Przepraszam że pozwalam sobie założyć wątek ale karmiąca matka w potrzebie więc może ktoś odpowie
Moja przyjaciółka 3 tygodnie temu urodziła córę przez CC. Chciała karmić piersią ale na początku nie miała pokarmu więc położne dokarmiały bebilonem a teraz niby próbuje karmić piersią ale twierdzi że pokarmu ma mało i mała nie dojada ( płacze, wścieka się ). Dokarmia zatem raz-dwa razy dziennie mieszanką bo wtedy młoda przesypia spokojnie 2-3 godzinki ( po piersi podsypia ale nie zasypia i już po niecałej godzinie płacze). Mama pije jakąś herbatkę ziołową na laktację ale widzę że już powoli ma dość ciągłego płaczu małej i łamie się czy całkowicie nie przejść na mieszankę skoro karmienie piersią jej nie idzie, brodawki bolą a młoda ryczy. I teraz pytanie: jak jej pomóc i co doradzić w związku z pobudzeniem laktacji. Wiem że mama ma elektryczny odciągacz, na brodawki jakiś ultradrogi środek z lanoliną - chyba Medeli. W szpitalu powiedzieli żeby karmić co 2 h na zmianę z każdej piersi i to w zasadzie tyle. Jako że mama ma do mnie zaufanie bo w ciąży doradzałam jej lekarzy, szpital to chciałabym jej pomóc jeśli ma tą piersią karmić. Pamiętam że w wątku o problemach okresu noworodkowego było coś o pobudzaniu laktacji poprzez odciąganie najpierw 7 minut a pożniej na zmianę co jakiś inny odstęp czasu ale teraz nie jestem w stanie się przebić przez ten długaśny wątek więc bardzo proszę o ew. pomoc i bardzo dziękuję osobom które zechcą się wypowiedzieć.
Komentarz
http://www.wielodzietni.org/discussion/18820/karmiace-bolesne-piersi/p1
Od wczoraj ilość siusków stała się dla mnie zadowalająca a i też dziecię ucina sobie dłuższe spanko.
O kupach nie piszę bo mój to taki typ co wypróżnia się co kilka dni ale za to aż po pięty. Ważne, że często sika.
Trochę nerwowe to rozkręcanie laktacji i naprawdę jest pokusa żeby podać dziecku sztuczne mleko. Mnie za każdym razem powstrzymywała myśl, że ilość pokarmu zmniejszy się o tyle ile wypił z butelki.
Metoda jest moim zdaniem jedna:
- karmic, karmic, karmic
- poniewaz dziecko moze rzeczywiscie sie nie najadac, poki organizm mamy nie zakapuje, ze trzeba produkowac wiecej, mozliwe, ze trzeba dziecko dokarmiac
- poniewaz dokarmiajac butelka po pierwsze dalej szkodzi sie laktacji, a po drugie psuje odruch ssania, trzeba dokarmiac bez butelki. Najlepszym moim zdaniem wynalazkiem do tego celu jej system SNS firmy Medela. Wrzuc w google, to jest wszystko dobrze opisane. Mama musi karmic normalnie, a potem dolaczac przez rurke mieszanke, tyle ze dziecko dojadajac braki mieszanka bedzie ciagle ssalo jej piers, czyli pobudzalo laktacje. Po krotkim czasie ta powinna juz byc wystarczajaca, wtedy mozna juz zaczac karmic normalnie, bez SNS.
- Bardzo dobrze, jesli mama wyrzuci smoczek. Dziecko chce ssac - super, niech ssie piers. Po pierwsze, pobudza laktacje (smoczek to przeciez ersatz ssania piersi!!!). Po drugie, nie uczy sie ssac na dwa (jak z butelki), tylko ssie na trzy. Dobry odruch ssania jest wazny dla utrzymania laktacji (zly odruch ssania po pierwsze czyni ssanie piersi nieefektywnym, po drugie rani brodawki).
Jezeli dziecko bedzie w ten sposob ssalo, laktator powinien stac sie niepotrzebny. Herbatki mozna pic dalej, nie zaszkodza.
a może prócz zastosowania powyższych dobrych rad, po prostu tu zajrzy?
siedzi z pierwszym dzieckiem, sama...
Jak koleżanka nie jest zdeterminowana zeby karmić tylko i wyłącznie piersią to niedługo dokarmiac mieszanka jej pokarm się skończy..
Wg mnie musi przystawiac nie co 2h ale na żądanie. Czyli zapewne częściej..
A po czym wnosi ze mała nie dojada? Nie przybiera na wadze, za mało przybiera?
Bo może ona się najada tylko ma po prostu dziecię z dużą potrzebą ssania? Moje dzieci tak maja.
Po tych ok.3 tyg nie chcą spać same tylko na rękach albo przy piersi. I to jest ewidentnie tylko potrzeba ssania bo z przejedzenia ulewaja a ciagle maja potrzebę ssac.
Miałam 3 cesarki i po każdej był problem z pokarmem. Dziewczyny się nie najadały, płakały i chciały jeść co chwilę. Do tego przez pierwsze 2 -3 tygodnie przy każdym karmieniu po prostu bolało mnie strasznie.
Starałam się pić dużo wody, słabej herbaty. Do tego zaparzałam sobie koper (na trawienie dziecka, żeby nie było kolek a potem doczytałam, że działa też mlekoprodukcyjnie )
Dla mnie najlepsze było, i to zawsze doradzam jak ktoś pyta mnie o karmienie, leżenie z dzieckiem. Ja odpoczywałam, córa miała stały i nieograniczony dostęp do piersi. Jest to dobre bo można odpocząć, wyluzować. Czasem może męczyć bo człowiek tylko leży i karmi no ale u mnie sprawdziło się w 3 przypadkach. Przy czym najmłodsza za 2 miesiące kończy 2 lata a nadal karmię ją piersią.
Druga sprawa, to po karmieniu ciagna mnie i szczypia piersi. Dosc mocno. Nigdy tak nie mialam. Nie same brodawki, tylko cale w srodku.
Jak zaczynam karmic, to piers zaczyna mnie okropnie piec, szczypac, troche ciagnac w srodku. Bol jest podobny do takiego zaraz po porodzie, tylko duzo silniejszy. Jak mala przestanie ssac to nadal boli. W nocy jak nie jje, to nie boli. Szczegolnie mocne to jest w jednej piersi. Miejsce bolu gdzies od gory.
Brodawki ok, buzia malej tez (myslalam, ze moze grzybica). Bol okropny, lzy mi leca. Obawiam sie, ze dlugo tego nie wytrzymam, ale zalezy mi, zeby karmic.