Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Pogoń za sukcesem może skończyć się w gabinecie psychologicznym. Zjawiają się tam coraz młodsze osoby
Młodzi ludzie nie radzą sobie z szybkim tempem życia, wysokimi wymaganiami i pogonią za karierą. Coraz częściej szukają pomocy psychologów i terapeutów - wynika z badań Akademickiego Centrum Psychoterapii Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Specjaliści tej placówki porównali dane 500 pacjentów korzystających z pomocy w latach 2007 - 2009 i 2009 - 2011.
Z analiz wynika, że obniża się wiek odwiedzających gabinety psychologiczne. Najczęściej zgłaszają się po pomoc 22-latki. W latach 2007 - 2009 stanowili tylko 10 proc. pacjentów, w ciągu ostatnich trzech lat było ich już 20 proc. Średnia wieku osób zwracających się po pomoc do Centrum Psychoterapii SWPS to 26 lat. Ponad połowa to osoby poniżej tego wieku.
Psychologowie zwracają uwagę, że problemy młodych wynikają między innymi z tzw. wyścigu szczurów, wysokich wymagań wobec siebie i presji ze strony otoczenia. - To czarna strona tego wyścigu. Niewiele się o niej mówi - zwraca uwagę Maja Filipiak, psycholog i psychoterapeuta z Akademickiego Centrum Psychoterapii SWPS. - 22-latki, których zgłasza się najwięcej, mają przed sobą końcówkę studiów, często uczą się też na studiach podyplomowych, kończą kursy, staże, szkolenia zawodowe. To ogromne obciążenia, a jeśli nie widzą perspektywy na dobrą pracę, pojawiają się problemy - mówi "Rz".
Dodaje, że młodzi, biorąc na siebie zbyt wiele obowiązków, traktują się przedmiotowo, jak narzędzie do realizacji celów, zapominając o swych potrzebach.
- To kwestia zmian cywilizacyjnych. Młodym ludziom stawia się coraz wyższe wymagania. Nie wszyscy są w stanie im sprostać - mówi Czesław Michalczyk, łódzki psychoterapeuta.
60 proc. poszukujących pomocy w Centrum Psychoterapii SWPS zdradza objawy depresji. Cierpiących na nią przybyło wśród mężczyzn. W latach 2007 - 2009 przychodziło 29 proc. panów z depresją. W latach 2009 - 2011 już 44,5 proc.
Pozostałe 40 proc. zgłasza się m.in. z problemami w relacjach z ludźmi, zaburzeniami lękowymi czy kłopotami w pracy.
Problemy młodych potęguje to, że na rzecz nauki, pracy i doskonalenia umiejętności rezygnują z relacji towarzyskich. - Dziś bardzo trudno jest się z kimś umówić na spotkanie czy wspólne wyjście - mówi "Rz" Alicja, 24-letnia studentka z Warszawy. - Wiele osób kończy dwa fakultety, pracuje, chodzi na szkolenia. Dziś pracodawcy oprócz studiów wymagają przecież doświadczenia w pracy, więc wszyscy starają się temu sprostać. Cierpi na tym życie towarzyskie - twierdzi.
Tymczasem, zdaniem specjalistów, ci, którzy czują, że mają wsparcie ze strony znajomych, zdradzają mniejsze nasilenie objawów depresyjnych. - Warto inwestować w relacje z innymi - radzi Filipiak. Tłumaczy, że dzisiejsi młodzi pacjenci gabinetów psychologicznych to dzieci rodziców, którzy w momencie zmiany ustroju zakładali własny biznes i odnosili sukcesy. - Te już dorosłe dzieci, które wychowały się w stałym oczekiwaniu na zajętych pracą rodziców, często są przekonane, że kariera jest najważniejsza i bez niej nie można przetrwać - wyjaśnia.
Michalczyk zwraca uwagę, że większa liczba młodszych pacjentów może być efektem wzrostu świadomości, że o pomoc można się zwrócić do psychologa. - Jest łatwiej dostępna niż kilka czy kilkanaście lat temu. W małym zakresie finansuje ją NFZ, ale powstało wiele prywatnych gabinetów - mówi. - Na pewno osób korzystających z pomocy psychologa się nie stygmatyzuje jak dawniej.
Potwierdza to dr Monika Tarnowska, psycholog i terapeuta z SWPS. - O pomocy psychologicznej mówi się dziś bardziej otwarcie. Nawet od znajomych można usłyszeć, że z niej korzystali - mówi "Rz". ?
zrodło
http://www.ekonomia24.pl/artykul/295879,826222-Coraz-mlodsi-u-psychologa.html
Komentarz
To nieprawda. Młodym ludziom nie stawia się coraz większych wymagań, wręcz odwrotnie.
Młodzi coraz częsciej chodzą do psychologów, bo nie przekazuje się im wiary, nie prowadzi do Koscioła, nie ukazuje sensu życia itp. Ateizm kwitnie i młodzi nie mogą dać sobie z tym rady.
Ja badań nie prowadziłam, ale opowiadania moich trzech najstarszych córek o różnych rówiesnikach potwierdzają mój pogląd.
Zdarzają się dzieci, które z nadmiaru obowiązków płaczą na zajęciach dodatkowych (kolejnych), bo już sił na to nie mają, a rodzice nakazuję chodzić. Żal tych dzieci i tych rodziców chyba jeszcze bardziej.
Rodzice zarabiają kasę nie ma ich stale w domu, to wywalają dziecko na zajęcia dodatkowe, swoje sumienie mają uspokojone wszak robią to dla dobra dziecka w sensie zarabiania kasy, żeby mogło iść na te wszystkie baseny, jogi, angielski i tańce, ale nie widzą, że dziecko nie tego pragnie.
Moje dzieci maja rzeczywiście sporo sportu, ale to jest tylko dla nich korzystne. Np sobotę zaczynamy od treningu ogolnorozwojowego o 10.00 i daje to pałera na cały dzień.
Jednak wsród otaczających dzieci jest mnóstwo takich, o których piszecie i to od I klasy. Często w czwartej dzieciaki maja już "korki"!!! A odpowiedz jest bardzo prosta i kilka razy tu padła, brak czasu rodziców.
Moja koleżanka w prost mi powiedziała, ze po to ich dzieci maja tyle czasu, żeby jakoś zapełnić im czas i coś robiły zamiast siedzieć z głupią opiekunką.
Co do opiekunki, to mąż musiałby na tyle krótko pracować, żeby sie z nią spotykać, co u większości znanych mi małżeństw nie występuje...:).
W sumie to jej często powtarzam że nie cieszą mnie jej sukcesy szkolne, jeśli przy tym jest taką syfiarą i że wole żeby się nauczyła porządku niż jazdy konnej albo żeby jakieś mistrzostwo w olimpiadzie uzyskała.