Naród -- gatunek zagrożony
PAWEŁ WOSICKI
Zapewnienia o trosce o rodzinę i sporadyczne gesty nie zastąpią długofalowego działania nastawionego na rozwój i dobro rodziny. Chodzi tu zarówno o sprawiedliwą politykę podatkową i socjalną nakierowaną na rodziny, program rozwoju budownictwa mieszkaniowego oraz wiele innych działań. Bez radykalnych zmian i przełamania impasu na tym polu sytuacja demograficzna będzie się nadal pogarszać.
Coraz mniej, coraz starszych
Na początku stycznia środki masowego przekazu obiegła wiadomość, że w roku 1999 więcej Polaków umarło, niż się urodziło. Po raz pierwszy w dziejach naszego narodu wystąpił ujemny przyrost naturalny niezwiązany z jakimś kataklizmem czy wojną, ale z długofalowym trendem niechęci do posiadania więcej niż dwójki dzieci w rodzinach. Dla wielu wiadomość ta była zaskoczeniem. Jak to? Przecież jeszcze do nie dawna obowiązywał slogan o nadmiernym przyroście naturalnym w Polsce, wystarczy choćby przypomnieć moment urodzenia się 6â??miliardowego mieszkańca Ziemi w lipcu 1999 roku. Komentując to zdarzenie, media powszechnie wskazywały na groźbę rzekomego przeludnienia, w kontekście ukazując Polskę jako kraj, gdzie przyrost ten jest nadmierny. Jednak dla osób śledzących rozwój (a może lepiej powiedzieć -- regres) demograficzny w Polsce, pojawienie się ujemnego przyrostu naturalnego nie było zaskoczeniem, lecz potwierdzeniem wcześniejszych prognoz. Oto bowiem od 10 lat rokrocznie przyrost naturalny malał i w kolejnych latach osiągał najniższą wartość po wojnie. Od lat spada także tzw. współczynnik reprodukcji, który pokazuje, ile dzieci przypada na jedną kobietę w wieku rozrodczym. Jego wartość na poziomie 2,1 jest warunkiem tzw. zastępowalności pokoleń, poniżej tej wartości mamy do czynienia z wymieraniem społeczeństwa. Jest to proces długofalowy, ale bardzo trudny do odwrócenia. Od paru lat Polska znajduje się poniżej tego progu -- w roku 1998 wskaźnik reprodukcji wynosił tylko 1,69 -- co świadczy o głębokim regresie demograficznym naszego społeczeństwa. To, że w innych krajach Europy jest on jeszcze niższy, jest kiepską pociechą i marnym powodem do samozadowolenia.
Konsekwencje ujemnego przyrostu naturalnego są dramatyczne. I nie chodzi tu tylko o to, że jest nas coraz mniej. Następstwem małej ilości urodzin jest bowiem zmiana struktury wiekowej społeczeństwa, które gwałtownie się starzeje. I tak np. w roku 1950 osób w wieku poprodukcyjnym było 8,3%, obecnie ich udział w populacji wynosi 16,4%, a do roku 2020 będzie ich już przeszło 22%. Z roku na rok coraz mniejsza grupa osób w wieku produkcyjnym będzie musiała utrzymać coraz większą grupę ludzi w wieku emerytalnym. Zmniejszająca się liczba ludzi młodych to także trudności w przekazaniu całego dziedzictwa kulturowego kolejnym pokoleniom; część z niego zginie bezpowrotnie.
Wielodzietni mile widziani
Bardzo istotne jest pytanie, dlaczego w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Przyczyny są niewątpliwie złożone, a na tak postawione pytanie trudno dać jednoznaczną i prostą odpowiedź. Warto jednak wskazać na przynajmniej niektóre fakty i zjawiska, których efektem jest niechęć do podejmowania wysiłku wychowywania większej liczby dzieci. Pierwszą nasuwającą się sprawą jest brak konsekwentnej polityki prorodzinnej państwa. Zapewnienia o trosce o rodzinę i sporadyczne gesty nie zastąpią długofalowego działania nastawionego na rozwój i dobro rodziny. Chodzi tu zarówno o sprawiedliwą politykę podatkową i socjalną nakierowaną na rodziny, program rozwoju budownictwa mieszkaniowego oraz wiele innych działań. Bez radykalnych zmian i przełamania impasu na tym polu sytuacja demograficzna będzie się nadal pogarszać.
Inną przyczyną osłabienia rodziny są lansowane przez prawie wszystkie media wzorce konsumpcjonizmu i egoistycznego nastawienia do życia. Coraz częściej rodzina ukazywana jest jako środowisko opresyjne, a posiadanie dziecka ma służyć jedynie zaspokajaniu własnych potrzeb. Wszechobecna propaganda namawia do używania życia bez brania za nie odpowiedzialności, traktując rozwiązłość jako normę życia społecznego. Pornografia i parapornografia, atakujące ze wszystkich stron, spychają rodzicielstwo na margines, zachęcając do "wolności bez zobowiązań".
W kontekście ujemnego przyrostu naturalnego szczególnego znaczenia nabiera model rodziny wielodzietnej. Dla wielu anachroniczny, jest on jakby nie z tej epoki. W świadomości społecznej wciąż głęboko zakorzenione są mity, podtrzymywane zresztą przez propagandę, że to wstecznictwo, patologia i obciążenie dla społeczeństwa. I nagle okazuje się, że rodziny wielodzietne mają strategiczne znaczenie dla narodu! Rodziny, w których rodzi się troje i więcej dzieci (stanowią one jedynie 15% wszystkich rodzin) wychowują 40% polskich dzieci. Ponoszą największe ciężary w utrzymaniu i wychowywaniu młodego pokolenia i wszystkim nam powinno zależeć, aby robiły to dobrze.
Rodziny wielodzietne powinny zatem znaleźć się w centrum zainteresowania polityków wszystkich szczebli. Chodzi o to, aby mogły one liczyć na wsparcie i cieszyły się należnym szacunkiem. W tej kwestii jest szczególnie dużo do naprawy, jak dotąd bowiem rodziny wielodzietne spychane są na margines życia społecznego.
W krótkiej wypowiedzi trudno zawrzeć wszystkie aspekty dramatycznego problemu, jakim jest wymieranie narodu. Jedno jest pewne; niechęć do posiadania dzieci jest odbiciem głębokiego kryzysu, który targa naszą cywilizację. Od jego przezwyciężenia, od włączenia się na serio w budowanie cywilizacji życia zależy nasza przyszłość.
* PAWEŁ WOSICKI
ur. 1958, dr nauk fizycznych, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, redaktor naczelny i wydawca "Głosu dla Życia", współtwórca Klubu Książki Katolickiej, żonaty, ojciec szóstki dzieci, mieszka w Poznaniu.
W DRODZE