Niektóre kobiety maja tak regularne okresy, ze wystarczy tydzień zrezygnowac z seksu. To jest wykonalne. Poza tym sa jeszcze inne metody nie naruszajace zarodków.
Monia - ponad 5000 postów wymłóconych w najgorętszym forumowym wątku i jeszcze nie wiesz co jest nie halo w NPRze?
Nikt nie oceniał personalnie żadnego małżeństwa stosującego NPR, oceniliśmy zdaje się, że ideologia NPRu sprowadziła wiele katolickich małżeństw na duchowe manowce.
Po prostu nie rozumiem tej argumentacji. Tak samo mozna nie leczyc ciezkich chorób bo, ktos moze powiedziec, ze robimy Bogu na złosc poniewaz byc moze chce nas zabrać z tego swiata.
Witek w zależnosci w jakim srodowisku dane rzeczy mówisz za to mozesz dostać bęcki. Jak kiedys wypowiedziałam se wśród lewicowców, że in vitro zabija zarodki i nazwali mnie zacofaną.
Swojego zdania będę bronić i to mnie nie zniechęca.
I co Ty ciągle o tym strachu? Moim zdaniem często jest odwrotnie, np. Maciek w innym wątku napisał, że robi dobre rzeczy ze strachu przed piekłem, a nie z miłości do Boga. Mozna więc uznać, że także płodzenie dzieci ma te samą motywację.
Nawet przy takiej pokrętnej interpretacji Mateusza to Maciek przyznaje, że boi sie piekła, a nasi uduchowieni NPRowcy są przekonani, że oni tak rozeznają i robią bo Pan Bóg tak chce.
Mój mąż stwierdził, że rozeznanie woli Bożej jest proste. Żadnych npr, robić swoje i zobaczyć, ile dzieci z tego wyjdzie Często gęsto niekoniecznie małżeństwo stanie się w ten sposób wielodzietne. Znam sporo takich, co bez npr mają dziecko jedno. I niestety czasem i taka może być wola Boża.
[cite] Mateusz:[/cite]I co Ty ciągle o tym strachu? Moim zdaniem często jest odwrotnie, np. Maciek w innym wątku napisał, że robi dobre rzeczy ze strachu przed piekłem, a nie z miłości do Boga. Mozna więc uznać, że także płodzenie dzieci ma te samą motywację.
Co ja ciągle o tym strachu? Bo u źródeł problemów z seksualnością i relacją między małżonkami najczęściej jest strach przed poczęciem dziecka.Martwi mnie, że mało kto potrafi się do tego przyznać, czy nawet to zauważyć.
Bogna, z ust mi to wyjęłaś. Śledzę wątek o NPR od początku, chociaż nie zabierałam głosu, bo temat jakby nie dotyczy mnie bezpośrednio (czekamy własnie na nasze pierwsze dziecko, oboje chcemy ich mieć dużo, sytuacja materialna i zdrowotna OK, wiec w sumie nie ma powodów do stosowania NPR - być może kiedyś się to zmieni i pojawią się jakieś dylematy ale na razie ich nie ma).
I tak sobie czytam wypowiedzi zwolenników NPR i widzę w sumie dwie postawy: Pierwsza to Ci, którzy otwarcie mówią o swoim strachu (obojętnie czym motywowanym). Muszę powiedzieć, że mam do takich osób sporo szacunku - przynajmniej stają w prawdzie wobec własnych ograniczeń, lęku czy nieumiejętności zaufania Bogu. Myślę, że takim ludziom najbardziej może pomóc nie krytyka ale pozytywne świadectwa, (których mnóstwo na tym forum) - no i oczywiście modlitwa.
Ale druga postawa - czyli NPR propagowany jako odpowiedzialny i jedyny właściwy dla chrześcijanina STYL ŻYCIA - razi mnie bo omija istotę rzeczy. I mam wrażenie, że jest to po prostu dorabianie sobie wygodnej i mile głaszczącej ego teorii do praktyki, która - jest jaka jest. Lęk przed poczęciem, czy niechęć do niego jest przykrywana hasłami o rozważności i odpowiedzialności, rozeznaniu i czym tam jeszcze....
No i nic na to nie poradzę, że mi to brzmi po prostu fałszywie.
Komentarz
Nikt nie oceniał personalnie żadnego małżeństwa stosującego NPR, oceniliśmy zdaje się, że ideologia NPRu sprowadziła wiele katolickich małżeństw na duchowe manowce.
Swojego zdania będę bronić i to mnie nie zniechęca.
Nie przeczę.
Co do poglądów -- podobnież tylko krowa ich nie zmienia. A zmienić poglądy na lepsze to żaden wstyd.
bo lewicowcy są ciemni, że nawet tego nie wiedzą
Jest małżeństwo, boi się począć dziecko, bo... tu wstaw ważny powód, stosuje npr.
Dla mnie OK.
Tylko niech do jasnej ... wstaw odpowiednio soczyste słowo... nie zasłania się w tym "rozeznaniem, że Pan Bóg nie chce byśmy mieli więcej dzieci".
To taka hipokryzja, że normalnie szlag mnie trafia.
"Boję się zajść w ciążę, bo kolejne dziecko oznaczałoby że przekroczymy granicę nędzy" - OK, rozumiem.
"Boję się zajść w ciążę, bo jestem w takim wieku że zwiększa się prawdopodobieństwo, że urodzę dziecko z zespołem Downa" - OK rozumiem.
"Boję się zajść w ciążę, bo biorę silne leki" - OK rozumiem.
Ale nie akceptuję zasłaniania się "modliliśmy się i rozeznaliśmy wolę Boga". Kogo właściwie ludzie chcą oszukać? Siebie? Spowiednika? Pana Boga?
A chyba najbardziej mnie denerwuje reklamowanie tej hipokryzji w mediach katolickich.
Czy ty jesteś tym "Mateuszem-misjonarzem" z datą przy niku?
Co ja ciągle o tym strachu? Bo u źródeł problemów z seksualnością i relacją między małżonkami najczęściej jest strach przed poczęciem dziecka.Martwi mnie, że mało kto potrafi się do tego przyznać, czy nawet to zauważyć.
I tak sobie czytam wypowiedzi zwolenników NPR i widzę w sumie dwie postawy: Pierwsza to Ci, którzy otwarcie mówią o swoim strachu (obojętnie czym motywowanym). Muszę powiedzieć, że mam do takich osób sporo szacunku - przynajmniej stają w prawdzie wobec własnych ograniczeń, lęku czy nieumiejętności zaufania Bogu. Myślę, że takim ludziom najbardziej może pomóc nie krytyka ale pozytywne świadectwa, (których mnóstwo na tym forum) - no i oczywiście modlitwa.
Ale druga postawa - czyli NPR propagowany jako odpowiedzialny i jedyny właściwy dla chrześcijanina STYL ŻYCIA - razi mnie bo omija istotę rzeczy.
I mam wrażenie, że jest to po prostu dorabianie sobie wygodnej i mile głaszczącej ego teorii do praktyki, która - jest jaka jest. Lęk przed poczęciem, czy niechęć do niego jest przykrywana hasłami o rozważności i odpowiedzialności, rozeznaniu i czym tam jeszcze....
No i nic na to nie poradzę, że mi to brzmi po prostu fałszywie.
Właśnie - o tym zapomnialam - bywa też wstręt do dzieci (pedofobia) spowodowana własnymi traumatycznymi przeżyciami.
Tutaj mówienie o "rozeznawaniu woli Boga" jest po prostu mechanizmem obronnym.