Ja stosuję NPR i zawsze wydawało mi się, że jest to słuszne. A teraz mam wrażenie, że powinnam się z tego spowiadać. Moja mama ma dziewięcioro dzieci i zawsze mówiła mi o NPR. Stało się to dla mnie pewną zasadą. Mam dwójkę dzieciaków, planuję kolejne dziecko. Czy takie "planowanie" w założeniu "Wielodzietnych" jest niemoralne?
Ludzie, po co rozciągać ten wątek w nieskończoność ? Jeśli ktoś ma prawdziwe problemy to niech sobie stosuje npr czy coś na co ma pozwolenie ( oby tylko nie panikował i nie obraził się na Boga gdy npr ,, zawiedzie") a kto ma ochotę nic nie stosować i wesprzeć rozwój tego kraju to czapki z głów przed nim.
Zamiast wzajemnie obrzucać się błotem powinniśmy raczej trzymać wspólny front skoro jesteśmy chrześcijanami a mamy przeciwko sobie poważne lobby wczesnoporonno- aborcyjne.
Nie wiem, czy to głos rozsądku, raczej przedstawienie pewnego spojrzenia na rzeczywistość. Ale jest jeszcze inne. Takie, gdzie bierzemy pod uwagę stosunek do dzietności i rodzicielstwa. Znakomita część katolików znajdzie się wtedy po jednej stronie razem z antykoncepcjonistami. Od strony technicznej będą OK, bo zamiast tabsów, czy kondomów stosują NPR, ale postawa będzie jednakowa - wrogość wobec potomstwa. Jak mamy z nimi trzymać wspólny front?
Wiecie co, ja też nigdy nie rozumiałam tego "rozeznawania woli Bożej". Nie mam śmiałości żeby z całym przekonaniem stwierdzić, że Bóg chce dla mnie tyle i tyle dzieci. I stosowałam NPR ze strachu przed poczęciem, ze strachu, że sobie nie poradzę ze studiami, ze strachu co powiedzą rodzice, ze strachu o nasz byt materialny. I Bóg uszanował mój lęk. Ale nie poprzestał na tym. Krok po kroczku mnie z tego lęku uwalniał. Ukoronowaniem tego procesu była pierwsza dyskusja z wami na forum.
I po miesiącu, czy dwóch dwie kreski na teście. Nieplanowane. Przyjęte z radością.
Bóg wiedział wcześniej ode mnie, że jestem na to dziecko gotowa. I dał mi je właśnie teraz, a nie pół roku temu, kiedy przyjęłabym je pewnie z potwornym lękiem.
I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie.
I to jest w sumie do d... metoda. Zwłaszcza dla kobiety.
Ale wiem jedno. Gdyby nie NPR, pewnie dziś byłabym na tabletkach anty i nie byłoby tej kochanej fasolki w moim brzuchu.
I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie
Marteczka - a napuść małżonka na nasz główny wątek NPR-owy, a nuż?
[cite] Agnieszka&5:[/cite]I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie
Marteczka - a napuść małżonka na nasz główny wątek NPR-owy, a nuż?
Agnieszko, ja cały czas go proszę, żeby was trochę poczytał! I was bez przerwy cytuję, w dyskusjach ale jak groch o ścianę... No nie mam u niego autorytetu w tych sprawach, bo to zawsze on był tym co mnie zbłąkaną owieczkę nawracał...
:shamed:
a tak w temacie, nazwijcie mnie leniem albo czym chcecie, ale ja sie nie czuje kompetenta w tym rozeznawaniu i nie mam zadnych ciagot w tym kierunku. Nie mam pojecia, ile bede miec dzieci, nie mam pojecia, jakiej beda plci, i nie mam ochoty ani zamiaru w to ingerowac.
Pustynna on już się zakochał:bigsmile: To takie urocze, naprawdę nie poznaję mojego męża:bigsmile: Fasolka jeszcze nic nie słyszy, ale on już do niej gada, głaszcze, całuje:bigsmile: Pierwszego czerwca obudził mnie składając życzenia "z okazji dnia dziecka" naszemu potomkowi:rolling:
I w sumie to nie chciałam marudzić, też czuję, że będzie dobrze...
ee, nie przejmuj sie, nie brzmialo jak marudzenie, raczej dzielenie sie watpliwosciami a te sa ludzkie i normalne, i lepiej je wypowiedziec na glos, wtedy latwiej je rozwiac
@marteczka - normalnie oczy mi zwilgotniały...!
Kocham czytać takie świadectwa...! Piękne, jest to, co piszesz, wspaniałe...!:bigsmile:
Będzie dobrze!!!:bigsmile::hugging:
[cite] Agnieszka&5:[/cite]I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie
Marteczka - a napuść małżonka na nasz główny wątek NPR-owy, a nuż?
Oj tak to forum ma dziwne właściwości...
Można z całkiem przyzwoitego npr-owca stać się kompletnie niezrozumiałym dla otoczenia katolikiem sprzed soboru albo nawet sprzed potopu:)
I na co mnie to było...:bigsmile:
Liwka, tu nie chodzi o to, że NPR zawsze jest złe, ale żeby nie traktować go jak katolickiej antykoncepcji, żeby zasada jaką ma być otwartość na życie, nie stała się czymś wyjątkowym, a zasadą zaplanowana co do godziny standardowa dwójeczka.
Nie znam twojej rodziny, ale jeżeli twoi rodzice mają 9 dzieci, to jakoś nie wpisują się chyba w antykoncepcyjne rozumienie NPR:). Są sytuacje w życiu, w których odłożenie poczęcia jest jak najbardziej uzasadnione "ważnymi powodami", ja uważam, że każde małzeństwo musi samo tę sprawę przemodlić i starać się roztrzygnąć.
Napisałam to po to, żeby nie było znowu, że forumowicze, uważają, że NPR jest zawsze i wszędzie najgorszą rzeczą na świecie.
sorry, ze tak ostro
(w koncu nowa jestem)
ale co, jesli nie poczujesz pragnienie pojscia jutro do koscila?
albo przebrac dziecku pieluche, ugotowac obiad?
[cite] Agnieszka&5:[/cite]I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie
Marteczka - a napuść małżonka na nasz główny wątek NPR-owy, a nuż?
Agnieszko, ja cały czas go proszę, żeby was trochę poczytał! I was bez przerwy cytuję, w dyskusjach ale jak groch o ścianę... No nie mam u niego autorytetu w tych sprawach, bo to zawsze on był tym co mnie zbłąkaną owieczkę nawracał...
:shamed:
Ale nie będę się poddawać
W razie czego pamiętaj... mi nie trzeba dwa razy powtarzac.
Zgadzam się z Marteczką - że NPR jest dla kobiety ch*****.
Nie jest fajnie w III fazie, a mąż czekał już tyle czasu i z niepokoju drżą mu ręce.
Prześcieradło wygładził, nastrojową muzykę nastawił. A żona albo czuje, że "nie chce mi się" albo z poczucia obowiązku się zgodzi.
Dla mnie to było straszne i jeszcze to, że na siłę w tej metodzie szuka się miejsca dla mężczyzny - "mąż ma budzić i podawać termometr". Budzik dzwoni, mąż śpi i ma wszystko w tyle. Potem się zasypia z termometrem, który czasem wziął i wypadł był i jak tu pomiar jest wiarygodny?
Rola męża zazwyczaj sprowadza się do "Możemy już?"
A jak przypadkiem źle coś obliczą to na żonę.
Znam jednego faceta, który się całą sprawą zajmuje - wtyka żonie termometr w usta, oblicza i wykresuje z zapałem. Ale to jeden tylko egzemplarz.
"Rola męża zazwyczaj sprowadza się do "Możemy już?""- O to to! Dokładnie tak to wyglądało w moim związku. Aż się wkurzyłam i powiedziałam "sam sobie policz!"
No i mam teraz dzidziusia w brzuszku:devil:
A ja odsyłam do wątku o ulubionych świętych - właśnie odświeżyłam jeden fragmencik, wklejony jakiś czas temu przez Małgosię32. Dla mnie w tym fragmencie streszcza się cała dyskusja o potrzebie "rozeznawania" ilości potomstwa...
[cite] marteczka:[/cite]"Rola męża zazwyczaj sprowadza się do "Możemy już?""- O to to! Dokładnie tak to wyglądało w moim związku. Aż się wkurzyłam i powiedziałam "sam sobie policz!"
No i mam teraz dzidziusia w brzuszku:devil:
No, NPR może być też dla kobiety... fajowy Jeśli założenie jest prokoncepcyjne i magiczne "możemy już?" dotyczy fazy płodnej:shamed::shamed::shamed: Wtedy odpowiedź brzmi... hy, właściwie nie brzmi
Komentarz
A jest jakiś mus na stosowanie czegokolwiek?
Zamiast wzajemnie obrzucać się błotem powinniśmy raczej trzymać wspólny front skoro jesteśmy chrześcijanami a mamy przeciwko sobie poważne lobby wczesnoporonno- aborcyjne.
I po miesiącu, czy dwóch dwie kreski na teście. Nieplanowane. Przyjęte z radością.
Bóg wiedział wcześniej ode mnie, że jestem na to dziecko gotowa. I dał mi je właśnie teraz, a nie pół roku temu, kiedy przyjęłabym je pewnie z potwornym lękiem.
I nie chcę już wracać do NPR-u. Pewnie będę musiała, bo mój mąż nie jest gotowy na pełną otwartość i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie.
I to jest w sumie do d... metoda. Zwłaszcza dla kobiety.
Ale wiem jedno. Gdyby nie NPR, pewnie dziś byłabym na tabletkach anty i nie byłoby tej kochanej fasolki w moim brzuchu.
Marteczka - a napuść małżonka na nasz główny wątek NPR-owy, a nuż?
Agnieszko, ja cały czas go proszę, żeby was trochę poczytał! I was bez przerwy cytuję, w dyskusjach ale jak groch o ścianę... No nie mam u niego autorytetu w tych sprawach, bo to zawsze on był tym co mnie zbłąkaną owieczkę nawracał...
:shamed:
Ale nie będę się poddawać
zreszta, on jeszcze nie wie co to radosc ojcostwa, poczekaj az sie zakocha w swoim potomku, duuuuzo sie moze zmienic
Nie martw sie na zapas, tak czy inaczej masz przed soba sporo czasu bez NPR-u
zobacz ile w Tobie sie zmienilo przez kilka miesiecy, a Twoj maz ma tego czasu wiecej!!!
ja czuje ze bedzie dobrze
I choleeeeernie mi z tym dobrze
I w sumie to nie chciałam marudzić, też czuję, że będzie dobrze...
edit: lit.
Kocham czytać takie świadectwa...! Piękne, jest to, co piszesz, wspaniałe...!:bigsmile:
Będzie dobrze!!!:bigsmile::hugging:
Oj tak to forum ma dziwne właściwości...
Można z całkiem przyzwoitego npr-owca stać się kompletnie niezrozumiałym dla otoczenia katolikiem sprzed soboru albo nawet sprzed potopu:)
I na co mnie to było...:bigsmile:
Nie znam twojej rodziny, ale jeżeli twoi rodzice mają 9 dzieci, to jakoś nie wpisują się chyba w antykoncepcyjne rozumienie NPR:). Są sytuacje w życiu, w których odłożenie poczęcia jest jak najbardziej uzasadnione "ważnymi powodami", ja uważam, że każde małzeństwo musi samo tę sprawę przemodlić i starać się roztrzygnąć.
Napisałam to po to, żeby nie było znowu, że forumowicze, uważają, że NPR jest zawsze i wszędzie najgorszą rzeczą na świecie.
(w koncu nowa jestem)
ale co, jesli nie poczujesz pragnienie pojscia jutro do koscila?
albo przebrac dziecku pieluche, ugotowac obiad?
wiara to konkrety, nie jakies tam odczucia.
Nie jest fajnie w III fazie, a mąż czekał już tyle czasu i z niepokoju drżą mu ręce.
Prześcieradło wygładził, nastrojową muzykę nastawił. A żona albo czuje, że "nie chce mi się" albo z poczucia obowiązku się zgodzi.
Dla mnie to było straszne i jeszcze to, że na siłę w tej metodzie szuka się miejsca dla mężczyzny - "mąż ma budzić i podawać termometr". Budzik dzwoni, mąż śpi i ma wszystko w tyle. Potem się zasypia z termometrem, który czasem wziął i wypadł był i jak tu pomiar jest wiarygodny?
Rola męża zazwyczaj sprowadza się do "Możemy już?"
A jak przypadkiem źle coś obliczą to na żonę.
Znam jednego faceta, który się całą sprawą zajmuje - wtyka żonie termometr w usta, oblicza i wykresuje z zapałem. Ale to jeden tylko egzemplarz.
No i mam teraz dzidziusia w brzuszku:devil:
No, NPR może być też dla kobiety... fajowy Jeśli założenie jest prokoncepcyjne i magiczne "możemy już?" dotyczy fazy płodnej:shamed::shamed::shamed: Wtedy odpowiedź brzmi... hy, właściwie nie brzmi
To brzmi jak przemoc domowa.