Taka porada praktyczna: ja uczyłam się w Warszawie, ale jakieś wtedy były straszne terminy na egzamin, a ja zaczęłam kurs jakoś pod koniec kwietnia, a na początku lipca musiałam mieć prawo jazdy. I zdałam ostatniego pod koniec czerwca, ale zapisałam się na egzamin w innym mieście gdzie się ok.tygodnia czeka. Czekałam długo na sam dokument jednak.
No, ale mi się spieszyło i kłopot jeżdżenia do innego miasta to mniejsze zło było.
Nie hipolicie, nie mam, dlatego napisałam "lubiłabym", a nie "lubię" :Dale byłam furmanką wożona i przyjemniejsze to, niż jazda samochodem, nawet z najlepszym kierowcą
Podbijam prośbą o modlitwę, 18. grudnia teoretyczny mam, na praktyczny będę się mogła zapisać jak zdam, ale to nie wcześniej jak w lutym będzie... O:-)
Hihi, zdawałam w Siedlcach i to była ta trudniejsza wersja, bo z miasteczka, w którym wtedy pomieszkiwałam, połowa ludzi jeździła do Białej Podlaskiej. Tam rondo było jedno.
ja teraz odmawiając różaniec jedną dziesiątkę poświęcam na modlitwę abym była dobrym kierowcą. I wierzę, że takim będę!
Mnie cała Pompejańska nie pomogła. Dalej się boję wsiąść sama do samochodu.
Wszystkim bojącym sie wsiąść do auta mimo zdanego egzaminu i auta pod domem - polecam modlić sie nie tyle o zabranie strachu ile o MOTYWACJĘ
Ja zrobiłam prawko po prawie 10 latach bania się i nacisków rodziny. Zdałam, auto nawet dostałam - i stało ROK pod domem Z trójka, właściwie potem już z czwórka dzieci nie było niczego, ci mogłoby mnie zmusić. Do przedszkola/szkoly autobusem, na zakupy raz w tyg z mężem, dało sie. I w końcu uratowało mnie to, ze zapisalismy dziewczyny do nowej szkoły, prawie 40 min z dwoma przesiadkami autobusem - a autem 15 min I wierzcie mi, w dniu rozpoczęcia roku szkolnego, wsiadlam do tego auta, po rocznej przerwie, jechałam i normalnie płakalam dzieci wystraszone nic sie nie odzywały - i dojechaliśmy
Od tej pory jeżdżę, drugi już rok, nadal tego nie lubię, nie czyje sie fajnie w aucie, nie jeżdżę wszędzie - tzn mam takie "swoje" trasy, tam gdzie muszę to jadę po prostu - czyli żaden szał ciał i przyjemność - ale to wystarcza abym mogła wypełniać swoje podstawowe obowiązki matki
no proszę jaki fajny wątek... A ja mam egzamin 28 grudnia i proszę o modlitwę.... 2 razy nie zdałam na placu ((( masakra jakaś Uczyłam się na dieslu a zdaje się na benzynie- dla mnie kolosalna różnica z ruszaniem
@Taja ja zdawałam w grudniu. W Godzinie Łaski pomiędzy innymi prośbami, egoistycznie prosiłam też właśnie o zdanie egzaminu. A w czasie egzaminu jeszcze dodatkowo życzliwe duszę z forum wysłały mi swoich aniołów stróżów. Byłam taka spokojna jak nigdy. Nie byłam pewna, że zdam, ale udało się.
Z tym zdawaniem w mniejszych miastach coś jest bo jakiś czas temu (do roku ale nie pamiętam dokładnie kiedy) spotkałam kolegę jeszcze ze szkoły i okazało się, że prowadzi szkołę nauki jazdy. Mówił, że coś ok30-40% jego kursantów to Warszawiacy bo u nas podobno prościej zdać (tramwaje nie przeszkadzają, ronda trzy w sumie i ruch znacznie miejszy czyli w kilka godzin można opanować zdecydowaną większość miasta z naciskiem na miejsca ulubione przez egzaminatorów WORD)
Ja zdawałam tylko w innym mieście, a nie przechodziłam szkolenie. Jazdy brałam w Warszawie, bo trudno mi by było do Płocka jeździć bez przerwy. W samym Płocku brałam tylko raz jazdy na placu manewrowym, żeby z innym samochodem się oswoić - instruktor zresztą mi polecał, żebym pozostała na placu, bo w miasto nie ma sensu jechac.
Ale i tak zadałam za drugim razem dopiero. Za pierwszym porozwalałam słupki na placu. Za drugim razem zgasł mi samochód na łuku, a egzaminator podszedł i spytał, co się robi, jak samochód zgaśnie. No i jechałam dalej.
Potem na miescie przeleciałam skrzyżowanie równorzędne, kazal się zatrzymać, spytał, co to było za skrzyżowanie, dlaczego się nie spojrzałam w prawo. Wyjaśniłam i pojechaliśmy dalej. I zdałam.
Mnie już rodzice zjechali, że już 2 raz nie zdałam i to na placu, że na darmo pieniądze tracę, powinnam zdawać jak będę starsza i ustatkowana, a nie ciągle mam na głowie mnóstwo spraw a jeszcze się prawkiem obarczam bez sensu gadają, ale tak mnie zdołowali, przecież ja chciałam zdać, nie wiem co będzie jak tym razem mi się nie uda... mówię sobie, że do 3 razy sztuka... zobaczymy... mąż i przyjaciółka tak właśnie zdali...
anjuniebieska, zależy, w jakim mieście zdajesz, są WORD-y tak zadłużone, że trzeba zdawać kilka-kilkanaście razy... taki ich sposób zarobkowania niezbyt uczciwy. Tak przynajmniej mówi mój instruktor
A plac jest wbrew pozorom trudniejszy niż miasto. Zdawaj, zdawaj, prawko jest potrzebne i tyle. Może zdasz za trzecim razem, czego i ci życzę.
Ja to zdawałam na prawko jakieś 9 lat temu i udało mi się za pierwszym razem w Warszawie i wszyscy tylko pytali ile dałam i w jak krótkiej spódnicy byłam.. Przykre to było, ale cóż. Nie dałam nic i spódnicy też nie miałam. Po prostu miałam dobry kurs i nauczycieli, bo jak się okazuje to też bardzo istotne.
Mój brat w tym samym czasie uczęszczał do innego ośrodka szkoleniowego i udało się dopiero za 4 razem, a mówi się, że mężczyźni lepiej jeżdżą...:-P Jak rozmawiałam z nim to okazało się, że różnica też była w tym jak do nas instruktorzy podchodzili i jak się angażowali w lekcje.
Mój mąż zdał w lutym tego roku. Motywacją było to, że ma przyjść na świat dziecko :-) i ja nie będę mogła być wiecznie za kierownicą. Poskutkowało. Zdał dopiero za 3 razem i pierwsze razy na plac manewrowym z własnej winy a raczej głupoty bym powiedziała. Bo kto wsiada do auta o 6 rano - bo tak miał egzamin, grudzień, ciemno, mroźno, no i co? Przecież szyby trzeba sobie troche odparować, żeby cokolwiek widzieć, lusterka boczne przetrzeć. Ale mój mąż wsiadł i uznał, że może jechać i potem nic nie widział.... To tak ku przestrodze, jak będziecie zdawali jako pierwsi, to pamiętajcie, że samochód trzeba sobie przygotować odpowiednio. Tym następnym jest potem łatwiej. Zła trochę byłam, ale cóż. Widać musiał nauczyć się na błędach i zdał. Ale ten egz gdzie zdał, to sam mówił, że chyba egzaminator troche przymknął oczy na Niego :-). Jak On zdawał, to ja akurat byłam w samochodzie i gdzieś tam jechałam i w myślach cały czas powtarzałam... "Adaś pamiętaj, włącz kierunek jak skręcasz... kierunek, kierunek, kierunek.... pamiętaj....." I tak parę rzeczy powtarzałam jak ta głupia ;-) które wiedziałam, że nie weszły mu jeszcze w nawyk albo jak wiedziałam, że z czymś ma kłopot. Potem rozmawialiśmy i mówił mi, że czuł jakby mu ktoś przypominał co ma robić. To było niesamowite :-).
No to proszę o modlitwę, bo zdaję jutro, o 14.00 teoria, a potem, mam nadzieję, praktyka. Praktykę obleję na bank, ale chcę przynajmniej zobaczyć, czy noga mi będzie latać z nerwów tak, że sprzęgła nie wcisnę czy jakoś dam radę
Weź ze sobą jakąś książkę religijna do czytania - w oczekiwaniu na wywołanie do praktycznego. Ja za drugim razem czytałam, i poszłam taka uspokojona i wyciszony, nawet czułam miłość bliźniego do egzaminatora ) - i mimo błędów drobnych - zdałam
No to proszę o modlitwę, bo zdaję jutro, o 14.00 teoria, a potem, mam nadzieję, praktyka. Praktykę obleję na bank, ale chcę przynajmniej zobaczyć, czy noga mi będzie latać z nerwów tak, że sprzęgła nie wcisnę czy jakoś dam radę
Czekałam aż się ujawnisz!!! Chciałam in-cogito Ci zorganizować forumową modlitwę! Dobrze że się ujawniłaś!
P.S. A wiecie, że jak nie zdacie ( tfu, tfu ) macie możliwość i tak pojechać " na miasto" , choćby po to aby sprawdzić jak sobie radzicie no i mniej więcej oblukać trasę przejazdu L-ki na egzaminie
Weź ze sobą jakąś książkę religijna do czytania - w oczekiwaniu na wywołanie do praktycznego. Ja za drugim razem czytałam, i poszłam taka uspokojona i wyciszony, nawet czułam miłość bliźniego do egzaminatora ) - i mimo błędów drobnych - zdałam
Komentarz
Wszystkim bojącym sie wsiąść do auta mimo zdanego egzaminu i auta pod domem - polecam modlić sie nie tyle o zabranie strachu ile o MOTYWACJĘ
Ja zrobiłam prawko po prawie 10 latach bania się i nacisków rodziny. Zdałam, auto nawet dostałam - i stało ROK pod domem Z trójka, właściwie potem już z czwórka dzieci nie było
niczego, ci mogłoby mnie zmusić. Do przedszkola/szkoly autobusem, na zakupy raz w tyg z mężem, dało sie.
I w końcu uratowało mnie to, ze zapisalismy dziewczyny do nowej szkoły, prawie 40 min z dwoma przesiadkami autobusem - a autem 15 min
I wierzcie mi, w dniu rozpoczęcia roku szkolnego, wsiadlam do tego auta, po rocznej przerwie, jechałam i normalnie płakalam dzieci wystraszone nic sie nie odzywały - i dojechaliśmy
Od tej pory jeżdżę, drugi już rok, nadal tego nie lubię, nie czyje sie fajnie w aucie, nie jeżdżę wszędzie - tzn mam takie "swoje" trasy, tam gdzie muszę to jadę po prostu - czyli żaden szał ciał i przyjemność - ale to wystarcza abym mogła wypełniać swoje podstawowe obowiązki matki
A ja mam egzamin 28 grudnia i proszę o modlitwę....
2 razy nie zdałam na placu ((( masakra jakaś
Uczyłam się na dieslu a zdaje się na benzynie- dla mnie kolosalna różnica z ruszaniem
Dzięki Madiko za szczerość i za świadectwo przekroczenia siebie.
Dzięki wszystkim za dzielenie się swoim życiem "samochodowym"..."prawkowym"
Jak zmotywować faceta???
Do reszty podchodzi jak pies do jeża.
Ćwiczysz się w cierpliwości
No, ale jak się wygląda jak święty z ikon to się nie musi być Jamesem Bondem ani kierowcą formuły jeden
a strach dopiero po 2 latach jeżdżenia mi przeszedł
mój kolega który lata jeździł a bez prawka nawet po Niemczech w końcu poszedł i 2 lata zdawał i za 4 razem zdał
Mój brat w tym samym czasie uczęszczał do innego ośrodka szkoleniowego i udało się dopiero za 4 razem, a mówi się, że mężczyźni lepiej jeżdżą...:-P Jak rozmawiałam z nim to okazało się, że różnica też była w tym jak do nas instruktorzy podchodzili i jak się angażowali w lekcje.
Mój mąż zdał w lutym tego roku. Motywacją było to, że ma przyjść na świat dziecko :-) i ja nie będę mogła być wiecznie za kierownicą. Poskutkowało. Zdał dopiero za 3 razem i pierwsze razy na plac manewrowym z własnej winy a raczej głupoty bym powiedziała. Bo kto wsiada do auta o 6 rano - bo tak miał egzamin, grudzień, ciemno, mroźno, no i co? Przecież szyby trzeba sobie troche odparować, żeby cokolwiek widzieć, lusterka boczne przetrzeć. Ale mój mąż wsiadł i uznał, że może jechać i potem nic nie widział....
To tak ku przestrodze, jak będziecie zdawali jako pierwsi, to pamiętajcie, że samochód trzeba sobie przygotować odpowiednio. Tym następnym jest potem łatwiej.
Zła trochę byłam, ale cóż. Widać musiał nauczyć się na błędach i zdał.
Ale ten egz gdzie zdał, to sam mówił, że chyba egzaminator troche przymknął oczy na Niego :-). Jak On zdawał, to ja akurat byłam w samochodzie i gdzieś tam jechałam i w myślach cały czas powtarzałam...
"Adaś pamiętaj, włącz kierunek jak skręcasz... kierunek, kierunek, kierunek.... pamiętaj....." I tak parę rzeczy powtarzałam jak ta głupia ;-) które wiedziałam, że nie weszły mu jeszcze w nawyk albo jak wiedziałam, że z czymś ma kłopot. Potem rozmawialiśmy i mówił mi, że czuł jakby mu ktoś przypominał co ma robić. To było niesamowite :-).
Taja, staram się ograniczyć mocno forum na czas Adwentu, dlatego się ujawniam dopiero teraz.
) ) )