Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Psują dzieci psują

edytowano kwiecień 2012 w Pomagajmy sobie
Moja Kingula (wkrótce 3 latka)  to szkodnik nad szkodniki w rodzinie. Akurat ona , biedna, ma takiego pecha, że psuje wszystko, czego się dotknie.
Dziś zepsuła: latarkę (otworzyła i wyrwała żarówkę z wkrętu)
zrobiła dziurę w spodniach na kolanie
rozgryzła jajko ze styropianiu (które zrobiła starsza siostra w przedszkolu)
rozlała kompot na dywan
wtarła farbę (granatową) w dywan
zerwała drzwi szafki ("bujnęła" się na nich)

Wątek powstaje po to, by wspierać się w cierpliwości do naszych szkodników.
Piszcie proszę cokolwiek, bo potrzebuję wsparcia, że nie tylko moja Kinia taka pechowa :(

Edit: dzień w dzień modlę się o cierpliwość, bo rozsadza mnie, gdy dwójka dzieci nie psuje nic, a ta nasza mała pchełka...eh .
«1

Komentarz

  • edytowano kwiecień 2012
    Kasik
    da sie przyzwyczaic ;) Moj syn za to codziennie robi eksperymenty i czesto w tym celu musi cos rozkrecic, przelac wode, powyciagac jakies rzeczy z szafek, cos poucinac.
    Pocieszam sie, ze ma potrzebe wiedzy, moze jakis naukowiec z niego wyrosnie ;)

    Ostatnio popularny jest eksperyment z jajkiem, czyli szybkie wyjecie jajka z lodowki, jak mama nie widzi, wbicie jajka do miski, mieszanie jajka z sokiem/ cynamonem/ plynem do mycia naczyn....
  • JA mam 4 letniego pechowca, on nie niszczy ale za to co chwilę coś sobie robi. Tydzień ostatni: połknięty pieniążek, złamany palec, oparzona broda, podrapany, chodzące nieszczęście, aż starch się bać
  • "połknięty pieniążek"

    Dobrze, że nie banknot.
  • moja Zosia jest takim kreatywnym dzieckiem. Ona też wylewa, wyciska pasty z tubek i smaruje nimi łazienkę, robi kotleciki mieszając mi przyprawy z odkręconych słoiczków z bułką tartą,majstruje przy komputerze i pilotach wszelkich, odkręca notorycznie uchwyty do szuflad, wylewa jogurciki, wysypuje zawartość kociej kuwety, ziemię z doniczek sąsiadki, zrzuca różne przedmioty z balkonu, np ostatnio najlepsze były do tego buty sąsiada, karmi kota pasztetem i szynką z lodówki, wszystko odkręca, zagląda do zamkniętych pudełek, najczęściej targając je, maluje szminkami nocnik swojej siostry, wydłubuje cienie do powiek i maluje umywalkę tuszami do rzęs. Ma dwa i pół roku i ciężko ją z oka spuścić. Jest przy tym tak rozbrajająca, że ma się ochotę od razu jej wybaczyć. :)
  • Czytam i włos się jeży o->
  • U nas to własnie ja się obijam, kaleczę, wybijam palce itd. No i niszczyć potrafię, to w coś wdepnę, to coś mi wypadnie taki los fajtłapy hehe. Czasem myślę, ze mam coś z błędnikiem.
    Podziękowali 1Katia
  • @MonikaN - może faktycznie masz coś z błednikiem. Ja, w spadku po rodzicach (z obu stron) mam jakiś defekt z błednikiem i wiecznie nie trafiam w otwory drzwiowe albo zawadzam biodrem lub nogą o stoły, krzesła, czy inne drobne sprzęty. Wolniej też niż inni przyswajam wiele czynności manualnych. Ale za to, jak już coś opanuję, to mogę robić z zamkniętymi oczami. :-)
  • U mnie dwójka starszych to "aniołki", choć dopiero przekonałam się o tym, po wyczynach  trzeciej, przeszło 3- letniej pociechy. 
    Żadne z dzieci przez całe życie nie popsuło, pobiło, zniszczyło tyle rzeczy, co ta najmłodsza w jeden tydzień.

    Najlepsze jest, że gdy zwracam uwagę, że czegoś nie można, ta ze słodziutką minką pyta "a dlaczego nie?". Na dodatek jest nieposłuszną złośnicą. Charakterek to ona ma, tylko nie wiem po kim. Gdy jednak coś zbroi, zaraz mówi "psiepjasiam mamusiu, bajdzo Cię kocham"  i daje słodkie buziaczki. 

    Z najbardziej mnie przerażających rzeczy, to odkręcała gaz, bo chciała gotować, brała ostre noże, a nawet ostatnio cichaczem ubrała się i wyszła, bo chciała na spacerek (nic nikomu nie mówiąc). Dobrze, że drzwi nie domknęła i dźwięk  windy z korytarza mnie zaniepokoił. Dodatkowo otworzyła "apteczkę" i wyjadała leki.

    Zeby nie było, że nie przezorna matka jestem ;). Apteczka jest bardzo wysoko, zamykana w szafce, i żeby się do niej dostać musiała wdrapać się na taboret i stół. Dobrze, że zjadła tylko kilka tabletek z wiesiołka.
    Kuchnię też mam zamykaną na drzwiczki, ale nauczyła się je otwierać. 

    Do tej pory ze starszakami nie było żadnych problemów, choć eksperymenty wszelakie też lubią robić. Ostatnio zużyli wszystkie szampony i mydła w płynie :((. Lecz ta (póki co) najmłodsza, w tej dziedzinie jest bezkonkurencyjna. To dziecko, którego nie mogę spuścić z oczu. Myślałam, że z wiekiem jej przejdzie, a tu nic....

    Mam nadzieję, że czwarte będzie spokojniejsze, bo nie wyrobię ;-((.
  • Mam takiego eksperymentatora w rodzinie (obecnie 8-letni syn siostry ciotecznej):
    - stuzłotówka podgrzewana w mikrofali
    - kot w lodówce prawie zahibernowany, poza tym ledwo dychał wciśnięty między szklane półki
    - cudowne rozmnożenie rosołu w garnku wstawionym do ostudzenia do zlewozmywaka z zimną wodą (wody ubyło, a rosołu przybyło)

    to tak na szybko
  • U nas to własnie ja się obijam, kaleczę, wybijam palce itd. No i niszczyć potrafię, to w coś wdepnę, to coś mi wypadnie taki los fajtłapy hehe. Czasem myślę, ze mam coś z błędnikiem.

    Oooooh, bratnia duszo :) Ja tak też mam, od zawsze. I z błędnikiem to nie wiem, ale wyszło mi, że mam skrzyżowaną lateralizację i ona chyba mi trochę w tych wypadkach pomaga.
  • U mnie przyszedł sezon na moje rzeczy - kolczyki, naszyjniki - połamane, poplątane, potłuczone.
  • To okładka książki, ale może służyć za ilustrację Waszych postów.image
  • Moja córka, jak miała dwa lata, zabazgrała grubym czarnym markerem pismo urzędowe w jedynym egzemplarzu, jaki posiadaliśmy, które musiało być wysłane najpóźniej tego samego dnia. Pismo owo było jedynym dowodem na to, że NIE zdefraudowaliśmy 6000 euro.

    Mąż wysłał pobazgrane. Coś tam w końcu było widać ;)


    B-)
  • Agnieszko, jesteś inspirująca jeśli chodzi o kwestie organizacyjne :) Serio!
  • Mój obecny 10 latek też taka ciekawa i energiczna bestia. Książki zaczął czytać w ten sposób, że je rozrywał bo sprawdzał z ilu warstw są sklejone.  Dziura w ścianie przy jego łóżku ponad 15 cm dobrze, że to stary był budynek, do sąsiadów się nie przebił. Śruby z zabawek powykręcane. Podobnie jak syn Agnieszki.

    Uwielbiam z nim pracować, działkę kopiemy razem, kotlety, ciasta wszystko. Ma niesamowitą energię. Praca z nim to po prostu przyjemność. A jakie robi dla mnie robociki z klocków.

     

  • Wielkie dzięki, że się rozpisaliście popisami swoich artystów :D
    Bardzo pomogło :)
    Myślałam, że coś ze mną nie tak i spośród trójki bąbli nie dopatrzyłam wychowania tej naszej buntowniczki.
    Ale chyba to norma, z  jednym rodzynkiem od psucia na rodzinę...
    :D
    Podziękowali 1jan_u
  • Otwierając ten wątek myślałam, że to znów "ktoś" nam psuje dzieci. Ufff... A to wątek jakby dla naszej rodzinki założony , a konkretnie dla najmłodszej 1,5 rocznej.

     To jest dziewczyna torpeda. Nikt tyle nie napsuł rzeczy w tak krótkim czasie. Starsze dzieci w ogóle niczego nie psuły ( a bardzo twórcze są) i nic dziwnego im się raczej nie przytrafiało. Historie co to dzieci dziwnego zrobiły znałam raczej z opowiadań i prawdę mówiąc trochę zazdrościłam opowiadaczom. A tu masz - 4te dziecię i można by książkę napisać. Cdn muszę iść po dzieci

    :D
    Podziękowali 1jan_u
  • Ufff, to nie jedna błędna rycerka :D
  • Musicie bardzo kochać swoje dzieci...
















    żeby ich nie udusić ;) 
  • Ja też z tych pechowych. Wszystko to miało miejsce w ciągu dwóch tygodni w tamtym roku:
    1. CHciałam pomóc siostrze-prasowała, a jej córeczka nie mogło sobie poradzić z czymś, więc wzięłam od siostry żelazko, żeby za nią dokończyć. Za chwilę rzucił się na mnie szwagier???Okazało się, że nie zauważyłam, a sznur od żelazka zaczął się palić żywym ogniem-chłop mnie od spalenia uratował :-)
    2. Pojechałam do rodziców, zalałam czymś spódnicę, szybko zaprałam i suszareczkę włączyłam-po 5 minutach była przepalona.
    3. Odwiedziłam razem z koleżanką kolegę na plebanii. Ona weszła już do pokoju, a ja jeszcze chwilę coś z butami robiłam. Wchodzę do pokoju, a drzwi (drewniane, ciężkie) wypadły na mnie razem z zawiasami z futryny - ja ich nawet nie dotknęłam.
    4. Ciocia na działce zawsze w termosie trzyma wrzątek. Kilka razy dziennie się uzupełnia ten termos. Zagotowała się woda, ciocia coś robiła, więc ja za czajnik, wlewam wrzątek, a termos wybuchł - wnętrze w drobny maczek (chwilę wcześniej opowiedziałam cioci o moich wcześniejszych "przygodach" - mina cioci na wagę złota).
    5. I jeszcze jedno. Kilka dni po tych atrakcjach wróciłam od rodziców. Zadzwoniła moja siostra, że z mamą rozmawiała, że już potem było spokojnie i nic się nie działo. Za pół godziny mam znów telefon od siostry, do której zadzwoniła mama, że jednak...tata rozkładał łózko, na którym spałam, no i ...wypadły z niego wszystkie śrubki....Chyba nie muszę dodawać, że ze śrubkami to już absolutnie nie miałam nic wspólnego.
    Do dziś wspominamy tę czarną serię  :-))))
    Podziękowali 1Katia
  • Pompejanko, to faktycznie czarna passa.

     

    A właśnie przyklejałam nogę żołnierzowi, co go zdeptałam i był inwalidą i biedny syn co chwilę pokazywał na figurkę i :" mama, bam, bam, bam".

    Ale oczywiście przylepiłam sobie do niej palec, w ostatniej chwili oderwałam, trochę bolało i palec szorstki. A poza tym już dziś walnęłam się w rączkę od wózka.

  • Jejku, a ja dziś jeszcze nic nie zmalowałam! Aż boję się wieczoru ;) 
  • zosia wpadła właśnie w fazę lania wody z kranu. Wychlapywania wody kubeczkiem z brodzika podczas kąpieli i wychodzenia na spacery samodzielne, bez bucików bo jeszcze nie umie wkładać. Notorycznie czyści też muszlę klozetową i wpycha w odpływ wszelkie kostki wc ( dobrze że się jeszcze nie zatkało i że ich nie zjada), bardzo też lubi wylewać do wc zawartość nocnika swojej starszej siostry, co owocuje myciem podłogi dosyć skrupulatnym i częstym... świat nie ma przed nią tajemnic, bo wszędzie potrafi sie wdrapać i jest niezwykle zręczna manualnie
  • że w sensie ja czy że Katarzyna? 

    Ja oczywiście, że mam astygmatyzm :), ale chadzam zawsze w okularach, kurde bez nich, to bym zupełnie poobijana chodziła.

  • O, jukaa, dzięki za kolejny trop, bo ja też krótkowidz (astygmatyzm czy miałam, nie pamiętam, wieki całe nie byłam u okulisty), tylko że podeptałam sobie okulary (na śmierć) ze 2,5 roku temu, i od tej pory chodzę bez, jakoś mi nie po drodze nowe zrobić. 

    Ślepa trochę jestem, ale samochodu nie prowadzę i jakoś z tym żyję ;) Owe okulary na -1 były, albo -1,5 max. 

    Ciekawe, jaką teraz mam wadę, bo czuję, że mi trochę wzrok sie pogorszył. Ale po domu okularów nigdy nie potrafiłam nosić, przeszkadzały mi.

  • Chyba się w kóncu wybiorę po nowe okulary...
  • Ja mam wzrok sokoli. Oczy to jeden z moich nielicznych narządów funkcjonujących bez zarzutu. U okulisty bywam tylko z okazji różnych badań okresowych do pracy, czy podobnych przygód. Nigdy żadnych bryli. Nawet przeciwsłonecznych nie potrzebuję. Astygmatyzmu też nie mam, choć ponoć w moim wieku, to już dość powszechna przypadłość.
    A i tak się o sprzęty rozbijam.
  • pustynna mi tłumaczono kiedyś, że przy -1 to lepiej nosić okulary, bo wada się zwiększa szybciej.

    Nie wiem ja bardzo lubię nosić okulary może dlatego, że długo już noszę. Kiedyś próbowałam soczewki, ale mi nie pasowały i dałam spokój. Okulary to jest, tylko ta moja wada drooga oj droooga i jakbym podeptała, to chyba bym trzy dni płakała.

  • Odrobina - nasz Antek też z tych topiących kostki od WC, najlepiej od razu z koszyczkiem. Rozwiązaliśmy ten problem kupując takie ustroistwo, które się wyciska i przykleja bezpośrednio do wnętrza muszli.

    O takie:

    image
  • Moniko, znaczy się , zwiększa się szybciej, jak się nie nosi?

    No patrz, a mi od samego początku zalecali nosić jak najmniej, żeby się właśnie oczy nie przyzwyczajały i ćwiczyły się.

    Dostałam okulary w szóstej klasie podstawówki, takie -0,5. Nosiłam mało, do kina, w klasie, żeby z tablicy przepisać, po mieście czasem. A często o nich zapominałam na tygodnie, i brałam tylko do kina.

    I to -0,5 starczyło mi na lata, następną zmianę miałam w liceum na -0,75 na jedno oko i chyba -1 na drugie. Potem na studiach chyba na -1 na jedno i -1,25 na drugie, i to były moje ostatnie okulary, które zadeptałam parę lat temu. Więc jakoś strasznie mi ten wzrok nie leciał. 

    Ciekawe, jaką mam wadę teraz! Ale powiem Wam, że mi się oczy i mózg przyzwyczaiły jakoś, bo funkcjonują całkiem normalnie bez okularów,

    Albo tak mi się wydaje.

    W dniu, w którym wejdę do mieszkania w nowych, padnę na zawał, bo nagle zobaczę cały brud, którego teraz nie widzę i żyję w błogiej nieświadomości ;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.