Antypedagogika, czyli o tym jak współdziałać zamiast wychowywaćNa wydziałach pedagogicznych polskich uczelni antypedagogika jest przedstawiana podobno wyłącznie informacyjnie. Ten nurt wpuszczany jest tylnymi drzwiami do naszego systemu edukacyjnego przez ludzi zafascynowanymi nowinkami przychodzącymi z Zachodu.
Historia antypedagogiki sięga lat 70. w Ameryce i związana jest z falą abolicjonizmu. Drugim ważnym w dziejach tego nurtu krajem są Niemcy, skąd wywodzi się obecny guru antypedagogiki â?? Hubertus von Sch??nebeck. O tym, że nie jest to margines trendów w wychowaniu młodych pokoleń świadczy to, że w wydanie "dzieł" Sch??nebecka zaangażowało się w latach 90. wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz znany psychoterapeuta i telewizyjny ekspert od wszelkich intymnych problemów â?? Jacek Santorski â?? właściciel wydawnictwa, któremu dał swoje nazwisko za nazwę. Teksty promujące wątki antypedagogiczne ukazywały się także w pismach: "W korczakowskim kręgu", "Edukacja i Dialog", "Forum oświatowe" i in.
Nakładem pierwszej z oficyn ukazała się w 1991 roku, w serii "Studia kulturowe i edukacyjne", książka "Antypedagogika w natarciu" â?? jest to antologia tekstów oraz zbiór polemik Sch??nebecka z przedstawicielami pedagogiki akademickiej. Druga oficyna wydała w 1994 roku książkę "Antypedagogika - być i wspierać zamiast wychowywać".
Antypedagogika kształtując swe tezy w opozycji do tradycji pedagogicznej odrzuca pogląd, że rodzice (dorośli) mają prawo, a nawet obowiązek wychowywać dzieci. Przy czym przez wychowanie rozumiemy tu świadome działanie w celu wywołania określonych zmian w świadomości i zachowaniu dziecka. Antypedagogika to odrzucenie "roszczenia do wychowywania", "ambicji pedagogicznej" i "pedagogicznego demona". Tradycyjni dorośli, kiedy obcują z dziećmi, pozostają rzekomo pod wpływem "wyrafinowanego narkotyku odpowiedzialności", który jest produkowany w "pedagogicznych zakładach naukowych i przynosi ogromne zyski przemysłowi pedagogicznemu". Konserwatywni (a zatem obciążeni balastem) dorośli są przekonani, że dzieci trzeba dopiero "uczynić" pełnoprawnymi ludźmi, że trzeba je "wychowywać", na co antypedagodzy odpowiadają: "Każdy człowiek od chwili narodzin jest w pełnym tego słowa znaczeniu człowiekiem. To, że brak mu jeszcze pewnych umiejętności i możliwości realizowania swych potrzeb i zamierzeń w niczym nie pomniejsza jego wartości. (...) Nie istnieją stałe i ścisłe normy społeczne określające relacje między ludźmi. Bezpośrednie obcowanie to proces, który kreują wyłącznie jego uczestnicy".
Według Sch??nebecka wyzwolenie się od "pedagogicznego tabu" obłożone jest klątwą, a przecież â?? jak pisze on w jednym ze swoich artykułów â?? "nikt nie jest uprawniony do sprawowania władzy nad innym człowiekiem, do rządzenia kimkolwiek". Roszczenie do rządzenia dziećmi jest jego zdaniem pozostałością po czasach niewolnictwa, pańszczyzny, rasizmu, ucisku kobiet i kolonializmu, dlatego antypedagogika zrywa z "tradycyjną, hierarchiczną i patriarchalną kulturą", z "ideologią władztwa" (czyli pedagogiką), zaś nowi dorośli nie chcą już "codziennej wojny wychowawczej, nasyconej chorą mieszaniną dominacji, poczucia winy i nieufności". W nowej relacji dorosły odrzuca "postawę eksperta", nie musi już wiedzieć lepiej niż dzieci, a nawet nie ma głębokiego przekonania, że przysługuje mu to prawo.
Bycie nowym rodzicem oznacza już nie "wychowywanie", lecz wolne od niego "wspieranie". Młodzi ludzie, odkąd zaczną być pewni wsparcia dorosłych, będą wiedzieli, że "ich Ja jest bezpieczne, a ich suwerenność nie jest ograniczona", dzięki temu całą swą energię będą mogli przeznaczyć na poznawanie i badanie siebie oraz świata i nie będą tracić jej na obronę przed wszędobylskimi ekspertami wiedzącymi co jest dla nich najlepsze. Ten rodzaj postępowania wolny od roszczenia wychowawczego Sch??nebeck nazywa "oddziaływaniem".
Reasumując, antypedagogika opiera się na dwóch głównych filarach: antyracjonalizmie wychowawczym (ostateczną instancją w podejmowaniu decyzji są uczucia nie zaś rozum) oraz inwersji wychowawczej (dorośli w kontakcie z dziećmi mogą i mają oduczyć się swej "dorosłości" i odnaleźć prawdziwe "ja"). Na tym jednak nie kończy się ten nurt. W jego obrębie działali i działają ludzie, którzy głoszą hasła znacznie bardziej radykalne: "Domagam się dla każdego młodego człowieka (dziecka): prawa swobodnego wyboru otoczenia, prawa dostosowanego do dziecięcych potrzeb środowiska, prawa do wiedzy, prawa do samozachowania, prawa do życia bez kar cielesnych, prawa do wolności seksualnej, prawa do działalności gospodarczej, prawa do działań politycznych" (Farson, "Prawa człowieka dla dzieci"); "Do praw â??młodych ludziâ?? niezależnie od wieku zaliczam: prawo ponoszenia odpowiedzialności prawnej za swoje życie, prawo pracy zarobkowej, prawo do życia prywatnego, prawo do finansowej niezależności i odpowiedzialności, prawo do samodzielnego kierowania i zarządzania swoją nauką, prawo podróżowania, prawo mieszkania samodzielnie poza rodziną, wyboru swego domu lub zakładania własnego, prawo otrzymywania tego, co państwo zapewnia swoim obywatelom jako dochód minimalny, prawo tworzenia na bazie wzajemnej zgody relacji typu rodzinnego poza swoją własną rodziną, tzn. wybrania sobie osób innych niż rodzice na swoich opiekunów, prawo robienia wszystkiego co mogą robić dorośli w ramach obowiązujących przepisów prawnych. (â??) Zmiany do których dążę, z pewnością nie nastąpią od razu, (...) będzie to długotrwały proces, cały szereg kroków realizowanych przez lata. I tak np. udało się obniżyć dolną granicę wieku uprawnionych do głosowania z 21 na 18 lat. Powinniśmy obniżyć ją jeszcze bardziej, na 16 lub 15 lat. Później na 14, 12 itd., aż ta bariera i wszystkie inne przeszkody, które uniemożliwiają młodzieży rzeczywisty, samodzielny i odpowiedzialny udział w życiu społecznym zostaną w pełni usunięte" (Holt, "Do diabła z dzieciństwem").
Piewcy antypedagogiki ignorują w imię równouprawnienia szczególny status, jaki posiada dziecko, które nie będąc zwierzęciem, w sensie społecznym nie jest jeszcze człowiekiem, czyli pełnoprawnym obywatelem społeczności posiadającym oprócz praw cały szereg obowiązków. Jeżeli przyjęlibyśmy za słuszny postulat, że dzieci powinny mieć status prawny identyczny z dorosłymi, gdyż są "tak samo świadome i odpowiedzialne za swe poczynania", to należałoby dzieci, podobnie jak dorosłych, skazywać na grzywny, zobowiązywać do płacenia alimentów, legalizować bądź delegalizować zakładane przez nie partie polityczne, zamykać w więzieniach, niektóre może nawet eliminować ze społeczeństwa itd. itp.
Klasyczne wychowywanie to wprowadzenie w tradycję. Rodzice są odpowiedzialni podwójnie: za istniejący świat i za dzieci, które w niego wprowadzają, aby zapewnić mu dalsze trwanie. Antypedagodzy kwestionują pozornie tylko model wychowania, "konserwatywną" socjalizację, ale w rzeczywistości jest to destrukcja fundamentów naszej cywilizacji. Jeśli byłoby tak, że nie ma jednego świata, a żyjemy w wielu własnych, w których na bieżąco wypracowuje się reguły postępowania, to rzeczywiście rzeczywistość by się "rozpadła", zaś klasyczny model wychowania przestałby być oczywisty, bo nie wiadomo byłoby do czego wychowywać, do jakiego świata. Na szczęście tak nie jest.
Michał Dylewski
Cały artykuł