Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Pre-egzystencja dusz

edytowano luty 2011 w Arkan Noego
Ciekawy problem teologiczny zapodała nam wczoraj nasza Ula (3,5 l). Powiedziała mianowicie, że spotkała swoją zmarłą wiele lat temu babcię u Chrystusa, zanim się urodziła.

Oczywiście, to bajdurzenie przedszkolaka, ale... może prawdziwe? Wiemy, że Bóg obdarza poczęte dzieci duszami nieśmiertelnymi. Kiedy jednak je stwarza?
«1

Komentarz

  • W chrześcijaństwie idea ta była popierana przez Orygenesa. Według niej Bóg stworzył na początku świata określoną liczbę dusz. Wszystkie, za wyjątkiem duszy Jezusa Chrystusa zgrzeszyły, ale w różnym stopniu. Te, które miały najmniej grzechów, zostały aniołami, te które najwięcej diabłami. Te które miały pośrednią liczbę grzechów, otrzymały ludzkie ciała.
    Idea ta została potępiona przez Kościół Powszechny na II soborze w Konstantynopolu w roku 553.

    Źródło
  • Ale co konkretnie z wizji Orygenesa potępił S.K.? Samą ideę wcześniejszego stworzenia dusz, czy też te wszystkie dodatki o grzechach, aniołach i diabłach?
  • Musiałbyś luknąć to pism soborowych. Ja z kontekstu wnioskuję, że jedno i drugie.
  • Ja kiedyś słyszałam/czytałam podobną teorię - tzn. że te dusze, które są na ziemi, były kiedyś w Niebie i zostały zesłane na ziemię (w dodatku z odwagą zgodziły się na to) - oczywiście nie pamiętam źródła i nie wiem czy to było zgodne z nauczaniem KK.
  • @PO:

    Czyli Bóg stwarza każdą duszę w chwili poczęcia dziecka?
  • Hmmm a Maryja?
  • @Maciek: Nie wiem. Tak mi się wydaje. Zajrzyj do KKK. Może tam coś jest.

    http://www.teologia.pl/m_k/zag03-03.htm#1b
  • Jak byłam mała byłam przekonana,że zanim pojawiłam się na świecie byłam w niebie....na chmurce:bigsmile:
  • Nie wiem, jak jest z duszami, ale my mówimy, że byliśmy w Bożych planach my i nasze dzieci...:bigsmile:
  • "Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię"
    ( Jr 1,5)
  • A to nie jest tak, że poza życiem tu na ziemi, wszystko odbywa się poza czasem? czas nie istnieje
    Ogólnie trudne to do ogarnięcia, bo jak to sobie wyobrazić, że czasu nie ma, że to że Bóg nas stwarza dzieje się jednocześnie wtedy kiedy jeszcze się nie poczęliśmy i gdy się rodzimy i gdy umieramy
  • Efez. 1, 4 - 5: "W nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem Jego ; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej."
  • Maciek to nie bajdurzenia, przeczytałam mnóstwo na ten temat, nawet miałam pisać na ten temat książkę....To przeciekawy temat, moge podesłać linki i tytuły książek:):)
  • podbijam temat. Czy ktoś ma jakąś wiedzę na ten temat?Też mnie to ostatnio interesuje
  • [cite] Maciek:[/cite]Ciekawy problem teologiczny zapodała nam wczoraj nasza Ula (3,5 l). Powiedziała mianowicie, że spotkała swoją zmarłą wiele lat temu babcię u Chrystusa, zanim się urodziła.

    Oczywiście, to bajdurzenie przedszkolaka, ale... może prawdziwe? Wiemy, że Bóg obdarza poczęte dzieci duszami nieśmiertelnymi. Kiedy jednak je stwarza?
    No nie wiem, moja Dorota wymyślała sobie że Pan Jezus macha do niej ręką z Tabernakulum...I że ona koniecznie musi siedzieć w pierwszej ławce bo może znowu do niej pomacha :shocked:
  • Ula po ostatniej Mszy niedzielnej pyta: - A dlaczego Pan Bóg chodzi w sukience?

    Ma dziewczyna fantazję :)
  • [cite] Maciek:[/cite]Ula po ostatniej Mszy niedzielnej pyta: - A dlaczego Pan Bóg chodzi w sukience?

    Ma dziewczyna fantazję :)
    No w spodniach raczej nie chodzi.
  • Szczęśliwe dziecko. Jeszcze nie poznało prawideł św. Logiki :bigsmile:
  • Właśnie przecież zgodnie z teoriami o nieochrzczonych jeszcze dzieciach ona nie mogłaby widzieć Boga.
    Ale może mieć właściwe wyobrażenia. Chociaż kto wie ?
    Moja średnia córka też jak przypuszczam nasłuchała się na rekolekcjach w zerówce o tym, że Jezus jest w Tabernakulum i jest prawdziwy a nie tylko jakimś symbolem albo, żeby nie świrowała bo to dom Pana Jezusa to zobaczyła coś co bardzo pragnęła zobaczyć ( bo ona mówi , że najbardziej kocha Jezusa i Matkę Boską). Nie wiem czy to dziecinna wyobraźnia?
    Jednak czasami bywają dziwne przypadki, że komuś się coś śni i potem się spełnia.Ale podobno wiara w sny to grzech.
    W zeszłym roku w dniu kiedy spadł samolot prezydencki nad ranem właśnie Dorota przyszła do naszej sypialni , przerażona ciężko i zapłakana, sina ze strachu i aż miała zdrętwiałą buzię bo tak się wystraszyła. W końcu wycisnęliśmy z niej co jej się śniło. Ona panikowała, że jakiś samolot spadł i się spalił, że ona się boi spać bo na nas spadnie.
    Powiedziałam, że każdemu śnią się katastrofy, w tym lotnicze, i położyłam ją spać.
    Rano telefon od teściowej ,, włączcie telewizor bo prezydent leciał do Katynia się rozbili"
    Dosłownie wryło mnie w podłogę...
  • edytowano luty 2013
    Ja kiedyś słyszałam/czytałam podobną teorię - tzn. że te dusze, które są na ziemi, były kiedyś w Niebie i zostały zesłane na ziemię (w dodatku z odwagą zgodziły się na to) - oczywiście nie pamiętam źródła i nie wiem czy to było zgodne z nauczaniem KK.
    Ostatnio znajoma (kobieta bardzo dużo w życiu wycierpiała- można by powiedzieć, że właściwie gorzej już być nie może) powiedziała mi, że właśnie tak mniej więcej sobie to wyobraża. Tzn, że jak dla niej jedynym możliwym wytłumaczeniem tego, że jedni cierpią mało, a inni bardzo dużo jest to, że przed narodzeniem sami sobie taką ścieżkę wybrali, że zgodzili się na to.
    Mnie to nie pasuje, bo wprowadza element predestynacji i nie tłumaczy, dlaczego w takim razie nie wszyscy zostaną zbawieni (no bo niestety piekło raczej nie jest puste). No i co z wolną wolą (i z grzechem) w takiej sytuacji... 

    Dzisiaj temat wrócił, jako, że było akurat to czytanie:
    [i]"Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię"[/i]
    ( Jr 1,5)
    No i ona właśnie uważa, że to może być potwierdzeniem jej tezy. Jak dla mnie niekoniecznie, gdyż to, że Bóg wiedział wcześniej o naszym istnieniu wynika po prostu z faktu, że znajduje się On poza czasem.

    Zastanawiam się, czy warto też naciskać na prostowanie tego poglądu, jako, że ostatecznie nie wpływa on negatywnie na jej chrześcijańskie życie.
    Ona sama twierdzi, że nie wie, czy wolałaby tą wersję ("bo wtedy musiałaby być skończoną idiotką, żeby coś takiego wybrać"), czy też opcję, że to Bóg "zesłał" te wszystkie nieszczęścia (która to opcja też jej specjalnie nie pociesza). Ale w sumie mogłabym jej podrzucić jakieś dokumenty, mówiące o tym...



    A tak w ogóle to czy czytał ktoś De libero arbitrio Erazma z Rotterdamu? Już od pewnego czasu zastanawiam się, czy po to dzieło nie sięgnąć, bo temat wolnej woli ostatnio zajmuje sporą część moich rozmyślań...
  • Ja kiedyś słyszałam/czytałam podobną teorię - tzn. że te dusze, które są na ziemi, były kiedyś w Niebie i zostały zesłane na ziemię (w dodatku z odwagą zgodziły się na to) - oczywiście nie pamiętam źródła i nie wiem czy to było zgodne z nauczaniem KK.
    Ostatnio znajoma (kobieta bardzo dużo w życiu wycierpiała- można by powiedzieć, że właściwie gorzej już być nie może) powiedziała mi, że właśnie tak mniej więcej sobie to wyobraża. Tzn, że jak dla niej jedynym możliwym wytłumaczeniem tego, że jedni cierpią mało, a inni bardzo dużo jest to, że przed narodzeniem sami sobie taką ścieżkę wybrali, że zgodzili się na to.
    Nie tylko dlatego. Jest to też kalka z reinkarnacji.

    Skoro to dla niej "jedyne możliwe wytłumaczenie tego, że jedni cierpią mało, a inni bardzo dużo", to co zrobiła z prawdziwym?
  • To znaczy ona nie wierzy w to ślepo, przyjmuje ewentualną argumentację. Jednak ja sama nie wiem, jak to do końca wytłumaczyć nie podpierając się jakimiś dokumentami. Zwłaszcza, że kobieta ma swoje lata, trudną sytuację, więc nie chcę prowadzić agresywnej dysputy.
  • No tak, bo wtedy miesza się logika z wątkiem osobistym i emocjami.

    Jednak - woli tak, że niby sama sobie wybrała, zamiast o perspektywie uwolnienia od czyśćca, o spatium verae poenitentiae itd...?
  • Zastanawiam się - czy można tęsknić za czymś, czego nie znamy? To pewnie pytanie raczej do psychologa ;) Ale jesli odpowiedź brzmi nie, to wydaje mi się, że dusze są stworzone przed poczęciem. Może małą chwilkę. Może Pan Bóg każdą duszę trzyma w dłoni zanim ją dołączy do ciała... i stąd tęsknota? 8->
  • edytowano luty 2013
    No tak, bo wtedy miesza się logika z wątkiem osobistym i emocjami.

    Jednak - woli tak, że niby sama sobie wybrała, zamiast o perspektywie uwolnienia od czyśćca, o spatium verae poenitentiae itd...?
    Chodzi o to, że jakby odkupuje tutaj swoje winy? Z czyśćcem problem jest taki, że tutaj we Włoszech za dużo się o nim nie mówi...
    Mógłbyś rozwinąć temat albo/i podrzucić jakieś linki "zgłębiające"?


    Jej raczej teoria "wyboru" też do końca nie pasuje (jak wyżej wspominałam), ale alternatywa znowu kłóci jej się z wizją Dobrego Boga....
  • edytowano luty 2013
    We Włoszech mówi się o tym często - na pl. Świętego Piotra, gdy Ten Stary Niemiec błogosławiąc nam używa trzech ostatnich ze słów, któreś była uprzejma wyboldować :)

    Tak, r-k trzeba zapłacić i płacąc przed śmiercią mamy lepszy przelicznik

    Linków to w ogóle nie znam, lektury... trzeba się zastanowić a i tak mogę strzelić kulą w płot.

    Wizja Boga tak dobrego, że nie chce zmuszać do tego, byśmy z Nim byli, ale daje nam doczesność i wolność, byśmy wybierali - to jest właśnie alternatywa:)
  • Ja to wszystko wiem... 
    tylko jak to wytłumaczyć osobie, którą spotkały naprawdę niespotykane nieszczęścia (a zwłaszcza niespotykana ich kombinacja)- że ma się cieszyć, bo uniknie czyśćca? I pojawia się tu właśnie pytanie "za jakie grzechy". Samej sobie byłoby mi pewnie trudno to wytłumaczyć, a co dopiero jej... U niej dodatkowo pojawia się pytanie o cierpienie niewinnych- czyli dzieci. Tego ostatniego nie da się raczej wytłumaczyć oczyszczeniem od czyśćca....
  • Nie jestem uczona ani w teologii, ani (tym bardziej) w psychologii, ale może warto wspomnieć o cierpieniu Najniewinniejszego?
  • Nie jestem uczona ani w teologii, ani (tym bardziej) w psychologii, ale może warto wspomnieć o cierpieniu Najniewinniejszego?
    No tak, ale On się zgodził na to....
  • Może to powinna być wskazówka, że my też powinniśmy się godzić? Nie wiem, tak się tylko mądrzę...



Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.