Niedawno u nas w przedszkolu był wykład o nawykach. Bardzo ciekawy. Podobno żeby wpoić nawyk potrzeba od 30 do 60 dni codziennego powtarzania go.
Chciałam Was zaprosić (bo zakładam, że jakieś dobre nawyki staracie się wpajać) do wymiany Waszych "sposobów" na dzieci. Jak to zrobić, by nawyk wpoić, ale się przy tym nie znerwicować
żeby dla dzieci też to było miłe doświadczenie, żeby się zaangażowały i chciały się nauczyć.
Chciałam się też podzielić, co wymyślił mój mąż. Otóż:
nawyk: przed kąpielą zanoszę skarpetki i majtki do szuflady z brudami
rozwiązanie: mąż powiedział dzieciom, że to są bilety... muszą mieć trzy bilety, żeby wejść do łazienki: 2 skarpetki+1 majtki
wiecie jak to super działa? już od miesiąca mają z tego radochę
mąż stoi w drzwiach i przepuszcza, Antek (3l.) zanim pójdzie do łazienki rozkłada bilety i "liczy" czy ma wszystkie "jeden, dwa, cztery, dobrze są cztery!"
) komedia
Komentarz
na razie na szczęście jest nieźle jeśli chodzi o podstawowe sprawy: sprzątanie po sobie talerza, ząbki, ręce, buty na miejsce itd. nawet roczniak bardzo często mnie pod tym względem zaskakuje (jak zje to zaraz z miseczka do kuchni leci i na stół daje).
jak na razie zaobserwowałam, na przykładzie moich dzieci ale nie tylko, że dziecko robi tak jak robi się w domu. sprzątamy ze stołu, to dziecko tez sprząta. jesli w domu jest porządek i się o niego dba to i od dziecka się po prostu egzekwuje (przed chwilą napisałam egzekfuje ) pewne sprawy i tyle. jeśli dla mnie jest cos oczywiste (myjemy ręce przed posiłkiem, nie rozrzucamy ubrań i tak dalej) to dziecko, ze tak powiem, nasiąknie...
Joanna świetny pomysł z kąpielą. U nas też zastosuję. Już widzę oczy mojego 10
latka. Może wreszcie będę miała po parowane skarpety do prania.
Kupiliśmy w Ikei pułki na buty. Każdy ma gdzie odłożyć buty, w których
chodzi. Hasło buty też już pomaga i odkładają na miejsce. Mycie rąk po
przyjściu do domu, czy przed jedzeniem. Sama to zaczęłam i pomogło, bo
zaważyłam, że syn szybko wrócił z łazienki i niby umył ręce. Spytałam tylko i
teraz już ładnie pachną? Poszedł jeszcze raz i kazał powąchać czy pachną. Tym
sposobem miałam las pachnących rączek do wąchania. Już nie muszę, bo sami się
pilnują.
Ciągle przypominam o magicznych 3 słowach. Wczoraj moje
bliźniaki poprosiły o tik taki. Poszliśmy do kiosku. Powiedziały dzień dobry,
poprosimy o tik taki i podziękowały. Dla mnie normalne zachowanie a one jeszcze
dostały pochwały od pana w mundurze, ze dawno już widział tak grzeczne
dzieci.
też można "bawić" się z dzieckiem w sprzątanie - codziennie wieczorem np misie do snu układać, klocki też do snu układać.
młody nie chciał siadać na nocnik mimo przykładu starszego brata... dopiero jak się parę razy przyjrzał siadaniu na sedes, to w ciągu kilku dni korzysta... z toalety i nie ma problemu, a nocnik na szafie
sprzątanie po sobie
od jakiegoś czasu obserwowałam znikanie łyżeczek. Dziś odkryliśmy, że młody kiedy zje sam serek, to wyrzuca do kosza puste pudełko wraz z łyżeczką... :-S
Ale widze, ze syn potrzebuje takich zasad ( po przyjsciu do domu rozbieramy sie, zakladamy kapcie, myjemy rece - dopiero jak sie jest z tyym gotowym moozna cos innego robic), jak zapomne to on sie sam dopomina. Jakos specjalnie nie motywuje, tylko powtarzam i przypominam, po n-tym przypomnieniu (np. po zjedzeniu czegokolwiek odnosimy talerz do kuchni) syn juz pamieta sam. Wazna jest tylko konsekwencja i wykonywanie czynnosci zawsze w ten sam sposob, w tym samaym porzadku wtedy syn zapamientuje cale sekwencje czynnosci (rozbieranie - ubieranie pidzamy - brudy do kosza - mycie zebow - czesanie).
mimo korzstania z sedesu syn nie chce chodzić bez pieluchy - źle mu z majtkowym luzem
przeszperałam kilka ostatnich niewywiezionych jeszcze worków na śmieci, łyżeczek nie ma, ale znalazłam np. jedną jego skarpetkę, której ostatnio szukałam, że nie wspomnę o tym, co wyrzucal mój mąż. Już ja mu dam...
No ale gdzie są łyżeczki?!?!?!
A' propos sprzątania - bardzo nam ułatwiło ograniczenie ilości zabawek i ich kategoryzacja (w pudłach 30x30x30) - teraz mamy tylko: klocki, pojazdy i pluszaki (to raczej jak goście płci odmiennej zawitają do nas).
Jak sprzątaliśmy kiedyś duużo klocków (oraz kolorowe tory), to dodawały chęci hasła - teraz czerwone, teraz zielone. A potem kolory po angielsku.
A jak opór materii duży, to mamusia bierze rączkę dziecięcia i sprzątamy razem.
Stosujemy zasadę (przynajmniej się staramy) - odkładamy rzeczy na miejsce, ale ponieważ co jakiś czas jest licytacja, kto odłożył, a kto nie - sprzątamy razem, jako wspólne dbanie o dom.
Zauważyliśmy, że także dyżury (lub na bieżąco rozdawane zadania) lepiej działają, gdy są nastawione na dobro rodziny, a nie pojedynczych jej członków.
k.
uczymy też oczywiście słów magicznych i starszy bardzo dobrze się już nimi posługuje i jestem z młodego dumna, he he!
U nas też podział na pudła: pudło na klocki, pudło na naczynia i kuchenki, taca na owoce, pudło na drugie klocki, pudło na drogi i tory kolejowe, półka na książeczki, półka na garaż i wszelkiej maści pojazdy, półka na "twórczość" z ciastoliny. Puzzle mają swoje miejsce. I jest jeszcze jedno pudło na "duperele" czyli brak klasyfikacji. Wszystko jest pogrupowane w pojemniki mniejsze lub większe i nie ma "pierdzelnika".
My trochę na siłę egzekowaliśmy składanie po sobie zabawek. J. nie poskładał, to lądowało pudło w naszej sypialnii, szybko się nauczył.
Wracając ze spaceru mówię Mu zawsze co będziemy robić po kolei: rozbieramy się, myjemy ręce, przebieramy w domowe ubranie i dopiero się bawimy.
Czasem dorzucam, że ja przygotuję obiad, On sobie zje i idzie spać i pod koniec obiadu łapie kaczora (do spania kumpla) i idzie sam do łóżeczka. Powtórzam Mu nie raz dwa razy wracajac, co będziemy robić po powrocie do domu.
Kąpiel - J. ma takie przyspieszenie na hasło kąpiel, że sam się rozbiera i to mi wystarcza na razie nie musi dawać fantów do kosza na brudy .
Buty stawia równo i prosto, bo pokazuje jak stoją moje.
Był czas gdy nasze dzieci były zachwycone sprzątaniem, więc robiły to z zapałem i od razu. Jak wiele innych rzeczy. Same z siebie. No, ale im przeszło i teraz wygląd to tak. Gdy nie widze to kurtka ląduje na dnie szafy a nie na wieszaku. Gdy zawołam: zrobią bez szemrania. Tylko, ze efekt jest taki, ze ja tysiąc razy dziennie wydaję komendy. Już mi gardło ścierpło. Mój mąż też wykonuje "na polecenie" bo sam z siebie bałaganu nie widzi. Czyżby u dzieci geny i lenistwo wzięły górę nad nawykami? Może przełamanie wrodzonych cech to syzyfowa praca?
Nie, nie, nie! NIe ma genu niechlujstwa i bałaganiarstwa, nie, nie, nie!
(koniec próby zaklinania rzeczywistości... może podziała)
U nas jest tak:
12-latek niewyuczalny (przez tyle lat treningu )
5-latek w ogóle nie uczony pewne rzeczy robi sam z siebie.
Ech, nic to. Będę walczyć z biologią. Duch zwycięża materię.
I może cos z tego będzie. Dziś wieczorem mój trzylatek SAM wieczorem sprawdzał czy wszystko już poprzynosił do swojego pokoju i układał na swoje miejsca.
Roczniak (z hakiem) konsekwentnie odnosi naczynia po sobie do kuchni
qrcze, może łyżeczki pospuszczał do sedesu
:-B