Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Przyjęcie i przekazywanie innym integralnego depozytu wiary jest sprawą najwyższej wagi.

edytowano grudnia 2011 w Arkan Noego
Odważny salezjanin, x. Jacek Bałemba poczynił warty przeczytania wpis na swym blogu.
«13

Komentarz

  • Na czym polega jego odwaga?
    Bo mam wrażenie, że napisał oczywistość.
    Choć może fakt, że napisał już jest dzisiaj odwagą...
  • Oczywiście
    [cite] Olesia:[/cite]Na czym polega jego odwaga?
    Bo mam wrażenie, że napisał oczywistość.
    Choć może fakt, że napisał już jest dzisiaj odwagą...

    Tak , o to, że w ogóle napisał.. x. Jacek po prostu wskazuje nam skażenie herezją antropocentryzmu. Skażenie to niestety obejmuje zarówno wiernych jak i duchowieństwo. Szkoda, że to jeden z niewielu takich głosów.
  • A to bardzo ciekawe, bo na Domaniewskiej jest w kółko o tym.
  • kerimąż: mówią czy robią? Jak pamiętam, neo-liturgia to antropocentryzm na najwyższym szczeblu.
  • Z tego, co zrozumiałem artykuł jest o głoszeniu Ewangelii i jej przekłamywaniu, a nie o neo-liturgii. Ale może nierozumny jestem.

    Dla ukojenia powiem, że w czasie homilii na nie-neo-liturgiach księża też o tym mówią :wink:
  • [cite] kerimąż:[/cite]Z tego, co zrozumiałem artykuł jest o głoszeniu Ewangelii i jej przekłamywaniu, a nie o neo-liturgii. Ale może nierozumny jestem.

    Dla ukojenia powiem, że w czasie homilii na nie-neo-liturgiach księża też o tym mówią :wink:

    Ciekawe, może żyjemy w jakichś różnych rzeczywistościach.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    Ciekawe, może żyjemy w jakichś różnych rzeczywistościach.

    A niewykluczone, niewykluczone.
  • Włodzimierzu popełniasz kardynnalny bła?°. Antropocentryzm to nie fakt, ze Bóg stal się człowiekiem, tylko twierdzenie i postępowanie tak, jakby to człowiek był Bogiem. Więc niejako " w odwrotnym kierunku"
  • @Gregorius,
    nie jakby człowiek jest Bogiem, ale faktycznie człowiek jest Bogiem. Jezus jest Chrystusem. I my w Nim stajemy się Bogiem. Jak pisał Augustyn: "aby człowiek mógł stać się Bogiem, Bóg stał się człowiekiem".
  • @anawim: Chrystus nie grzeszył. Ludzie jednak grzeszą.
  • Ale co do ma do rzeczy? Człowiek nie dlatego staje się Bogiem, że nie grzeszy (wtedy wystarczyłoby Prawo), ale dlatego, że "Bóg stał się człowiekiem".
    W związku z tym przestrzeganie przykazań na nic się nie zda, co jasno doświadczyli Izraelici. To jest minimum, którego i tak człowiek nie jest w stanie osiągnąć, bo im bliższy jest literalnemu wypełnieniu prawa, tym mniej kocha - przykład Szawła.
    Jezus pokazuje, że nie chodzi o literalność, ale o ducha, czyli w tym wypadku o miłość. I to jest oczywista oczywistość. Dlaczego nie zdradzasz żony? Bo pójdziesz do piekła? Jakby nie było sankcji piekła, kary wiecznej itd. to byś to zrobił?
    W katolicyzmie to z miłości wypływa wypełnianie przykazań. Odwrotnie to nie działa. Choćbyś nie wiem jak nie zdradzał żony, to wcale nie znaczy, że ją kochasz :bigsmile: I to przeżył św. Paweł (przynajmniej tak myślę).
  • Anawim: mi chodziło o co innego. Może słowa śp. MichałaDaviesa pomogą Tobie zrozumiec o co mi chodzi:

    We współczesnym społeczeństwie człowiek nie uznaje w istocie żadnego Boga, poza sobą samym. Prawa człowieka, o których zakresie decyduje on sam, są jedynymi kryteriami, którymi kieruje się współczesne społeczeństwo. Prawa Boga, postrzegane dotąd jako posiadające bezwzględny priorytet w stosunku do wszystkiego, co człowiek mógłby uznać za pożądane i właściwe, nie mają już żadnego znaczenia.

    oraz nieco dalej:

    Podstawowy dogmat naszej wiary mówi, że chrześcijanin powinien żyć na tym świecie, nie wolno mu jednak być człowiekiem tego świata. Jest on obywatelem niebieskiej ojczyzny, stale w drodze do swego prawdziwego domu. Nie ma tu stałego mieszkania. W obecnym stuleciu jednak chrześcijanie stali się - ze względów praktycznych - ludźmi światowymi. Akceptują co prawda istnienie swej wiecznej ojczyzny, w praktyce jednak zachowują się tak, jak gdyby interesowało ich jedynie życie doczesne.

    Źródło: "Pope Paul's Mass" Michael Davies (konwertyta, szanowany przez Ojca Świętego BXVI znawca tematu "kryzysu w Kościele" )
  • Włodzimierz: jeżeli skrajnie zacznę interpretować Twój poprzedni wpis to musi paść pytanie: po co chodzisz do spowiedzi (zakładając, że to robisz)? Przecież pragnienie dobra i życia miłością wedle twej interpretacji zupełnie wystarczy.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]
    Tego chyba żaden "trads" nie pojmie. Dla nich miłość to wypełnianie prawa.
    Radzę Ci skończyć te wydumane analizy wzięte z kapelusza. Chyba, że masz dane empiryczne potwierdzające Twoją śmieszną teoryjkę i przeprowadziłeś solidne badania naukowe na tym polu. Jesłi tak to proszę o link lub wskazówkę do tychże publikacji.
  • [cite] Gregorius:[/cite]Anawim: mi chodziło o co innego. Może słowa śp. MichałaDaviesa pomogą Tobie zrozumiec o co mi chodzi:

    We współczesnym społeczeństwie człowiek nie uznaje w istocie żadnego Boga, poza sobą samym. Prawa człowieka, o których zakresie decyduje on sam, są jedynymi kryteriami, którymi kieruje się współczesne społeczeństwo. Prawa Boga, postrzegane dotąd jako posiadające bezwzględny priorytet w stosunku do wszystkiego, co człowiek mógłby uznać za pożądane i właściwe, nie mają już żadnego znaczenia.

    oraz nieco dalej:

    Podstawowy dogmat naszej wiary mówi, że chrześcijanin powinien żyć na tym świecie, nie wolno mu jednak być człowiekiem tego świata. Jest on obywatelem niebieskiej ojczyzny, stale w drodze do swego prawdziwego domu. Nie ma tu stałego mieszkania. W obecnym stuleciu jednak chrześcijanie stali się - ze względów praktycznych - ludźmi światowymi. Akceptują co prawda istnienie swej wiecznej ojczyzny, w praktyce jednak zachowują się tak, jak gdyby interesowało ich jedynie życie doczesne.

    Źródło: "Pope Paul's Mass" Michael Davies (konwertyta, szanowany przez Ojca Świętego BXVI znawca tematu "kryzysu w Kościele" )

    ja też to widzę, i tez nad tym ubolewam...Znam dużo skadinąd bardzo wierzących osób, i bardzo praktykujących, ale są jednoczesnie bardzo zanurzeni w tym swiecie, za bardzo... i wtedy dużo rzeczy im umyka, wiele błędów popełniają. Bo normy społeczne ważniejsze od prawa naturalnego.

    Przykład: czekanie ze słubem 10 lat w narzeczeństwie tylko po to, aby zarobić kasę na wielkie weseliszcze na 300 osób, bo takie jest normą w danym kręgu. Temat czystości szybko schodzi na drugi albo trzeci plan :sad:
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]
    A nie słyszałem: "Ten kto będzie zachowywał moje przykazania, ten mnie umiłuje".
    A ktokolwiek tutaj na forum tak twierdzi? Bo nie zauważyłem.
  • Gregorius: zgadzam się z przedstawioną oceną aktualnej sytuacji. Z kolei nie podoba mi się przeciwstawianie obecnego stulecia przeszłym - Proboszcz z Ars straszył piekłem ludzi nad wyraz światowych już na początku XIX w.
    Rozumiem, że dyskusja dotyczy SPOSOBU w jaki należy osiągnąć to, by ludzi żyli jako pielgrzymi, a nie jako mieszkańcy. I tutaj nie zgadzam się, że należy straszyć. Nie robimy tak z dziećmi, więc po co tak robić z katolikami?
    Artykuł, który linkujesz zawiera stwierdzenie: "Coraz bezczelniej robi sobie miejsce pogląd, jakoby w ogóle nie powinno się mówić o osądzaniu człowieka i o potępieniu człowieka. Propaguje się groteskowe poglądy typu: osądzamy zło a nie człowieka, potępiamy zło a nie człowieka, potępiamy grzech a nie człowieka." Pierwsze zdanie - ok, niektórzy unikają mówienia o tym, że będzie sąd i możliwość potępienia (sąd jest pewny, potępienie - nie). Drugie zdanie jest antropocentryzmem wg Twojej definicji - tylko Bóg ma przesłanki by sądzić. My możemy co najwyżej oceniać zewnętrzne działania. Nawet Jezus nie potępia grzeszników, za wyjątkiem tych, którzy mają monopol na doktrynę - faryzeuszy. Bo tak naprawdę, tylko oni czynią siebie "bogami" sądząc wg swojej miary, a nie ten, kto żyje "jakby Boga nie było" - ten jest na prostej drodze, by widząc miłujące spojrzenie Jezusa, przestał grzeszyć: "Idź i nie grzesz więcej".
    Zresztą pierwsi rodzice: oni byli jak Bóg. To szatan im wkręcił kłamstwo, że tak nie jest. I tak naprawdę to poznanie dobra i zła, nie uczyniło ich jak Bóg, bo przecież Bóg nie zna dobra i zła tak, jak obecnie zna człowiek - w sensie nie czyni zła.
  • Bardzo doceniam tekst tego księdza. Podobnie jak Anawim (i samo Pismo Święte :smile:) zgadzam się, że od osądzania człowieka jest Bóg, ale to nie umniejsza wartości wpisu salezjanina. Przypomina o bardzo ważnych rzeczach, które w czasach impregnacji filozofii wschodu i New Age w kulturze europejskiej wykreśla się ze świadomości. Miałam okazję poznać wiele osób, dla których Bóg i człowiek to jedno, i nie mają na myśli wcale Jezusa Chrystusa, ale same uważają się za "emanacje Boga", jednocześnie nie widząc sprzeczności swojego światopoglądu z Chrześcijaństwem.
  • [cite] W???odzimierz:[/cite]
    [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Włodzimierz:[/cite]
    Tego chyba żaden "trads" nie pojmie. Dla nich miłość to wypełnianie prawa.
    Radzę Ci skończyć te wydumane analizy wzięte z kapelusza. Chyba, że masz dane empiryczne potwierdzające Twoją śmieszną teoryjkę i przeprowadziłeś solidne badania naukowe na tym polu. Jesłi tak to proszę o link lub wskazówkę do tychże publikacji.
    Kocham Cię, gdy mnie straszysz. Jesteś wtedy taki rozkoszny. Tak ładnie się odsłaniasz.
    Jestem zniesmaczona :at:
  • [cite] W???odzimierz:[/cite]Zamiast kłócić się z Gregoriusem wolę pokazać, że integryzm jest w istocie próbą uwiedzenia człowieka tak, aby działał w sposób sprzeczny z własną naturą. Czyli aby chciał niemożliwego. Właśnie to, co "niemożliwe" jest przeciwstawiane "światu". Sugestywna szatańska sztuczka. Drwina ze stworzenia i z człowieka. Wykorzystam w tym celu publikację swojego towarzystwa:

    ht........kul.com.pl/image_func.php?img=gfx/....&lang=pl
    Trzeba się trochę reklamować.
    Drwiąc z Gregoriusa zapewne kierujesz sie Duchem Świetym?
    :cu:
  • Osobiście nigdy nie spotkałem nikogo, kto uważałaby się za Boga. Najbliżej tego byli integryści, którzy uważali, że "posiadają Prawdę".

    A takie stwierdzenia to jest prawda, czy nieprawda?

    1. Jest jeden Bóg.
    2. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
    3. Są trzy Osoby Boskie : Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty.
    4. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia.
    5. Dusza ludzka jest nieśmiertelna.
    6. Łaska Boska jest do zbawienia konieczne potrzebna.
  • [cite] Maciek:[/cite]Osobiście nigdy nie spotkałem nikogo, kto uważałaby się za Boga. Najbliżej tego byli integryści, którzy uważali, że "posiadają Prawdę".

    A takie stwierdzenia to jest prawda, czy nieprawda?

    1. Jest jeden Bóg.
    2. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
    3. Są trzy Osoby Boskie : Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty.
    4. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia.
    5. Dusza ludzka jest nieśmiertelna.
    6. Łaska Boska jest do zbawienia konieczne potrzebna.

    Dogmaty Kościoła są prawdziwe w tym znaczeniu, jakie im nadaje Kościół (por. odpowiedź Świętego Oficjum na wątpliwości co do rozumienia twierdzenia "Extra Ecclesia..."). I tutaj jest takie zapętlenie: bo objaśnienie dogmatu, jakie mu nadaje Kościół, też ma swoje znaczenie, i tak ad infinitum.
    Uważam, iż mówienie, że ja czy ty posiadamy całą prawdę jest mocnym nadużyciem.
    Zresztą taki przykład. Katolickie jest twierdzenie, że to co możemy powiedzieć lub pomyśleć o Bogu jest bardziej niepodobne do Niego niż podobne. Więc to co Ty, czy ja myślimy lub wyobrażamy sobie mówiąc: Bóg jest sędzią... jest bardziej niepodobne do tego, kim On jest, niż podobne.
    Nie sądzę oczywiście, że w związku z tym należy zaniechać dążenia do prawdy. Ale właśnie - dążyć, a nie twierdzić, że się "ma prawdę". Jezus dając Kościołowi Ducha Świętego zabezpieczył katolików, by sobie nie przypisywali posiadania prawdy, ale mieli świadomość, że "teraz nie mogą znieść", i dlatego lepiej dążyć, niż udawać, że się wie.
  • "Katolickie jest twierdzenie, że to co możemy powiedzieć lub pomyśleć o Bogu jest bardziej niepodobne do Niego niż podobne."

    Rozumiem. Czyli jeżeli mówimy, że Bóg jest Dobrym Ojcem, to w rzeczywistości jest złą matką. A to ci dopiero!
  • [cite] Maciek:[/cite]"Katolickie jest twierdzenie, że to co możemy powiedzieć lub pomyśleć o Bogu jest bardziej niepodobne do Niego niż podobne."

    Rozumiem. Czyli jeżeli mówimy, że Bóg jest Dobrym Ojcem, to w rzeczywistości jest złą matką. A to ci dopiero!

    Nie wiem, jak Kościół tłumaczy to stwierdzenie. Twoje jest jednym z wielu. Zwróć uwagę, że tłumaczysz: "W RZECZYWISTOŚCI jest złą matką". Skąd niby wiesz, kim Bóg jest w rzeczywistości?
    Mam wrażenie, że nie rozumiesz. Jeśli mówimy, że Bóg jest Dobrym Ojcem, to jest to dalekie od rzeczywistości. Ale porównując "Bóg jest Dobrym Ojcem" i "Bóg jest złą matką" możemy stwierdzić, że określenie "Bóg jest złą matką" jest jeszcze dalsze od rzeczywistości. A to ci dopiero!
  • Ale mącicie. Na szczęście mamy Pismo Święte i Świętą Tradycję, które jasno określają co jest Prawdą, a co Nią nie jest.
  • W potępionych tezach jansenizmu było coś o tym, że "Święta niejasność Słowa Bożego nie jest dla laików powodem do zwolnienia ich od czytania Słowa" (cyt. za Wiki; ang: 81. The sacred obscurity of the Word of God is no reason for the laity to dispense themselves from reading it. ). Więc z tym "Pismem, co to jasno określa, co jest Prawdą" to uważaj, bo Święta Tradycja ma inne zdanie :cool:.
  • W podanym cytacie nie ma nic na ten temat.
  • To mi wygląda na typowe "łapaj złodzieja".

    Zauważyłem, że osoby mające inklinacje jansenistyczne (np. nadmiernie rygorystyczne poglądy w kwestii przyjmowania sakramentów) z łatwością na każdym kroku oskarżają innych o jansenizm.

    A przy okazji: Wśród potępionych tez jansenistycznych jest też definicja Mszy bardziej ortodoksyjna niż ta, którą znajdujemy w nowym mszale, uważałbym więc z szermowaniem podobnymi argumentami.

    Potępienia synodu w Pistoi i pokrewnych zjawisk dotyczą tak wielu i tak subtelnych zagadnień, że nie radzę bawić się nimi w pseudoteologicznej retoryce forumowej.
  • [cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]To mi wygląda na typowe "łapaj złodzieja".

    Zauważyłem, że osoby mające inklinacje jansenistyczne (np. nadmiernie rygorystyczne poglądy w kwestii przyjmowania sakramentów) z łatwością na każdym kroku oskarżają innych o jansenizm.

    A przy okazji: Wśród potępionych tez jansenistycznych jest też definicja Mszy bardziej ortodoksyjna niż ta, którą znajdujemy w nowym mszale, uważałbym więc z szermowaniem podobnymi argumentami.

    Potępienia synodu w Pistoi i pokrewnych zjawisk dotyczą tak wielu i tak subtelnych zagadnień, że nie radzę bawić się nimi w pseudoteologicznej retoryce forumowej.

    Dokładnie o to mi chodziło. Zacytowałem element Tradycji, który "nie jest jasny" w odpowiedzi na twierdzenia, że "Pismo i Tradycja są jasne". Ja nie twierdzę, że Pismo i Tradycja nie podają prawdy. Uważam jedynie, że teza o "posiadaniu prawdy" w ustach katolika jest nader wątpliwa.

    Teza o rygoryzmie raczej nietrafiona. Trudno mi sądzić samego siebie, ale rodzice mnie choćby nauczyli, że Komunia Święta gładzi grzechy powszednie, a by ciężko zgrzeszyć trzeba się nieźle postarać, więc raczej nie miałem pędu, by unikać sakramentów. Idąc Twoim tokiem myślenia - pewnie to co napisałeś to przykład projektowania na innych :bigsmile: (oczywiście żartuję, przecież taki zarzut można postawić zawsze, i w sumie jest bez wartości).

    By the way, nie mam też inklinacji antytradycyjnych. Uważam po prostu, że tak jak Pismo Święte, Tradycja nie jest do prywatnego wyjaśniania.
  • Słów o rygoryzmie nie odnosiłem do nikogo biorącego udział w tej dyskusji -- to była tylko ilustracja pewnej mentalności, którą dobrze znam, a która akurat jest dosyć częsta w środowisku tzw. tradsów. Ale skoro zabolało, to być może coś jest na rzeczy.

    Co zaś się tyczy posiadania prawdy -- warto poznać opinię dom Prospera Guerangera, ojca ortodoksyjnego ruchu liturgicznego:
    Kiedy pasterz zmienia się w wilka, bronić się jest w pierwszym rzędzie rzeczą owczarni. Zwykle nauczanie zstępuje od biskupów do wiernego ludu, a poddani w porządku wiary nie powinni osądzać swych przełożonych. Jednak w skarbnicy objawienia są pewne istotne elementy, które każdy chrześcijanin winien znać i bronić z faktu noszenia miana chrześcijanina. Zasada ta nie ulega zmianie, czy rzecz dotyczy wiary czy postępowania, moralności czy dogmatu.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.