Dobry wieczór wszystkim:bigsmile:
Piszę "obiad"a nie kolacja, ponieważ posiłek czeka sobie już ok 8 godzin, a ona czyli moja 2,5latka uparła się ze sama nie zje, o nie.
Nie pomaga pozytywna motywacja anie przekupstwo...
Zazwyczaj tak to wygląda, że wciskamy jej na siłę obiad, trwa to z godzinę.
Sama to ewentualnie spróbuje po czym niezainteresowana leci się dalej bawić.
Jak to zrobić, żeby jadła obiad sama, macie jakieś patenty które się sprawdziły...
Jeszcze nadmienię, że jak dostanie serek homo, albo coś słodkiego, wsuwa sama i nagle potrafi ładnie jeść bez problemu.
Komentarz
Nikt jeszcze nie zagłodził się jeśli nie jest chory na anoreksję.
Nie dawać nic między posiłkami to na pewno. Nawet soku nie tylko wodę do picia.
Nie dawałabym też do wyboru różnych rzeczy, tylko ma jeść to co inni albo wcale.
Może to wygląda na tresurę, ale u mnie dawało pozytywne rezultaty. I nie mam problemu z niejedzącymi dziećmi.
Nie robic z jedzenia bożka. Nie wciskać. Bo jeśli życie zaczyna się kręcić wokół jedzenia to w wieku zbuntowanego dwulatka nie ma lepszej frajdy niż robić dorosłym na złość i w dodatku być w centrum uwagi.
Mlody jak jadl, to jadl, jak nie to nie, nikt nie robil z tego tragedii.
Koniec koncow jest taki, ze Mlody lubi naprawde wszystko, je wszystkie jarzyny (podbiera mi pieczarki i wsuwa na surowo :surprised:), ogolnie zdrowo sie odzywia.
Chyba najgorzej jest, jak babcie zaczynaja chwalic, zmuszac i podtykac: wtedy potrafi z przekory nie zjesc, jak widzi, jak komus na tym zalezy.
Jednak rady AB w #2 , są naprawdę mądre i trafione :ay:
U mnie sie sprawdziła metoda - zero obiadu, zero słodyczy
Potem przyszła Pascha i worek słodyczy.
Powiedziałam - posiłek zjedzony - smakołyk po.
Ale sie rozjedli
My jeszcze - jak się jej niby odwidzi, i mówi, że nie będzie jeść - karmimy lalę, misia i pieska, potem Emilka karmi lalę, misia i pieska, a potem karmi się sama. I zapomina nagle, że na pytanie czy bedzie jadła odpowiadała "nie".
Na przekorę dobre :cool:
Dzięki za porady, kochani jesteście!!! Grunt, żeby się przyzwyczaiła do czasu wyjazdu do dziadków, oni są w stanie położyć moje efekty wychowawcze w pół godziny:bigsmile:
Beda jesc az sie bedzie kurzylo.... ze strachu, ze nic im nie zostanie:bm:
Ogolnie jakos malo jedzenia kupuja i bardzo sie staraja zupelnie nie miec zadnych resztek. Na stol sie stawia co jest, kto za duzo grymasi i wymysla, temu nie zostaje nic z "lepszych kaskow" i na kolacje musi jesc np. tylko chleb z maslem
Za młodszymi babcia biegała i byli wybredni. Rodzina cieszyła się, że "mają wybredne podniebienie" tylko takie paróweczki czy takie, a potem wyrosły potwory w domu, co domagały się konkretnego typu parówek itp. i się zaczął problem.
Nienawidzę biegania z jedzeniem za dzieckiem.
Jakoś dzieci z biednych domów nie mają problemu z wybrzydzactwem.
Nie smędzą i nie są wytrymuśni.
W moim domu rodzinnym , bardzo często lodówka była pusta,marzyło się choćby o chlebie z masłem.
Ja juz nie gotuje kilku obiadów, teraz sie ciesze ze wiecej deseru dla mnie bedzie, bo u nas deser tylko dla jedzących to, co jest
Współczuję!
Ja często czuję sie dyskryminowana gdy muszę ugotować jeden jednodaniowy obiad dla wszystkich. Najchętniej to bym nic nie gotowała, ale dzieci by mi tego nie darowały:bigsmile:
Już coraz lepiej, chyba idzie w dobrym kierunku... raz jedzone więcej raz mniej ale już raczej samodzielnie, chyba ze spieszymy się gdzieś bardzo i trzeba coś wepchać.
Córcia na lekkim głodzie generalnie, bez przekąsek, to chęniej je obiadek.
Bywało i tak, zę na spacerku leciała za mną i wołała żeby jej wyciągnąć i dać bułkę, ale byłam twarda. Choć troche najadłam się wstydu.. Ale potem obiad zjadła super.
Wiem, że dla matki to nie jest łatwe, ale dla dobra dziecka trzeba przez to przejść.
w przedszkolu nie ma wyboru a w domu pelna swoboda obyczajow
Mam problemy z dziećmi przy stole, ale jako żywo innego kalibru. Jak ocalić swoje danie, na ten przykład. Bogu dzięki.
U nas najlepszym sposobem na ewentualne grymaszenie przy jedzeniu jest pytanie: "Zjadasz, czy Twoje rodzeńśtwo ma skończyć?" Zazwyczaj apetyt wraca błyskawicznie. Chyba, że delikwent ma już faktycznie "pod korek", wtedy łaskawie pozwala dokończyć rodzeństwu, które zwykle skwapliwie korzysta z takiej wyjątkowej okazji. Ot, wielodzietna patologia niedożywiona
Nakarmię obie, pod korek, a jakże. Potem siadam do swojego i się zaczyna: roczniak w ryk, czepia się kolan, łzy leją się rzęsiście - jakby od wczoraj nie jadła, a starsza patrzy jak pies w oczy i pyta: ale poczęstujesz mnie? Poczęstuj...
Muszę nakładać sobie jak dla chłopa, wtedy akurat zostaje tyle, co trzeba:bigsmile:
Katarzyna, ładne z tym czosnkiem... jakie troskliwe te dzieci
gdy głodni to jedzą suchą! bułkę lub serki z lodówki. sami ją otwierają i biorą! nie pomaga zachęta, że będą słodycze po obiedzie.
odechciewa się gotować!
j.
Właściwie to nigdy za bardzo nie mielismy problemów z samodzielnym jedzeniem posiłków natomiast od kiedy zaprzyjaźniliśmy się z rodziną z 8 dzieci te minimalne problemy jakie były zniknęły... bardzo motywacyjnie wpływa na dziecko widok drugiego dziecka jedzącego zwłaszcza gdy chwilę wcześniej ta porcja należała do niego.