Nie ma co generalizować. Szkoła muzyczna do życia też nie jest konieczna....
    Podziękowali 3beatak Bagata Joannna
  • System tak. Dużo dużo niedociągnięć niestety.
  • Ja mam z systemem wieczny problem. Niby jestem z opcji "z karami i nagrodami", ale jednak jak mi dziecko, które naprawdę się stara, na początku drugiej klasy przychodzi do domu z dwóją z trudnego dyktanda, bo połknęła kilka liter, to widzę same negatywne efekty.
  • edytowano wrzesień 2018
    przepraszam, że wtrącę się z (goopim) pytaniem...

    czy współczesne podstawowe szkoły muzyczne to takie, że podstawówka i zajęcia muzyczne są w tej samej szkole i są jakby całością? czy raczej szkoła muzyczna jest jako druga szkoła np. od 15.00 do 19.00? czy  może są i takie i takie?


    edytuję bo już co nieco doczytałam:) 
  • In Spe powiedział(a):
    przepraszam, że wtrącę się z (goopim) pytaniem...

    czy współczesne podstawowe szkoły muzyczne to takie, że podstawówka i zajęcia muzyczne są w tej samej szkole i są jakby całością? czy raczej szkoła muzyczna jest jako druga szkoła np. od 15.00 do 19.00? czy  może są i takie i takie?


    edytuję bo już co nieco doczytałam:) 
    I takie są, i takie.
    Podziękowali 1In Spe
  • mader powiedział(a):
    @Anawim mam proste pytanie, bez podtekstów, naprawdę.
    W jakim wieku jest Twoje najstarsze dziecko?
    Bo kojarzę że małoletnie bardzo. 
    I wybacz że tak wprost, ale myślę że ten idealizm wynika po prostu z braku doświadczenia.
    Jako się rzeklo, nawet Pan Bóg nie jest idealista wobec człowieka, zwłaszcza jak idzie o oporne egzemplarze.
    Nie, no jasne, że mam małe doświadczenie; ale przecież dyskutujemy o małych dzieciach i efektywności kar i nagród wobec nich. 

    A pytanie do pobocznej dyskusji... to dlaczego ten szkolny system kar i nagród jest be? Bo się dziecko źle poczuje, że nie umie dyktanda i się mu komfort naruszy czy jak? ;)

  • My jesteśmy w dziennej. Popołudniówki bym nie wyrobiła 
    Podziękowali 1In Spe
  • cieszę się, że temat wypłynął

    rozważałam dojeżdżanie do szkoły we Wro odkąd zamieszkaliśmy na prowincji
    dwójka starszych już odchowana (mam nadzieję)
    średnia była trochę na ED, potem wiejska mała szkółka 3 lata, teraz 8 klasa w ogromnej szkole, wkrótce technikum hodowcy koni z internatem
    no i pozostają dwa maluchy które niebawem rozpoczną edukację
    i znów chodzi mi po głowie czy nie warto byłoby zainwestować i mieć nadzieję, że będzie z tego coś dobrego :)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.